Zamiast dotykać świętości ręką – lepiej uklęknąć.
Odkąd na pogańskiej Łysej Górze mnisi benedyktyni klasztor pobudowali, wszystkie pozostałości sabatów demonów i wiedźm kropidłem i modlitwą przepędzając, już nikt nie spoglądał w tę stronę trwożliwie. Zwłaszcza, gdy ich świątynię rozświetliły relikwie Krzyża Świętego, jakby nową Kalwarię z tej góry czyniąc. To od wtedy miejsce to zwie się Świętym Krzyżem, a dookolne góry Święto- krzyskimi.
Anno Domini 1386 w zaśnieżonym lutym zajechał tam Książę litewski Jagiełło z wieloma polskimi panami i rycerzami w drodze do Krakowa, gdzie – poganin jeszcze – chrzest święty miał przyjąć i piękną Jadwigę za żonę pojąć. Książę do niedawna pogańskim bóstwom służąc, chrześcijańskiego Boga Jezusa Chrysta jeszcze nie poznał, choć królem z Jego namaszczenia miał zostać. Gdy opat benedyktyński święty relikwiarz przed orszak wyniósł i postawił, polscy panowie na kolana upadli w głębokim pokłonie. Litwin i jego przyboczni zdumieni tym, stali, a Jagiełło krok ku relikwiom w srebrze postąpił, rękę wyciągnął, pytając z ruska: „Szto eto?” Dotknął relikwii dłonią, choć opat chciał ten gest powstrzymać. Nie zdążył… A Jagiełlo poczuł nagle, że swą prawicą już nie włada. – „O ja nieszczasny!” -krzyknął ze złością, którą ledwie powstrzymał. I tylko patrzył na ten znak na relikwiarzu.
Wesprzyj nas już teraz!
Przypomniał sobie, jak to parę lat temu posyłał swoich kudłatych dzikich wojów na ziemie polskie i świątyń z tym znakiem nie oszczędzali, lecz łupili i palili jak wszystko inne. Zdumiewało go wtedy, że wyznawcy tego Boga Chrysta tak dzielnie walczyli i życie oddawali, choć On pokój ponoć tylko głosił. A potem podchodzili coraz bliżej jego ziemie za oręż chrzest mając, księgi swoje i ten krzyż – Znak Święty. I ten relikwiarz Litwini też zdobyli, ale ich kapłani kazali uszanować i zwrócić, przejęci lękiem. Bo i woły wozu z tą świętością ruszyć z miejsca nie mogły. Musiała mieć więc ona swoją moc. Bo i coraz więcej Litwinów nową wiarę przyjmowało, polskimi panami się stając.
A teraz jego, Jagiełlę na króla polskiego i litewskiego obrali i do Krakowa wieźli spodziewając się, że mocną, chrześcijańską ręką będzie rządził… – Mocną ręką… Zadrżał Jagiełło nie czując swojej prawicy. Osunął się na kolana i do jeszcze nieznanego Boga Chrysta jękiem prawie się zwrócił: „Pomyłuj, Jezu Chryście, Królu! Jaki ze mnie ma być król z uschłą ręką. Czegóż dokonam? Pomyłuj!”
A że wiedział, iż w każdej religii ważne były ofiary, to o nich pomyślał. Nie tyle dla Boga Chrysta, co dla braciszków, aby modlitw swych, kadzideł i Mszy nie pożałowali, Boga swego o uzdrowienie dla niego zaklinając. Wydobył ze szkatuły wielką bryłę złota,żeby z niego nowy relikwiarz zrobili. Jak też kobierce i sukna najlepsze dla świątyni. Dołożył miodu, skór, błagając mnichów, by już modlitwy rozpoczęli.
A potem za radą opata leżał Jagiełło krzyżem noc całą i za winy swe żałował o cud prosząc. A gdy rano spojrzał ku wynurzającemu się z mgieł w dolinach słońcu i dzwon na jutrznię usłyszał, prawicą nagle sięgnął do czoła… nowo nauczony znak krzyża na sobie kreśląc. Uwierzył, że ten Bóg ma moc ponad innych. Za godzinę przy dźwięku dzwonów ku Krakowowi ruszyli.
A potem, kiedy królem został Władysław Jagiełło , wracał na to miejsce nie raz, wielkie nabożeństwo dla relikwii Świętego Krzyża mając, doświadczając od nich i nagłego kalectwa, ale i cudownego uzdrowienia. Może bardziej duszy niż ciała – rzuconego na kolana.
Brat Tadeusz Ruciński FSC
Czytaj także:
https://pch24.pl/opinie/legendy-z-dusza-ksiazka-dla-dzieci-inna-niz-wszystkie-czytajmy-brata-rucinskiego/