Francuskie władze trochę odczekały po apelu żołnierzy w sprawie rozpadu kraju i ostrzeżenia przed wojną domową, ale już przystąpiły do administracyjnego „kontrataku”. Sygnatariusze apelu będą rozliczani przez instytucje armii za wtrącanie się do „polityki”.
Ministerstwo Sił Zbrojnych zapowiedziało, że sześciu emerytowanych generałów – sygnatariuszy apelu zostanie wezwanych przez władze armii za „złamanie obowiązku zachowania neutralności politycznej”. Grożą im konkretne sankcje, które według szefa sztabu sił zbrojnych generała François Lecointre mogą sięgać nawet wydalenia z armii. Może to dotyczyć nawet emerytów, bo pozostają oni ciągle w rezerwie. Jak donosi dziennik „Ouest France”, minister armii Florence Parly potwierdziła, że „procedura została wszczęta”, a przesłuchania sygnatariuszy są zaplanowane.
Wezwanie do stawiennictwa otrzymało wysokich rangą oficerów. sześciu generałów. Otrzymali pisma wysłane 25 maja i podpisane przez minister Parly. Jest utrzymane w tonie oskarżycielskim i krytykuje „oburzający i kontrowersyjny ton apelu” i uznaje zaangażowanie żołnierzy-sygnatariuszy za psucie „wizerunek armii”. Pismo żąda potwierdzenia podpisania apelu. Jeden z wezwanych, generał Emmanuel de Richoufftz (był adiutant premiera Pierre’a Mauroya na początku lat 80) już zasygnalizował, że nie odpowie na to pismo.
Wesprzyj nas już teraz!
Sygnatariusze apelu emerytowanych wojskowych z 21 kwietnia wyrażali troskę o kraj i wzywali polityków działań celem uniknięcia rozpadu kraju i wojny domowej. Później ich apel poparła grupa czynnych wojskowych, która jednak nie upubliczniła w obawie prze represjami swoich nazwisk. Obydwa listy wywołały małą panikę w środowisku władzy. Zastosowano politykę presji. 18 zidentyfikowanych czynnych żołnierzy „odcięło się” później od listu. Sankcje wobec nich mają być złagodzone.
Publiczny głos żołnierzy uznano za wtrącanie się armii do polityki, formę buntu, a nawet za zawoalowaną groźbę zamachu stanu. Armia wszczęła dochodzenie dyscyplinarne, ale ostateczny głos w sprawie ewentualnych sankcji należy Prezydenta Republiki, który jest zwierzchnikiem armii. Emmanuel Macron będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, bo duża część Francuzów (według sondaży nawet 70 proc.) podzieliła analizę sytuacji kraju przedstawioną przez żołnierzy i odniosła się do apelu z sympatią. Karanie sygnatariuszy w perspektywie zbliżających się w 2022 roku wyborów popularności Macronowi nie doda…
Bogdan Dobosz