– Świat się zmienia. Choć niektórzy ludzie tkwią w swoich sposobach myślenia i uprzedzeniach, to w końcu staną się dinozaurami – powiedział szkoleniowiec Anglików, Gareth Southgate, po tym jak jego drużyna została wybuczana przez węgierskich fanów za klęknięcie w hołdzie Black Lives Matter.
Na stadionie w Budapeszcie doszło wczoraj niecodziennych scen. Reprezentacja Anglii w piłce nożnej, już tradycyjnie, przed pierwszym gwizdkiem klęknęła na jedno kolano. Hołd mający w domyśle stanowić przejaw walki z rasizmem, coraz częściej przypomina jednak czczą bufonadę i niepotrzebną prowokację; wszak kibice niejednej reprezentacji mają już serdecznie dość ideologicznej kolonizacji i politpoprawnej, fałszywej pokory. Nic dziwnego, że gospodarze mający najwyraźniej dość łajania ich za kwestie światopoglądowe nie tylko w polityce, ale i w sporcie, gremialnie wybuczeli „synów Albionu”.
Również w czasie meczu powtarzały się gwizdy i buczenie. Ciężko dziwić się jednak jakimkolwiek kibicom, kiedy dostaje się cztery bramki w plecy. Gospodarze mieli też stosować „małpie okrzyki” i wykrzykiwać rasistowskie hasła, kiedy tylko przy piłce był czarnoskóry zawodnik. „Mieli” ponieważ sam kapitan Harry Kane przyznał, że takowych nie słyszał, ale powiedzieli mu o nich – zapewne doskonale władający językiem węgierskim – koledzy. Poza tym, w Budapeszcie nie doszło do niczego, co nie stanowiłoby standardowego zestawu piłkarskiego spektaklu.
Wesprzyj nas już teraz!
Mimo przekonującego zwycięstwa, temat postanowił pociągnąć na konferencji prasowej trener Anglików. – Wszyscy wiedzą, za czym opowiadamy się jako drużyna. Takie incydenty są całkowicie nie do przyjęcia. Zgłosiliśmy sprawę do federacji. Nasz szef ochrony rozmawiał z piłkarzami. Przyjął ich oświadczenia. Będziemy działać przez właściwe kanały – zapowiedział Southgate. Trafnie powiedziane! Wszak nie ma na świecie drugiej reprezentacji równie mocno oddanej promocji agendy LGBT i pseudo-walce z rasizmem.
Angielski selekcjoner niczym ludowy trybun nie omieszkał wrzucić jeszcze trzech groszy na temat jego wizji przyszłości; – Świat się zmienia. Choć niektórzy ludzie tkwią w swoich sposobach myślenia i uprzedzeniach, to w końcu staną się dinozaurami – dodał szkoleniowiec. – Nasza drużyna nie mogła zrobić więcej, by walczyć z rasizmem. My robimy swoje, ale inni muszą podjąć kolejne działania, by możliwe było osiągnięcie postępu – podsumował.
Ciekawe tylko, gdzie był rycerz-na-białym-koniu Gareth kiedy angielscy kibice pobili przed finałem Euro swoich rywali? Gdzie była angielska federacja kiedy ich właśni kibice wyłamywali barierki na Wembley i nielegalnie wdarli się do budynku? Czy selekcjoner potępił oślepianie laserem przez angielskiego sympatyka bramkarza Duńczyków Kaspera Schmeichela? Dlaczego nie wygłosił nawet słowa komentarza na widok londyńskich ulic, wyglądających jakby przetoczyły się po nich stada bydła?
Widocznie te barbarzyńskie, niespotykane wśród sympatyków żadnej innej reprezentacji zachowania, ustępują dużo poważniejszym „grzechom” przeciw politycznej poprawności.
Gdyby Southgate nieco lepiej znał historię swojego kraju wiedziałby, że w kontekście kilkuset lat wprowadzania systemowego rasizmu, czerpania zysków z niewolniczego procederu, umyślnego zatruwania opioidami krnąbrnych społeczeństw czy dokonanego na Aborygenach ludobójstwa, pouczanie innych wygląda co najmniej nieelegancko.
– Świat się zmienia – filozofuje Southgate. Ale dziwnie wciąż niezmienna pozostaje angielska buta, bufonada, zakłamanie i hipokryzja.
Piotr Relich
Zobacz także:
Robert Lewandowski musi uważać na gesty. Bo do zguby wystarczy jeden, „tęczowy” krok [OPINIA]