30 lipca 2019

Eutanazja czyli pogarda dla życia

(ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE. Fotograf: HENRYK PRZONDZIONO/Archiwum: Gość Niedzielny/FORUM)

Reklamowane jako „dobra śmierć” zabijanie chorych, zmęczonych życiem i niepełnosprawnych, jest kolejnym diabelskim wynalazkiem w opakowaniu uczynku miłosierdzia. Przekonująco świadczą o tym okoliczności wypuszczania go w obieg przez promotorów kultury nihilizmu.

 

Na moim oddziale mam pięciu „Vincentów Lambert” – powiedziała dr Catherine Kiefer, specjalistka medycyny fizykalnej i rehabilitacji, jeden z medycznych konsultantów rodziców zagłodzonego mężczyzny. W rozmowie z francuskim portalem Famille Chretienne („Rodzina Chrześcijańska”) lekarz przekonywała, że gdyby został on poddany specjalistycznym zabiegom zmierzającym do przywrócenia mu większej świadomości i zdolności komunikowania z otoczeniem, można by mu wiele pomóc, a przynajmniej dać szansę. Placówka, w której pracuje na co dzień dr Kiefer, prowadzi zajęcia z podopiecznymi. Specjaliści próbują nawiązywać z nimi kontakt. Pozostawiają też bliskim pacjentów możliwość stymulowania ich do różnorodnych reakcji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak wyglądało „leczenie” pana Lamberta? – Vincent był zamknięty w swoim pokoju na terenie CHU w Reims [oddział paliatywny] przez sześć lat, leżał w łóżku i patrzył w sufit (…) Przeniesienie do jednostki EVC-EPR znacznie zmieniłoby jakość jego życia oraz jakość relacji w rodzinie – podkreśla specjalistka.

Wszelkie próby zmiany miejsca terapii napotykały na podwójny mur – ze strony medyków z Reims, a także żony Rachel. Uważała ona, że jej mąż jest pod dobrą opieką. Nigdy więc, wbrew długoletnim staraniom części rodziny (przede wszystkim rodziców), nie mogliśmy się przekonać, czy były realne widoki na skuteczną rehabilitację. Zmarł z głodu i pragnienia 11 lipca rano, po dziewięciu dniach agonii.

 

Tak, według mnie to była eutanazja. W etyce liczy się zamiar: jakie były intencje lekarzy decydujących się na zakończenie leczenia. (…) Miałam na oddziale pacjentów, którzy zmarli, chociaż otrzymywali pożywienie i napoje. Ale byli to chorzy u schyłku życia. Ich dokarmianie było przerywane z powodu wymiotów, żeby się nie udławili (…). W przypadku Vincenta Lamberta zamiarem było uśmiercenie, a chęć zabicia pacjenta to eutanazja. Przez sześć lat Vincent umierał – oceniła dr Kiefer. W jej przekonaniu, tragiczna historia młodego mężczyzny (uległ wypadkowi w wieku niewiele ponad 30 lat) otworzyła drogę do wprowadzenia orzecznictwa legalizującego uśmiercanie pacjentów pod pretekstem tak zwanej eutanazji.  – Wraz z odejściem  Vincenta mamy demonstrację tego, że eutanazja stała się legalna – puentuje moment, w którym znalazł się jej kraj, z etycznego punktu widzenia. Rozmówca Famille Chretienne zwróciła też uwagę na rolę środowiska lekarskiego oraz mediów, które – w zależności od potrzeby – opisywały sprawę zabitego Francuza posługując się dezinformacją bądź w ogóle zbywały milczeniem.

 

Puszka Pandory

Zmarły przed trzema laty kardiolog Ryszard Fenigsen, który przez blisko dwie dekady praktykował w Holandii, będącej światowym prekursorem nowoczesnej eutanazji, uważał, iż ruch dążący do normalizacji oraz upowszechnienia tej praktyki, dzieli się na dwa nurty. Pierwszy, eksterminacyjny, bazuje na zamiarze „oczyszczenia” świata z rzekomo bezwartościowych jednostek i grup. Nurt drugi, nazywany wolnościowym, odwołuje się do praw człowieka, w tym możliwości wyboru chwili własnej śmierci.

 

Grzegorz Górny, autor książki „Zbrodnia i medycyna”, w rozdziale poświęconym rozwojowi kultury eutanazyjnej, pokazuje, jak uchylenie drzwi legalności tej praktyki nieuchronnie prowadzi do nadużyć. Z czasem niektórzy lekarze zaczynają szafować życiem swoich pacjentów niemal zupełnie dowolnie. Jeśli chce się kogoś pozbawić życia (na przykład po to by zwolnić miejsce w szpitalu albo po prostu wychodząc z założenia, że ów chory człowiek jest już społecznie bezwartościowy), można „domyślnie” nawet lakoniczną prośbę o pomoc uznać za zgodę pacjenta na przerwanie jego egzystencji. Stąd już w 1990 roku, według raportu prokuratora Remmelinka, różne formy tak zwanej eutanazji były w Holandii przyczyną niemal co piątego zgonu (sic!).

 

Obraz tego zjawiska jest bardzo odległy od kreślonej na propagandowy użytek wizji miłosiernego gestu skrócenia życia nieznośnego ze względu na ból i psychiczne cierpienia. Kilkakrotnie częściej od tak zwanej aktywnej, dobrowolnej eutanazji, stosowana jest bowiem „sedacja terminalna”. Grzegorz Górny pisze: „praktykował ją często doktor Pieter Admiraal, który chętnie dzieli się swoim doświadczeniem: najpierw pacjentowi podaje się podwyższone dawki morfiny, a następnie przestaje się go karmić i poić; po kilku dniach chory umiera z głodu lub odwodnienia, ale ponieważ jest odurzony narkotykami, to nie wie, że umiera i nie jest w stanie zaprotestować. (…) Admiraal mówi, że sedacje terminalne stanowią około 11,5 procenta wszystkich zgonów w Holandii”.

 

Ważnym czynnikiem sprzyjającym upowszechnianiu się lobby proeutanazyjnego są względy socjalne. Niejeden księgowy choćby i bogatego państwa, przyklaśnie projektowi, który utnie wydatki na leczenie tysięcy „nierokujących” pacjentów. W dramatycznym liście do lekarza Vincenta Sancheza, od którego decyzji zależało „być albo nie być” jego imiennika, geriatra doktor Beatrix Paillot napisała między innymi: „(…) stajesz się ogniwem łańcucha eugeniki państwowej. Pewnego dnia zrozumiesz to, lecz obawiam się, że będzie już zbyt późno. Za Vincentem Lambertem pójdzie wielu niepełnosprawnych, w tym starszych ludzi, których spotka ten sam los. To już się zaczęło, ale wkrótce przybierze proporcje, które mogą być straszne. Otwieracie bramę monumentalnej eugenice państwowej, która jest zbrodnią przeciwko ludzkości, ponieważ jest organizowana przez państwo poprzez przewrotne prawa. Sądy są wówczas odpowiedzialne za ich egzekwowanie, współpracując, pracownicy służby zdrowia są całkowicie manipulowani przez państwo i media, nie zdając sobie z tego sprawy”.

 

Eutanazja surowo wzbroniona

W swojej pracy zatytułowanej Eutanazja jako problem prawny i etyczny Remigiusz Rabiega z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego przypomina katolickie nauczanie na temat przyspieszania momentu śmierci. „Kościół katolicki twardo stoi na stanowisku, że eutanazja (rozumiana także jako swego rodzaju pomoc do samobójstwa) narusza jedną z kardynalnych zasad, ofiarowanych nam w Dekalogu, a mianowicie – przykazanie V, zakazujące zabijania” – czytamy w opracowaniu. Autor omawia między innymi treść Deklaracji na temat eutanazji Jana Pawła II z maja 1980 roku.

 

„Nikt nie ma prawa pozbawiać życia niewinnego człowieka, niezależnie od tego, czy chodzi o płód, embrion, dziecko, dorosłego, czy starca, nieuleczalnie chorego, czy umierającego. Nikomu nie wolno dokonać aktu eutanatycznego wobec siebie oraz wobec osoby, za którą jest odpowiedzialny, nie wolno nawet na taki akt wyrazić zgody” – napisał nasz rodak na Stolicy Piotrowej. Deklaracja formułuje też własną definicję eutanazji, określając ją jako: „działania lub wstrzymanie się od działania powodujące śmierć z samej swej natury lub dokonane w intencji spowodowania śmierci w celu wyeliminowania wszelkiego bólu”.

 

Na ten sam temat wypowiedział się także między innymi papież Pius XII. W przemówieniu z października 1951 roku przywołał on nauki świętego Augustyna, który podkreślał, iż prawo do życia istoty ludzkiej wywodzi się w pierwszym rzędzie „nie od rodziców czy społeczeństwa lub innej władzy ludzkiej”, lecz przede wszystkim od samego Stwórcy. – Nie istnieje więc żadna władza ludzka, żadna przesłanka medyczna, eugeniczna, społeczna, ekonomiczna czy moralna, która stanowiłaby legalny tytuł prawny dla bezpośredniego i zamierzonego zniszczenia niewinnego życia ludzkiego – powiedział papież.

 

W rozmowie z twórcami filmu „Eugenika. W imię postępu” (reż. Grzegorz Braun) Magdalena Gawin zauważa prawidłowość, zgodnie z którą praktyki zmierzające do ograniczania rozrodczości bądź skracania życia osób i całych grup uznanych za nieprzydatne, przyjmowały się w krajach protestanckich, zaś w katolickich – nie. Być może o przypadkach, które niedawno tak zbulwersowały opinię publiczną (dramatyczne okoliczności zgonów Vincenta Lamberta i Alfiego Evansa) dowiedzieliśmy się wyłącznie dlatego, że katoliccy rodzice ofiar aż do samego końca zabiegali o uratowanie swoich dzieci. Uważamy je być może za bulwersujące incydenty a w rzeczywistości stanowią one zaledwie przysłowiowy wierzchołek góry lodowej. O bardzo wielu podobnych sprawach nie dowiemy się nigdy albo poznamy je po wielu latach. Widzimy jak fala bezbożnictwa w krajach Zachodu zaraz za sobą prowadzi falę nihilizmu i pogardy dla ludzkiej godności. Chociaż, przyznajmy, po stronie obrońców życia nie brakuje przedstawicieli innych wyznań, czy nawet ateistów, to nasza wiara po raz kolejny okazuje się niezawodną „szczepionką” przeciwko kulturze śmierci.

 

Roman Motoła

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie