Unijna strategia bioróżnorodności może sprawić, że wprowadzone zostaną surowe ograniczenia dotyczące gospodarowania lasami. Chodzi nie tylko o pozyskiwanie drewna, ale każdy inny rodzaj korzystania z tych zasobów – z grzybobraniem włącznie.
Jak podkreślają Lasy Państwowe, przyjęcie unijnych założeń może skutkować miliardowe straty branży leśnej kilku unijnych krajów, w tym Polski. Strategia niby ma chronić lasy i służyć zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych, ale w praktyce jej wdrożenie może oznaczać katastrofę.
Założenia strategii rozpisanej do roku 2030, w teorii, są światłe. To odbudowa różnorodności biologicznej Europy. Program ten ma także wpisywać się w cele Europejskiego Zielonego Ładu w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych. By zrealizować ten cel, 10 proc. obszarów lądowych UE ma zostać objętych ochroną bierną.
Wesprzyj nas już teraz!
I tu zaczynają się problemy. Nigdzie tego nie wyczytamy, ale chodzić musi o lasy. Unijny zapis jest tak niejasny w tym punkcie, że jego skrajna (ale jednak całkiem realna) interpretacja pozwala sądzić, że z użytkowania mogą być wyłączone wielkie połacie lasów. Trzeba dodać, że postulowana ochrona bierna oznacza całkowite wyłączenie takiego obszaru z użytkowania.
Załóżmy, że 10 proc. obszaru UE zostaje objętych ochroną bierną. To oczywiste, że jeśli mamy na myśli redukcję gazów cieplarnianych, najskuteczniejsze są tu obszary leśne. Zatem pod ochroną znajdzie się 27 proc. powierzchni wszystkich unijnych lasów. Jednak tu wiele lasów pozostaje w prywatnych rękach. Ograniczenie w nich gospodarowania musiałoby wiązać się z wypłatą odszkodowań właścicielom. Jednak zamiast płacić, można pod ochronę wziąć lasy państwowe. A to już 72 proc. wszystkich takich lasów w UE. Można pójść dalej i założyć, że ochroną objęte będą głównie starodrzewy – czyli wszystkie tego typu drzewostany.
To spowoduje drastyczny spadek produkcji drewna okrągłego, a więc i wzrost cen. Odczuje to cały sektor drzewny. Skutki ekonomiczne, społeczne i przyrodnicze będą wówczas bardzo poważne. W Polsce Lasy Państwowe gospodarują największym obszarem lasów (ok 80 proc.) – i to LP najboleśniej odczują zmiany. Chodzi tu nie tylko o znaczne zawężenie obszarów, na których prowadzona jest gospodarka mająca na celu pozyskiwanie (i odtwarzanie) drzewostanu. LP będą musiały wiele lasów zamknąć. Nie będzie tam możliwy wstęp, a więc też zbiór grzybów i jagód, czy biwakowanie.
Jak podaje dorzeczy.pl, w analizie zmian sporządzonej przez Deloitte założono trzy scenariusze ograniczeń. Ten najbardziej „optymistyczny” zakłada spadek wolumenu drewna pozyskiwanego przez Lasy Państwowe o 10 proc. „Realizacja pierwszego scenariusza oznacza zmniejszenie wartości dodanej brutto w polskiej gospodarce o 3,7 mld zł w stosunku do scenariusza referencyjnego. Zatrudnienie straci ponad 5,2 tys. osób pracujących na stanowiskach utrzymywanych przez sektor leśny”. Scenariusz pesymistyczny mówi już o 13,9 mld zł i spadku zatrudnienia o prawie 20 tys.
Lasy Państwowe ostrzegają, że ograniczenia mogą sprawić, że zwiększone zapotrzebowanie na drewno sprawić może, że będzie ono ściągane z odległych zakątków świata, w których założenia klimatyczne nie są realizowane. I ponownie lokalnie uzyskany efekt (przerobiły to już inna branże – np. odzieżowa) zostanie zaprzepaszczony poprzez spotęgowanie „śladu węglowego” wytworzonego na skutek wydłużenia drogi transportu drewna do UE.
Ochrona bierna ma też swój negatywny wymiar przyrodniczy. Nieodnawiane lasy starzeją się i obumierają – a taki las nie będzie absorbował dwutlenku węgla, ale będzie emitować jego duże ilości. „Powstanie rozległych powierzchni otwartych spowoduje zanik dogodnych siedlisk dla wielu gatunków fauny i flory. Obumarłe lasy tracą możliwość łagodzenia zmian klimatycznych – mają ograniczone możliwości retencjonowania wody, łagodzenia dobowej amplitudy temperatur i korzystnego wpływania na jakość powietrza” – czytamy.
Źródło: dorzeczy.pl
MA