Obecnie świat jest w punkcie zwrotnym i okaże się, czy XXI wiek będzie wiekiem dominacji demokracji, czy też autokracji. Prezydent USA Joe Biden podjął walkę o demokrację – komentuje prof. Haall Brands w eseju na temat wyłaniającej się doktryny Bidena, zamieszczonym na łamach „Foreign Affairs”.
Amerykański badacz polityki zagranicznej związany z Johns Hopkins University School of Advanced International Studies oraz stypendystą American Enterprise Institute i stały publicysta opinii Bloomberga przypomina, że jeszcze w trakcie wizyty w Europie, amerykański przywódca powiedział, że rywalizacja amerykańsko-chińska jest częścią większej „rywalizacji z autokratami” o to, „czy demokracje mogą konkurować”. . . w szybko zmieniającym się XXI wieku”.
„Biden nie zawsze widział świat w ten sposób” – pisze Brands. „W 2019 r. kpił z sugestii, że Chiny są poważnym konkurentem, nie mówiąc już o epokowym wyzwaniu ideologicznym. Ale jego twierdzenie, że głównym wydarzeniem naszych czasów jest rywalizacja między demokratycznymi i autorytarnymi systemami rządów, wydaje się prawdziwe – i ma głębokie implikacje dla polityki zagranicznej oraz geopolityki USA”.
Wesprzyj nas już teraz!
Według Brandsa, to właśnie ta kwestia: czy dane państwo jest demokratyczne, czy autokratyczne, decyduje o stosunkach administracji Bidena z nimi. Prezydent liczy na odrodzenie amerykańskiej demokracji i umocnienie demokratycznego świata.
Czy jednak administracja Bidena może teraz urzeczywistnić tę wizję?
Według analityka, o ile prezydent Donald Trump skierował całą uwagę Waszyngtonu na rywalizację wielkich mocarstw, o tyle Biden umieścił tę kwestię w szerszych ramach strategicznych. Biden – w przeciwieństwie do swojego poprzednika – nie postrzega rywalizacji amerykańsko-chińskiej jako walki o warunki handlowe, ale jako część „fundamentalnej debaty” między tymi, którzy wierzą, że „autokracja jest najlepszą drogą naprzód” a tymi, którzy wierzą, że „demokracja jest i musi zwyciężyć”.
Patrząc w ten sposób na stosunki międzynarodowe ekipa Bidena postrzega trzy powiązane ze sobą wyzwania. Pierwsze zagrożenie pochodzi ze strony autorytarnych potęg: Rosji, a zwłaszcza Chin, które kontestują potęgę USA na całym świecie i „zagrażają demokratycznym narodom od Europy Wschodniej po Cieśninę Tajwańską”. Jest to wyzwanie w równym stopniu ideologiczne, co geopolityczne. Wynika z odrębnych wizji porządku światowego. Zarówno Rosja, jak i Chiny chcą osłabić, podzielić państwa i zastąpić istniejący system międzynarodowy, gdyż „fundamentalne liberalne zasady są sprzeczne z ich nieliberalnymi praktykami wewnętrznymi”.
Brands sugeruje, że niebezpieczeństwo polega na tym, iż „Moskwa i Pekin uczynią świat bezpiecznym dla autokracji w sposób, który uczyni go niebezpiecznym dla demokracji”.
Autor wskazuje na stosowane taktyki walki przez Rosje takie, jak cyberataki i dezinformację, by wytrącić demokracje z równowagi, skłócić obywateli. Zresztą społeczeństwa liberalne stają się coraz bardziej plemienne i spolaryzowane. Chiny wykorzystują w tej walce przede wszystkim siłę rynkową, ograniczają wolność słowa i wyposażają autokratyczne rządy od Europy po Australię w narzędzia i techniki represji, zmieniają zasady organizacji międzynarodowych, by „chronić, a nawet uprzywilejować autorytaryzm”. Co jednak według autora jest „najgroźniejsze”, to fakt, iż Pekin inwestuje w technologię 5G i sztuczną inteligencję, mające na celu „szerzenie autokratycznych wpływów Chin”. Najważniejsze jest to, że świat kierowany przez silne, agresywne autokracje będzie, jak ostrzegał prezydent Franklin Roosevelt, „nędznym i niebezpiecznym miejscem” dla tych, którzy cenią wolność” – czytamy.
Drugie zagrożenie wynika z problemów transnarodowych i tutaj największym wyzwaniem jest obecna epidemia Covid. Autor zauważa, że to nie jest jedynie zwykła „pandemia”, która zdarza się raz na stulecie, ale „jest to wyzwanie dla idei, że demokracje mogą skutecznie reagować na najpilniejsze zagrożenia, przed którymi stoją ich obywatele”.
Profesor sugeruje, że korupcja transgraniczna to nie tylko zagrożenie dla dobrych rządów. Jest to „zło” wykorzystywane przez Moskwę, Pekin i inni autorytarne rządy, by rozszerzyć swoją władzę i osłabić rywali.
Trzecim zagrożeniem zaś jest głęboki kryzys demokracji od wewnątrz. Na całym świecie panuje ogromne niezadowolenie z instytucji przedstawicielskich. Kryzys demokracji w kraju przekłada się na słabnące wpływy zagranicą.
Ekipa Bidena postanowiła walczyć z tymi trzema zasadniczymi wyzwaniami, wzmacniając „spójność i odporność demokratycznej wspólnoty na wpływy autokratycznych rywali” i jednocząc demokracje globalnie. Amerykanie dalej chcą przewodzić państwom demokratycznym i globalnie rozwiązywać pewne problemy, budując „pozycję siły” dla globalnej rywalizacji. Waszyngton inwestuje we własną konkurencyjność.
Polityka zagraniczna Bidena koncentruje się na wprowadzeniu w życie tej rozległej koncepcji amerykańskiej strategii, uznając, że jeszcze nigdy demokracja nie byłą tak zagrożona jak obecnie.
Biden próbuje naprawić sojusze z niektórymi krajami europejskimi, osłabionymi po napiętych relacjach z poprzednią administracją, by powstała „tarcza globalnej falangi demokratycznej”. Stara się złagodzić spory dyplomatyczne i handlowe z Europą, stworzyć silniejszy zjednoczony front przeciwko Rosji i Chinom oraz współpracować z sojusznikami w Europie i regionie Indo-Pacyfiku, aby zasygnalizować, że agresja przeciwko Tajwanowi może drogo kosztować Chińską Partię Komunistyczną (KPCh).
Administracja wypowiedziała także wojnę korupcji i nielegalnym przepływom finansowym, które rosyjski prezydent Władimir Putin, a także inni autokraci skutecznie wykorzystują.
Zapowiadany wcześniej szumnie globalny „szczyt demokracji” na razie okazał się jednoczyć mniejsze państwa, ale docelowo ma pojawić się większe przedsięwzięcie.
„Na razie administracja zdegradowała pomysł stworzenia D-10, T-12 lub innej dużej, formalnej koalicji demokratycznej, aby przeciwdziałać autokratycznym wpływom Chin na technologię. Zamiast tego współpracuje z wybranymi krajami i ugrupowaniami: Koreą Południową nad półprzewodnikami oraz technologią 5G i 6G; z UE nad dostosowaniem technologii i polityki handlowej; z Japonią nad zapewnieniem otwartego globalnego internetu; z NATO nad przeciwdziałaniem cyberatakom i dezinformacji, aby budować demokratyczną współpracę od podstaw” – czytamy.
Jednocześnie administracja odpiera „najbardziej rażące formy autorytarnych represji i drapieżnictwa” np. prezydent Biden miał grozić Putinowi poważnymi konsekwencjami, jeśli rosyjskie cyberataki na infrastrukturę krytyczną będą kontynuowane. Waszyngton wraz z krajami UE nałożył sankcje na Białoruś.
Ekipa Bidena współpracowała z Kanadą, Wielką Brytanią i UE, aby ukarać urzędników KPCh zamieszanych w represje w Sinciangu, podkopując umowę inwestycyjną, którą Pekin podpisał z Brukselą zaledwie kilka miesięcy wcześniej.
W kraju administracja inwestuje w badania i rozwój infrastruktury cyfrowej oraz fizycznej i w inne obszary, by poprawić konkurencyjność oraz „rozwiązać problem alienacji klasy robotniczej i średniej.” „Wewnętrzne odmłodzenie”, reformy, nowe projekty mają pomóc w rywalizacji na arenie międzynarodowej.
Mimo deklarowanej wojny z autokracjami, ekipa Bidena wskazuje, że ze względu na obecne wyzwania należy też współpracować z „niedoskonałymi lub wręcz autokratycznymi rządami w krajach od Polski i Turcji po Wietnam i Filipiny. To nie musi być fatalny problem: Waszyngton uczynił sojusze z podobnie myślącymi demokracjami rdzeniem swojej zimnowojennej strategii, jednocześnie budując produktywne, choć transakcyjne relacje z quasi demokracjami i jawnymi tyraniami. Podkreśla jednak, że nie ma jednego uniwersalnego podejścia do budowania koalicji, a oparte na zasadach strategie wciąż wymagają pragmatycznych kompromisów” – czytamy.
Brands zwraca uwagę, że „nawet w przypadku kluczowych sojuszników demokratycznych zwieranie szeregów może okazać się trudniejsze, niż spodziewa się administracja”. Wyjaśnia, że Europa liczy na ożywienie eksportu po „pandemii” oparte na chińskich zakupach. Na kontynencie istnieją także różnice między sojusznikami transatlantyckimi dotyczące prywatności, danych i innych kwestii technologicznych, a nawet polityki wobec Chin.
Autor zauważa, że „działania mające na celu wzmocnienie wolnego świata przeciwko jednemu zagrożeniu mogą osłabić go w stosunku do drugiego”, czego przykładem jest reakcja administracji Bidena na budowę rurociągu Nord Stream 2. Waszyngton zrezygnował z sankcji, licząc, że „sprowadzi Berlin na pokład vis-à-vis Pekinu, ale czyniąc to, pozwolił Moskwie zwiększyć swój wpływ na słabsze demokracje w Europie Wschodniej”.
Profesor uważa, że skupienie się na walce ideologicznej i technologicznej może również odwrócić uwagę administracji od palących zagrożeń militarnych. „Stany Zjednoczone mogłyby przecież przegrać rywalizację systemów, nie powstrzymując autorytarnych agresorów i nie broniąc demokratycznych placówek we wschodniej Europie oraz na zachodnim Pacyfiku. Dwupartyjna komisja ds. strategii obronnej USA ostrzegła w 2018 r., że Stany Zjednoczone po prostu nie mają siły militarnej niezbędnej do wypełnienia swoich zobowiązań na peryferiach euroazjatyckich. Pentagon stoi w obliczu otwartego okna bezbronności w Cieśninie Tajwańskiej. Jednak administracja wykazała stosunkowo niewielką pilność na froncie wojskowym: pierwszy wniosek budżetowy Pentagonu jest płaski (w ujęciu realnym) i nie wprowadza krótkoterminowych środków mających na celu umocnienie postawy Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku. Dzisiejsza rywalizacja dotyczy czegoś więcej niż siły militarnej, jednak wartości demokratyczne nie uratują wolnego świata w razie ataku zbrojnego” – czytamy.
Autor krytykuje także wiarę Bidena, że poprawa losów ekonomicznych klasy średniej będzie zabezpieczeniem przed wskrzeszeniem „Trumpów” i sposobem na wzmocnienie krajowych fundamentów amerykańskiej dyplomacji.
Brands twierdzi, że jeśli strategia Bidena nie będzie wspierać ekspansywnego, ambitnego pojęcia dobrobytu, nie zrobi wiele dla spójności i potęgi wolnego świata. Uważa jednak, że prezydent poprawnie zidentyfikował nadrzędne wyzwanie epoki, ale nadchodzi najtrudniejsza część, czyli urzeczywistnienie strategii i sprawienie, by działała.
Źródło: foreignaffairs.com
AS