Coraz częściej słyszymy powtarzane przez szerokie kręgi, nieprawdziwe informacje na temat życia pierwszych chrześcijan. Na łamach PCh24.pl rozpoczynamy zatem cykl „W obronie pierwszych chrześcijan” obalający mity mające fałszywie ukazywać obraz początków Kościoła.
Kiedy jakiś czas temu Papież Franciszek powiedział, że „komuniści myślą jak chrześcijanie” wzbudziło to na nowo komentarze na temat tego, jakie poglądy społeczne ma nasz Papież. Ponieważ jednak Ojciec Święty często mówi rzeczy niezbyt spójne, zostawmy ten wątek na boku. Słowa Franciszka odnoszą nas jednak do pewnego mitu, raz na jakiś czas, pojawiającego się w kulturze, także wśród katolików. Mówi on, że pierwsi chrześcijanie po prostu byli komunistami.
Wesprzyj nas już teraz!
Socjalistyczna propaganda
W internecie można przeczytać broszurę wydaną pierwotnie w roku 1907 i podpisaną przez Feliksa Perla, a jakiś czas temu wznowioną na portalu lewicowo.pl. Nosi ona tytuł „Komunizm w pierwotnym chrześcijaństwie”. Skądinąd, jak na tak dawny tekst jest on interesujący i dość dobrze napisany. Dlaczego sięgam po tak stary tekst? Ponieważ jest on łatwo dostępny dla każdego czytelnika i dobrze ilustruje pewien styl czytania tekstów Nowego Testamentu, a także wybranych passusów z Ojców Kościoła na interesujący nas temat. Można powiedzieć, że w opowieści o pierwszych chrześcijanach jako komunistach nic nowego nie wydarzyło się od tamtego czasu.
Perl posługując się cytatami ze słów Chrystusa rekonstruuje obraz wspólnoty apostołów, a potem pierwotnego Kościoła, jako wspólnoty dóbr, w której wszyscy dzielą się tym co posiadają, nikt nie posiada niczego na własność, tylko zobowiązany jest do gościnności wobec innych wierzących, do przekazywania wszystkiego według potrzeb braci. Autor przypomina także o twardych słowach, jakie Pan Jezus kieruje do bogatych zawierające przestrogę o tym, jak trudno będzie im wejść do Królestwa Bożego. Jako przykład komunistycznego radykalizmu Pearl podaje też celnika Zacheusza, który rozdał swój majątek po spotkaniu z Jezusem. Nie jest pominięte też wezwanie, skierowane przez naszego Pana do bogatego młodzieńca, by ten, oprócz przestrzegania przykazań, sprzedał majątek i rozdał go ubogim. Jak wiemy był to warunek wejścia na drogę doskonałości postawiony przed tym człowiekiem przez Chrystusa. Perl jednak nie do końca trafnie, traktuje te słowa w kluczu uniwersalnego zadania dla wszystkich chrześcijan, a nie indywidualnego rozpoznania sytuacji drugiego człowieka jakiej dokonuje Pan Jezus. Nie jest to jednak rzecz jasna główny problem interpretacyjny „egzegezy socjalistycznej”. Jest bowiem jasne, że ci którzy na drodze wyłączności, konsekracji i poświęcenia życiu religijnemu, oddają się całkowicie zadaniu podążania za Panem, podejmują też ślub całkowitego wyrzeczenia się dóbr, czyli ubóstwa. Wydaje się, że także, że podany przez Pearla przypadek Annaniasza i Safiry, którzy ukryli przed Piotrem część pieniędzy ze sprzedanego majątku i w konsekwencji zostali ukarani śmiercią, dotyczył przede wszystkim dokonanego przez nich oszustwa w sprawach bożych, złamania osobistego zobowiązania jakie podjęli, a nie samego ubóstwa.
W opowieści o rzekomym „komunizmie pierwotnych chrześcijan” nie mogło również zabraknąć fragmentu ze św. Łukasza, w którym Pan Jezus mówi: „Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki!”. Perl komentuje to w taki oto sposób: „Ten komunizm niefrasobliwy – tak pełen egzaltacji moralno-religijnej, że całkiem tracił z oczu sprawę wytwarzania dóbr materialnych – odpowiadał sposobowi życia tej gromadki natchnionych apostołów. Widzieliśmy, że i oni „nie sieli ani żnęli”, a jednak zaspakajali skromne swe potrzeby, dzięki zastosowaniu w praktyce zasady komunistycznej.”
W tym miejscu możemy się zatrzymać by lepiej zrozumieć pewne rzeczy. W micie o „komunizmie pierwszych chrześcijan”, „komunizm” jest rozumiany nie jako doktryna, która przemieniła świat w najgorszy możliwy sposób. Zasadę komunistyczną Perl chce przedstawić jako pewien rodzaj wspólnotowego życia, dzięki któremu nikt z tych, którzy w nim uczestniczą nie cierpi głodu i niedostatku. Wiemy jednak, że nie jest to całość komunistycznej zasady. Innym z anachronizmów obecnym w tekście Perla jest nazywanie warstw społecznych, z których wywodzą się apostołowie i uczniowie Pana, proletariatem. Pomijając to, że ich stan materialny był rozmaity, co sam autor zauważa pisząc o kobietach, które ze swojego majątku pomagały apostołom – „Kobiety, oddane nowej nauce, jak Maria Magdalena, Joanna, Zuzanna i innych wiele, towarzyszyły Chrystusowi i „służyły mu z majętności swoich” – to proletariat jest przecież tą grupą społeczną, która ukształtowała się w wyniku powstania masowego społeczeństwa przemysłowego i nieznanych wcześniej brutalnych stosunków opartych o jawną kapitalistyczną niesprawiedliwość. Ten anachronizm ma jednak ma pokazać jak się zdaje pokazać, że apostołowie i Chrystus walczyli o to samo co socjaliści.
Święty Paweł pominięty
Perl zadaje się też rażąco nadinterpretowywać wybrane przez siebie teksty, kiedy pisze, że „Chrystus i apostołowie stosowali komunizm w praktyce i tak jak esseńczycy nie znali własności prywatnej. Chrystus jednak nie tylko żył jak komunista, ale i wszystkim zalecał komunizm, jako niezbędny warunek dostąpienia „Królestwa Bożego”. Pismo Święte jednak wyraźnie mówi nam, że Chrystus i apostołowie własność znali, ale postulowali ubóstwo dla tych, którzy całkowicie chcieliby poświęcić się Bogu, bowiem „nie można służyć Bogu i mamonie”. Należałoby dopowiedzieć, że pierwsi chrześcijanie postulowali daleko posuniętą cnotę gościnności (która tak wyraźnie obecna jest w Regule św. Benedykta, podającej jeszcze starsze tradycje) i zasadę godziwego używania dóbr, w której własność i pieniądz nie są nietykalnymi bożkami. W zasadzie tej ważniejszy jest uboższy brat, który nie może być głodny, bezdomny. Na tym fundamencie – w pewnym uproszczeniu – została zbudowana katolicka doktryna sprawiedliwości społecznej (widać tu już zaczątki zasady pomocniczości), będąca jednym ze znaków Królestwa Bożego. Królestwo to jednak nie przychodzi tylko dlatego, że radykalnie zmieniamy stosunki społeczne, jak chcieliby komuniści. Nauka katolicka mówi, co innego. Zmiany nie przyjdą, jeśli ludzie nie będą postępować cnotliwie, jeśli nie zmienią swojego życia, swojej kultury serca, czyli nie będą postępować dobrze. Dla pełnej jasności, w żadnym razie nie staram się tu umniejszać kwestii ubóstwa w nauczaniu Kościoła. Jej żywy charakter dobrze widać w trwających przez całe dzieje wezwaniach by Kościół wybierał raczej „opcję preferencyjną na rzecz ubogich”, ubogich i słabych. Równocześnie jednak w szczegółowym średniowiecznym sporze o to, czy Pan Jezus posiadał sakiewkę – warto na to zwrócić uwagę – dyskutowano głównie w kontekście życia zakonów żebraczych, które chciały w doskonały sposób naśladować Pana Jezusa. Całe świeckie społeczeństwo nie może tak funkcjonować, choć wezwane jest do sprawiedliwości.
Ciekawe jest, że w przywoływanej broszurce Feliksa Perla nie pojawiają się odniesienie do św. Pawła, które nieco zmieniłyby perspektywę pozornie kwietystycznego przekazu Ewangelii. Święty z Tarsu mówi przecież, że „kto nie pracuje niech też nie je”, wyraźnie wskazując, że z chrześcijańskiej perspektywy porządek społeczny nie może być po prostu idealistycznym korzystaniem z dóbr wypracowanych przez innych. Paweł nie mówi też, że „będziesz jadł tylko to, co wypracujesz”, co w efekcie nie wyklucza solidarności, jako jednego z wymogów sprawiedliwości w społeczeństwie. Wskazanie na obowiązek pracy osadza życie chrześcijańskie na pewnej naturalnej podstawie, jaką jest konieczność wytwarzania dóbr, ale i możność korzystania z pracy swoich rąk.
Obraz wyidealizowanej jednolitej wspólnoty, także wspólnoty dóbr, nie jest do utrzymania wobec lektury pouczenia św. Pawła znajdującego się w pierwszym liście do Koryntian, gdzie pisze on: „Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy. Czyż nie macie domów, aby tam jeść i pić? Czy chcecie znieważać Boże zgromadzenie i zawstydzać tych, którzy nic nie mają? Cóż wam powiem? Czy będę was chwalił? Nie, za to was nie chwalę!” W tym fragmencie wyraźnie widać – pomimo ewidentnych nadużyć wytykanych wiernym przez Apostoła – że wspólnota chrześcijan ma przede wszystkim charakter religijny i nie skupia się ona na redystrybucji dóbr, jako na fundamencie swojej zadań, celów i pobożności. Paweł wytyka Koryntianom w pierwszej kolejności zaniedbywanie świętych obrzędów, a dopiero w drugim gorszące rozwarstwienie we wspólnocie, wynikające z nieumiarkowania oraz braku cnót.
To wszystko są jednak rozmaite okoliczności wynikające z zestawiania tekstów, które mają nam pokazać wyidealizowany obraz wspólnot pierwszych chrześcijan. Wyidealizowany na potrzeby, kiedyś socjalistycznego, a dziś popkulturowego odbiorcy. Jednak różnica, o której trzeba powiedzieć, dotyczy zasadniczego rozumienia celów i zadań, jakie stawiali przed sobą socjaliści czy komuniści. W pewnym zakresie tę różnicę wyłapuje cytowany przez Perla Ernest Renan, który, jak wiadomo, był księdzem-apostatą. Renan pisze: „Socjalistyczne próby naszych czasów połączone są z grubym materializmem i dążą do niemożliwości, to jest chcą oprzeć szczęście powszechne na reformach politycznych i ekonomicznych; przeto pozostaną bezowocne, dopóki nie wezmą za wzór prawdziwego ducha Chrystusa”. Tak faktycznie jest, ci którzy porównują pierwszych chrześcijan do komunistów nie biorą pod uwagę, że głównym celem tych pierwszych nie była przemiana stosunków społecznych, np. za pomocą rewolucji. Sensem działania chrześcijan była (i jest) wiara w to, że ich udziałem stało się Zbawienie, które Bóg zapowiedział w tradycji Izraela, i które zostało przeprowadzone przez misję Jezusa Chrystusa. Wszystkie inne „sprawiedliwościowe” działania i ich efekty były tylko pochodną tego podstawowego pryncypium, jakim była chęć udziału w zbawieniu i oddawania chwały Bogu.
Brak dostrzeżenia Boga w religii
Trzeba zwrócić też uwagę na inny bardzo ważny anachronizm filozoficzny. Chrześcijanie pierwszych wieków, przede wszystkich – podobnie jak i inne „sekty” filozoficzne – dążyli do nawrócenia, do mądrości, a w Chrystusie widzieli wcielenie tej mądrości, której poszukiwali także starożytni poganie. Chrystus, Bóg i człowiek równocześnie, odpowiadał na pragnienie praktykowania doskonałego i boskiego życia, pragnienie obecne wśród wielu ludzi rzymskiego antyku. Tymczasem dla socjalistów i komunistów liczyło się obalenie trwającego porządku świata, rozpoznawanego jako gruntownie niesprawiedliwy. Także wiara w dialektykę dziejów, coraz radykalniej przeciwstawiającą sobie kapitał i nędzę. Równocześnie rzeczywistości religijne były dla komunistów i socjalistów tylko złudzeniem, nieskutecznym sposobem na osiągnięcie społecznych celów, jakie sobie stawiali pierwsi chrześcijanie – rzekomi dawni proletariusze. Nie ma zatem u komunistów i socjalistów miejsca na działanie Boże czy na życie duchowe, jest tylko twarda walka o przezwyciężenie ludzkimi siłami tego, co definiowali oni jako niesprawiedliwość czy nierówność. Celem nie jest dzielność duszy, ale realizacja jej pożądań. Dla komunistów nie mają znaczenia realne formy życia jakie prowadzą chrześcijanie, czyli choćby wspólnota dóbr traktowania jako praktyka ubóstwa dobra dla duszy – nie mówiąc o praktykach bezpośrednio religijnych. W opowieściach o „komunizmie pierwszych chrześcijan” chodziło i chodzi o coś innego, o przekonanie na, że prawdziwą kontynuację nauki Pana znajdziemy w którejś ze współczesnych radykalnych ideologii, a nie w starej instytucji Kościoła.
Dobrze to zresztą podsumowuje zakończenie broszury „Komunizm w pierwotnym chrześcijaństwie”: „Cud [Królestwa Bożego na ziemi] nie ziścił się – i nikt dotychczas nie wskazał innych środków zapewnienia szczęścia powszechnego – poza socjalistycznym przekształceniem społeczeństwa. To jest twardy grunt rzeczywistości, z którego wykwitnie i wyższa moralność, i w ogóle wysokie duchowe podniesienie ludzkości. Ach, naturalnie, szczęścia bezwzględnego, doskonałego nie ma tu na ziemi i rozkosze tysiącletniego królestwa, które malowała wyobraźnia pierwszych chrześcijan, nigdy nie będą udziałem śmiertelnych. Lecz nam wystarczy to szczęście, które zdobędziemy sobie w społeczeństwie bez klas i bez wyzysku, bez nędzy i ciemięstwa. Oto nasz gruby materializm. Oto zarazem prawdziwa idea Chrystusa naszych czasów!”.
Skoro jednak chrześcijanie wciąż wierzą swojemu Bogu, to może od początku wcale nie chodziło im o ten wyśniony komunizm?
Powyższe uwagi należy potraktować jako wstęp do dalszych analiz, jakie dała nam w XX wieku encyklika „Divini redemptoris. O ateistycznym komunizmie”, encyklika, w której Kościół – rzeczywiści chrześcijanie, a nie ci z ludzkich fantazji – zmierzyli się z groźną doktryną, doktryną, której wyznawcy są odpowiedzialni za śmierć milionów ludzkich istnień, ateizację świata i postępujący – trwający i dziś – marsz nieludzkich ideologii przez świat.
Tomasz Rowiński