Trudno znaleźć kawałek Rzeczypospolitej, który byłby częściej nawiedzany przez ruchy powstańcze aniżeli… Wielkopolska. Stateczni poznańczycy chwytali za broń w 1806 roku, gdy granicę pruskiego zaboru od zachodu przekraczała napoleońska Wielka Armia. Po raz drugi w 1848 roku, w dobie Wiosny Ludów. Trzeci raz w grudniu 1918 roku. Z tych trzech zrywów udały się dwa – ten pierwszy z 1806 roku i ostatni, którego stulecie właśnie upamiętniamy.
Warto przy tej okazji przyjrzeć się metodologii czynu zbrojnego traktowanego nad Wartą jako instrument służący do odzyskania niepodległości, a nie jako cel sam w sobie. Niby nic odkrywczego, ale patrząc na porozbiorowe dzieje Polski, nie była to rzecz powszechnie przyjmowana jako pewnik. Rzucano swój życia los na stos, który niczego złego dla Polski nie niszczył, ale pochłaniał kolejne kamienie rzucana na szaniec. Natomiast to w Wielkopolsce twórcy ruchu organicznikowskiego (Karol Marcinkowski, Dezydery Chłapowski, Tytus Działyński czy Jan Koźmian) mieli w swoim życiorysie powstańcze karty. Każdy z instrumentów, czy to walka zbrojna, czy „unarodawianie postępu cudzoziemskiego” miał służyć jednemu celowi: odzyskaniu niepodległego państwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Metodologia powstania
Rzecz absolutnie zasadnicza to podjęcie działań powstańczych „w porę”, czyli przy dogodnej koniunkturze zewnętrznej. A więc wtedy, gdy zawaliło się państwo zaborcze (jak w 1806 Prusy po Jenie i jak w listopadzie 1918 roku Rzesza Niemiecka w dobie rewolucji, abdykacji niemieckich domów panujących i klęski militarnej na froncie zachodnim) i gdy można było oczekiwać rychłego przybycia sił sojuszniczych (Napoleona w 1806 roku i „armii błękitnej” generała Józefa Hallera, której przyjścia Polacy w Wielkopolsce powszechnie oczekiwali).
Wcześniej jednak nastąpiło metodyczne przygotowanie się do przejęcia władzy, a nie dramatyczna improwizacja na wzór Nocy Listopadowej. W lipcu 1918 roku, a więc na pół roku przed wybuchem powstania, działający już wcześniej tajny Międzypartyjny Komitet Obywatelski, skupiający najważniejsze polskie siły polityczne (endecja i różne odcienie środowisk chrześcijańsko – narodowych) przekształcił się w także tajny Centralny Komitet Obywatelski (CKO). Jego lokalne, zakonspirowane oddziały powstawały w całej Wielkopolsce. Tak ukształtowały się polskie struktury polityczne, które w kluczowych tygodniach przełomu 1918 i 1919 roku przejmą władzę z rąk pruskich w całej Wielkopolsce.
Na poziomie centralnym, w Poznaniu za początek tworzenia polskich struktur władzy należy uznać utworzenie latem 1918 roku w ramach CKO Wydziału Wykonawczego, na czele z patronem Związku Spółek Zarobkowych, ks. Stanisławem Adamskim (późniejszym biskupem katowickim). W lokalnych strukturach tworzących się wówczas polskich komitetów obywatelskich dominowali przedstawiciele dwóch warstw, które od dekad stały na czele polskiego ruchu organicznikowskiego – księża oraz ziemianie.
Krok kolejny to umiejętne wykorzystanie chaosu politycznego wytworzonego przez wybuch rewolucji w Niemczech i załamanie się pruskiej monarchii (abdykacja Wilhelma II w dniu 9 listopada 1918). Po tej dacie mamy w Poznaniu i w Wielkopolsce do czynienia z koegzystencją szeregu ośrodków władzy. Istnieje więc pruska administracja rządowa z naczelnym prezydium, rejencjami i landraturami. Można powiedzieć, że pruscy urzędnicy najszybciej zorientowali się w nowej sytuacji. Już bowiem 10 listopada 1918 roku naczelny prezes Prowincji Poznańskiej (jak w oficjalnej pruskiej nomenklaturze nazywano Wielkopolskę) Johann von Eisenhardt – Rothe osobiście odwiedził przewodniczącego Koła Polskiego w Reichstagu Władysława Seydę w jego poznańskim mieszkaniu, prosząc go, aby to Polacy stworzyli „Komitet lub inną władzę dla zabezpieczenia spokoju w mieście”.
Już sama prośba była faktem znaczącym i znamiennym, Widać było, że z pruskiej perspektywy to Polacy jako gospodarze nad Wartą byli w stanie jako jedyni zapewnić elementarny porządek i bezpieczeństwo. Tego samego 10 listopada 1918 roku ujawnił się działający dotąd tajnie w ramach struktur CKO polski Komitet Obywatelski w Poznaniu, który przyjął nazwę Rady Ludowej. 13 listopada 1918 roku CKO przekształcił się w jawnie działającą Naczelną radę Ludową (NRL).
Rewolucja robiona przez „zdrowy na duchu i na ciele” polski lud.
Warto zwrócić uwagę na umiejętne przechwycenie przez polską stronę języka rewolucyjnego i zaadaptowanie go dla własnych, narodowych celów. Dla niepoznaki tworzone przez Polaków struktury realnej władzy w Wielkopolsce miały w nazwie przymiotnik „ludowy(a)”. Równie umiejętnie wykorzystywano dla narodowych (polskich) celów inne struktury władzy, które do życia powołała w całej Rzeszy, w tym także w Wielkopolsce, rewolucja. Chodziło o rady (na wzór rewolucji rosyjskiej): żołnierskie i robotnicze. Utworzona 10 listopada 1918 w niemieckim garnizonie w Poznaniu Rada Żołnierska początkowo miała tylko niemiecki charakter. W wyniku przeprowadzonego przez Polaków 13 listopada 1918 roku tzw. zamachu na ratusz, w skład tej Rady wprowadzono Polaków, a na jej czele stanął Bohdan Hulewicz – jedna z czołowych postaci polskiej konspiracji wojskowej w Wielkopolsce. W dniu 11 listopada 1918 roku powstała w Poznaniu Rada Robotnicza, zdominowana przez przedstawicieli polskiego Komitetu Obywatelskiego (później działającego jako Rada Ludowa), w którym z kolei silną pozycję mieli reprezentacji chrześcijańskich (katolickich) związków zawodowych i stowarzyszeń robotniczych. Z punktu widzenia rewolucji, całkowicie wrogie przejęcie.
Obydwie Rady – Żołnierska i Robotnicza – powołały 11 listopada wspólny Wydział Wykonawczy i nie będzie zaskoczeniem, że w jego trzyosobowym składzie, dwa miejsca należały do Polaków. Aż do wybuchu powstania to właśnie Wydział Wykonawczy połączonych Rad był główną władzą w Poznaniu. To za jego sprawą przez kolejne tygodnie dochodziło do przejmowania przez Polaków struktur administracyjnym „od wewnątrz”, przez kooptację polskich przedstawicieli do naczelnego prezydium, rejencji czy landratur. Jedną z pierwszych decyzji Wydziału było odwołanie pruskiego nadburmistrza Poznania Ernsta Wilmsa (na tym stanowisku od 1903 roku) i powołanie na jego miejsce Jarogniewa Drwęskiego – pierwszego polskiego prezydenta stolicy Wielkopolski. Równie szybko odwołano pruskie kierownictwo Prezydium Policji w Poznaniu.
W tym samym czasie – i w całkowitej zgodzie z polskimi przedstawicielami w Wydziale Wykonawczym RRiŻ – umacniały się organizacyjne formy polskiego życia narodowego. Tutaj najważniejszą strukturą był Komisariat NRL na czele z ks. S. Adamskim, Adamem Poszwińskim i Wojciechem Korfantym. Ten ostatni podczas wiecu przez hotelem „Bazar” 12 listopada 1918 roku zadeklarował, że „obcego nie chcemy, ale swoje mieć musimy”. Zapowiedział również budowanie „Polski ludowej”, ale nie Polski rewolucyjnej: „Polska będzie Polską chłopów. Zdrów na ciele, zdrów na duszy, pracowity, nie oglądający się za cudzymi bożkami, dla których nie ma zrozumienia, różnych Leninów i Trockich, chłop, robotnik, średni rzemieślnik, dopomoże do budowania Polski ludowej”.
Tak miała wyglądać polska „rewolucja bez rewolucyjnych konsekwencji”. Równolegle rozbudowywano polskie struktury. Przełomowym wydarzeniem pod tym względem było zwołanie do Poznania na początek grudnia 1918 roku polskiego Sejmu Dzielnicowego, skupiającego polskich delegatów z obszaru całej dzielnicy pruskiej (tj. nie tylko Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego, ale również Górnego Śląska).
Obradujący w dniach od 3 do 5 grudnia 1918 roku Sejm Dzielnicowy zgromadził w Poznaniu ok. 1 400 delegatów – od Pomorza do Śląska. Był wielką manifestacją polskości tych ziem i niepodległościowych aspiracji polskiego społeczeństwa. Sejm poszerzył skład Naczelnej Rady Ludowej i ogłosił, że jako rząd polski uznaje Komitet Narodowy Polski w Paryżu na czele z Romanem Dmowskim. Oczekiwano rychłego przybycia misji alianckiej i „błękitnej armii”.
W takim stanie – budowania „Polski ludowej” bez Lenina i Trockiego i stopniowego przejmowania przez Polaków kolejnych struktur administracyjnych – zastał Wielkopolskę Ignacy Jan Paderewski, gdy 27 grudnia 1918 roku owacyjnie witany przez Polaków przybył do Poznania. Można powiedzieć, że wszystko było przygotowane. Trzeba było tylko iskry.
Grzegorz Kucharczyk