Stołeczny wiceprezydent Paweł Rabiej niedawno ujawnił, że postępy propagandy LGTB odbywają się wg „etapowania”. Bardziej właściwe jest tu określenie metody „salami”, czyli odkrawania po kawałku normalności, tradycji i moralności. Skoro jednak poruszono temat „etapowania”, to z pewnością na wyższym jego poziomie znalazła się już Francja, gdzie nie tylko wprowadzono homoseksualne „małżeństwa”, ale trwa obecnie dyskusja nad posiadaniem przez takie pary dzieci.
W przypadku stosowania in vitro dla par lesbijskich sprawa wydaje się już nawet przesądzona (odłożona jedynie na czas po wyborach do PE). W przypadku dwóch mężczyzn będzie trudniej, bo wynajmowanie surogatek do tego procederu dzieli nawet „postępowców”.
Wesprzyj nas już teraz!
Filozofom się nie śniło
„Etapowanie” Francuzów stawia jednak wiele nowych wyzwań, o których nie śniło się filozofom.. Dopuszczenie do tego, że dziecko będzie miało „dwie matki” podważa np. oczywistą definicję, że naturalną matką jest kobieta, która dziecko rodzi.
Francuski Sąd Apelacyjny przesłał niedawno do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) pytania dotyczące „macierzyństwa zastępczego” GPA, czyli wynajmowania sobie kobiet do urodzenia dziecka, które chce adoptować np. homoseksualna para. Tego typu pomysły rodzą wiele kwestii etycznych, ale i instytucjonalnych.
Historia jak z sitcomu
Problemy, z którymi przychodzi się tu stykać obrazuje np. historia homoseksualnej pary Alexa Goude i jego „męża” Romaina. Goude to znany prezenter TV. W 2013 wszedł w „związek małżeński” z Romainem. Para była „szaleńczo w sobie zakochana” i sprezentowała sobie w 2015 roku za granicą dziecko urodzone przez wynajętą w tym celu kobietę. Mieli być symbolem „nowej rodziny” formatu LGTB. Tygodnik „Gala” umieścił nawet artykuł o ich „szczęśliwym rodzicielstwie” i pisał też o zamiarze zamówienia sobie przez tą parę drugiego dziecka.
W 2018 r. po ich „małżeństwie” nie ma już śladu. Telewizyjny animator kontynuuje karierę we Francji, a jego były towarzysz mieszka w USA. 3-letnie dziecko pozbawione matki, jest przedmiotem batalii prawnych we Francji i Stanach Zjednoczonych, a sędziowie deliberują którego z facetów uznać za „matkę”? Poza tym obydwaj nie kryją też, że „jest ciężko”. I tak dwójka homoseksualnych gówniarzy-celebrytów pobawiła się w rodzinę.
Takie i inne problemy i tragedia stoją za groźną społecznie ideologią LGTB. Dla tygodnika „Valeur Actuelles” mówił o nich Gregor Puppinck, doktor prawa, autor wielu opracowań legislacyjnych i dyrektor Europejskiego Centrum Prawa i Sprawiedliwości.
A podobno matkę mamy tylko jedną…
Na pytanie, czy powinno uznać się „matkę intencyjną” za „prawną matkę” dziecka urodzonego przez GPA za granicą? – odpowiada, że we Francji nadal obowiązuje zasada „Mater semper certa est”, czyli, że matką jest kobietą, która rodzi. Ten tradycyjny i logiczny paragraf był jak dotąd zaporą w uznawaniu dokonywanych za granicą zakupów dzieci u surogatek. Sąd Apelacyjny nie uznawał wpisywania do aktów urodzenia dzieci z GPA za granicą jako matek obcych biologicznie osób. Nawet jeśli ojcem (dawcą nasienia) był jeden z homoseksualistów (powiązanie biologiczne) to nie był on świetle prawa matką. W końcu sprawa została skierowana do bardziej „postępowego” ETPC w Starsburgu , a ten Francję w roku 2014 za „naruszanie praw dziecka” w przypadku braku możliwości ustalenia jego pochodzenia przy urodzeniu dzięki GPA. Wprowadzono pojęcie „ojca intencyjnego”, ale nawet Europejski Trybunał też nie zdecydował się na wprowadzenie pojęcia „intencyjnej matki”.
Gregor Puppinck krytykuje orzecznictwo ETPC. Jego zdaniem orzecznictwo to nie wymaga ustalenia biologicznego rodzicielstwa w przypadku matki. Trudno jednak sobie wyobrazić, że Trybunał może narzucić ustanowienie czysto subiektywnego prawnego „macierzyństwa” dla jakiegoś intencjonalnego „rodzica”. Surogacja nie tworzy bowiem więzi biologicznej.
Wcale nie pierwszy raz
Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekał już w podobnej sprawie (Paradiso i Campanelli). Chodziło o objęcie opieką publiczną dziecka urodzonego zagranicą w drodze zastępczego macierzyństwa na podstawie umowy zawartej przez heteroseksualną parę, która nie miała z tym dzieckiem biologicznej więzi i przywiezionego przez nią nielegalnie z Rosji do Włoch. Dziecko odebrano parze i pozostawało w domu dziecka bez określonej tożsamości. Trybunał przyznał tu jednak rację państwu.
Co się jednak stanie, gdy dziecko jest poczęte z jaja kobiety umieszczonego u innej? To także rodzaj matki zastępczej, a do tego procederu uciekają się pary lesbijskie, by zyskać status dwóch matek. Okazuje się, że w takim przypadku surogacji, biologiczne macierzyństwo dziecka jest rzeczywiście dzielone pomiędzy matkę genetyczną a matkę zastępczą, ale na dziś „matki genetycznej” nie można uznawać za prawną matkę dziecka, ponieważ to nie ona dziecko urodziła.
Komplikowanie rodzicielstwa idzie jednak dalej. W ETPC jest też sprawa z Niemiec. Tutaj chodzi o wszczepienie już poczętego dziecka w formie zarodka drugiej kobiecie. W takim przypadku dwie kobiety mogłyby uzyskać status matki biologicznej tego samego dziecka. To kolejna bardzo problematyczna konsekwencja zabaw w sztuczne zapładnianie.
Kiedy odchodzimy od prawa naturalnego
Dr Puppinck zauważa, że klasyczna zasada „Mater semper certa est”, która może dla niektórych współcześnie wydawać się arbitralna, odpowiada jednak „regule natury”. Jej odrzucenie doprowadziłoby do wielu sprzeczności prawnych, czyniąc uznawanie macierzyństwa jeszcze bardziej arbitralnym.
Dr Puppinck odpowiada też na pytanie o to, czy ETPC ma prawo narzucić Francji rezygnację z zasady „mater semta certa est”? Wyjaśnia, że chociaż opinia trybunału ma charakter „konsultacyjny” to ze względu na autorytet ETPC z pewnością miałaby duży wpływ na przyszłe decyzje krajowego Sądu Apelacyjnego. Poza tym istnieją precedensy. W Trybunale Praw Człowieka są trzy skargi złożone przez francuskie pary opierające się teazie, że „intencjonalne matki” są też „matkami prawnymi” (sprawy Brauna, Saenza i Maillarda). Akurat wyroki wydane w tych sprawach nie będą już miały charakteru konsultacyjnego, lecz będą wiążące.
Puppinck dodaje, że chociaż ETPC otrzymał mandat od państw do interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i zapewnienia jej przestrzegania, to jednak kompetencje instytucjonalne nie rozwiązują jego odpowiedzialności moralnej. Czy sędziowie eurotrybunału są bowiem bardziej wykwalifikowani i kompetentni, niż sędziowie i działający z mandatu społeczeństwa ustawodawca krajowy, by dokonywać wyboru w sprawach tak wrażliwych społecznie jak temat surogacji?
Jest kilka argumentów przeciw takiemu stanowi rzeczy. Przede wszystkim różnica pomiędzy etyką a sprawiedliwością. Pierwsza dba o dobro wspólne, druga rozwiązuje konkretny problem. Dlatego punkt widzenia prawnika może się różnić od aspektu ustawodawcy, który dba o interes ogółu i dobro wspólne. Dla sędziego praw człowieka dobro wspólne lub moralność są analizowane jako przeszkody dla indywidualnych pragnień, które prawodawca musi dopiero uzasadniać i obronić.
ETPC ma zbyt duże kompetencje, które grożą suwerenności
W obecnym systemie sądy praw człowieka mają prymat nad prawodawcami, a nawet specjalistami od bioetyki. Bierze się to z prawa międzynarodowego nad prawem krajowym oraz moralnej wyższości praw człowieka nad prawem w ogóle. ETPC może nawet kwestionować wyniki referendów, w których demokratyczna większość zakaże np. aborcji. Prawnik konstatuje, że nasza cywilizacja odeszła od zasady trójpodziału władzy i zasady suwerenności każdej z tych władz.
Europejski Trybunał Praw Człowieka stał się nie tylko nadrzędnym organem prawnym, ale zaczął pełnić funkcję „najwyższego autorytetu moralnego na poziomie europejskim”, przejmując „w pewien sposób pozycję papiestwa w średniowieczu”, ale w oparciu często o permisywną i indywidualistyczną etykę. ETPC staje się czymś w rodzaju „magisterium” Europy wspomagającym denacjonalizację kontynentu i wzmacniającym określone wpływy ideologiczne, w tym także te związane z lobby LGTB.
Bogdan Dobosz