18 sierpnia 2021

Piotr Relich: Wolność oddamy za frajer…? Dla „dobra ludzkości” [OPINIA]

(pixabay.com)

W zeszłym roku wkroczyliśmy na drogę dobrowolnego zrzekania się kolejnych praw i wolności. Wartości, które niegdyś konstytuowały obecny demoliberalny porządek, stanowią dzisiaj największą przeszkodę na drodze do przezwyciężenia kryzysu.

Koronawirus zatrząsł „najlepszym ustrojem w dziejach” i poważnie nadwyrężył zaufanie do jego obrońców. Skutecznie obudził nas z iluzji bogatego i bezpiecznego oraz przygotowanego na wszystko Zachodu. Skompromitował Unię Europejską, Światową Organizację Zdrowia, ONZ i innych strażników światowego porządku. Przeraziła nas wizja świata niebezpiecznego, w którym ryzyko i śmierć stanowią nieodłączną część rzeczywistości.

Taki świat – znany dobrze naszym przodkom – okazał się dla większości z nas miejscem niegościnnym. Do tego stopnia, że dzisiaj oddamy wszystko, by poczuć choć namiastkę utraconego dobra. W niektórych przypadkach nawet nie namiastkę, ale zwykłą obietnicę, wręcz iluzję powrotu do świata, który – ku zaskoczeniu niektórych – nigdy nie wróci.

Wesprzyj nas już teraz!

Niemiłościwie nam panujący demokraci już na początku kryzysu świetnie wyczuli swoją szansę. Tylko głupiec nie skorzystałby z okazji rozciągania władzy do granic możliwości, zwłaszcza gdy kibicuje mu zdecydowana większość opinii publicznej.

Ponad roczna tresura polegająca na naprzemiennym dociskaniu i luzowaniu śruby sprawiła, że przestaliśmy zadawać pytania o zasadność najbardziej nawet idiotycznych obostrzeń. Zrezygnowaliśmy z podstawowych praw: do sprawowania kultu religijnego (limity w kościołach) i do prywatności (gdzie dzisiaj jest RODO?). Gdyby nie zapóźnienie cyfrowe i technologiczne, również w Polsce mielibyśmy inwigilację na miarę azjatyckich tygrysów; wszak premier Morawiecki nie ukrywa zachwytu nad tamtejszymi systemami bazującymi na kontroli przepływu informacji za pomocą wysokich technologii.

Niezwykle skutecznym wynalazkiem okazał się reżim sanitarny. Rytm dnia wyznaczały nam dobowe liczniki ilości zakażeń, a codzienne zachowanie uzależnialiśmy od sanitarnych fanaberii technokratów i ekonometrystów. Nie zwracaliśmy uwagi na wyrządzane przez lockdown szkody, usprawiedliwiając się maksymą, że skoro jest wojna, to muszą być ofiary. Wolność słowa dotyczyła jedynie starej, tradycyjnej prasy (choć i tu różnie bywało). Natomiast w internecie i mediach społecznościowych, dokąd przeniósł się środek ciężkości opinii publicznej, z powodzeniem stosowano zasadę bezwzględnej cenzury niewygodnych treści.

Pętla się zaciska

W tym roku operacja COVID weszła w nową fazę. Na naszych oczach powracają kontrole graniczne i segregacja obywateli, w swojej bezwzględności nawiązujące do najbardziej niechlubnych tradycji z pierwszej połowy XX wieku. Niezaszczepieni będą mieli trudności nie tylko z wyjazdem za granicę, ale i spędzaniem wolnego czasu, dostępem do podstawowych usług czy nawet… zaliczeniem roku na studiach. Co więcej, część z nich zostaje w „miękki” sposób zmuszona do szczepienia przez swojego pracodawcę.

Stanowiący podstawę ustroju demokratycznego monteskiuszowski trójpodział władz po raz kolejny okazał się iluzją. Działająca pod osłoną sanitaryzmu władza nie miała skrupułów w gwałceniu kryzysowego prawa. Nigdy nie ogłoszono – przewidzianego na takie okazje – stanu wyjątkowego, zamiast tego sprawując władzę za pomocą wątpliwych rozporządzeń. Grzech założycielski sanitarnego reżimu prowadził do patologizacji funkcjonowania instrumentów państwowych i służb, zmuszonych do nękania w niemal mafijny sposób niepokornych obywateli, jak choćby przedsiębiorców.

Pomimo to okazało się, że jesteśmy w stanie władzy wiele wybaczyć – byle wciąż karmiła nas zapewnieniami o panowaniu nad całą sytuacją. Jednak ostatnie czternaście miesięcy dostarczyło nam wystarczającej ilości dowodów, aby wybudzić się z iluzji. Po trzech tak zwanych „falach” nie mamy wątpliwości, że rząd nie rządzi, ale reaguje; że jego zapewnienia co do przyszłości można traktować równie poważnie, jak wróżenie z kryształowej kuli; a rozpoczęta wraz z innymi państwami strategia „szczepień dywanowych” każe zadać pytanie o faktyczne centrum decyzyjne całego procesu. A my zostaliśmy już wystarczająco spacyfikowani i zbyt jesteśmy zmęczeni, by przeciwstawić się dokonywanej ponad naszymi głowami transformacji.

Jak po każdej wojnie, także i po „pandemii” należy poukładać świat od nowa. Jednak w tym przypadku Nowy Świat nie ukaże się naszym oczom, dopóki całkowicie nie zakwestionujemy podwalin starego. Już chyba nikt nie ma wątpliwości, że rozwiązania opracowane pod przykrywką walki z koronawirusem zostaną z nami na dłużej. Zwłaszcza gdy międzynarodowe instytucje, rządzący, najbogatsi i inni panowie tego świata mówią o kryzysie jako o szansie…

Bo głównym celem tego procesu jest nie tyle przekształcenie „demokratycznych” instytucji (choć to na pewno niezwykle istotne), ale jak w każdej rewolucji chodzi o stworzenie nowego człowieka. Nie dumnego i niezależnego właściciela, obywatela i podmiotu, ale marnego przedmiotu – zahukanego konsumenta uzależnionego od państwa i wielkich korporacji, który na dodatek swoich ciemiężycieli będzie postrzegał jak uosobienie bezpieczeństwa, odpowiedzialności i stałości.

Ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność – miał powiedzieć Benjamin Franklin. Ciekawe w jakich słowach jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych oceniłby dzisiejszą rzeczywistość? Zwłaszcza że nie widać siły, która byłaby w stanie choć na chwilę włożyć kij w szprychy doskonale naoliwionej maszyny zniewolenia. Dzisiaj już nawet Stolica Apostolska, stojąca dotychczas na straży podstawowych praw i wolności człowieka, kroczy ramię w ramię z architektami nowej rzeczywistości…

Poeta i piosenkarz Piotr Rogucki śpiewał kiedyś, że znowu trzeba będzie dumnym krokiem iść bez twarzy, w kolejny sen. Rzeczywiście, większość z nas kroczy dzisiaj dumnie, ba, wcale nierzadko z entuzjazmem, ku nowej rzeczywistości. A jednocześnie zapada w sen, z którego – patrząc czysto po ludzku – nie będzie wybudzenia.

Piotr Relich

 

Tekst ukazał się w numerze 81. magazynu Polonia Christiana

Aby otrzymywać kolejne numery magazynu kliknij TUTAJ i dołącz do Klubu Przyjaciół PCh24.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij