Aby dany pogląd stał się obowiązującym prawem musi zyskać poparcie głównego nurtu społeczeństwa. Niekiedy przyczyniają się do tego pomysły skrajne. Wprowadzane ich do politycznej debaty służą przesuwaniu się tego, co uznajemy za należące do głównego nurtu. Oto zasada tak zwanego okna Overtona.
Badacze społeczni Joseph Overton i jego interpretator Joshua Treviño twierdzili, że poglądy polityczne można uporządkować w następującej skali: zabronione, radykalne, akceptowalne, rozsądne, popularne i legalne. Politycy piastujący funkcje publiczne muszą wyrażać te cieszące się publiczną akceptacją. Jeśli głoszą tezy „zabronione” czy „radykalne”, to w najlepszym razie cieszyć się będą oddaną grupką fanów i oburzeniem większości. To oczywiście zbyt mało, by zdobyć poparcie szerokich mas, otrzymać urząd publiczny i stanowić prawo.
Z drugiej jednak strony głoszenie poglądów skrajnych, radykalnych przyczynia się niekiedy do zmian w głównym nurcie społeczeństwa. Ktoś postrzegany jako radykał długo jeszcze nie otrzyma możliwości wyboru na wysoki urząd. Jednak jego presja przyczyni się do przesuwania okna Overtona. To, co uznawane jest za popularne i legalne, zacznie się zmieniać.
Wesprzyj nas już teraz!
Przyjmijmy, że większość społeczeństwa opowiada się za wprowadzeniem zasiłku dla bezrobotnych w wysokości między 500 a 800 złotych. Nagle pewna grupa zaczyna intensywnie domagać się jego wzrostu do 2000 złotych. Te pomysły nie zostają przyjęte, ale roszczenie to staje się pełnoprawnym poglądem w debacie publicznej. Radykałowie nie przekonują od razu wielu osób. Jednak pod ich wpływem większość polityków i opinii publicznej modyfikuje poglądy przynajmniej częściowo. Główny, „umiarkowany” nurt społeczeństwa skłania się teraz do zasiłku wysokości 1000-1200 złotych. W odpowiedzi na wyniki sondaży przyjmują go politycy i świadczenie zostaje odpowiednio zwiększone.
Po pewnym czasie możliwa staje się wręcz sytuacja, gdy okno Overtona przesuwa się na tyle mocno, że pogląd uznawany za zabroniony czy radykalny staje się dominującym prawem. Niezbędne do tego jest jednak zorganizowane, silne, a niekiedy długie działanie.
Homo-małżeństwa
Płynie z tego prosty wniosek. Poglądy skrajne przyczyniają się do zmiany tego, co uznawane jest za normę. W podobnym duchu możemy rozpatrywać zmiany społeczne dotyczące ruchu homoseksualnego. Od zakazu kontaktów homoseksualnych – normalnego w wielu krajach w XX wieku – doprowadzono do akceptacji „małżeństw” homoseksualnych.
To skutek systematycznego wpływu ruchu LGBT na media czy naukę. Jak podaje Pew Forum w 2004 roku 60 proc. Amerykanów sprzeciwiało się „małżeństwom” homoseksualnym, zaś 31 procent wyrażało odmienny pogląd. W kolejnych latach proporcje te uległy niemal całkowitemu odwróceniu. Według badania z 2019 roku 61 proc. Amerykanów opowiada się za „małżeństwami” homoseksualnymi, a 31 proc. wyraża odmienny pogląd.
Kontakty homoseksualne przez znaczną część historii Stanów Zjednoczonych były zakazane. W kilkunastu stanach działo się tak jeszcze do 2003 roku, gdy Sąd Najwyższy USA zabronił stosowania przepisów przeciwko Sodomii w Teksasie i jednocześnie kilkunastu amerykańskich stanach. Kolejny krok nastąpił już w 2015 roku – obowiązek uznania legalizacji homo-małżeństw w całych Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. W ten sposób aktywna mniejszość przeforsowała swoje cele w najpotężniejszym i wciąż stosunkowo chrześcijańskim narodzie.
Wzbudzić niechęć i wywołać wojnę
Szczególnie trudnym zadaniem pozostaje przekonanie obywateli do agresji na inny kraj. Wojna kojarzy się bowiem z kosztami, niewygodą i przede wszystkim ofiarą z ludzi. Tym bardziej jeśli dany kraj nie jest uznawany za szczególnie nam wrogi czy nieprzyjazny. Tak też Amerykanie traktowali przez wiele lat Irak. Poparcie dla najazdu Stanów Zjednoczonych na to państwo wydawało się wyjątkowo trudne do przyjęcia.
Wszystko jednak uległo zmianie wskutek zamachów na World Trade Center z 2001 roku i późniejszej nagonki medialnej opartej na powiązaniu rządów Saddama Husseina z ryzykiem kolejnych zamachów. To pierwsze wydarzenie utrwaliło przekonanie, że niezbędne są radykalne środki. To drugie natomiast przyczyniło się do poglądu jakoby Saddam Hussein był niebezpiecznym dla świata dyktatorem zagrażającym światu i dysponującym bronią masowej zagłady.
To wszystko doprowadziło do zmian w amerykańskiej opinii publicznej. Według sondaży Gallupa odsetek Amerykanów mających bardzo negatywną opinię na temat Iraku okazał się najwyższy w 2003 roku. Tak wysokiego poziomu niechęci do Iraku nie zanotowano w żadnym innym badaniu w okresie 1991-2021. Odpowiednią opcję wybrało wówczas 93 procent ankietowanych. Nic w tym dziwnego. W przeciwnym bowiem wypadku niemożliwe byłoby zyskanie poparcia dla interwencji zbrojnej w tym kraju.
Zagrożenie i propaganda medialna przyczyniły się do zmiany nastrojów. Jak zauważa Independent Trader Team „W efekcie wiosną 2003 roku sondaże pokazywały, że poparcie dla agresji na Irak wynosiło od 47% do 60%. Okno Overtona zostało przesunięte medialną nagonką. Stany Zjednoczone mogły atakować, nie wywołując jednocześnie wielkich protestów na krajowym podwórku. Tak też się stało. Późniejsze sondaże (np. z 2007 roku) pokazały, że poparcie dla wojny znacząco spadło. To już jednak nie miało znaczenia. Politycy i ich sponsorzy dopięli swego” [independenttrader.pl].
Jak zniszczyć wolną konkurencję
Przesuwanie się okna Overtona obejmuje też kwestie gospodarcze. Może prowadzić do radykalnej zmiany kluczowych dla danego kraju zasad. Wolna konkurencja to jeden z czołowych elementów amerykańskiego społecznego credo. Obejmuje wiarę, że przedsiębiorstwa nieefektywne upadają, co sprzyja oczyszczeniu rynku. Takie są reguły gry. Właściciel ponosi ryzyko, a pomoc publiczna dla upadających firm uznawana jest za absurd.
Odpowiednia propaganda może jednak przekształcić opinię publiczną. W pewnych przypadkach społeczeństwa są bardziej skłonne do przyjęcia rozwiązań uznawanych w normalnych czasach za absurd. Na przykład w dobie kryzysu związanego z koronawirusem. Spanikowane społeczeństwo rychło przyjęło niedopuszczalne wcześniej dotowania wielkich firm z kieszeni podatników. W efekcie „w USA w 2020 roku nie było najmniejszego problemu z tym żeby: – zacząć zapewniać wyjątkowo niskie koszty kredytu dla dużych firm (skup obligacji korporacyjnych przez FED przy jednoczesnym niszczeniu małych firm poprzez lockdowny)” – zauważa independenttrader.pl.
Lockdowny i paszporty zdrowotne
Kolejny przykład – obostrzenia koronawirusowe. Gdyby jeszcze dwa lata temu powiedzieć komuś, że będziemy chodzić w maskach, mierzyć dystans do przechodnia, a otwarcie legalnego biznesu uzna się za przestępstwo, popukałby się w czoło. Gdyby polityk wysunął taką propozycję, uznano by go za niespełna rozumu, a jego partia nie przekroczyłaby jednej setnej promila głosów. Teraz jednak partia odpowiedzialna za tego typu rozwiązania cieszy się społecznym poparciem i wygrywa w wyborach. I tak jest niemal w całym rozwiniętym świecie. Okno Overtona wskutek pandemii, związanego z nią lęku oraz odpowiedniego medialnego przekazu przesunęło się w niewyobrażalnym stopniu. Jesteśmy zdolni uznać za normę to, co jeszcze niedawno uznano by za absurdalne zagrożenie wolności. Regulacje takie jak paszporty szczepionkowe, do niedawna uznawane za absurdalny wymysł rodem z science-fiction stają się popularnym poglądem w debacie publicznej. Wkrótce zapewne otrzymają status obowiązującego prawa. Sinizacja Zachodu postępuje.
Chrześcijaństwo
Oczywiście nie wszystkie przykłady przesuwania okna Overona mają ponury oddźwięk. Istnieje też odległy od współczesności, ale nie mniej przez to istotny przykład przesunięcia okna Overtona przez zdeterminowaną mniejszość. Chodzi o chrześcijaństwo. Początkowo wiara w Chrystusa napotykała na liczne prześladowania w imperium rzymskim. Następnie jednak w 313 Konstantyn Wielki ogłosił edykt mediolański przyznający chrześcijanom prawa analogiczne do praw wyznawców innych religii. W 380 Teodozjusz ogłosił je religią państwową. Z zabronionego kultu chrześcijaństwo stało się więc głównym wyznaniem imperium.
Przykład pierwszych chrześcijan napawa nadzieją także nas. Wszak katolicka ortodoksja staje się w świecie zachodnim mniejszością, jednak nie oznacza to jej klęski. Proporcje mogą się zmienić w przeciągu stuleci, dziesięcioleci, a może nawet kilkunastu czy kilku lat. Tym bardziej że wyznawcy Chrystusa dysponują nie tylko PR-em, technologią i talentami licznych wiernych, lecz przede wszystkim mogą liczyć na Łaskę Bożą.
Pamiętamy więc – okno Overtona można ponownie przesunąć w dobrą stronę!
Marcin Jendrzejczak