W Gruzji doszło w poniedziałek do zamieszek z udziałem grup nacjonalistycznych reagujących na pomysł działaczy politycznego ruchu LGBT pragnących w Tbilisi publicznie manifestować pod sztandarem preferencji seksualnych. Ugodzony nożem został polski turysta, zaś premier Irakli Garibaszwili uznał homoparadę za nieakceptowalną przez większą część narodu. Ostatecznie „tęczowy” marsz, ze względów bezpieczeństwa, został odwołany przez organizatorów.
Napad na polskiego turystę towarzyszył zamieszkom, jakie rozpętały się na ulicach Tbilisi. Media łączą przejawy agresji z grupami nacjonalistycznymi odpowiadającymi na zamiary homoaktywistów pragnących manifestować w miejscach publicznych pod szyldem seksualnych upodobań, co oburzyło niemałą część gruzińskiej opinii publicznej. Swój sceptycyzm wobec zamiarów ruchu LGBT wyrażała lokalna Cerkiew prawosławna oraz niektórzy politycy.
Władze największego związku wyznaniowego w Gruzji wezwały do zebrania się w poniedziałkowe popołudnie na modlitwie, zaś premier Irakli Garibaszwili (z proeuropejskiej, socjaldemokratycznej partii Gruzińskie Marzenie) stwierdził, że parada LGBT nie jest akceptowana przez społeczeństwo. Ową wypowiedź „tęczowi” aktywiści zakwalifikowali jako „homofobię”. Ponadto szef rządu dodał, że za „marszem” stoi opozycyjny Zjednoczony Ruch Narodowy Michaelego Saakaszwilego.
Wesprzyj nas już teraz!
Co jednak istotne, tegoroczna próba zorganizowania w Tbilisi „parady równości” – inaczej niż przy poprzedniej okazji w roku 2013 (zakończonej zamieszkami i ewakuacją homoaktywistów) – zyskała poparcie niektórych celebrytów, dziennikarzy oraz polityków opozycji, a temat dominował w mediach – wynika z doniesień oko.press.
Takie „rekomendacje” nie przekonały jednak sporej części społeczeństwa, a już od poniedziałkowego poranka wiele osób demonstrowało przeciwko planom przejścia ulicami przez aktywistów homoseksualnych. Z nagrań udostępnionych przez lokalną telewizję wynika, że niektórzy przeciwnicy ruchy LGBT atakowali dziennikarzy i policję. Tymczasem polskie media lewicowe podają, że służby wspierały środowiska nacjonalistyczne w akcjach przeciwko „tęczowym”. Do zignorowania agresji miało dojść np. w sytuacji wtargnięcia nacjonalistów do biura organizatorów marszu LGBT, usunięcia przez napastników „tęczowych” flag oraz zdemolowania lokalu. To właśnie po tym ataku odwołano homoseksualną paradę. W specjalnym oświadczeniu aktywiści zarzucili władzy brak zapewnienia im bezpieczeństwa oraz utrudnianie korzystania z prawa do zgromadzeń. O wspieranie agresji oskarżyli rząd i Cerkiew. Ponadto lider homoparady w Tbilisi stwierdził, że jego zdaniem służby mogły pomagać ich przeciwnikom, gdyż pomimo pięciokrotnego zmieniania miejsca startu marszu LGBT na prywatnej grupie w sieci nacjonaliści zawsze byli na miejscu przed homoseksualistami.
Na uliczne zamieszki, w wyniku których doszło do – wedle danych gruzińskiego MSW z poniedziałkowego wieczoru – 55 „aktów przemocy”, w tym 53 wobec dziennikarzy (część tej grupy otwarcie wspierała paradę LGBT i manifestowała to poprzez „tęczową” symbolikę) zareagowała ambasada Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wydali oświadczenie wraz z misją dyplomatyczną ONZ, UE, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Izraela oraz 14 państw UE (w grupie nie ma ambasady RP). Zajścia w Tbilisi potępiono. Podobnie uczyniła prezydent kraju Salome Zurabiszwili.
Z kolei polski turysta przeszedł operację po tym, jak został ugodzony nożem. Media podają, że powodem ataku był fakt posiadania przezeń kolczyka, co napastnik miał uznać za oznakę przynależności ofiary do społeczności LGBT. Jednocześnie bliscy zatrzymanego za ów czyn Gruzina zwracają uwagę na jego problemy psychiczne. Niezależnie jednak od okoliczności napastnikowi grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności, gdyż policja czyn uznała za usiłowanie zabójstwa. Stan Polaka jest stabilny, a Konsul Rzeczpospolitej Polskiej jest z nim w kontakcie.
Źródło: polsatnews.pl / oko.press / wyborcza.pl