4 marca 2021

„Witalność ateizmu” jest największą bolączką ateistów. Analiza książki Étienne’a Gilsona Bóg i ateizm

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (Anja))

Ettiene Henry Gilson to postać szeroko znana w kręgach filozoficznych. Francuz należał do najznamienitszych historyków filozofii średniowiecznej, był także historykiem metafizyki. Ten mediewista i odnowiciel tradycji scholastycznych, nieustająco postulował powrót do właściwej interpretacji myśli Tomasza z Akwinu. W tym celu tworzył dzieła komentujące poglądy samego Akwinaty, ale także św. Bonawentury, bł. Dunsa Szkota oraz Kartezjusza. Był też jednym z wiodących przedstawicieli tomizmu egzystencjalnego.

 

Gilson urodził się 13 czerwca 1884 roku w Paryżu. Ponieważ wzrastał i dojrzewał w prawdziwie katolickich wartościach, wiązał swą przyszłość z życiem konsekrowanym. Edukację rozpoczął od Małego Seminarium w Notre-Dame-des-Champes, gdzie z sukcesami poznawał m.in. grekę, łacinę, matematykę i fizykę, a także spuściznę kulturalną Starego Kontynentu. Finalnie zdecydował się jednak na życie w ramach powołania do małżeństwa oraz karierę naukową. Studiował na Uniwersytecie Paryskim.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Po uzyskaniu dyplomu Gilson napisał doktorat pod kierunkiem słynnego Luciena Lévy-Bruhla i przyjął pracę na uniwersytecie w Lille. Karierę początkującego naukowca raptownie przerwał początek I wojny światowej, w której weźmie udział. Po jej zakończeniu wrócił do Lille, ale już w 1919 roku zaakceptował posadę na Uniwersytecie w Strasburgu, koncentrując się wówczas na dorobku Doktora Anielskiego.

 

Jako filozofowi przyświecały mu dwa cele. Chciał wykorzystywać skarby myśli średniowiecznej na potrzeby współczesności, ale także  stworzyć nowatorską interpretację dzieła Akwinaty bez ideologizujących naleciałości. W efekcie swych działań opracował dzieło zatytułowane Tomizm, które ukazało się w druku w roku 1919. Praca spotkała się z szerokim uznaniem, a Gilson zaczął zyskiwać sławę. Wkrótce później objął katedrę historii filozofii średniowiecznej na Sorbonie, wykładał także w Szkole Zaawansowanych Badań w Naukach Społecznych w Paryżu. Zaczęto go zapraszać na wykłady i kongresy filozoficzne, nie tylko w  ojczyźnie.

 

Gilsonowi przyszło żyć w niesprzyjających dla niego czasach. Okres ten był zdominowany przez myśl kartezjańską, będącą źródłem szerzenia się wśród europejskich elit intelektualnych ateizmu w rozmaitych postaciach. Mimo wrogiej atmosfery Gilson bronił realizmu filozoficznego. Jak łatwo się domyślić, poddawany był swoistej stygmatyzacji i za tomistyczne poglądy, i za wyznawanie katolickich wartości.

 

Po rozpoczęciu współpracy z Uniwersytetem Harvarda w Stanach Zjednoczonych, sporo czasu poświęcał na pisanie. W roku 1929 w Toronto powołał do życia i rozwinął jedno z najpoważniejszych centrów badań tomistycznych na świecie – Pontyfikalny Instytut Mediewistyki, którym sam kierował. Działalność naukowa nie była jednak wyłącznym obszarem jego zainteresowań i działalności o profilu misyjnym. Dla przykładu, w roku 1945 uczestniczył w pracach nad Kartą ONZ w San Francisco oraz w konferencji założycielskiej UNESCO w Londynie.

 

Jako filozof postawił sobie za cel uświadamianie Europejczyków co do ustanowionych przez nich samych (lecz z czasem zapomnianych czy wręcz wypartych) wartości. Z uporem prezentował poglądy przeciwne do rozpowszechnionej wówczas scholastyki analizowanej w duchu kartezjańskim. Poprzez swój dorobek intelektualny katolicki myśliciel na nowo ukazał rzeczywistą postać wiecznej, żywej i inspirującej filozofii wieków średnich.

 

Intensywne dekady wysiłków twórczych Gilsona zaowocowały ponad 60 książkami, a także 800 esejami i artykułami naukowymi. Filozof otrzymał kilkanaście honorowych doktoratów szacownych uczelni wyższych. Ponadto, za swój udział w działaniach militarnych w I wojnie światowej odznaczony został Krzyżem Wojennym. W 90 rocznicę urodzin Gilsona papież Paweł VI wyraził listownie uznanie Kościoła Rzymskiego dla jego dokonań na polu filozoficznym. Naukowiec podkreślał jednak, że jego praca nie miała charakteru autorskiego, lecz była próbą „wskrzeszenia” myśli Akwinaty.

 

Étienne Henry Gilson zmarł 19 września 1978 w Auxerre w ojczystej Francji, dożywszy słusznego wieku 94 lat.

 

***

 

Na książkę pt. Bóg i ateizm, poddaną niniejszej analizie, składają się dwa utwory: Bóg i filozofia oraz Trudny ateizm. Dzieli je 30 lat przerwy nacechowanej intelektualnym wzrostem autora. Mimo to zasada obu tekstów jest jednakowa i obejmuje dwa główne przekonania. Zgodnie z pierwszym z nich metafizyka (w szczególności tomistyczna) jest jedynym źródłem interpretacji filozoficznej. Drugie głosi, że Bóg nie tyle jest tworem filozoficznym, co religijnym. W konsekwencji filozofia nie może stać obojętnie wobec religii.

 

Jeżeli chodzi o pierwszy esej, Bóg i filozofia, to jest on zbiorem czterech wykładów stanowiących przejaw niezwykle istotnego zagadnienia metafizycznego. Gilson pisze:

 

„Opierają się [te wykłady] na niewielkiej liczbie historycznych faktów, raczej oczywistych niż ustalonych na drodze technicznych analiz. Problem ten dotyczy metafizycznego zagadnienia Boga. W zagadnieniu tym interesuje nas aspekt szczególny, a mianowicie relacja, jaka zachodzi pomiędzy pojęciem Boga a dowodzeniem Jego istnienia”.

 

Podejście to zasadza się na wydzieleniu ważnych elementów z historii filozofii, jakie  łączą się z właściwym określeniem danego zagadnienia filozoficznego, i na ustaleniu rozwiązania w relacji do nich. Gilson przyznaje, że podejście to nie jest ani jedyne, ani nowe, i przypomina on przy tej okazji  filozofów starożytnej Grecji: Platona i Arystotelesa.

 

Bóg i filozofia – tomistyczne credo młodego autora – przedstawia historię filozofii Boga oraz jej relacje z religią. Autor pisze o Bogu osobowym (a nawet o greckich bogach jako o osobach), a zatem o relacjach osobowych człowieka z bytem wyższego rzędu. Tym samym odżegnuje się Gilson od silnego wpływu myśli greckiej. Akcentuje też konieczność odnalezienia (tudzież odnajdywania) przez teologię katolicką własnej koncepcji świata w ujęciu metafizycznym, która odpowiadać będzie Bożemu objawieniu.

 

Francuski myśliciel wspominał również o dwóch filozofach, których doktryna cieszyła się dużą popularnością w czasach, kiedy tworzył, mianowicie René Descartesa oraz Immanuela Kanta. Twierdził, że metafizyczne wnioski autora słynnego Cogito ergo sum mają sens wyłącznie w relacji do metafizyki św. Tomasza. Jednocześnie doszedł do wniosku, że metafizyka kartezjańska jest tylko „niezgrabną rewizją metafizyki scholastycznej”.

 

Wielu współczesnych Gilsonowi filozofów było zdania, że „chrześcijaństwo nie ma do powiedzenia nic, czego nie udowodniła nauka”, ani nie prezentuje wartości, o których nie rozmyślaliby już Grecy. W efekcie autor postawił sobie za cel wykazanie tego, że chrześcijanie doskonale rozwinęli myśl grecką, traktując o problemach nieznanych starożytnym.

 

W drugiej części książki zatytułowanej Trudny ateizm dojrzalszy i lepiej ukształtowany Gilson podejmuje rozważania na temat istoty ateizmu. Podnosi tam kilka ważnych kwestii. Argumentuje, że wszystkie filozofie powstają w konkretnym uwikłaniu historycznym, są czymś subiektywnym i indywidualistycznym, a ponadto – jak wszystko, co ludzkie – także czymś skończonym. Ważką konsekwencją powyższego jest to, że inni filozofowie mają prawo do ciągłego stawiania pytań i udzielania na nie własnych odpowiedzi. Ponieważ umysł człowieka w każdej epoce będzie nosił w sobie pojęcie Boga, dowodzenie jego istnienia nigdy nie zostanie zaniechane. Ten zaś, kto zgłębi prawdę tegoż pojęcia, dostąpi pokoju i poczucia spełnienia, gdyż na płaszczyźnie intelektu uzasadni swą wewnętrzną pewność. Warto przy okazji spojrzeć na to zagadnienie od drugiej strony: każdy, kto odrzuci pojęcie Boga, winien się liczyć z tym, że w jego miejsce pojawi się pustka rodząca niepokój lub poczucie niemożności zaspokojenia najgłębszych potrzeb serca.

 

Zdaniem Gilsona, każdy winien mieć prawo do przeprowadzenia osobistego dowodu na istnienie Boga, jako że każdy z takich dowodów należy do sfery doświadczeń umysłu. Jest to świadectwo „pluralizmu filozoficznego” i wiary w potencjał zdolności intelektualnych człowieka. Gilson twierdzi, że wszystkie dowody, które potwierdzają Bożą egzystencję, muszą wynikać z pierwotnej egzystencji pojęcia Boga w umyśle danego człowieka.  Można by zatem rzecz, że dowód poprzedzony jest jakąś „wrodzoną afirmacją Boga” w człowieku. Gdyby to nie było prawdą, co innego miałoby być źródłem odwiecznych dociekań co do nieistniejącego bytu?

 

To właśnie czyni ateizm… trudnym. Nie można powiedzieć, że każda zadeklarowana forma ateizmu rzeczywiście nim jest. Odrzucenie dogmatów, nienawiść do religii czy jej przedstawicieli, ignorancja lub błądzenie – to wszystko nie robi z człowieka ateisty, zdaniem Gilsona. Podobnie nauka „nie zagraża” bytowi Boga, wbrew powszechnemu przekonaniu. Nie ma się co dziwić, że nie znajduje ona argumentów na istnienie ani nieistnienie pierwszego bytu.  Nie ma wszak narzędzi, by cokolwiek stwierdzić, gdyż Bóg jest bytem niematerialnym, niepodpadającym pod prawa nauk matematycznych czy przyrodniczych.

 

Idąc dalej, mamy ateizm nietzscheański wynikający ze słynnego stwierdzenia, które niemiecki filozof włożył w usta Zaratustry: „(…) Bóg umarł. Ogłaszam wam Nadczłowieka”. Gilson stawia pytanie o to, jaki Bóg umarł. Podaje jednocześnie trzy istotne dla filozofa aspekty pojęcia tegoż. Są nimi: transcendentność, istnienie bez innej przyczyny oraz bycie przyczyną dla innych bytów, a co za tym idzie, także nieśmiertelność (która już dla Greków tożsama była z boskością). W związku z powyższym trudno jest u Nietzschego dostrzec faktyczną negację Boga Stworzyciela, nie wspominając o Jego śmierci. Nieposłuszeństwo filozofa uderza jedynie w etykę żydowsko-chrześcijańską. Obwiniał on bowiem teologię i moralizowanie, a nie Boga i moralność.

 

Rzecz się ma  podobnie w przypadku Jeana Paula Sartre’a, czemu słynny egzystencjalista dał wyraz w III akcie „Much”. Hierarchia bytów w tym utworze pozostała nietknięta. Sednem zagadnienia była raczej możliwość buntu stworzenia przeciwko jego Stwórcy. Sartre, podobnie, jaki i Nietzsche, nie uważa, że ateizm jest łatwym rozwiązaniem, lecz raczej gorzką prawdą, nierozerwalnie związaną z cierpieniem.

 

I w końcu dochodzimy do ateizmu Marksa. Jednak nawet ten rodzaj – zdeterminowany i bezwzględny – paradoksalnie niemalże „świadczy” o istnieniu Boga, którego obraz marksizm chce za wszelką ceną wyrugować. Jest on jednak jest chyba najmniej przekonywujący, gdyż nie stawia nawet stosownych pytań. Ponadto, mieszają się w nim założenia ideologiczne z nauką czy poglądy z faktami.

 

W związku z powyższym jedynym, co może prowadzić do „unicestwienia” Pana Wszechrzeczy, jest według Gilsons… obojętność. Ateista, który myśli o Bogu, nie jest de facto ateistą. Skoro zaprząta swój rozum tymi sprawami, to dlatego, że idea Boga cały czas w nim nurtuje. Do rzadkości więc należy prawdziwy ateizm! Zmaganie domniemanego ateisty trwa, gdyż nowe doświadczenia i okoliczności nie pozostają bez wpływu na jego chwiejny umysł. Dlatego też, zdaniem katolickiego intelektualisty, ateizm jest tak trudny.

 

Czym innym jest kwestia istnienia Boga, a czym innym problem ateizmu. Problem ateizmu rodzi się jako reakcja na fakt istnienia Boga. Próby unicestwienia Boga przez ateizm są skazane na porażkę, przypominającą dziecinną igraszkę strzelania z łuku w niebo. Strzały prędzej ugodzą w naiwnego łucznika, spadając po czasie, niż dolecą do niebiańskiego adresata. Ateizm nie jest koncepcją naukową ani filozoficzną, wynikającą z rozległej wiedzy nabytej przez ateistę. Jest raczej postawą psychologiczną (a często i ideologiczną), która najczęściej jest formą frustracji z tytułu niemożności nawiązania kontaktu z Bogiem lub nawet drugim człowiekiem.

 

Trudny ateizm  to głos wytrawnego filozofa, który zachwyca się niepojętością Stwórcy oraz skromną i pokorną funkcją, jaką metafizyka pełni przy jej opisie. Gilson jest przekonany o rzeczywistości transcendentnej względem jego samego oraz świata. Poszukiwanie dowodów jest w jego przypadku rzeczą wtórną, gdy ma on „spontaniczną pewność” co do istnienia pierwszej przyczyny. Mimo to próbuje wykazać racje metafizyczne, które przemawiają za istnieniem Boga.

 

***

 

„Gdzie panuje niedbałe myślenie, tam nie można uchwycić prawdy, w następstwie czego wyprowadza się wniosek, że prawdy nie ma” – pisze Étienne Gilson.

 

Ta sentencja znajduje pokrycie w faktach dzisiaj jeszcze bardziej, niż za czasów francuskiego filozofa. Kiedy tworzył (przez większą część XX wieku), wielu szło na potoczną łatwiznę w kwestii odrzucenia Boga. Gottfried Leibniz, Simone de Beauvoir czy Claude Levi-Strauss – uciekali z pola bitwy przed realnym końcem batalii. Niestety, owa beztroska, minimalizm, nieuwaga, lenistwo, kto wie, może nawet konsumpcyjne podejście do filozofii?, wydają się także rozpowszechnione wśród intelektualistów naszych czasów. Pochopne odrzucenie Boga (lub jego idei) powoduje równie pochopny rozwój teorii, ideologii czy prądu myślowego, w których dochodzi do zanegowania trwałych punktów odniesienia czy wartości nierozerwalnie związanych z ideą człowieczeństwa, a co gorsza – także do możliwości ciągłych, niczym nieskrępowanych rewizji. Gołym okiem widać, że jest to kierunek niezwykle niebezpieczny. Potrzeba nam zatem dzisiaj ludzi światłych, odważnych i wymownych jak Étienne Gilson, którzy pomogliby społeczeństwom odnajdywać wartości katolickie. Jego wieloletnia postawa i konsekwencja, z jaką bronił prawd wiary i wartości oraz przywracał myśli scholastycznej należne jej w filozofii i metafizyce miejsce, jest prawdziwie imponująca.

 

Druga kwestia, do której warto się odnieść, to klarowność i sensowność, z jakimi argumentował on istnienie Boga. Przedstawiane przez Gilsona dowody metafizyczne to: „spontaniczna pewność” (prawdopodobnie wpływ genialnego Bergsona), objawienie się Boga Jahwe w dziejach ludzkości, racjonalność samego założenia i „powszechne współwyczucie ludzkie”. Niezwykle interesującym twierdzeniem tomisty jest także to, że ateizm zrodził się wtórnie do Pana Boga – jako reakcja na fakt Jego istnienia, oraz to, iż jest on jedynie niedojrzałym owocem niezrozumienia istoty, natury i godności… człowieka.

 

Skoro Bóg nie istnieje, dlaczego podejmuje się tyle wysiłków, żeby tego dowieść? Żadna inna idea „nieistniejącego bytu” nie była w dziejach historii tak zaciekle negowana. Owa „witalność ateizmu”, jak pisze Gilson, jest de facto największą bolączką ateistów. Czyż nie jest tak, że o zmarłych szybko zapominamy? Bo choć ciężar dowodzenia jakiejś prawdy spoczywa na osobie żywiącej dane przekonanie, dlaczego jednak przeciwnicy teizmu nie są w stanie nijak udowodnić swych oczywistych racji? – pyta Étienne Gilson.

 

Konrad Czerski

Prezes fundacji Rosa Mystica, tłumacz, autor

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie