U nas strefy wolne od ideologii LGTB, a w Paryżu strefa „wolności LGBTQI+” i przy okazji wyborów regionalnych atak na Polskę.
Na łamach dziennika lewicowego „Liberation 7 maja 2021 roku ukazał się apel deputowanych prezydenckiej partii LREM z wezwaniem o większe „zaangażowanie w walkę z wszelkimi formami przemocy i dyskryminacji ze względu na płeć, orientację seksualną lub tożsamość płciową”. To odpowiedź na rezolucje PE z 11 marca, która wzywała do uznania całej Unii Europejskiej za „strefę wolności dla osób LGBTQI”, ale i echo akcji polskich samorządów, które wystąpiły w obronie instytucji rodziny demolowanej przez ideologię. W gruncie rzeczy chodzi jednak o… wybory regionalne. We francuskiej stolicy bez wsparcia „tęczowych” trudno o dobry wynik. Od czasu homoseksualnego mera Betranda Delanoe władze miejskie stały się niemal „zakładnikami” tego lobby.
Autorzy petycji zaczynają od stwierdzenia, że „atakowane są prawa i wolności osób LGBTQI + w Europie”, a „w ostatnich latach jesteśmy świadkami odradzającego się zorganizowanego polowania na czarownice przeciwko rzekomej „ideologii LGBTQI +”. Ich zdaniem „wymaga to naszej zdecydowanej i bezkompromisowej i jednomyślnej reakcji przeciwko instytucjonalizacji homofobii, która jest jeszcze bardziej nie do przyjęcia w sercu Europy, tej samej Europy, którą budujemy razem każdego dnia od ponad pięćdziesięciu lat jako wyspę demokracji i humanizmu chroniącą narody zjednoczone w tych emancypacyjnych wartościach”. Jednym pozytywem jest tu jak się okazuje umieszczenie także Polski w „centrum” Europy, bo do niedawna francuskie media zawsze kwalifikowały nas gdzieś na wschodzie kontynentu.
Wesprzyj nas już teraz!
Dalej politycy francuskiej partii prezydenckiej wskazują wprost, że „w ciągu ostatnich dwóch lat ponad 100 polskich miast i regionów przyznało sobie prawo do deptania wolności ludzi bycia tym, kim są i do kochania tego, kogo chcą. Miasta te przyjęły rezolucje deklarujące, że są wolne od ‘ideologii LGBT’. Te niedopuszczalne czyny są rzeczywistością nie tylko w Polsce. Jak pokazują liczby, dyskryminacja ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową pogorszyła się i w Paryżu, Francji i w całej Unii Europejskiej: w 2012 roku 37% osób LGBTQI + twierdziło, że czuje się dyskryminowane, a w 2019 już 43%”. Ciekawe, bo nie są to dane z Polski, tylko z samej Francji, która tak dzielnie walczy z „fobiami”.
Dalszy ciąg apelu wskazuje jednak na źródło tego donosu: „W marcu 2021 r. odwiedził Polskę Clément Beaune, sekretarz stanu ds. europejskich. Wizyta w Kraśniku, zadeklarowanym jako obszar ‘bez ideologii LGBT’ była dla niego niemożliwa. Dzięki rozmowom z działaczami i osobistościami z lokalnej społeczności, które walczą o prawa LGBT +, był w stanie rzucić światło na te ataki na podstawowe wartości Unii Europejskiej”. Okazuje się, że to znowu niejaki Bart Staszewski, ten od wieszania tabliczek z rzekomymi „strefami wolnymi od LGBT” przy wjazdach do polskich miast. Zapewne do powstania tego listu przyczyniło się też to, że Warszawa nie potraktowała zbyt poważnie wizyty i „interwencji” homoseksualnego ministra z Francji.
Dalej autorzy gratulują sobie, że jednak „pod koniec kwietnia Kraśnik wycofał swoją rezolucję przeciwko prawom osób LGBT”, bo był to „prawdziwy krok naprzód w walce, która musi trwać”. Przypominają też zasługi w tej dziedzinie rządu Francji, w którym od 2017 roku ówczesna minister ds. równości Marlène Schiappa, „rozpoczęła wpieranie spraw LGBTQIA+” i „realizowała plan walki z homofobią i nienawiścią”.
Przypominają też inne „zasługi” rządu; w którym jej następczyni Elisabeth Moreno, w listopadzie 2020 r. przedstawiła „krajowy plan działania na rzecz równych praw, przeciwdziałania nienawiści i dyskryminacji osób LGBTQI+”. Dodają, że te sprawy zostały postawione „na szczycie agendy ministerstwa i działań na rzecz budowania społeczeństwa, które jest zarówno bardziej integracyjne, jak i bardziej chroniące wszystkich naszych współobywateli”. I tylko „homofobia” jakoś dziwnie im rosła.
Dalej mamy też laurkę dla Paryża, który „zawsze popierał ten ideał tolerancji i wolności, walcząc ze wszystkimi formami dyskryminacji fobicznych LGBTQI+”. Zgodnie z prawdą dodają, że Paryż „wspierał stowarzyszenia i działaczy, zorganizował Gay Games Paris 2018, w których wzięło udział ponad 10 000 uczestników z całego świata”. Dodajmy, że francuska stolica zajmowała się nie tylko „wielką sprawą walki z seksizmem i fobiami LGBTQI+”, ale i podejmowała działania, by było to miasto „gay friendly”. Zresztą w samym merostwie zasiada cały legion wyznawców tej ideologii.
List opublikowany w „Liberation” kończy się uzasadnieniem: „dlatego też, wspierając osoby LGBTQI+ prześladowane w Polsce, na kilka dni przed międzynarodowym dniem przeciwko LGBTQI-obiom, nasz postępowy i europejski ruch pragnie z największą mocą potwierdzić swoje głębokie przywiązanie do walki ze wszystkimi formami przemocy i dyskryminacji ze względu na płeć, orientację seksualną lub tożsamość płciową w Paryżu, Francji, Europie i na całym świecie”.
Sygnatariuszami są politycy LREM, w dużej części przedstawiciele „tęczowego środowiska”. Poza Guérinim, są to m.in. senator tej partii Julien Bargeton, radny Pierre-Yves Bournazel ze stowarzyszenia „Paris Agir”, znana z walki z „mową nienawiści” i zapędów cenzorskich urodzona w Togo deputowana Laetitia Avia, deputowany Gilles Legendre i cała grupa paryskich radnych tej partii.
Kontekstem dla tego dziwnego listu są niewątpliwie wybory regionalne i walka prezydenckiej partii o elektorat lewicy. Powołują się przy tym na dane o wzroście zjawiska „nietolerancji”, ale to tylko kolejny dowód na tezę, że im więcej ideologii LGTB aplikowanej na siłę społeczeństwu i prób jego „oduraczania”, tym większa do niej niechęć. „Postępaki” nie są w stanie zrozumieć tej zależności i zawsze widzą lekarstwo w postaci aplikowania jeszcze większej dawki „tęczowej” propagandy. Wycieranie sobie przy tej okazji „gęby” Polską, pokazuje, że nowa „Międzynarodówka” nie odpuści i jest dość mściwa. Poważny kraj mógłby coś im odpowiedzieć, np. o wtrącaniu się w nieswoje interesy…, ale może lepiej spuścić tu zasłonę milczenia.
Internauci komentowali zresztą tenartykuł stwierdzeniami, że „mniejszość myśli, że jest już większością” i dodawali, że to co na francuskiej prowincji budzi uśmiech, w regionie stołecznym jest rzeczywiście częścią „programu” politycznego. Było też o tym, że „koncentracja głupich ludzi przyśpiesza w dużych miastach, a w szczególności w Paryżu”. Inni pytali, czy LREM nie ma innych priorytetów w tak trudnym czasie? Dużą część komentarzy jednak redakcja musiała… usunąć, co samo w sobie też jest przecież komentarzem.
BD