26 sierpnia 2019

Po tej kapitulacji jeńców nie będzie. Czy chcemy pokoju za wszelką cenę?

W naszym kraju toczy się wojna. Nie jest to jednak konflikt „polskopolski”, ani nawet żaden „polskoruski”, czy inny. To wojna cywilizacyjna. Nie można jednak określać tej potyczki mianem starcia cywilizacji. Dlaczego? Otóż dlatego, że tylko jedna strona sporu to obrońcy ładu – cywilizacji,  drugą zaś stanowią współcześni orkowie, przemocą rozprzestrzeniający po świecie swoją „złą nowinę” – antycywilizację. Oczywiście i dla nich jest nadzieja, jednak czy zechcą odmienić swe serca, póki jeszcze czas?

 

Nie przypadkiem „ulubionym” celem antykatolickich ataków pozostaje Matka Pana naszego Jezusa Chrystusa – Maryja i jej wizerunki, z jasnogórską ikoną na czele. Niemal codziennie jesteśmy bombardowani kolejnymi doniesieniami z frontu wojny między Niewiastą i Jej potomstwem, a pradawnym smokiem i jego smoczą progeniturą.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Miecz, który przeniknął duszę Maryi na Golgocie, gdy ujrzała Syna, „nieludzko oszpeconego, kiedy Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi” nie przestał ranić matczynego serca. To dzieje się także w naszej Ojczyźnie, a na jaw wychodzą coraz liczniej zamysły serc wielu.

 

A więc wojna!

Eskalacja konfliktu cywilizacyjnego, którego jesteśmy świadkami, ma jednak – wbrew powszechnie krążącym pacyfistyczno-cukierkowym apelom – swoje dobre strony.

 

Po pierwsze, wrogowie Kościoła chcąc wywołać przerażenie i zwątpienie w szeregach obrońców Wiary, obnażają swoją prawdziwą twarz. W konsekwencji niejednemu zwolennikowi kompromisu, wraz z ujawnianiem bluźnierczo-satanistycznego oblicza rewolucji społecznej, opadają wreszcie łuski z oczu. Coraz większa ohyda ataków na miejsca kultu wraz z narastającą grozą bijącą z profanacji miejsc kultu wskazuje wyraźnie, iż etap „miękkiej” rewolucji powoli odchodzi w przeszłość.

 

Po drugie, wzrost temperatury konfliktu sprawia, iż nie tylko poznajemy prawdziwe oblicze przeciwnika, ale również wielkość i zasobność jego szeregów. Za doskonałą ilustrację tego zjawiska niech nam posłużą płynące ze strony światowych korporacji deklaracje dozgonnego wsparcia dla ruchu LGBT + i jego aktywistów, oraz wynikające z nich praktyczne działania, jak choćby zwolnienie pracownika z IKEI.

 

Podobne zapewnienia o wszechtolerancji, acz przecież nie dla wrogów tolerancji, płyną z wielu ust ludzi mediów, artystów, czy tzw. celebrytów. Można odnieść wrażenie, iż między tymi środowiskami trwa wyścig o to kto szybciej podpisze homoprzyjazny cyrograf. Nierzadko, zgodnie z tym co już zostało powiedziane, temu aktowi towarzyszy mniej lub bardziej wściekły atak na Kościół.

Po trzecie, można śmiało stwierdzić, że rosnąca polaryzacja sprawia, iż kurczą się szeregi tzw. obojętnych. Stając przed tak dramatycznie rozwijającą się sytuacją mało kto może pozostawać wciąż we własnej strefie komfortu. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy (czasem wbrew swej woli) stanęli na pierwszej linii konfliktu: polskich katolików świeckich oraz ich pasterzy. O ile pośród pierwszej grupy z łatwością odnajdziemy kręgi, które od dłuższego już czasu wzywały do uważnego wsłuchiwania się w pomruki światowej rewolucji, chcącej niczym pancernik Schleswig-Holstein złożyć naszej Ojczyźnie „kurtuazyjną wizytę”, to niestety głos polskiego duchowieństwa nie był w tej sprawie zbyt donośny. Oczywiście trzeba docenić wszelkie chlubne wyjątki od tej reguły, których Bogu dzięki nie brakowało. Chodzi tu jednak nie o „wołające na puszczy” pojedyncze głosy, ale o nieutopione w dialogicznym sosie stanowcze „non possumus”.

 

Przyszłość pokaże, czy takim katalizatorem stał się bezpardonowy atak na abp. Jędraszewskiego, który doczekał się zdecydowanej reakcji ze strony kilku biskupów, w tym abpa Gądeckiego oraz odzewu polskich katolików w postaci internetowej akcji „Murem za Arcybiskupem” (ponad 50 tys. podpisów), kilkutysięcznego spotkania modlitewnego pod papieskim oknem przy Franciszkańskiej 3 w Krakowie, oraz powstania „Odezwy polskich katolików”. Co warte odnotowania, pojawiły się w niej fragmenty wzywające polskich biskupów i księży do działania: Wzywamy także polskich biskupów, by zajęli się również tymi środowiskami katolickimi, które dawno już odstąpiły od ortodoksji i stanęły wręcz w pierwszym szeregu rewolucji obyczajowej, promując homo-herezję i przez swe działania  rozmywają grzech i wprowadzają zamęt wśród wiernych. […] Z tego miejsca wołamy do polskich księży nie bójcie się głosić prawdy zgodnie z Ewangelią, mówcie głośno o tym co dzisiaj zagraża naszym dzieciom, rodzinom, Kościołowi, a przez to Polsce i jej chrześcijańskim wartościom! Przypominajcie katolickie nauczanie Kościoła o tym czym jest prawdziwa rodzina i co grozi za grzechy sodomskie, i sianie zgorszenia.  Pamiętając jednak słowa świętego Pawła , że: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw (…) pierwiastkom duchowym zła”. 

 

Podobną nadzieję jak w przypadku polskich biskupów, należy wyrazić w stosunku do krajowych przedstawicieli świata polityki. Oby ich zainteresowanie „wojną cywilizacyjną”, którą wydano Polsce nie skończyło się wraz z ogłoszeniem wyników wyborów, lub nawet wcześniej. Znając jednak sondażową predylekcje nadwiślańskich taktyków politycznych można się tego spodziewać. Jednak widać wyraźnie, że zainteresowanie się przez nich kwestiami ważnymi dla polskich katolików odbywa się głównie atmosferze eskalacji konfliktu, bez względu na to kto jest za nią odpowiedziany. 

Po czwarte, zauważane przez homolobby wzmożenie na rzecz obrony cywilizacji – oczywiście radykalizmem nie dorastające do nadanego mu przez media rozmiaru ­– stanowi dowód że „jeszcze Polska nie zginęła”. Spróbujmy bowiem porównać nasze status quo z postępami rewolucji, jakie dokonały się w krajach UE, ale także w miejscach leżących już w innych strefach czasowych. Jednak wynik tego zestawienia nie może w żadnym stopniu usypiać naszej czujności. Nasza chata nie leży bowiem z kraja. Co więcej, jej istnienie w taki właśnie kształcie stanowi ekstraordynaryjne wyzwanie dla wszelkiej maści postępowców. No bo jak to,  „taki” kraj w środku Europy??!!

 

Wzór z Niepokalanowa i Częstochowy

A zatem nie ma co przesadnie bać się rosnącej temperatury konfliktu cywilizacyjnego. Czy nam się to podoba czy nie, nasz Pan zapowiedział, że przyszedł na ziemie, aby rzucić na nią ogień (Łk 12, 49). Nie chodzi oczywiście o to, by z sadystyczną lubością oczekiwać czasu polowania na „tęczowego”, byłoby to przecież na wskroś niekatolickie. Nie można też jednak załamywać się ani stać biernie z założonymi rękami.

 

Zatem kiedy zastanawiamy się jak właściwie zachować się wobec rosnącego napięcia, warto sięgać po sprawdzone wzorce. Bądźmy jak św. Maksymilian Maria Kolbe, który nie bał się mówić jak jest – jego słowa o masonach i innych wrogach Kościoła prawdopodobnie dziś zaprowadziłyby go za kratki – ale jednocześnie modlił się za ich nawrócenie i wzywał do takiej właśnie modlitwy. Z pewnością jednak nie starał się wypracować kompromisu, czy zniekształcać nauki Pana naszego Jezusa Chrystusa w imię dialogu i konieczności pokojowej egzystencji.

 

A jeśli „przyjdą podpalić Twój dom”, niech nie znika sprzed oczu obraz broniącej się przed szwedzkim potopem Jasnej Góry. Słudzy Maryi okryci Jej płaszczem potrafili dać odpór heretyckiej nawałnicy, modlili się i w walce dawali wrogom odpór na murach. Nie struchleli, ani nie chcieli słyszeć o ugodzie kiedy „chmura szwedzka zmieniła się w niezmiernego węża, który przypełzał jeszcze bliżej”. A czy nam starczy odwagi?

 

Łukasz Karpiel

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij