Francuski laicyzm dochodzi do granicy obłędu. Katolicki ksiądz miał problem z uzyskaniem dokumentu tożsamości, bo na fotografii był w koloratce. Co prawda spora część duchownych nad Sekwaną wybiera chodzenie w krawatach, ale są i duchowni nie rezygnujący z koloratek.
Ksiądz odwołał się od decyzji administracji i wygrał. Ta historia pokazuje jednak ewolucję idei rozdziału religii i państwa, która przechodzi w rugowanie religii z przestrzeni publicznej w każdym wymiarze. Francja „walczy” w teorii z „separatyzmem islamistycznym”, który staje się konkurencją dla Republiki, ale ofiarami tej walki padają… katolicy.
Niedawno odmówiono księdzu wydania dokumentu tożsamości ze względu na to, że na załączonym do podania zdjęciu nosił koloratkę. Urzędnik prefektury uznał, że to „rodzaj symbolu religijnego”, który jest zakazany na identyfikacyjnym zdjęciu na dokumencie. Kapłan złożył natychmiast odwołanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Dekret z 22 października 1955 roku o dowodach osobistych we Francji nie wspomina o symbolach religijnych. „We wszystkich przypadkach wnioskodawca dołącza do wniosku o wydanie krajowego dowodu tożsamości dwie fotografie w formacie 35 × 45 mm, identyczne, aktualne i podobne do aktutalnego wizerunku, przedstawiające osobę en face i z odkrytą głową”, brzmi wymóg formalny.
Pewne kontrowersje pojawiły się w przypadku „symboli religijnych”, które mogą maskować częściowo wizerunek. Chodziło rzecz jasna, np. o chusty islamskie w przypadku kobiet, czy Sikhów noszących turbany. W takich przypadkach zdarzały się odmowy wydania dokumentu ze strony administracji. Koloratka powinna być jednak traktowana tak samo jak krawat czy muszka. Urzędnik okazał się zbyt gorliwy, ale incydent ujawniony przez tygodnik „Valeurs Actuelles” pokazuje w jakim kierunku francuska „laickość” podąża.
Bogdan Dobosz
