9 kwietnia 2021

Niepojednany arcyheretyk. Dlaczego Kościół tolerował ks. Hansa Künga?

(Źródło: ardmediathek.de / phoenix)

Dogmat o nieomylności papieża, dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi, katolicka nauka o Eucharystii, doktryna o kapłaństwie, zasada celibatu, ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci… Te wszystkie prawdy i elementy nauki Kościoła albo podważał, albo wprost odrzucał ks. Hans Küng, jawny heretyk, któremu Watykan odebrał wprawdzie możliwość nauczania, ale który umarł 6 kwietnia w wieku 93 lat jako katolicki kapłan, nigdy nieekskomunikowany.

 

O ks. Hansie Küngu trudno pisać bez emocji. Nie dlatego bynajmniej, by dokonał czegoś szczególnie wielkiego w dziedzinie teologii, co wielu mu przypisuje; dlatego raczej, że jego historia jest przykładem bolesnej inercji Stolicy Apostolskiej po II Soborze Watykańskim. Choć ten szwajcarsko-niemiecki intelektualista w ciągu swojego długiego życia wygłosił niezliczoną wręcz ilość herezji, często w dodatku w skrajnie napastliwym wobec władz Kościoła tonie, nigdy nie poniósł jedynej adekwatnej kary, jaką byłaby ekskomunika, czyli wyłączenie ze wspólnoty Mistycznego Ciała Chrystusa. Kolejni papieże pozwalali na to, by członkiem Kościoła, ba, kapłanem katolickim!, pozostawał człowiek, który odrzuca zarówno fundamentalne prawdy wiary, jak i elementarne zasady prawa naturalnego. Skutkiem tej fatalnej bezsilności jest jedynie to, że dzisiaj w oczach szerokiego grona liberalnie nastawionych kardynałów, biskupów, księży i świeckich ks. Hans Küng uchodzi albo za interesującego i inspirującego myśliciela, albo wręcz za bohatera.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nie ma tu miejsca, by przedstawiać szczegółowo koleje życia ks. Hansa Künga. Wystarczy garść podstawowych informacji. Urodzony w Szwajcarii w 1928 roku, przyjął święcenia kapłańskie w roku 1954. Po krótkiej pracy i posłudze w ojczyźnie przeniósł się do Niemiec, gdzie od 1960 roku pracował na Uniwersytecie w Tybindze jako profesor teologii fundamentalnej. W konflikt z Kościołem popadł w latach 60., zaogniając go zdecydowanie w latach 70. Ostatecznie w roku 1979 odebrano mu misję kanoniczną, co wiązało się z koniecznością odejścia z Wydziału Teologii Katolickiej w Tybindze; został w 1980 roku niezależnym wydziałowo profesorem teologii ekumenicznej i dyrektorem Instytutu Badań Ekumenicznych na tej samej uczelni. W kolejnych latach skupił się z jednej strony na działalności ekumenicznej właśnie, z drugiej na budowaniu podwalin pod swoiście rozumiany dialog międzyreligijny. Jego najbardziej żywym dziełem jest Fundacja Weltethos (pol. Etos światowy), która zajmuje się krzewieniem idei współpracy międzyreligijnej na rzecz globalnego pokoju. Ks. Küng w ostatnich latach życia cierpiał na chorobę Parkinsona; zmarł 6 kwietnia tego roku w swoim domu w wieku 93 lat.

 

Pojednanie? Nigdy go nie było

Po śmierci ks. Künga w mediach zaroiło się od artykułów mówiących o jego „pojednaniu” z Kościołem; tytuły wskazujące na „pojednanie” figurowały zarówno w świeckich, jak i katolickich mediach w Polsce. Ma to swoje źródło w wywiadzie, jakiego włoskiej prasie udzielił kard. Walter Kasper, który utrzymywał z ks. Küngiem relacje, częściowo koleżeńskie, częściowo niewolne od poważnych napięć. Kard. Kasper powiedział, że w roku 2020, gdy szwajcarski kapłan był już bardzo słaby, papież Franciszek polecił przesłać mu swoje życzenia. Zrobił to po telefonie otrzymanym od samego kard. Kaspera, który poinformował go o stanie zdrowia Szwajcara. – Papież polecił mi, abym przekazał mu jego pozdrowienia i życzenia w chrześcijańskiej wspólnocie – powiedział włoskiej prasie kard. Kasper. – Było tak, jakby Küng poczuł się w pokoju z Kościołem i z Franciszkiem, pewien rodzaj pojednania – dodał. Nie ma zatem mowy o żadnym pojednaniu we właściwym sensie tego słowa; doszło jedynie do pewnej wymiany uprzejmości i nawet sam Kasper mówi tylko o „pewnym rodzaju pojednania”.

 

Długa, bardzo długa lista herezji

Bo przecież ks. Küng nigdy nie odwołał swoich herezji, a tych było naprawdę mnóstwo. Choć szwajcarski kapłan zaczynał karierę naukową jako katolicki teolog, szybko porzucił grunt nauki Kościoła i – jak przyznał to sam kard. Kasper w tekście opublikowanym na łamach „L’Osservatore Romano” – rozwijał nie katolicką, ale „swoją własną” teologię. Pierwszy raz wpadł pod lupę Świętego Oficjum w roku 1957, kiedy opublikowano jego rozprawę doktorską poświęconą ekumenizmowi. Stolica Apostolska miała wątpliwości wobec spojrzenia na doktrynę o usprawiedliwieniu, które zaprezentował ks. Küng bazując na dorobku protestanta Karla Bartha. Ostatecznie rzecz nie została uznana za wystarczającą podstawę do kar czy reprymend. Szwajcarski kapłan zaczął się jednak radykalizować, nasiąkając coraz bardziej z jednej strony protestanckim myśleniem o naturze Pisma Świętego i Kościoła, z drugiej strony liberalnymi prądami silnie obecnymi w ówczesnym społeczeństwie niemieckim i szerzej, zachodnioeuropejskim. W latach 60. opublikował dwie książeczki („Kościół”, „Struktury Kościoła”), w których opowiadał się za budowaniem kolegialnych i demokratycznych struktur zarządzania w Kościele. W innych publikowanych w tym czasie pracach proponował też zniesienie obowiązku celibatu. Kongregacja Nauki Wiary kolejny raz nie zainterweniowała zbyt ostro, prawdopodobnie wskutek wpływowych protektorów w Episkopacie Niemiec, jakich miał wówczas ks. Küng; w roku 1968 wszczęto jednak przeciwko teologowi pierwszą sprawę. W tym okresie ksiądz zradykalizował się; zareagował bardzo gwałtownie na encyklikę św. Pawła VI Humanae vitae, uznając przypomnienie zakazu stosowania przez katolików antykoncepcji za bezzasadne. W dużej mierze to właśnie w reakcji na ten papieski dokument ks. Küng poważnie zwątpił w dogmat o papieskiej nieomylności.

 

Efektem tego zwątpienia była przełomowa w jego osobistej historii publikacja z 1970 roku pt. „Nieomylny?”, w której ks. Küng podważył zarówno wspomniany dogmat, jak i poddał w wątpliwość rozumienie samej dogmatycznej natury Kościoła. Już po czterech latach wydał kolejną heretycką pracę, „Być chrześcijaninem”, w której konsekwentnie rzucał cień na prawdę o Synostwie Bożym Jezusa Chrystusa. W 1975 roku otrzymał z Kongregacji Nauki Wiary upomnienie, ale nie wykazał żadnej skruchy. Odrzucił też możliwość dialogu z Kongregacją, twierdząc, że zaproponowane mu warunki są niesprawiedliwe. W kolejnych latach profesor z Tybingi zarówno ponowił przeszłe herezje, z odrzuceniem dogmatu o nieomylności na czele, jak i dodał nowe, kwestionując zwłaszcza niepokalane poczęcie Najświętszej Maryi Panny oraz podkopując katolickie rozumienie Eucharystii i szerząc ideę „gościnności eucharystycznej”, czyli de facto interkomunii z protestantami. Oczywiście brnął też dalej w złym kierunku w sprawach moralnych, zarówno gdy idzie o antykoncepcję, jak i o rozwodników w nowych związkach.

 

Kara bez pokuty

W efekcie w 1979 roku Kongregacja Nauki Wiary przygotowała pismo odbierające ks. Hansowi Küngowi missio canonica, a zatem uniemożliwiające mu publiczne występowanie i nauczanie jako katolickiemu teologowi. Dokument podpisał św. Jan Paweł II, a niemiecki Episkopat przeprowadził stosowne procedury. Ks. Küng twierdził później, że był to dla niego olbrzymi wstrząs, co brzmi dość niepoważnie biorąc pod uwagę skalę i ciężar wygłaszanych przezeń herezji. Szok ten w każdym razie nie wywołał żadnej pozytywnej przemiany wewnętrznej; można powiedzieć – wprost przeciwnie. Szwajcarski kapłan przekraczał później kolejne granice, z roku na rok brutalizując też swój język. Szczyty impertynenctwa osiągnął chyba w roku 2009, pisząc tekst poświęcony decyzji Benedykta XVI o powołaniu ordynariatów personalnych dla anglikanów, którzy chcieliby dołączyć do Kościoła katolickiego. W wyjątkowo aroganckim tekście ks. Küng oskarżał papieża o niszczenie dorobku dialogu ekumenicznego dziesięcioleci. Ten temat leżał profesorowi z Tybingi na sercu od lat, podobnie jak zagadnienie dialogu międzyreligijnego. Niestety, i tutaj nie ustrzegł się błędów, co najmniej od lat 90. głosząc relatywizm i zakłamując prawdę o jedyności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła katolickiego. Ks. Küng tworzył wrażenie, jakoby nie miało większego znaczenia, czy jest się katolikiem, czy protestantem, chrześcijaninem, czy żydem albo muzułmaninem; działał w myśl bardzo popularnego w tamtym okresie indyferentyzmu. Dlatego być może z wielką wściekłością zareagował na deklarację Dominus Iesus Kongregacji Nauki Wiary z roku 2000.

 

Cywilizacja śmierci

Pomieszanie, do jakiego doprowadził się Szwajcar, sięgnęło tak wysokiego stopnia, że rozważał nawet… samobójstwo. W 1995 roku ogłosił wraz ze współautorami książkę Umierać z ludzką godnością. W obronie samostanowienia, w której poparł prawo do eutanazji. Później twierdził publicznie, że sam, być może, podda się takiej procedurze, gdy będzie miał już dość życia. Według medialnych informacji tego wszakże nie zrobił, umierając naturalną śmiercią. Niestety, swoją postawą mógł innych doprowadzić do śmierci – nie tylko promując postawę zgody na samobójstwo, ale także umacniając szeroko pojętą cywilizację śmierci. W wielu wystąpieniach ks. Küng odrzucał też całkowity sprzeciw wobec aborcji, uznając, że Kościół nie powinien potępiać mordowania dzieci nienarodzonych jako zawsze złego.

 

Żadnej ze swoich tez ks. Küng nigdy nie odwołał. Stąd niezwykle bolesne są komentarze niektórych biskupów, księży czy świeckich, którzy wysławiają dziś zmarłego profesora jako rzekomo „wielkiego teologa”. Co ciekawe, w samych Niemczech nie ma wielu głosów apologetycznych, przynajmniej wśród biskupów. Tacy hierarchowie jak bp Georg Bätzing, bp Franz-Josef OVerbeck czy bp Bertram Meier wyrazili wprawdzie swoje ubolewanie z powodu śmierci ks. Künga i uznali go za autora ważkich dzieł teologicznych, zwrócili jednak uwagę przede wszystkim na jego dorobek ekumeniczny. Niemcy w związku z Drogą Synodalną są dzisiaj w Stolicy Apostolskiej traktowani z dużą podejrzliwością. Jednak już ks. James Martin SJ określił ks. Künga jako „wybitnego katolickiego teologa”, a jego redakcyjny kolega z magazynu America, ks. Father Roger Haight SJ, uznał heretyka za „moralnego przywódcę ludzkości”. Z kolei według abp. Bruno Forte, byłego studenta Tybingi, określił Szwajcara jako człowieka szczerze zatroskanego o dobro i reformę Kościoła. Także w Polsce nie zabrakło głosów apologetycznych w tym ogłaszania ks. Künga, wbrew faktom, „pojednanym z Kościołem”, jak zrobił choćby portal Deon.pl.

 

„Nie żyje arcyheretyk Hans Küng. Teraz już z pewnością wie, że mylił się co do nieomylności papieskiej. Oby to bolesne rozpoznanie odpokutował jedynie w Czyśćcu” – napisał po śmierci ks. Künga prof. Jacek Bartyzel. Do tej nadziei można się tylko przyłączyć; dodając wszakże prośbę do Pana, by ustrzegł innych przed zainfekowaniem fałszywą teologią profesora z Tybingi. Osobnym pytaniem, przekraczającym miarę i zadanie tego tekstu, jest kwestia odpowiedzialności władz Kościoła za tolerowanie błędów, które ks. Küng wygłaszał. Fakt, że Szwajcar może być dziś przez radykalnie liberalne środowiska upamiętniany jako „wybitny katolicki teolog” wynika tylko z tego, że Stolica Apostolska nie zdecydowała się nigdy na jednoznaczne przecięcie więzów łączących Kościół z herezją. A nie uczyniła tego przecież nie tyle z jakiejś szczególnej miłości czy sympatii wobec ks. Künga, ale raczej z powodu przyjętej kilkadziesiąt lat temu strategii: błędu nie tępić i pozwalać modernistom głosić herezje. Życie profesora z Tybingi jest tragiczne nie tylko ze względu na jego los osobisty, ale i jako oskarżenie wobec pasterzy całego Kościoła.


Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij