Pojawia się fala pacjentów „onkologicznych post-kowidowych”, jak ich roboczo nazwaliśmy. Jednak ci pacjenci nie mają nic wspólnego z wirusem. „Postkowidowość” to efekt koronapsychozy, która została wprowadzona, przez co ci pacjenci nie mieli szansy dostać się do leczenia. Nie mieli szansy na diagnostykę – podkreśla na antenie PCh24TV dr Radosław Czosnowski, ordynator Oddziału Medycyny Paliatywnej w Nowym Targu.
– Pacjenci ze schorzeniami neurologicznymi, kardiologicznymi czy onkologicznymi, pacjenci z chorobami przewlekłymi nagle znaleźli się poza marginesem. Obrazem tego stanu rzeczy jest ogromna nadumieralność w stosunku do lat poprzednich, gdzie większość tych osób umiera bez związku z COVID-em, gdzie przyrost zgonów pacjentów niekowidowych jest większy nic pacjentów z COVID-em – doktor opisuje następstwa paraliżu służby zdrowia, spowodowanego przestawieniem jej na tory kowidowe.
Z zamkniętych statystyk wynika, że w 2020 r. odnotowano 75 tys. nadmiarowych zgonów. 29 tys. z nich to ofiary przypisywane COVID-19, przy czym ofiary samego wirusa to 5 tys. osób. Natomiast w przypadku mniej więcej 12 tys. ofiar COVID-19 stwierdzono występowanie przynajmniej jednej z dwóch – do tej pory, zdaniem dr Czosnowskiego – „bardzo dobrze się leczących” chorób współistniejących; udaru mózgu i zawału mięśnia sercowego.
Wesprzyj nas już teraz!
– W czym tkwi haczyk? Otóż ci pacjenci, mający dodatni wynik testu byli izolowani i diagnozowani w kierunku kowida, a tymczasem okno terapeutyczne w przypadku; zawału sześć godzin, udaru – cztery godziny, się zamyka i pacjent traci szansę na przeżycie. To są wymierne skutki fatalnych decyzji administracyjnych. Nakierowania całej służby zdrowia na leczenie jednej jednostki chorobowej – zauważa.
– To co z przerażeniem obserwuję na swoim oddziale, z resztą podobne opinie słyszę od kolegów w innych miejscach w Polsce, pojawia się fala pacjentów „onkologicznych post-kowidowych”, jak ich roboczo nazwaliśmy. Jednak ci pacjenci nie mają nic wspólnego z wirusem. „Postkowidowość” to efekt koronapsychozy, która została wprowadzona, przez co ci pacjenci nie mieli szansy dostać się do leczenia. Nie mieli szansy na diagnostykę. Znamienne, co podkreślają onkolodzy, w zeszłym roku zmalała rozpoznawalność nowotworów o 50 proc. To nie oznacza, że nagle Polacy przestali chorować na raka. U kardiologów jest to ok. 35 proc., zaś neurolodzy mówią o 40 proc. – podkreśla
Dr Czosnowski zwrócił uwagę na fakt pojawiania się na oddziałach paliatywnych już pacjentów w grupie wiekowej 30-40 lat, którym została zabrana szansa na wczesne zdiagnozowanie i leczenie choroby, przez co ich stan diametralnie się pogorszył. – Oni nie powinni się tam znaleźć! Powinni mieć postawioną diagnozę pół roku, rok temu i rozpoczęte leczenie. Natomiast oni po prostu nie byli się w stanie dobić [do szpitala – red.] – ocenia ordynator Oddziału Medycyny Paliatywnej w Nowym Targu.
Źródło: PCh24TV
PR