„Doszło do sytuacji w której sugeruje się, że jeśli Bergoglio mógł zmienić doktrynę dotyczącą kary śmierci, co jest rzeczą niesłychaną i absolutnie niemożliwą, to z całą pewnością może też w imię miłosierdzia orzec, że sodomia jest rzeczą godziwą, co nie miałoby nic wspólnego z katolicyzmem i byłoby sprzeczne z Boskim Objawieniem” – pisze abp Carlo Maria Viganò udzielając papieżowi napomnienia z powodu poparcia udzielonego o. Jamesowi Martinowi SJ. Martin jest obecnie jedną z najważniejszych postaci pracujących wewnątrz Kościoła nad zmianą katolickiej etyki seksualnej i wprowadzeniem „błogosławieństw” związków jednopłciowych.
Przypomnijmy: o. James Martin wysłał do Franciszka zdjęcia przedstawiające jego bratanka, który przystępując do sakramentu Bierzmowania prezentował… skarpetki z podobizną papieża. Franciszek w odręcznej, napisanej po hiszpańsku odpowiedzi zapewnił, że podarunek bardzo go rozbawił, a przy okazji zapewnił Martina o poparciu dla podejmowanych przez niego działań. O sprawie tej poinformował amerykański jezuita, jak i oficjalny serwis watykański Vatican News. „Chciałbym podziękować Ci za Twój duszpasterski zapał i zdolność do tego, by być blisko ludzi – z bliskością, jaką miał Jezus, a która odzwierciedla bliskość Boga” – pisał Ojciec święty, dodając, że gdy myśli o jego pracy, dostrzega naśladowanie „stylu Boga”. „Jesteś księdzem dla wszystkich, tak jak Bóg jest ojcem dla wszystkich – napisał Ojciec Święty – Modlę się, byś dalej szedł tą drogą, będąc blisko, współczując, mając wielką delikatność”. Zapewnił także o modlitwie za „trzódkę” o. Martina. Równocześnie: amerykański jezuita od dawna otwarcie opowiada się za uznaniem przez Kościół związków homoseksualnych, życzyłby sobie nawet opracowania ceremonii ich błogosławieństwa. Jego poparcie oczywiście zaskarbiły sobie także „parady homoseksualnej dumy”, jak i przeprowadzona w Polsce prowokacja polegająca na zmianie aureoli Matki Bożej Częstochowskiej na tęczową…
W tym kontekście arcybiskup Carlo Maria Viganò opublikował kolejne oświadczenie, prezentujące „surowe napomnienie” pod adresem Franciszka i braci w biskupstwie, przypominając o źródle ich władzy i odpowiedzialności, jaką ponoszą przed Bogiem. Napomnienie to stawia w szerszej perspektywie, przypominając, że częścią ludzkiej natury jest walka, lecz w dawnych epokach chrześcijanie mogli liczyć na wsparcie społeczeństwa doczesnego i Kościoła.
Wesprzyj nas już teraz!
„Wrogowie duszy – pisze były nuncjusz apostolski – są zawsze ci sami, takie same są też i sidła, które na nas zastawiają. Świat z jego pokusami; ciało, zepsute przez grzech pierworodny i skłonne do zła; oraz diabeł, odwieczny wróg naszego zbawienia, który używa naszego ciała po to, by nas oblegać. Dwóch wrogów zewnętrznych i jeden wewnętrzny, zawsze gotowych do tego, by wprowadzić nas w chwilę rozproszenia, słabości. Ci duchowi wrogowie towarzyszą nam od dzieciństwa aż po starość, przez wszystkie pokolenia i epoki. Sojusznikami, na których liczyć możemy w walce ze światem, ciałem i diabłem są: łaska Boża, częste przyjmowanie sakramentów, praktykowanie cnót, modlitwa, pokuta, rozważanie rzeczy ostatecznych, Męki Pana Jezusa Chrystusa, życie w Jego obecności. W tej buntowniczej, zdechrystianizowanej epoce, w które społeczeństwo nie wspiera nas w dążeniu do naszego ostatecznego celu, lecz czyni wszystko, bo nas od niego odciągnąć, władza świecka zmusza nas do podążania za światem, zaspokajania pragnień ciała, służby wrogowi rodzaju ludzkiego. To władza zdeprawowana i deprawująca, która zawiodła w wypełnianiu własnego obowiązku polegającego na rządzeniu i panowaniu nad społeczeństwem po to, by prowadzić jednostki do zbawienia wiecznego. Przeciwnie, przeczy ona zbawieniu wiecznemu, odrzuca Boskiego Twórcę, a cześć oddaje Jego przeciwnikowi”.
W obecnej epoce, kontynuuje hierarcha, doszło do przewartościowania wartości. To co dla chrześcijan jest cnotą, uznawane jest za wadę, a im większa jest wada, tym bardziej jest obecnie przedstawiana jako dobro i rzecz godną pożądania. Cnota, tak jak rozumie ją chrześcijaństwo, jest wykpiwana i odrzucana. „Dziś, kiedy w naszej codziennej walce z nieprzyjaciółmi uwzględniać musimy tytaniczny wysiłek walki z państwem, które powinno być naszym przyjacielem, a zamiast tego stara się nas od jak najwcześniejszego wieku zepsuć, widok kolejnych zdrajców i najemników dołączających do tego oblężenia jest tak bolesny, jak i tragiczny. Takimi zdrajcami i najemnikami są niegodziwi pasterze, którzy nadużywają świętej władzy, danej im przez Pana, po to, by popchnąć nas w kierunku potępienia, by przekonać nas, że to co jeszcze wczoraj uważano za grzeszne i niegodne ludzi odkupionych krwią Chrystusa, dziś stało się rzeczą godziwą i dobrą. Duch tego świata, zniewolenie pożądliwością i – co jeszcze poważniejsze – odmowa walki ze Złym zainfekowały znaczną część Hierarchii Kościoła katolickiego, aż po jej najwyższe poziomy, czyniąc je wrogiem Boga, Jego prawa i naszych dusz. Tak jak to miało miejsce w przypadku władz świeckich, władze religijny abdykowały z właściwej sobie roli, odrzucając cel, jaki został dla nich przewidziany przez Bożą Opatrzność” – czytamy. Hierarcha ocenia, że w czasie w którym dochodzi do kolejnych, agresywnych kampanii homolobby i oficjalnie dyskutuje się nad prawną kryminalizacją „homofobii”, „tęczowe flagi powiewają nie tylko nad budynkami instytucji publicznych, ale i przed fasadami katedr, nad balkonami biskupich rezydencji, a nawet i wewnątrz kościołów”. Przyjęcie poglądu, iż rzeczą konieczną była tolerancja dla odmienności moralnej, było błędem – podkreśla duchowny.
„Dziś ta bohaterska walka – osłabiona, jak widzimy, przez rozległe zepsucie moralne biskupów i kapłanów – zdaje się już nie mieć sensu, tak jak i nauczanie Pisma Świętego, Ojców Kościoła i Biskupów Rzymu. Ten, który zasiada w Rzymie, jest otoczony przez ludzi niemoralnych, którzy puszczają oko w stronę ruchu LGBTQ+, z hipokryzją udając otwartość i inkluzywność zdradzającą ich własne wybory i grzeszne tendencje. Nie istnieje już odwaga, nie ma wierności Chrystusowi; doszło do momentu w którym sugeruje się, że jeśli Bergoglio mógł zmienić doktrynę dotyczącą kary śmierci, co jest rzeczą niesłychaną i absolutnie niemożliwą, to z całą pewnością może też w imię miłosierdzia orzec, że sodomia jest rzeczą godziwą, co nie miałoby nic wspólnego z katolicyzmem i byłoby sprzeczne z Boskim Objawieniem” – czytamy.
„Podczas gdy dobrzy biskupi i kapłani codziennie konfrontują się ze destrukcją nadchodzącą z góry – pisze abp Viganò – obserwujemy publikację zachęcających i uwodzicielskich słów nakreślonych przez Bergoglia dla Jamesa Martina SJ; słów wspierających wypaczoną i demoralizującą ideologię, która obraża Boży Majestat i poniża misję Kościoła oraz świętą władzę wikariusza Chrystusowego. Jako następca apostołów i nauczyciel wiary, w duchu prawdziwej wspólnoty ze Stolicą Piotrową i Świętym Kościołem, kieruje do nich surowe napomnienie, przypominając że ich władza pochodzi od Chrystusa i posiada ona siłę oraz wartość tylko wówczas, gdy pozostaje wierna celowi, dla którego On ją ustanowił. Niech pasterze ci rozważą zgorszenia, jakie wywołują wśród wiernych i ludzi prostych, rany zadawane umęczonemu ciału Kościoła; zgorszenia i rany, za które pewnego dnia odpowiedzą przed Boską Sprawiedliwością w trakcie sądu szczegółowego, a w Dniu Sądu Ostatecznego – przed całą ludzkością”.
Źródło: lifesitenews.com
mat