28 czerwca 2021

Indyjski Aadhaar, czyli dlaczego rezygnujemy z wolności na rzecz „cyfrowego leninizmu”?

Zaczęło się od prostego założenia:  zapewnić ludziom uniwersalny, niezawodny, cyfrowy dokument tożsamości, który usprawni funkcjonowanie największej demokracji na świecie. Indyjski Bill Gates – miliarder Nandan Nilekani – trzy lata po wszczęciu „innowacyjnego” Systemu Kredytu Społecznego w Chinach (2006 r.), rozpoczął prace nad podobnym systemem dla Indii – Aadhaar. To, co początkowo miało być dobrowolne, dziś staje się przymusem, skazując niepokornych na śmierć cywilną.

Nilekani to współzałożyciel Infosys, firmy Big Tech, inicjującej rewolucję IT w Indiach. Na kilka lat miliarder przeszedł do rządu, stając na czele UIDAI (Unique Identification Authority of India), organu odpowiedzialnego za wdrożenie największego na świecie programu biometrycznej identyfikacji Aadhaar. Unikalna weryfikowalna tożsamość obywateli miała pomóc indyjskiemu państwu opiekuńczemu w realizacji programów socjalnych, oszczędzając środki i zwalczając korupcję.

Aadhaar to 12-cyfrowy unikalny numer identyfikacyjny w oparciu o dane demograficzne i biometryczne. Początkowo mówiło się, że nowy system identyfikacji jest dobrowolny. Nawet Sąd Najwyższy potwierdził, że nie można od ludzi wymagać posiadania i podawania numeru Aadhaar. Jednak z czasem sytuacja się zmieniła. Dziś nie mając numeru Aadhaar, ludzie tracą dostęp do pieniędzy, emerytur, pomocy lekarskiej, socjalnej itp.

Wesprzyj nas już teraz!

Numer identyfikacyjny jest nadawany w oparciu o dane dot. zamieszkania (w razie braku adresu poręczenie przez inną osobę) i dane biometryczne: odciski 10 palców u rąk, skany tęczówek i całej twarzy. Dane są gromadzone przez Indyjski Urząd Unikalnej Identyfikacji (UIDAI), organ ustanowiony w styczniu 2009 r. przez rząd, podlegający jurysdykcji Ministerstwa Elektroniki i Technologii Informacyjnych.

Według doniesień medialnych, prawie 99 proc. mieszkańców zostało zarejestrowanych do końca 2017 r. Rząd nazywa Aadhaar  „strategicznym narzędziem polityki na rzecz integracji społecznej i finansowej, reformy sektora publicznego, zarządzania budżetem fiskalnym, zwiększania wygody i promowania bezproblemowego zarządzania zorientowanego na ludzi” (UIDAI.gov, nd, par. 4).

Projekt oficjalnie miał na celu ograniczenie korupcji w przekazywaniu świadczeń społeczeństwu poprzez wyeliminowanie pośredników i umożliwienie ludziom, zwłaszcza ubogim, bezpośredniego dostępu do szeregu usług systemu opieki społecznej. Ale pomimo twierdzenia, że ​​uczestnictwo było dobrowolne, z czasem wprowadzono przymus, uzależniając od posiadania numeru Aadhaar dostęp do różnych usług publicznych i finansowych (konta bankowe, polisy ubezpieczeniowe, płacenie podatków, otrzymywanie emerytury itp.).

Największy na świecie biometryczny system identyfikacji wg byłego głównego ekonomisty Banku Światowego Paula Romera, jest „najbardziej wyrafinowanym programem ID na świecie”. Stanowi także największą bazę danych identyfikacyjnych. Ci, którzy odmówili przystąpienia do systemu, znajdują się na marginesie społecznym.

Mimo orzeczeń sądowych potwierdzających, że nikogo nie można zmuszać do posiadania numeru Aadhaar ani też nie można wykluczać z dostępu do pewnych usług w razie jego nieposiadania, rząd centralny konsekwentnie realizuje zasadniczy cel: gromadzenia jak największej liczby danych o obywatelach i pozbawiania ich dostępu do usług, jeśli nie podporządkują się władzy.

Są pomysły, by skorelować Aadhaar z systemem wyborczym. Rząd zyskałby ogromne możliwości manipulacji, pozbawiając niepokornych obywateli prawa do głosowania. W sprawie już interweniował SN.

Unikalny numer jest wymagany, by otrzymać pomoc socjalną z różnych programów rządowych, by móc zawierać umowy kupna i sprzedaży, inwestować, w ogóle założyć konto bankowe, dokonywać transakcji, zapisać dzieci do szkoły itp.

I chociaż nie ogłoszono jeszcze planów dotyczących oceniania zachowania obywateli i uzależnienia od tego dostępu do pewnych dziedzin życia, wiadomo, że tak się dzieje.

Budowa technokratycznego państwa nadzoru

Indie na wzór chiński – a wraz z nimi także rządy innych krajów zachodnich zbierających coraz więcej danych o obywatelach i integrujących je w jedną wielką bazę – zmierzają w kierunku państwa nadzoru, przed czym przestrzegał Edward Snowden, były pracownik amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, który w 2013 roku ujawnił przedstawicielom mediów tajną dokumentację obrazującą poziom inwigilacji obywateli USA oraz mieszkańców innych państw.  

Indyjski miliarder Nilekani, który ukuł słynne zdanie „świat jest płaski”, miał za zadanie zbudować bazę zawierającą dane 1,3 miliarda osób. W obliczu licznych pozwów i obaw wyrażanych w sądach, że Aadhaar zagraża prywatności, Nilekani napisał artykuł, w którym uzasadnił gromadzenie danych osobowych „wolnością indywidualnego wyboru”. Przekonywał, że „zapisanie się do Aadhaar jest dobrowolne, a udzielenie zgody przez osoby godzące się na [gromadzenie danych] dla własnej wygody i korzyści, trudno kwalifikować jako naruszenie ich prawa do prywatności.”

Indyjski stały bywalec spotkań Światowego Forum Ekonomicznego zauważył m.in. w artykule na łamach „Foreign Affairs”, że dane to „paliwo” nowoczesnej gospodarki, cenny towar, który można kupować i sprzedawać oraz „strategiczny zasób  narodów” – jak wyrażają się chińscy komuniści. Zasoby cyfrowe są obecnie cenniejsze niż fizyczne. Przywołał słowa Toma Goodwina, który stwierdził: „Uber, największa na świecie firma taksówkarska, nie posiada żadnych pojazdów. Facebook, najpopularniejszy właściciel mediów na świecie, nie tworzy żadnych treści. Alibaba, najcenniejszy sprzedawca detaliczny, nie ma zapasów. A Airbnb, największy na świecie dostawca usług noclegowych, nie posiada żadnych nieruchomości”.

Dodaje, że dzisiejszy rynek hojnie nagradza tych, którzy są najbardziej sprawni w pozyskiwaniu, gromadzeniu i przetwarzaniu danych.

 Nilekani zachęcał do starania się o numer Aadhaar, ponieważ dzięki niemu pomoc socjalna miałaby trafiać do najbardziej potrzebujących, rozwiązując problem skorumpowanych pośredników.

Nadużycia, śmierć z powodu braku numeru Aadhaar

Czy tak jest w rzeczywistości? Indyjskie i zagraniczne media obiegają raz po raz informacje o zagłodzonych osobach, które wskutek wprowadzenia systemu, utraciły dostęp do jakiejkolwiek pomocy socjalnej. Organizacje pozarządowe skrupulatnie gromadzą dowody, potwierdzające wadliwe i bezprawne funkcjonowanie systemu. Wiele spraw trafia do sądów.

Niedawno opisywano historię pięcioosobowej rodziny w Aligarh, która nie była wprowadzona do systemu Aadhaar i nie mogła z tego powodu otrzymać kartek żywnościowych. 45-letnia kobieta i jej czwórka dzieci trafiła do szpitala po ponad dwóch miesiącach walki z głodem. Pomogła organizacja pozarządowa.

Guddi, której mąż zmarł w zeszłym roku podczas blokady nałożonej z powodu pierwszej fali Covida, bardzo ucierpiała wraz z czwórką dzieci wskutek wprowadzenia lockdownu. 20 letni syn, murarz – jedyny żywiciel rodziny, stracił pracę podczas drugiej fali epidemii. Skrajnie wyczerpani i wychudzeni, obecnie dochodzą powoli do siebie pod opieką medyków.

 – W domu nic nie było. Tak było przez trzy miesiące. Dotknęły nas zarówno głód, jak i choroby. Chodziliśmy do sąsiadów po jedzenie, ale powiedzieli, że mogą nas nakarmić przez dzień lub dwa, ale nie codziennie. Potem przestaliśmy ich prosić o pomoc – relacjonowała kobieta.

Wdowa dodała, że ​​zwróciła się o pomoc do władz lokalnych, ale jej odmówiono, podobnie, jak w sklepie, w którym poprosiła o 5 kg ryżu. Sędzia okręgowy Aligarh, Chandra Bhushan Singh dziwił się, że rodzina nie miała numeru Aadhaar. Zasugerował, że pewnie nigdy się nie starali o wejście do systemu.  

Kobieta jednak wyjaśniła, że jeszcze ​​przed wybuchem epidemii złożyła podanie o przyznanie numeru za pośrednictwem lokalnego agenta, współpracującego z rządem i że zapłaciła nawet 350 rupii. Agent później odmówił rozpatrzenia jej prośby po tym, jak zgubiła kartę SIM. Działający numer telefonu komórkowego jest niezbędny dla wyrobienia karty Aadhaar. Dlatego nie była w stanie jej założyć, a z kolei od jej posiadania uzależnione jest udzielenie pomocy socjalnej.

Kiedy Parash, człowiek zarażony wirusem HIV, udał się kilka miesięcy temu do szpitala rządowego w Delhi po lekarstwa, został odprawiony z kwitkiem. Nie posiadał karty Aadhaar, chociaż miał prawo jazdy i kartę wyborcy, które powinny były wystarczyć do uwierzytelnienia i ubiegania się o leki. Żalił się agencji Reutera, że bez karty Aadhaar jest się nikim dla państwa.

Największa na świecie baza danych biometrycznych, która pierwotnie powstała, by usprawnić płatności socjalne i zmniejszyć marnotrawstwo oraz korupcję, od 2009 r. stopniowo zaczęła przekształcać się w złożony system nadzoru. Rząd premiera Narendry Modiego wymusza korzystanie z Aadhaar w celu uzyskania usług publicznych, rozliczenia podatków, rezerwacji biletów, realizacji połączeń telefonicznych, dokonywania transakcji, zapisywania dzieci do szkoły, na uniwersytet, uzyskania pomocy medycznej, a ostatnio także w celu uzyskania dostępu do zgromadzonych na kontach emerytalnych własnych środków i w ogóle, by uzyskiwać emeryturę.

Jest oczywistym, że dochodzi do ogromnego naruszenia prawa do prywatności, a częste wycieki danych i ataki hakerskie zagrażają bezpieczeństwu obywateli. Wady techniczne systemu uderzają bezpośrednio w osoby, które z dnia na dzień – czasami na wiele miesięcy – tracą dostęp do usług i własnych środków ze względu na kłopoty z uwierzytelnianiem. Dane też są szeroko wykorzystywane do mapowania i profilowania obywateli w celu nadzoru i atakowania dysydentów, dziennikarzy, wszelkich krytyków władzy, którym zarzuca się „zdradę narodu.”

W styczniu dziennikarka śledcza Rachna Khaira odkryła, że ​​laptopy niektórych pracowników rekrutujących do systemu Aadhaar – tych, którzy skanują tęczówki i pobierają odciski palców – zostały zhakowane. Khaira zdołała kupić dostęp do danych Aadhaar miliarda ludzi … za mniej niż 7 dolarów. Po jej raporcie Urząd Unikalnej Identyfikacji wszczął kroki prawne, oskarżając ją o cyberprzestępczość.

Prof. Reetika Khera, specjalistka od ekonomii i systemów publicznych w Indyjskim Instytucie Zarządzania w Ahmadabad opisała zaledwie część problemów związanych z funkcjonowaniem systemu.

Zaznaczyła, że od samego początku system miał poprawić wydajność administracyjną programów opieki społecznej poprzez ograniczenie korupcji i zwiększenie włączenia do takich programów. Jednak wbrew tym twierdzeniom, stał się przeszkodą w dostępie do istniejących świadczeń.

Z technologią zastosowaną w Aadhaar wiążą się dwa nakładające się problemy. Jednym z nich jest kwestia solidności, a drugim jej wdrożenie.

Już na etapie rejestracji danych biometrycznych jest problem, gdy jakość tych danych jest niewystarczająca. Teoretycznie istnieje system „wyjątków biometrycznych”, w rzeczywistości często nie jest on dostępny w terenie i niedowidzącym dzieciom czy osobom starszym odmawia się usług..

Niektóre osoby – nawet jeśli chciałyby wyrobić sobie kartę Aadhaar, bo potrzebują jej do zapisania się do szkoły albo skorzystania z pomocy socjalnej – nie są w stanie jej uzyskać z powodu choroby. Ci, którzy np. zgubią kartę, często nie mogą uzyskać duplikatu.

Zdarza się, że generowane są fałszywe numery Aadhaar. Istnieją także przypadki wydania fałszywych duplikatów.

Sama korelacja, integrowanie Aadhaar – które stało się obowiązkowe dla szeregu usług i świadczeń rządowych – bywa kłopotliwe lub niemożliwe w wielu przypadkach z różnych przyczyn.

Z powodu niedotrzymania terminu np. w wyniku choroby, ludzie tracili dostęp do usług.

Błędy powstałe w wyniku korelacji danych z nowymi usługami sprawiają, że niektórzy pozostają bez emerytury, dostępu do kont bankowych itp. Wystarczy, że pojawi się jakaś nieścisłość, literówka w korelowanych bazach danych i są problemy.

Nie jest też jasne, w jaki sposób osoby, które zostały zarejestrowane na podstawie klauzuli wyjątku biometrycznego, mają rutynowo uwierzytelniać się, gdy będą korzystać ze świadczeń, usług komunalnych itp. Nawet wśród tych, którzy byli w stanie zarejestrować się za pomocą wszystkich swoich danych biometrycznych, wielu napotyka problemy z uwierzytelnianiem odcisków palców (zatarcie linii papilarnych wskutek ciężkiej fizycznej pracy).

Rząd przyznał w Sądzie Najwyższym, że istnieje poważny problem związany z niepowodzeniem uwierzytelniania. Osoby starsze są bardziej podatne na błędy uwierzytelniania biometrycznego. Dane biometryczne nie są stabilne przez cały okres życia. Dlatego prosi się ludzi o aktualizację/ponowne zarejestrowanie. To kosztuje lub może zająć trochę czasu, a w niektórych przypadkach może wymagać wielokrotnych wysiłków (na przykład, jeśli nie jest łatwo znaleźć centrum rekrutacyjne).

W zakresie, w jakim Aadhaar staje się istotną cechą systemu bankowego, pojawiają się problemy z dostępem do środków i przekierowaniem płatności: Architektura Aadhaar Payments Bridge (APB) używa numeru UID jako adresu finansowego. Ze względu na zasadę „Last Aadhaar Linked Account” (LALA), gdy ludzie mają więcej niż jedno konto, ostatnie konto bankowe połączone z Aadhaar automatycznie zaczyna otrzymywać wszystkie płatności, nawet te, które były skierowane na inne, wcześniej połączone konta z Aadhaar.

Początkowo rachunki bankowe były powiązane z numerami Aadhaar. Często odbywało się to nawet bez informowania osoby zainteresowanej. Później banki musiały wypełnić „e-KYC” i uzyskać zgodę klientów na połączenie kont bankowych z Aadhaar za pomocą uwierzytelniania biometrycznego. Dopóki formalności e-KYC nie zostaną dopełnione, konta bankowe mogą zostać „zamrożone”. Weryfikacja e-KYC wymaga czasami kilku miesięcy, by pomyślnie zakończyć się sukcesem.

Z powodu wprowadzenia nieprawidłowego numeru Aadhaar lub jeśli dane demograficzne na karcie Aadhaar nie zgadzają się z danymi powiązanymi z kontem bankowym, ludzie tracą dostęp do pieniędzy. Część osób straciła dostęp do emerytury. Ci, którzy mieli szczęście i którym przywrócono świadczenia, nigdy nie odzyskali zaległości za wiele miesięcy, nawet jeśli ich nazwiska zostały niesłusznie wykreślone z systemu. Wiele jest opóźnień i odrzuconych płatności.

Młodzi ludzie nie mogą się zapisać do szkoły z powodu braku numeru Aadhaar. Z tej samej przyczyny kobiety nieraz rodziły dzieci na parkingu szpitala.

W sklepach, w których racjonowana jest żywność w oparciu o program rządowy, znacznie wydłużyły się kolejki w związku z procesem uwierzytelniania.

Łapówek nie udało się wyeliminować, ponieważ pośrednicy nadal odgrywają rolę w procesie uzyskiwania karty Aadhaar i łączenia jej z coraz to nowszymi bazami. Wykorzystują także luki w systemie dla własnych korzyści.

Oszustwa i kradzież tożsamości też nie należą do rzadkości. Karty Aadhaar są łączone z danymi finansowymi (numerami kont bankowych, numerami telefonów komórkowych i zeznaniami podatkowymi).

Co jednak najgorsze, wzrasta liczba udokumentowanych zgonów z zagłodzenia (w 2017 r. było ich co najmniej 45), które zostały spowodowane wprowadzeniem obowiązku posiadania numeru Aadhaar w celu korzystania z programów pomocy społecznej. Inni zmarli, gdy odmówiono im opieki zdrowotnej w szpitalach.

Każdy musi pozostawić „cyfrowy ślad”

Po raz kolejny potwierdza się, że nadmiernie scentralizowana architektura technologiczna w połączeniu z brakiem lub nikłą odpowiedzialnością administracji,  zagraża bezpieczeństwu ludzi.

Program, który miał być dobrowolny, obecnie staje się obowiązkowy i ingeruje w coraz więcej dziedzin życia codziennego. – Tworzymy ekosystem, w którym nie mamy kontroli nad własnymi danymi i gdzie pojedynczy identyfikator – Aadhaar – łączy wszystkie bazy danych i staje się narzędziem do profilowania i nadzoru – uważa prof. Reetika Khera. Wypowiadając się dla Reutera, dodała, że „istnieje powszechne łączenie wrażliwych baz danych bez ochrony danych.”

Rząd stale broni systemu, przekonując, że ogranicza marnotrawstwo. Banki, firmy świadczące usługi mobilne i linie lotnicze mogą uzyskać dostęp do bazy danych Aadhaar w celu weryfikacji tożsamości. Także firmy mogą dzielić się informacjami na temat wydatków i nawyków konsumpcyjnych danej osoby, łączyć te dane z rejestrami publicznymi, w tym z rejestrem wyborczym. Rząd może wykorzystywać dane bez zgody i wiedzy osób do ich profilowania i monitorowania.

– Państwo sprawia, że ​​Aadhaar jest wszechobecne i wywiera presję na ludzi, aby udowodnili swoją tożsamość, zmuszając nawet tych, którzy nie są cyfrowo obecni,  do pozostawienia cyfrowego śladu – wyjaśniła mecenas Usha Ramanathan. – To nie tylko naruszenie prywatności, to stworzenie państwa nadzoru: wszyscy są zmuszani do uzyskania tego numeru, a każda agencja staje się organem państwa – dodaje.

Mimo, że SN potwierdził, że prywatność jednostki jest podstawowym prawem i częścią wolności gwarantowanych przez konstytucję, rząd tego nie respektuje.

Minister technologii informatycznych powiedział, że prywatność podlega „rozsądnym ograniczeniom”, a dane obywateli mogą być przetwarzane bez ich zgody.

Prawniczka Mishi Chaudhary zaznacza, że nie chce mieszkać w „panoptykonie”, gdzie nawet człowiek z FedEx może poprosić o numer Aadhaar. Wskazała na chiński System Kredytu Społecznego jako przykład dystopijnej przyszłości, do której Indie zmierzają wraz z systemem Aadhaar.

Chiński system powstał wskutek ograniczenia zaufania komunistów do gospodarki rynkowej i upadku moralności obywateli. To połączenie konfucjanizmu i komunizmu.

SCS zbiera informacje o aktywności konsumenckiej i zachowaniach społecznych obywateli, aby przewidzieć m.in. ich szanse na opłacenie rachunków kartą kredytową, pozbyć się dysydentów itp.

Oba te projekty są przykładem powszechnego przekonania, że ​​Big Data – gromadzenie,  przechowywanie, analizowanie ogromnych ilości informacji cyfrowych – może położyć kres „krachom rynkowym, przemocy na tle etnicznym i religijnym, impasom politycznym, powszechnej korupcji i niebezpiecznej koncentracji władzy” (Pentland, 2014).

Tyle, że właśnie system ten prowadzi do wielu nadużyć i „niebezpiecznej koncentracji władzy” rządu oraz korporacji i to nawet formalnie zapewniając poszanowanie prawa do prywatności.

W Chinach prawo do prywatności jest gwarantowane przez konstytucję jako podstawowe prawo. W 2000 r. uchwalono regulacje, chroniące bezpieczeństwo i prywatność informacji w internecie. Jednak wraz z postępem technologicznym i nowymi możliwościami, w ostatnich latach rząd zacieśnił kontrolę nad dostawcami usług internetowych, wymagając od nich pobierania, rejestrowania i przechowywania wielu danych.

Zgodnie z SCS, rząd chiński proponuje każdemu obywatelowi przyznanie społecznego ratingu kredytowego, reprezentującego ich „wiarygodność”, w oparciu o codzienne działania społeczne i gospodarcze. Pomysł zaczął być dyskutowany w oficjalnych i nieoficjalnych kręgach już na początku 2000 roku. W planie wydanym w 2014 r. stwierdza się, że ​​SCS skoncentruje się na czterech głównych obszarach: uczciwości w sprawach rządowych, integralności handlowej, integralności społecznej i wiarygodności sądowej. Celem zaś miało być „podniesienie świadomości uczciwości i poziomu wiarygodności w społeczeństwie.”

Rząd wdrożył więc system śledzenia i ciągłego oceniania obywateli w czasie rzeczywistym. Oceny stanowią o ich wiarygodności. Władza decyduje, czy dana osoba kwalifikuje się np. do kredytu hipotecznego lub pracy albo może wyjechać na wakacje, czy tez ubiegać się o przyjęcie dziecka do danej szkoły.

Twórca indyjskiego systemu nadzoru przekonuje, że jest on podstawą dla „innowacyjnej gospodarki,” a pierwszym celem stojącym za Aadhaar była inkluzywność (włączenie społeczne – tak modne dziś słowo).

– Jeżeli uda nam się stworzyć jedną platformę tożsamości, która będzie przenośna w całym kraju, która będzie cyfrowa, ludzie będą mogli rozwijać swoje życie – mówił. Drugi cel miał charakter fiskalny.

Indyjski miliarder zaznacza, że potencjalne zastosowania Aadhaar są ogromne. Można go połączyć z systemem zdigitalizowanej opieki zdrowotnej, korelując dokumentację medyczną ze szpitali, laboratoriów i aptek. Ma potencjalne zastosowanie w edukacji do śledzenia i uwierzytelniania wyników w nauce uczniów itp.

Nilekani jest optymistą. Postrzega Aadhaar jako platformę dla innowacji, podobnie jak internet i GPS. – GPS odpowiada na pytanie: gdzie jestem? A Aadhaar odpowiada na pytanie: kim jestem? Dziś na świecie jest tyle innowacji, które są połączeniem internetu i GPS. Firmy takie, jak Google, Facebook, Uber i Apple. istnieją dzięki tym podstawowym technologiom – przekonywał. – Uważam, że Aadhaar będzie platformą dla ogromnych innowacji i w nadchodzących latach zobaczymy wiele innowacyjnych zastosowań – komentował.

Aadhaar ma pomóc Indiom „przebojem wskoczyć” w następne stulecie.

W ub. roku rząd nalegał na zainstalowanie powiązanej z Aadhaar aplikacji Aarogya Setu, która miała informować użytkowników o zagrożeniach, najlepszych praktykach i poradach dotyczących koronawirusa.

Aplikację w krótkim czasie pobrało ponad 60 milionów osób. Ludzi nawet nie zaniepokoiła informacja drobnym drukiem, że rząd może udostępniać dane nieokreślonym „innym agencjom” w nieokreślonych „innych celach.”

Przyzwyczailiśmy się do banalizowania pojęcia prawa do prywatności, na czym korzystają technokraci i rządy marzące o kontrolowaniu niemal każdej dziedziny życia obywateli.

Argument: „To jest bitwa na śmierć i życie, więc przestań gadać o prywatności, po prostu pobierz tę aplikację i chroń się” skutecznie ogłupia ludzi. Narzucana jest nowa interpretacja prawa rozumianego w kategoriach transakcyjnych: jeśli chcesz coś, musisz zrezygnować z prywatności. Już nie ma niezbywalnych praw, lecz prawa, na które trzeba zapracować … pożądanym przez państwo postępowaniem. Są nagrody dla posłusznych, nie zadających pytań obywateli, chętnych do bycia „oczami i uszami władzy.” Gotowych pilnować sąsiadów,  podsłuchiwać, śledzić i ostrzegać władzę o wszelkich oznakach „nieposłuszeństwa” lub sprzeciwu.

Obywatele są tresowani jak zwierzyna do posłuszeństwa i rezygnacji z praw w imię „dobrobytu i bezpieczeństwa.”

Ostatnio SN w Indiach zablokował plany powiązanie spisu wyborczego z Aadhaar. W 2015 r. Komisja Wyborcza uruchomiła projekt pilotażowy o nazwie Narodowy Program Oczyszczania i Uwierzytelniania Listy Wyborczej, mający na celu wykorzystanie systemu Aadhaar do usunięcia zduplikowanych nazwisk z list wyborców. Jednak projekt został wstrzymany kilka miesięcy później, kiedy Sąd Najwyższy, w odpowiedzi na petycję złożoną przez KS Putta Swami, emerytowanego sędziego Sądu Najwyższego Karnataka określił, do czego może być wykorzystany Aadhaar.

„Cyfrowy leninizm” – jak opisuje system chiński i podobne im systemy identyfikacji biometrycznych niemiecki politolog Sebastian Heilmann – jest wdrażany nie tylko w Indiach, czy Chinach, ale także u nas i w wielu innych gospodarkach opartych na Big Tech przy niezrozumiałej bierności obywateli, którzy w zamian za obiecywane udogodnienia, rezygnują z tożsamości, z cząstki siebie, stając się pacynką w rękach technokratycznej władzy i korporacji IT. Za jakiś czas, gdy bezpośrednio doświadczymy skutków niebywałej inwigilacji z powodu wprowadzania nowych regulacji dot. cyberbezpieczeństwa, do kogo będziemy mieć pretensje?

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(11)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie