25 maja 2021

Pokolenie „płatków śniegu”. Dzieci muszą wiedzieć, że Bóg za dobro nagradza, a za zło – karze

Rodzice małych dzieci z pewnością kojarzą Tatę Świnki Peppy. Groteskowy, nieudolny ale kochany i przesympatyczny świniak, który własnej głowy by zapomniał, gdyby nie rezolutna córeczka i zaradna żona.  Tata Świnka jest miły, sympatyczny, do rany przyłóż, kochany, pobłażliwy a zarazem ciapowaty. Zupełnie jak obraz Pana Boga przekazywany aktualnie dzieciom. 

Kilka lat temu „Tygodnik Powszechny” opublikował artykuł sugerujący, że sześć prawd wiary to tylko dziwaczny wymysł zaściankowej Polski, daleki od rzeczywistego nauczania Kościoła i przedstawiający Pana Boga w krzywym zwierciadle. Autor z wielką troską pochylał się nad straumatyzowanymi dziećmi, które muszą uczyć się, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe każe. Niepozorny ten artykulik zapoczątkował nieproporcjonalną nagonkę na nauczanie sześciu prawd wiary. Od tej pory po katolickim Internecie (a szczególnie po grupach zrzeszających katechetów) i katolickich czasopismach przetaczają się dyskusje, podczas których znaczna część osób odpowiedzialnych za katechezę deklaruje, że w imię chronienia wrażliwej psychiki dzieci pomijają w ogóle sześć prawd wiary, lub zastępują je własnymi wersjami.  Na przykład czytałam poważną pracę księdza nawołującego, by zastąpić drugą prawdę wiary podkreślaniem, że Bóg jest miłosierny. I absolutnie i bezwzględnie wyrzucić „który za dobro wynagradza, a za zło karze”, bo to ludzi z Kościoła odstrasza. 

Pokolenie płatków śniegu i pługów śnieżnych 

Wesprzyj nas już teraz!

Prawdą jest, że osoby urodzone po roku 2000 są słabsze emocjonalnie i bardziej wrażliwe na zranienia. Rośnie nam pokolenie tzw. „płatków śniegu”, traumatyzowanych przez byle co – łącznie z zaimkiem osobowym użytym w innej formie niż preferowana przez daną osobę. Jednak nie jest to skutek nauczania o „Bogu sprawiedliwym” które znali katolicy od lat 2000 i byli całkiem zdrowi psychicznie. 

Na przewrażliwienie młodzieży składa się wiele czynników. Dobrze zbadany jest wpływ rozwodu rodziców na zdrowie psychiczne dzieci (odsyłam tu choćby do pracy podsumowującej 25 lat badań nad tym zagadnieniem Judith Wallerstein „The Unexpected Legacy of Divorce”).  Innym ważnym czynnikiem jest inwazja ekranów i nowych mediów  w ich życie. Jak podkreśla Jean M. Twenge w książce „I-Gen” opisującej badania nad pokoleniem urodzonym po 2000 roku, już 2 godziny dziennie przed ekranem (w Internecie) skutkują zaburzeniami emocjonalnymi, co dopiero doświadczenie ostatniego roku, gdy młodzi spędzają przed ekranem średnio 9 godzin dziennie (łącznie z nauką zdalną). 

Na nadmierną wrażliwość emocjonalną składa się też trend wychowawczy, w którym rodzic stara się ochronić dziecko przed jakąkolwiek frustracją czy nieprzyjemnym doznaniem.  Madeline Levine, psycholog i autorka książki „Teach Your Children Well: Why Values and Coping Skills Matter More Than Grades, Trophies or ‘Fat Envelopes.’ (Dobrze ucz swoje dzieci – dlaczego wartości i umiejętność radzenia sobie są ważniejsze niż oceny, trofea i 'grube koperty’) twierdzi, że jest to trend coraz popularniejszy. Mamy do czynienia z rodzicami, którzy jak pług śnieżny równają drogi życiowe przed swoimi dziećmi, tak by mogły maksymalnie rozwijać swój potencjał, bez „zbędnych” frustracji.   

Zjawisko to szczegółowo opisują  Claire Miller i Jonah Bromwich w artykule w New York Times, podając szokujące niekiedy przykłady. Oto na początku roku 2019 na nagłówki gazet USA dostała się afera łapówkarska, w której pięćdziesięciu rodziców próbowało w nielegalny sposób zapewnić przyjęcie swoich dzieci na uniwersytety. Nie chodziło przy tym tylko o łapówki czy obfite dotacje na rzecz danej uczelni połączone z sugestią, iż konkretny kandydat powinien dostać się na studia. Najbardziej pomysłowa mama wynajęła dublera, który poszedł na egzamin za jej syna. Syna przekonała, że załatwiła mu możliwość zdawania egzaminu w domu – dostał odpowiednie formularze, które wypełnił. Pomysłowej mamie chodziło o to, by syn nie zorientował się, że wysokiego wyniku egzaminu nie zawdzięcza swojej pracy, a zdolnemu dublerowi.   

Przemoc przez histerię antyprzemocową 

Rodzic – pług śnieżny stara się uchronić dziecko przed jakimkolwiek przykrym przeżyciem, likwidując wszelkie problemy. To tacy rodzice zasypują księży i katechetów żądaniami dotyczącymi tego, by np. nie opowiadać dzieciom o grzechu śmiertelnym, tylko przedstawiać grzech jako niewłaściwy sposób zaspokojenia dobrej potrzeby. Jednak nie tylko rodzice, ale także księża i katecheci coraz częściej wyrażają przekonanie, że dzieci trzeba chronić przed nieprzyjemnymi treściami. W katechezie mękę krzyżową omawia się krótko i eufemistycznie, koncentrując się na Zmartwychwstaniu, o grzechu wspomina się zdawkowo (właśnie raczej jako o błędzie, potknięciu), koncentrując się na Miłosierdziu Bożym. Sześć Prawd Wiary staje się solą w oku i jest pomijane. 

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane – mówi mądrość ludowa, ujmując trafnie istotę problemu. Dzieci wychowywane pod parasolem wchodzą w dorosłość odkrywając, że pracodawcy nie interesuje, że miało się problem ze wstaniem rano i dlatego spóźniło o kilka godzin do pracy. Nie potrafią zapanować nad swoimi finansami, a nawet ugotować obiadu. Odpadają od wiary, bo rozrywkowe liturgie i tak są zbyt mało atrakcyjne w porównaniu z prawdziwą rozrywką, a gra online lub film akcji daje lepszy dreszczyk emocji niż nudny, wciąż wałkowany, przesłodzony przekaz „Bóg cię kocha takim jakim jesteś”.   

Gdy „płatek śniegu” doświadcza negatywnych konsekwencji swoich złych wyborów obraża się na wszystkich dookoła, ludzi i Pana Boga, bo przecież nie tak miało być. Miało być słodko i cały czas z górki. 

Dzieci potrzebują granic i świadomości istnienia zła

Dzieci  potrzebują poczucia bezpieczeństwa – świadomości, że mają wokół siebie kochających ich dorosłych, którzy będą ich bronić przed niebezpieczeństwem. Jednak  potrzebują też świadomości istnienia zła. Bez tego nie będą w stanie uczyć się dokonywania dobrych wyborów.  

Jedną ze skutecznych (w sensie wychowania do bycia samodzielnym, szczęśliwym, radzącym sobie z wyzwaniami i odpowiedzialnym dorosłym) metod wychowawczych jest pozwolenie, by tam, gdzie to bezpieczne dziecko doświadczyło negatywnych konsekwencji swych złych decyzji. Na przykład – dziecko pojechało do szkoły bez kanapki? Jeśli mama nie dowiezie ratunkowo lunchu, przegłodzone z lekka dziecko będzie bardziej skłonne pamiętać o przygotowaniu sobie drugiego śniadania następnego dnia.  

Jednak rzeczywistość to nie tylko negatywne konsekwencje złych decyzji, to też zło jako takie. Uczymy dzieci, by nie ufały nieznajomym i nie przyjmowały ich zaproszeń np. wejścia do samochodu. Mówimy im, że istnieją źli ludzie, którzy mogą zrobić krzywdę. Dzięki tej wiedzy będą bardziej bezpieczne. 

Właśnie świadomość, że istnieje zło, które zostanie ukarane, i dobro zasługujące na nagrodę, daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Dochodzimy tu do istoty sprawy. Prawda wiary „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a za zło karze” daje dziecku solidną podstawę, gwarancję, że źli ludzi zostaną ukarani.  

Problemem nie jest świadomość sprawiedliwości Boga a właściwa katecheza – co z tego wynika. Skoro Bóg karze za zło, daje nam też pomoc w byciu dobrym – przykazania pokazujące jasne granice między dobrem a złem oraz sakramenty leczące duszę i pozwalające na wzrastanie ku dobru.  

Co ciekawe, najlepsze literackie opisanie konsekwencji wychowania w którym zataja się wiedzę o istnieniu zła i jasnych granicach między dobrem a złem możemy znaleźć w książce napisanej przez protestanta: „Synowie buntu” Franka Perettiego. Bardzo polecam.  

Skąd wynikają nasze dorosłe lęki o traumatyzowanie dzieci wiedzą o istnieniu zła? Może właśnie z dominującego nurtu pedagogicznego upatrującego przemoc w każdym akcie dyscyplinowania dziecka, łącznie z chwaleniem go czy dawaniem nagród za dobre zachowanie? Może z własnych przykrych doświadczeń młodych rodziców, coraz powszechniej pochodzących z rozbitych, pozbawionych bezpieczeństwa domów? Może z własnego uwikłania w złe decyzje – (coraz częstsze rozwody czy życie w konkubinacie) gdzie nauczanie dziecka o rzeczywistości grzechu, piekła i Bożej sprawiedliwości nieprzyjemnie budzi uśpione sumienie dorosłych? 

Warto pamiętać, że nie doceniamy elastyczności umysłu i zdolności dzieci do radzenia sobie z trudnymi emocjami (pod warunkiem wsparcia ze strony kochających dorosłych).  Dzieci radzą sobie z trudnymi elementami rzeczywistości – nawet z wiedzą o istnieniu ludzi tak złych, że nie wahają się zabijać dzieci. Tu warto przypomnieć opinię psychologiczną o wpływie wystaw antyaborcyjnych na dzieci, gdzie wykazano, że nie przynoszą szkody emocjonalnej dzieciom. Po prostu przekazywaniu wiedzy o istnieniu zła musi towarzyszyć z jednej strony zapewnienie o miłości, z drugiej – pokazanie konkretnych sposobów na uniknięcie tego zła i walkę z nim. 

Bogna Białecka, psycholog

Redaktor portali rodzice.co oraz pytam.edu.pl

 

https://pch24.pl/opinie/szesc-wielkich-prawd-wiary/

https://pch24.pl/opinie/bog-jest-sedzia-sprawiedliwym-ktory-za-dobro-wynagradza-a-za-zlo-karze/

https://pch24.pl/opinie/ks-prof-robert-skrzypczak-twierdzenia-ze-piekla-nie-ma-sa-potepiane-przez-kosciol/

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(48)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie