Synod Amazoński zakończył się zgodnie z planem. Grunt pod wielkie reformy w… Niemczech, Austrii czy Szwajcarii został już odpowiednio przygotowany. Za Odrą rusza wkrótce Droga Synodalna, jednak nasi sąsiedzi mają apetyt na więcej. Chcą zdefiniować na nowo katolicyzm nie tylko w swoim kraju, ale w całej Europie – także w Polsce.
Zakończony pod koniec października Synod Amazoński wypełnił zadanie, jakie postawili przed nim jego organizatorzy: posługując się ekologicznym i indiańskim sztafażem przygotowano grunt pod głębokie zmiany życia i myślenia chrześcijańskiego w bogatych krajach Europy Zachodniej. Nie dajmy sobie mydlić oczu: na zgromadzeniu tym nie chodziło o los rdzennej ludności amazońskiej. Synod był od początku do końca skrupulatnie zaplanowaną operacją europejskich progresistów, u której kresu znajduje się całkowite dostosowanie katolicyzmu do współczesnego świata, tak, jak zrobili to już lata temu protestanci.
Wesprzyj nas już teraz!
Poniższy artykuł podzielony jest na dwie części. W pierwszej przedstawiam w ogólnych zarysach niemieckie – czy raczej niemieckojęzyczne – źródła Synodu Amazońskiego. W drugiej – możliwe reperkusje tego synodu dla całej Europy.
Część I. Synod Niemiecki ds. Amazonii
Wkrótce po konklawe z 13 marca 2013 roku do papieża Franciszka przybył z dalekiej Amazonii bp Erwin Kräutler, Austriak, wieloletni biskup misyjny w brazylijskiej diecezji Xingu. Ojcu Świętemu przedstawił propozycję wcielania w życie od dawna zgłaszanego przez ruchy progresywne postulatu, czyli wydania zgody na udzielanie święceń kapłańskich żonatym i sprawdzonym mężczyznom – viri probati. Kräutler został później przyjęty przez Franciszka jeszcze kilkukrotnie i szybko ogłosił, że następca św. Piotra popiera przedłożony mu zamysł. Koncepcja Kräutlera była oparta z jednej strony o teologię wyzwolenia, z drugiej o niemiecką teologię modernistyczną. Źródłem tej pierwszej w przypadku bp. Kräutlera był ks. Paul Süss, wybitny niemiecki intelektualista, ceniony w Europie i Ameryce Łacińskiej teolog wyzwolenia, w debacie okołosynodalnej przedstawiany dla zmylenia oczu pod swoim brazylijskim nazwiskiem, Paulo Suess (także Süss to misjonarz pracujący w Brazylii). Gdy idzie o korzeń modernistyczny i właściwe autorstwo współczesnej wersji koncepcji viri probati, kluczowe jest nazwisko niemieckiego biskupa misyjnego, bp. Fritza Lobingera z Aliwal w Republice Południowej Afryki.
Lobinger jest autorem wizji kapłaństwa urzędowego, w którym pewnego rodzaju udział mają niemal wszyscy wierni, zarówno kobiety i mężczyźni, tak celibatariusze jak i małżonkowie. To tak naprawdę przeniesienie protestanckiego modelu posługi na grunt katolicki. W związku z papieską akceptacją dla planów przedstawionych przez Kräutlera postanowiono zorganizować Synod Biskupów ds. Amazonii. Od samego początku zgromadzeniu postawiono jeden główny cel: przeforsować zmiany w celibacie i szerzej, w rozumieniu kapłaństwa. Idea wprowadzania głębokich zmian w kwestiach dotykających całego Kościoła na partykularnym w gruncie rzeczy synodzie może być dość zaskakująca, ale jest zgodna z rozumieniem wspólnoty katolickiej, jakie żywi inny niezwykle wpływowy Niemiec, kardynał Walter Kasper, właściwy twórca „ducha” adhortacji Amoris laetitia. Dla Kaspera, inaczej niż przyjmuje to Magisterium, Kościół powszechny nie ma wyraźnego pierwszeństwa nad Kościołami partykularnymi. Franciszek od początku pontyfikatu wciela w życie tę kasperiańską eklezjologię, nowy paradygmat Kościoła jako Kościoła synodalnego i zdecentralizowanego.
By Synod Amazoński został sprawnie zorganizowany i mógł wypełnić z góry założone cele, jego inicjatorzy i papież powołali specjalną grupę, REPAM, Panamazońską Sieć Eklezjalną. W REPAM zebrali się przedstawiciele Konferencji Episkopatów wszystkich krajów amazońskich. Jej kierownictwo powierzono zaufanemu Franciszka, kardynałowi Claudio Hummesowi. Hummes urodził się wprawdzie w Brazylii, ale jego przodkowie są Niemcami; wychowywał się w miejscowości całkowicie zdominowanej przez niemieckojęzycznych imigrantów, Montenegro w stanie Rio Grande do Sul (co ciekawe z tego niewielkiego miasteczka pochodzi, prócz Hummesa, jeszcze dwóch współcześnie żyjących biskupów!); Hummes studiował też przez krótki czas w Genewie. Jego zastępcą w REPAM został sam bp Erwin Kräutler.
Przy organizacji Synodu Amazońskiego olbrzymią rolę odgrywały niemieckie pieniądze. Kościół za Odrą, choć pod względem wiary od lat podupadający, jest wciąż niezmiernie bogaty. W Ameryce Łacińskiej działają dwie potężne organizacje charytatywne, obie podległe Konferencji Episkopatu Niemiec: Adveniat i Misereor. Każdego roku przekazują na wybrane cele w krajach amerykańskich dziesiątki milionów euro. Wspierają dzieła miłosierdzia, ale także tych teologów i biskupów, którzy odpowiadają niemieckim planom. Obie organizacje były na Synodzie niezwykle aktywne. Szef pierwszej z nich, o. Michael Heinz, był nieustannie cytowany przez watykańskie media jako jedna z czołowych postaci zgromadzenia. Co ciekawe, przedstawiano go, podobnie jak Paula Süssa, pod zlatynizowanym imieniem: jako ojca Miguela.
Na tym niemieckojęzyczne tropy się nie kończą. Papież do udziału w Synodzie Amazońskim zaprosił między innymi kard. Reinharda Marxa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec i jednego ze swoich najbliższych doradców w dziele reformy Kurii Rzymskiej. W prasowych wypowiedziach Marx deklarował potem zadowolony, że wszystko poszło „lepiej, niż się spodziewał”. Ojciec Święty wykonał jeszcze jeden znaczący ruch: do wąskiego 13-osobowego gremium redagującego finalny dokument synodu zaprosi arcybiskupa Wiednia, kard. Christopha Schönborna, jednego z ważniejszych hierarchów odpowiedzialnych za ostateczny kształt adhortacji apostolskiej Amoris laetitia. Ostateczny plan Synodu ustalono być może już w czerwcu tego roku: wówczas REPAM zorganizowała w Rzymie zamknięte spotkanie przedsynodalne, na które zaproszono oprócz szeregu teologów i biskupów z Ameryki Łacińskiej także wiele wpływowych postaci świata niemieckojęzycznego, w tym kard. Waltera Kaspera oraz kard. Schönborna.
Synod, jak wiemy, zakończył się sukcesem, czyli wezwaniem Ojca Świętego do udzielenia zgody na wyświęcanie żonatych na księży oraz do ponownego przemyślenia roli kobiet, ze szczególnym uwzględnieniem sakramentalnego diakonatu. O tym, jakie były pierwsze reakcje w Kościele niemieckojęzycznym na finalny dokument synodu, napisałem już osobny tekst, więc tam odsyłam zainteresowanego czytelnika. Tu wypada stwierdzić krótko: niezwykle entuzjastyczne. Aktywiści, teologowie i biskupi podkreślają unisono, że choć efektów Synodu Amazońskiego nie da się przenieść do Europy jeden do jednego, to są one wielką inspiracją i zachętą do dalszych odważnych działań. Zwłaszcza austriaccy biskupi zupełnie wprost opowiedzieli się za wyświęcaniem żonatych także w ich kraju. Obok bp. Kräutlera zrobili to jeszcze najpierw bp Manfred Scheuer z Linzu oraz Hermann Glettler z Innsbrucku, a później jednogłośnie cała Konferencja Episkopatu Austrii.
Część II. Droga Synodalna i plan dla Europy
Teraz owoce Synodu Amazońskiego mają zostać skrzętnie wykorzystane, najpierw w Niemczech. Biskupi i świeccy z tego kraju chcą dokonać tego na Drodze Synodalnej, czyli procesie synodalnym sui generis, niepodległym prawu kanonicznemu. Droga rozpocznie się 1. grudnia. W ramach tego procesu Niemcy zamierzają zreformować Kościół katolicki na czterech obszarach: podziału władzy, celibatu, roli kobiety oraz moralności seksualnej. Założenia są niezwykle daleko idące: nad biskupami ma zostać rozciągnięta pewnego rodzaju kontrola świeckich; planowane jest uczynienie celibatu fakultatywnym; rola kobiet ma znacząco wzrosnąć, najlepiej aż po sakrament święceń; moralność seksualna Kościoła winna być na nowo zinterpretowana (tu narzędziem jest przede wszystkim teoria gender – sic!). Te koncepcje nie są, oczywiście, nowe. Ich realizację proponowali już lata temu między innymi członkowie tak zwanej Mafii z Sankt Gallen, na czele ze zmarłym w 2012 roku włoskim kardynałem Carlo Marią Martinim.
W istocie jednak pierwowzór planu działania został ustalony już ponad 40 lat temu. W latach 1971-1975 obradował w Niemczech tak zwany Synod Würzburski, zgromadzenie biskupów z całego kraju, na którym zarysowano wszystko, co dziś ma zostać wcielone w życie na Drodze Synodalnej. Wówczas niemieckie propozycje zatrzymał najpierw św. Paweł VI, a później definitywnie odrzucił św. Jan Paweł II; papież Polak walcząc z niemieckojęzycznymi progresistami, ogłosił w 1993 roku fundamentalną encyklikę, Veritatis splendor, w której uderzył w same podstawy z ducha protestanckiej teologii stojącej za reformistycznymi marzeniami. Wraz z wyborem na papieża Jorge Bergoglio nadzieje na zmianę jednak odżyły, co szybko okazało się w pełni uzasadnione. Publikacja Amoris laetitia pozwoliła teologicznym szalbierzom ominąć trudności stawiane przez Magisterium i przypomniane w Veritatis splendor, dając szczególnie dobre podstawy pod zmiany w moralności seksualnej.
Teraz na Synodzie Amazońskim poruszono jeszcze trzy pozostałe tematy Synodu Würzburskiego i Drogi Synodalnej. Niemcy otrzymali mocny głos z pozornie odległych peryferii Kościoła, mający dodatkowo rychło zostać wzmocnionym papieską adhortacją posynodalną. Głos ten zachęca wprost do odważnych reform i – jak to lubią określać progresiści – „pójścia naprzód”. Na Drodze Synodalnej Niemcy będą teraz nieustannie powoływać się na zgromadzenie ds. Amazonii, a także na wszystkie encykliki i dokumenty papieża Franciszka, z Amoris laetitia na czele. Przypominam, że w 2018 roku tego właśnie dokumentu użyli, by za zgodą Ojca Świętego dopuścić do Komunii świętej niektórych protestantów (sic!).
Najciekawsze jest jednak co innego. Niemal natychmiast po zakończeniu Synodu Amazońskiego w przestrzeni niemieckojęzycznego Kościoła katolickiego nastąpił prawdziwy wysyp inicjatyw o międzynarodowym charakterze. Ten problem wymaga szerokiego przedstawienia, bo wydaje się, że dla przyszłości Kościoła na naszym kontynencie może mieć bezwzględnie pierwszorzędne znaczenie.
Zaledwie dzień po zakończeniu zgromadzenia biskupów ds. Amazonii na półoficjalnym portalu Konferencji Episkopatu Niemiec, Katholisch.de, pojawił się artykuł szefów wspomnianych wcześniej organizacji charytatywnych, Adveniat i Misereor. O. Michael Heinz SVD oraz Pirmin Spiegel zaproponowali powołanie w Europie nowej kościelnej struktury na wzór REPAM. Ich zdaniem taka struktura powinna być odpowiedzialna za kształtowanie chrześcijaństwa przyszłości na naszym kontynencie. Na portalu Katholisch.de pod tekstami niekiedy pojawia się zastrzeżenie, że poglądy autora czy autorów niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcji, a tym samym, pośrednio, także kierownictwa Episkopatu. Tym razem takiego zastrzeżenia nie było. Już kolejnego dnia to samo medium opublikowało krótki artykuł o. Jeremiasa Schrödera OSB z klasztoru św. Otylii w Bawarii. O. Schröder przedstawił swoją wizję Drogi Synodalnej, czyli rozpoczynającego się wkrótce niemieckiego quasi-synodu, który ma zdefiniować katolicyzm za Odrą na kolejne dziesięciolecia, a może stulecia. Ten zasadniczo niemiecki proces o. Schröder zaproponował umiędzynarodowić, wskazując, że katolicy w Niemczech borykają się przecież z tymi samymi problemami, co ich współbracia w Austrii czy Szwajcarii, stąd Droga Synodalna mogłaby mieć zasięg internacjonalny.
Kilka dni później niemieckojęzyczne media ogłosiły, że katolickie feministki z Niemiec, Austrii, Szwajcarii i Liechtensteinu stworzyły swoistą liberalną międzynarodówkę, łącząc ruchy we wszystkich tych krajach dla konkretnych celów: ograniczenia władzy biskupów, zniesienia obowiązku celibatu, dopuszczenia kobiet do sakramentu święceń, zmian w moralności seksualnej. Te cztery tematy to oczywiście tematy Drogi Synodalnej. Chwilę potem niezwykle wpływowy wiedeński profesor teologii, ks. Paul Zulehner, ogłosił zbiórkę podpisów pod petycją do biskupów w krajach niemieckojęzycznych, domagając się… tego samego, co wspomniane feministki i inicjatorzy Drogi Synodalnej. Zbiórka odbywa się pod hasłem „Amazonia także u nas”. Ten nagły wysyp międzynarodowych idei zwieńczył sam wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, bp Franz-Josef Bode z Osnabrück, hierarcha niezwykle „postępowy”. Zaproponował ni mniej ni więcej, tylko zwołanie… Synodu Europejskiego na wzór Synodu Amazońskiego.
Wszystko to, jak widać doskonale, układa się w bardzo konkretną całość. O. Michael Heinz i Pirmin Spiegel zaraz po Synodzie Amazońskim proponują stworzenie europejskiego odpowiednika REPAM. Jak rozumiem, taka organizacja musiałaby do czegoś służyć. Skoro REPAM zorganizowało Synod Amazoński, to europejski odpowiednik REPAM miałby najpewniej zorganizować Synod Europejski, o którym mówił bp Bode. Czym miałby zająć się ten Synod, również wiadomo: agendą nakreśloną przez „międzynarodowe” ruchy niemieckojęzycznych progresistów i postulaty Drogi Synodalnej.
Sądzę wobec tego, że w Niemczech i krajach z nimi związanych pojawił się pomysł, by nie tylko wykorzystać Synod Amazoński jako podglebie dla zmian u siebie; progresiści chcieliby też narzucić swoją wizję Kościoła katolickiego całej Europie – i w ten sposób zażegnać coraz bardziej palący spór o rozumienie katolickiej doktryny.
Podsumowanie
Krytycy adhortacji apostolskiej Amoris laetitia bardzo często posługują się przykładem różnic między Polską a Niemcami. Po jednej stronie Odry – wskazują – przyjmowanie Komunii świętej przez rozwodników jest grzechem, po drugiej – już nie. Za tym kryje się zwykle tęsknota za doktrynalną jednością i pragnienie przywrócenia porządku i Tradycji w Niemczech. Wydaje mi się, że także Niemcy dostrzegają problem doktrynalnej różnorodności, tym więcej, że dotyka on już nie tylko antykoncepcji, spowiedzi, Komunii dla rozwodników, ale także Komunii dla protestantów, a docelowo także celibatu, roli kobiet i moralności seksualnej. Uznali więc, jak mniemam, że tę różnorodność należy zażegnać w sposób następujący: narzucając swoją wizję wszystkim opornym sąsiadom. Oto przed jakim dziś wyzwaniem stają katolicy w Polsce: niemieckim imperializmem teologicznym i duszpasterskim suflowanym nam pod płaszczykiem decentralizacji i synodalności w kontynentalnym wymiarze.
Mylę się i przesadzam? Daj Boże!
Paweł Chmielewski