27 września 2019

Michnik, Żakowski i chrześcijaństwo. „Spodziewaliśmy się czegoś innego”

(FOT.:Fotograf:Lukasz Dejnarowicz/Archiwum:Forum+Fotograf:Adam Chelstowski/Archiwum:Forum+pixabay.com(ddzphoto))

Zgadnijcie drodzy Czytelnicy, kto w zeszłym tygodniu wyrzekł następujące słowa; „Nie umiem sobie wyobrazić Polski bez wartości chrześcijańskich, które są podstawą naszej kultury”. Arcybiskup Marek Jędraszewski? Ojciec Tadeusz Rydzyk? A może Jarosław Kaczyński? Otóż żaden z nich. Cytowane słowa padły z ust Adama Michnika w wywiadzie z Jackiem Żakowskim, opublikowanym w zeszłotygodniowym weekendowym magazynie „Gazety Wyborczej” (21 – 22 września).

 

Cała rozmowa utrzymana jest w tak ulubionej przez obu interlokutorów atmosferze „wielkiego pochylenia się z troską”, a jednocześnie spoglądania „z wysokości moralnego wzmożenia” skąd dostrzegalne są rzeczy niezauważalne przez maluczkich, albo tych, którzy ulegają gęstniejącej w naszym kraju atmosferze „nietolerancyjnego, protototalitarnego populizmu”. Wszystko ma sprawiać wrażenie, że rozmawiają dwaj wybitni intelektualiści, niemal Doktorzy Kościoła, widzący wszystkie bolączki i Ojczyzny i Mater Ecclesiae.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W sumie nic nowego, bo podobną poetykę i podobny zestaw środków wobec co rusz odkrywanych przez siebie przejawów „endekizacji polskiego Kościoła” GW stosuje z konsekwencją od trzydziestu lat. Mamy więc konstatację A. Michnika, że Kościół w Polsce „cofnął się o pięćset lat, do epoki Trydentu” (o, gdybyż to była prawda! Jakież piękne pięćset minus by to było!), że ulega „nacjonalistycznym fundamentalistom”. A w ogóle to są dwa Kościoły w Polsce, „jeden to Kościół Rydzyka i Jędraszewskiego”, a drugi – póki co słabszy – „Kościół Prymasa Polaka i arcybiskupa Rysia” i tylko ten ostatni Kościół przepojony jest „duchem Franciszka” (i bynajmniej nie chodzi tu o szermierzy potrydenckiej odnowy Kościoła, świętych Franciszka Ksawerego i Franciszka Salezego).

 

Z biegiem lat redaktor naczelny GW nabył jednak umiejętność przenikania tego, co przez wieki uchodziło za nieprzeniknione. Wszak w tytule wywiadu wybita jest konstatacja, że „Duch wieje kędy chce, ale teraz źle nam wieje”. Dar rozpoznawania duchów – rzecz często dziś spotykana (dość popytać charyzmatyków), ale rozpoznawanie tchnień Ducha Świętego. No, to jednak rzecz wyjątkowa. Mistyka niemal.

 

Nie tylko Kościół jest podzielony, ale i Polska. Każdy, kto od trzydziestu lat przyzwyczaił się do stosowanej przez A. Michnika metody dezawuowania przeciwnika poprzez określanie go mianem „człowieka podłego” i głębokie zaglądanie w tegoż „oczy pełne nienawiści”, nie będzie zaskoczony, gdy przeczyta w rzeczonym wywiadzie dokonane przez redaktora GW porównanie jego adwersarzy stojących po przeciwnej stronie ideowego podziału do Kainowych zbrodniarzy. Jak przystało na człowieka o bogatej eksperiencji w stosowaniu erystycznych chwytów, komunikat nie jest wypowiedziany wprost, ale sapienti sat.

 

Rozmowa J. Żakowskiego z A. Michnikiem jest swego rodzaju retrospekcją po ćwierćwieczu od opublikowania rozmów tych dwóch interlokutorów z ks. Józefem Tischnerem. Co rusz słyszymy wypowiedzi „a my mieliśmy nadzieję”, „a myśmy się spodziewali”. Dwaj uczniowie uciekający z Miasta opanowanego przez „protototalitarny populizm”, tyle że na swojej drodze nie spotykają Mistrza, który wyjaśniłby im Pisma.

 

Nie jest nim z pewnością św. Jan Paweł II, którego rozmówcy „rozgrywają” według klasycznego schematu – dobrego i złego policjanta. Tym pierwszym (jakżeby inaczej) jest red. Michnik, który tropiąc podziały w polskim Kościele rozróżnia w nim „Kościół Jędraszewskiego i Rydzyka” oraz „Kościół Wojtyły i Turowicza”. Czyli niby dobry ten Wojtyła (o Ojcu Świętym w wywiadzie jest zazwyczaj po nazwisku). Ale jednak nie do końca, bo przecież „tuszował sprawy pedofilskie” i „kiepsko nauczał w Radomiu w 1991 roku” – jako rzecze ten zły policjant, red. J. Żakowski. Skądinąd widać, że trauma pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do Polski po 1989 roku, gdy „zamiast cieszyć się z polskiej demokracji, nakrzyczał na nas”, pozostała u niektórych na długo.

 

Dobry policjant dostrzega jednak jasne punkty w nauczaniu „Wojtyły”. Redaktor naczelny GW wspomina w tym kontekście przemówienie wygłoszone przez papieża na Westerplatte w 1987 roku. Adam Michnik zapamiętał je jako „wielki apel o godną i odważną walkę o wolność”. Ktoś mógłby pomyśleć, że Jan Paweł II wyrzekł wtedy coś w rodzaju „kimże ja jestem, aby ich osądzać”, albo „róbcie raban albo co tam sobie chceta”.

 

Tak dla przypomnienia fragment z tamtego przemówienia wygłoszonego przez Ojca Świętego na polskiej wysuniętej placówce, w którym podkreślał on, że jest „jakiś wymiar zadań, który musi [człowiek] podjąć i wypełnić. Jakaś słuszna sprawa, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można „zdezerterować”. A nie dezerterują tylko ci, którzy mają mocne podstawy; którzy wiedzą, że najgwałtowniejszy szturm na wysunięte placówki naszych sumień przypuszcza „klimat relatywizmu, rozchwianie zasad i prawd, na których buduje się godność i rozwój człowieka” jak również „sączenie opinii, które temu rozchwianiu służą”.

 

Hmm, wygląda na to, że jednak „Wojtyła” znalazł się w „Kościele Jędraszewskiego i Rydzyka”, czyli wśród tych, którzy nie przeczą sami sobie, gdy mówią, że „nie wyobrażają sobie Polski bez wartości chrześcijańskich, które są podstawą naszej kultury”.

 

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij