5 lipca 2021

Owieczka Dolly i nieudolni naśladowcy Boga 25 lat później

Genetycy, którzy próbują sytuować klonowanie jako opozycję do aktu stwórczego Boga, określają tym samym swoje założenia światopoglądowe i ideologiczne. Trudno w takiej perspektywie podejmować dyskusję, skoro u jej podstaw leży radykalna tendencja kwestionująca dopuszczalność perspektywy teistycznej, a towarzyszy temu buńczuczne, aroganckie i na dodatek absurdalne kwestionowanie faktów – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.

Czym jest dusza?
Niejednokrotnie bywa tak, że na bardzo proste pytanie nie mamy prostej jednoznacznej odpowiedzi. Pojęcie duszy jest bardzo trudne do zdefiniowania. Z pewnością nie da się go określić na płaszczyźnie nauk ścisłych, także w zakresie filozofii będziemy mieli wiele koncepcji znacząco od siebie odbiegający. Te trudności wskazują, że należy definiować to pojęcie w odniesieniu do relacji danej nam w doświadczeniu wiary pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Taka relacja ma jednak charakter wręcz niewyrażalny. I z tym musimy się liczyć.

Kiedy w perspektywie tego doświadczenia mówimy o duszy, to wskazujemy, że życiodajna relacja Boga do człowieka nie zostaje przerwana w momencie śmierci. Inaczej ujmując, mówimy o tym, że Bóg w swojej miłości daje człowiekowi zalążek nieśmiertelności Jego miłość tworzy relacje silniejszą od śmierci biologicznej.

Wesprzyj nas już teraz!

Trzeba zarazem pamiętać, że według Objawienia, dopiero na końcu czasów, podczas paruzji– ponownego przyjścia Chrystusa nastąpi powszechne zmartwychwstanie ciał. Zatem pomiędzy śmiercią jednostki a powszechnym zmartwychwstaniem istnieje pewien stan pośredni. Pojęcie duszy pomaga nam zrozumieć ową ciągłość relacji z Bogiem, która istnieje w tym stanie pośrednim.

Czy dusza człowieka jest taka sama jak dusza zwierzęcia?
Warto może najpierw zauważyć, że pytanie o dusze zwierząt nie jest ani nowe, ani oryginalne. Tyle, że dzisiaj wybrzmiewa ze szczególną intensywnością. Nie jest to pytanie nowe, bo Święty Tomasz w swojej „Sumie teologicznej” stawiał pytanie: „Czy dusze bezrozumnych zwierząt są samoistne?”. I dawał odpowiedź negatywną. Ta odpowiedź była taką, ponieważ św. Tomasz idąc za Arystotelesem przypisywał zwierzętom tak zwaną „duszę zmysłową”, różną od duszy rozumnej, właściwej człowiekowi.

Dusza zmysłowa nie spełnia żadnych jej tylko właściwych czynności, nie może zatem mieć samoistnego istnienia, czyli istnienia bez ciała. Tę koncepcję podjęła nauka katolicka, choć trzeba zauważyć, że współcześnie trwa dyskusja na ten temat.

Ta dyskusja, w moim przekonaniu, jest charakterystycznym elementem naszej epoki, w której więcej uwagi poświęca się duszy zwierząt i „godności zwierząt” niż osobie człowieka.

Skąd wiemy, że „dusza ludzka jest nieśmiertelna”?

O nieśmiertelności duszy świadczyć może przede wszystkim samo Objawienie, które odsłania nam miłość Boga, konsekwentną miłość Boga. W perspektywie takiej miłości byłoby trudno przyjąć akt stworzenia, który skazany jest ostatecznie na unicestwienie.

O nieśmiertelności duszy świadczą też argumenty racjonalne. Dusza jest ze swej istoty czymś niematerialnym, nie składa się zatem z cząstek, atomów rozrzuconych w przestrzeni, które można grupować w większą część a później dekomponować. Dusza ludzka nie jest czymś złożonym, a zatem nie może zostać rozłożona.

Rozum podpowiada też, że dusza ludzka musi zostać na końcu czasów przywrócona do jedności z nowym ciałem, ponieważ Bóg stworzył człowieka jako integralną jedność. Nasza nieśmiertelność dotyczy zatem duszy w zmartwychwstałym ciele, dotyczy całej, integralnej osoby ludzkiej.

Pytania o duszę nie było przypadkowe. Wielu „świeckich etyków”, jeśli oczywiście taki epitet nie jest nadużyciem, twierdzi przecież, że aborcja to nic złego, bo „płód nie ma duszy”, a już na pewno nie ma jej przez 12. tygodniem życia w łonie matki. Czy takie rozważania – kiedy człowiek w ogóle „zdobywa” duszę – mają jakikolwiek sens?

Istotnie trwają od lat dyskusje na temat tak zwanej „animacji”, czyli momentu, w którym dusza zostaje udzielona ludzkiemu ciału. Kościół  nie wypowiedział się doktrynalnie w tej kwestii, nie rozstrzygnął jej zatem. Sprawa określenia momentu animacji nie ma jednak w praktyce żadnego znaczenia dla kwestii aborcji, ponieważ ta podejmowana jest na takim etapie, co do którego nie ma wątpliwości, że dokonał się już moment animacji.

Poza tym warto wziąć pod uwagę argument, który mówi, że jeśli nawet nie wiemy, w którym momencie animacja się dokonuje, to tym bardziej nie powinniśmy ingerować w życie płodu w żaden sposób, ponieważ to, że nie wiemy, nieoznacza braku obiektywnej rzeczywistości. Oznacza jedynie to, że nie jesteśmy w stanie tej rzeczywistości zgłębić.

Trzeba bardzo wyraźnie akcentować, że od momentu poczęcia mamy do czynienia z człowiekiem, który podlega w swojej integralności procesowi rozwoju, ale na każdym z etapów tego rozwoju jest człowiekiem.

5 lipca 1996 roku przyszedł na świat pierwszy w historii sklonowany ssak – owca Dolly. Wtedy to pojawiły się głosy, że Pan Bóg nie jest dawcą życia, bo człowiek też potrafi je stworzyć. Jak na to wszystko zareagował Kościół?

Ian Wilmut oraz Keith Campbell, biolodzy, który dokonali tego sklonowania,  przy pomocy redaktora zajmującego się problematyką naukową Colina Tudge opublikowali książkę „Ponowny akt stworzenia”. Ten tytuł wpisuje się w cały ciąg innych, podobnych, takich jak „Ósmy dzień stworzenia”, „Natura poprawiona”, „Bóg i język genów:”, które w sposób niedwuznaczny zdają się sugerować, że biologia, genetyka przejęła atrybuty stwórcze.

Nie wnikając w podstawowe, semantyczne rozróżnienia, wskazujące, że ze stworzeniem mamy do czynienia wtedy, gdy coś powstaje z niczego, w przypadkach osiągnięć genetyków mamy do czynienia wyłącznie z reprodukcją, pozwolę sobie tytułem lekkiej ironii zwrócić uwagę na inny szczegół. Dolly, ogłoszona jako wielki sukces nauki, była efektem skuteczności jednego z kilkuset nieudanych eksperymentów.

Do dzisiaj trwają spory, czy był to rzeczywiście efekt pracy naukowców, czy mówiąc kolokwialnie swoisty „wypadek” przy nieudanej pracy, który był przypadkiem. Tymczasem, jak pamiętamy z lektury Biblii, Pan Bóg nie eksperymentował stwarzając świat, stwarzając człowieka. Akt twórczy od początku zakończył się pełnym sukcesem.

Warto też przypomnieć, że owca Dolly przeżyła mniej więcej połowę standardowego czasu życia tego gatunku. Trudno naprawdę uznać ten „produkt” za jakąkolwiek konkurencję dla aktu stwórczego Boga.

Powiedziałbym, że ten eksperyment pokazał, że człowiek co najwyżej jest nieudolnym naśladowcą Boga, ale daleko mu do osiągnięć twórczych. Tym bardziej niepokojące stały się głosy wskazując na perspektywę tego eksperymentu w odniesieniu do człowieka.

Kościół zareagował bardzo szybko na perspektywy klonowania dotyczące klonowania człowieka, poprzez dokument Papieskiej Akademii Pro Vita, „Refleksje na temat klonowania” z 25 czerwca 1997.

Z kolei w instrukcji Kongregacji Nauki Wiary „Dignitas personae” z 8 września 2008 roku czytamy: „klonowanie człowieka jest ze swej natury niedopuszczalne, gdyż doprowadzając do skrajności zło sztucznego zapłodnienia, ma na celu wytwarzanie nowych istot ludzkich w sposób niemający żadnego związku z aktem wzajemnego obdarowania dwojga małżonków i jeszcze bardziej radykalnie, bez żadnego związku z płciowością. Prowadzi to do nadużyć i manipulacji, stanowiących poważne pogwałcenie ludzkiej godności”.

Druga sprawa: sklonowana owca według „świeckich etyków” miała być ostatecznym dowodem na to, że dusza nie istnieje. Do dzisiaj trwają spory czy owca Dolly miała duszę czy nie. Czy kiedykolwiek poznamy odpowiedź na to pytanie?

Tak jak wspomniałem, problematyka duszy nie jest problematyką możliwą do rozstrzygnięcia na poziomie nauk ścisłych. Genetycy, którzy próbują sytuować klonowanie jako opozycję do aktu stwórczego Boga, określają tym samym swoje założenia światopoglądowe i ideologiczne. Trudno w takiej perspektywie podejmować dyskusję, skoro u jej podstaw leży radykalna tendencja kwestionująca dopuszczalność perspektywy teistycznej, a towarzyszy temu buńczuczne, aroganckie i na dodatek absurdalne kwestionowanie faktów.

Dlaczego Kościół jest przeciwko klonowaniu? Przecież zdaniem wielu naukowców i lekarzy klonowanie to przyszłość i to dzięki niemu już niedługo uda się leczyć ludzi z chorób dziś nieuleczalnych jak Alzheimer, Parkinson czy liczne nowotwory. Może więc klonowanie nie jest takie złe jak się wydaje, skoro może służyć większemu dobru, jakim bez wątpienia jest ratowanie zdrowia i życia?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie potrzebne jest wprowadzenie pewnych uszczegółowienia. Kościół jest i będzie ze swej istoty przeciwny tak zwanemu klonowaniu reprodukcyjnemu, a więc próbom tworzenia kopii człowieka. Pomijam tutaj kwestie, czy samo mówienie o „klonowaniu reprodukcyjnym człowieka” jest sensowne, w tym znaczeniu, że klonowanie może objąć co najwyżej reprodukcję sfery biologicznej człowieka.

Nie sposób sklonować duszy, nie sposób sklonować pamięci, nie sposób sklonować relacji społecznych, międzyludzkich. Pojęcie „klonowania człowieka” jest zatem pojęciem po prostu nieprawdziwym. Zresztą, trzeba przyznać, że wobec tego typu klonowania istnieje dość powszechny opór. Inaczej ma się rzecz z tak zwanym „klonowaniem terapeutycznym”, które miałoby być wykorzystaniem potencjału komórek macierzystych, tworzonych w procesie klonowania dla potrzeb reprodukowania poszczególnych organów ludzkich. Jest to perspektywa bardzo kusząca dla współczesnej transplantologii.

Problemem zasadniczym– mówiąc najkrócej – jest źródło pochodzenia tych komórek macierzystych. Mówiąc, znowu w pewnym uproszczeniu, mogą być to komórki embrionalne bądź komórki dorosłe, somatyczne, pozyskiwane np. z krwi pępowinowej bądź szpiku kostnego. Pierwszy przypadek sprowadza się w istocie do z reprodukowania nowego istnienia ludzkiego z przeznaczeniem na części zamienne dla człowieka. Można powiedzieć, że jest to drastyczny wręcz przykład instrumentalizacji ludzkiego życia. Oczywiście, Kościół stojąc na straży wartości każdego ludzkiego życia wyparły się samego siebie, gdyby przyzwolił na tego typu procedery. W przypadku pozyskiwania somatycznych komórek macierzystych nie mamy do czynienia z niszczeniem ludzkiego życia i ta terapia zasługuje rzeczywiście na poważne potraktowanie.

Warto może jeszcze nadmienić, że współczesna genetyka próbuje szukać rozwiązań bardzo nietypowych poprzez transfer jądra komórkowego człowieka do komórki jajowej zwierzęcia. Powstała w ten sposób hybryda nie mogłaby być identyfikowana jako klon ludzki, co umożliwiałoby tworzenie takich eksperymentów w sytuacjach prawnego zakazu klonowania człowieka. Pomijając nikłą skuteczność tego typu działań, jest oczywiste, że w perspektywie antropologii i etyki katolickiej, wykorzystywanie materiału ludzkiego do takich procedur jest bezwzględnie i absolutnie niegodziwe. Kościół jednoznacznie sprzeciwia się klonowaniu hybrydowemu.

Według „świeckich etyków” klonowanie mogłoby na przykład pomóc w stworzeniu „idealnego człowieka” – zdrowego, inteligentnego, silnego etc. Z czym mamy do czynienia? Z uprzedmiotowieniem? Z eugeniką?

Myślę, że nawet z czymś więcej niż eugeniką. Wkroczyliśmy od pewnego czasu fazę tak zwanego transhumanizmu, człowieka poprawionego, człowieka, który ma być człowiekiem ulepszonym, doskonałym, aspirującym do miana istoty nieśmiertelnej. Przy czym ta nieśmiertelność miałaby być efektem procesów biologicznych czy też cybernetycznych. Warto może przypomnieć, że pierwszą informację, nawiasem mówiąc nieprawdziwą, o sukcesie sklonowania człowieka podała sekta raelianów.

27 grudnia 2002 roku zarządzająca badaniami firmy ClonAid, założonej przez raelianów dr Brigitte Boisselier ogłosiła w mediach, że udało się im sklonować pierwszego człowieka, dziewczynkę o imieniu Eva. Dane dotyczące matki i Evy zostały utajnione. To wskazuje, że mamy do czynienia z wykorzystywaniem kontrowersyjnych zdobyczy naukowych do tworzenia nowej religii i tworzenia nowego ładu świata.

Niezależnie od wielu mrzonek, które budują ten projekt, Jestem głęboko przekonany, że nie można go ignorować sam projekt transhumanizmu jest dzisiaj projektem rozwijanym niezwykle dynamicznie na wielu uczelniach zachodnich, cieszy się ogromnym wsparciem finansowym i absolutnie nie może być ignorowany

Ci sami „świeccy etycy” twierdzą również, że na przykład sklonowane dziecko może zastąpić rodzicom dziecko, które ci wcześniej stracili. Mało tego nowe dziecko może, ich zdaniem, być „lepsze” niż to utracone. Dlaczego w dyskusji o klonowaniu, tak samo jak w przypadku aborcji i In vitro, dominują emocje, a nie rzeczowe argumenty, które są po stronie Kościoła?

Pamiętam jak przed wielu już laty odbyła się pewna debata w jednej z poczytnych wówczas gazet (dziś mającej swoje problemy z własną spółką wydawniczą) na temat perspektyw klonowania. Przedstawiono w niej między innymi taką właśnie perspektywę swoistego zastąpienia straconego dziecka jego klonem. W odpowiedzi na taką wizją przyszłości przedstawiono głos pewnej matki, która straciła sama dziecko.

Ten głos był dla mnie na tyle poruszający, że wynotowałem go sobie i pozwolę go przedstawić jako szczególny komentarz do takiej propozycji: „Zastanawiałam się, co by było, gdybyśmy postąpili tak, jak pan dziś opowiadał. Zdradzilibyśmy dwa razy. Zdradzilibyśmy to dziecko, które nie żyje, ponieważ zastanówmy się, co to znaczy nosić po kimś żałobę. To znaczy uznawać, że ktoś, kogo się kochało, już nie istnieje i że nikt go nie zastąpi. Nosić żałobę, to uznać, że kochana osoba żyje już tylko w pamięci, ale również że w swojej wyjątkowości pozostaje jedyna. Jakże mogłabym zastąpić ją kimś innym?

A co do dziecka, które miałoby się narodzić – jakaż straszna zdrada. To dziecko szybko dowiedziałoby się, że nie istnieje dla samego siebie, ale by „zastąpić kogoś innego”.

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(12)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram