Dziś, tak jak i po zakończeniu zimnej wojny, amerykańska społeczność wywiadowcza staje przed wyzwaniem dostosowania się do nowej rzeczywistości – podkreśla Amy Zegart z Instytutu Hoovera i Instytutu Freemana Spogli na Uniwersytecie Stanforda. Specjalizująca się w polityce bezpieczeństwa Zegart jest autorką m.in. książek „Flawed by Design: The Evolution of the CIA, JCS, and NSC” oraz „Spies, Lies, and Algorithms: The History and Future of American Intelligence”.
Amy Zegart wskazuje, że zamach na bliźniacze wieże World Trade Center z 11 września 2001 r. obnażył słabość amerykańskiego wywiadu. Dwadzieścia lat temu terroryści należący do Al-Kaidy przeprowadzili najgorszy w historii zamach na amerykańskiej ziemi, zabijając prawie 3000 osób. W jego następstwie Ameryka wypowiedziała wojnę terroryzmowi, inicjując ataki najpierw w Afganistanie, gdzie miał znajdować schronienie szef Al-Kaidy, Osama Bin Laden, a potem w Iraku. „Jednak 11 września był także czymś innym: naszą największą porażką wywiadowczą od ponad pół wieku. To był atak z zaskoczenia, który nie powinien być zaskoczeniem. Przerażająca prawda jest taka, że amerykańskie agencje wywiadowcze dostrzegły nadchodzące niebezpieczeństwo, ale mu nie zapobiegły ponieważ były przystosowane do walki z innym wrogiem z minionej epoki. Moje badania wykazały, że kiedy skończyła się zimna wojna, a w latach 90-tych zmieniły się zagrożenia, amerykańska społeczność wywiadowcza nie zaadaptowała się” – podkreśla Zegart. Jak dodaje, podobna sytuacja ma miejsce dzisiaj.
Obecnie Al-Kaida nie jest już nadrzędnym problemem. Wyzwania są znacznie bardziej złożone i obejmują eskalację cyberataków, rosnące w siłę Chiny, rosyjską agresję, nuklearny projekty Iranu i Korei Północnej, „zmiany klimatyczne” i wiele innych kwestii. Zdaniem uczonej, agencje szpiegowskie starają się nadążyć za tymi wyzwaniami, ale wciąż mają dużo do zrobienia. Struktury te są mocno zbiurokratyzowane i niejako trwają na swoich pozycjach. Ich budżety stale rosną, a innowacje wdrażane są za późno. Ostrzeżenia niektórych agentów w niewystarczającym stopniu mobilizują przełożonych do odpowiednio szybkiego działania. Ten brak „elastyczności” sprawia, że w czasie, gdy przeciwnik rośnie w siłę, naród znów jest bezbronny.
Wesprzyj nas już teraz!
Autorka wskazuje, że przez całe lata 90-te część amerykańskich szpiegów ostrzegało przed rosnącym zagrożeniem ze strony Al-Kaidy, ale instytucje wywiadowcze skupiały się na zimnej wojnie. Pieniądze miały trafiać do platform technologicznych, które mogły oszacować ilość głowic nuklearnych posiadanych przez Sowietów, zamiast na przykład przeznaczyć te środki na penetrację grup terrorystycznych. George Tenet, dyrektor CIA, próbował bezskutecznie ulepszyć zdolności antyterrorystyczne swojej agencji i koordynację antyterrorystyczną w rządzie federalnym. FBI formalnie uznało terroryzm za priorytet na lata przed 11 września, jednak w 2001 roku tylko 6 proc. personelu zajmowało się zwalczaniem terroryzmu. Reforma, mająca poprawić zwalczanie terroryzmu w FBI, zakończyła się fiaskiem na kilka tygodni przed zamachem z 11 września. Aż 56 biur otrzymało potem ocenę niedostateczną.
Zegart twierdzi, że z jej analizy wynika, iż „słabości organizacyjne doprowadziły CIA i FBI do przegapienia 23 okazji do penetracji i prawdopodobnie powstrzymania spisku z 11 września. Wśród nich istnieją fakty dotyczące identyfikacji przez funkcjonariuszy CIA dwóch podejrzanych o terroryzm, którzy uczestniczyli w spotkaniu planistycznym Al-Kaidy w Malezji. Poznano ich pełne nazwiska i odkryto, że jeden z nich posiada amerykańską wizę, a drugi wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Ponad 50 urzędników CIA miało dostęp do tych informacji, ale nikt przez ponad rok nie powiedział o tym Departamentowi Stanu ani FBI” – zauważa.
Autorka książki „Spies, Lies, and Algorithms: The History and Future of American Intelligence” wskazuje na brak formalnych szkoleń, priorytetu w ostrzeganiu innych agencji rządowych przed niebezpiecznymi terrorystami, którzy mogą podróżować do Stanów Zjednoczonych. „Kiedy CIA w końcu poinformowała FBI, 19 dni przed 11 września, biuro określiło obławę na dwóch podejrzanych terrorystów jako »rutynową« aktywność – najniższy priorytet – i przydzieliło zadanie agentowi specjalnemu, który właśnie skończył roczne szkolenie nowicjusza”. FBI bardziej koncentrowała się na łapaniu sprawców dawnych przestępstw niż na zbieraniu informacji w celu powstrzymania potencjalnego ataku terrorystycznego.
Para, która miała być skontrolowana, nawet się nie ukrywała. Mężczyźni używali swoich prawdziwych nazwisk, w tym w przypadku dokumentów wymaganych w celu najmu czy wyrobienia karty kredytowej. Jeden był nawet wymieniony w książce telefonicznej San Diego. W tym mieście m.in. nawiązał kontakt z kilkoma celami dochodzeń antyterrorystycznych FBI, w pewnym momencie nawet mieszkając z… informatorem FBI.
„Dwóch zamachowców rozbiło samolot American Airlines Flight 77 o budynek Pentagonu. Aby odnieść sukces, nie potrzebowali fałszywych tożsamości ani sprytnych planów. Potrzebowali tylko, by CIA i FBI działały tak, jak zwykle” – zauważa Zegart. Dodaje, że w ciągu 20 lat, które upłynęły od zamachu na WTC, amerykańskie agencje wywiadowcze co prawda zostały przebudowane i przystosowane do walki z terroryzmem, ale obecnie znowu zmieniły się priorytety i agencje nie nadążają za rzeczywistością. O ile po zamachu z 11 września utworzono Biuro Wywiadu Narodowego, Narodowe Centrum Antyterrorystyczne i Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz osiągnięto spektakularne sukcesy np. zabijając Osamę Bin Ladena, planistę zamachów, o tyle „krajobraz zagrożeń” stale ulega zmianom. „Dziś amerykańskie agencje wywiadowcze stają w obliczu kolejnego momentu, który wymaga szybkiej adaptacji. Tym razem niebezpieczeństwa wynikają z technologii. Technologie takie jak sztuczna inteligencja, Internet, biotechnologia i miniaturyzacja satelitów głęboko zmieniają globalną ekonomię i politykę, wzmacniając pozycję starych przeciwników, uwalniając nowe zagrożenia i rzucając wyzwanie w każdym aspekcie działalności wywiadowczej. Jeszcze nigdy tak wiele postępów technologicznych nie zbiegło się tak bardzo w czasie” – czytamy.
Autorka podkreśla, że w dawnych czasach władza i geografia chroniły Amerykę, ale dzisiaj cyberprzestrzeń umożliwia przeciwnikom atakowanie Stanów Zjednoczonych z dużej odległości, bez oddania jednego strzału. Dzisiejsza technologia pozwala nie tylko hakować maszyny, ale także i umysły ludzi. Zegart oskarża przy tym Pekin o „trwałą i skuteczną kampanię kradzieży ogromnej ilości amerykańskiej własności intelektualnej dla korzyści gospodarczych i militarnych”. Rosja wykorzystuje przede wszystkim cybernetyczne operacje informacyjne do ingerowania w wybory i podważania demokracji „od wewnątrz”. A grupy przestępcze przeprowadzają ataki typu ransomware na amerykańskie miasta, dostawców energii i inną kluczową infrastrukturę.
„Paleta zagrożeń stojących przed tym krajem nigdy nie była większa, ponieważ cyberprzestrzeń wzmacnia słabych i osłabia silnych. Zaawansowane demokracje przemysłowe są wyjątkowo podatne na wszelkiego rodzaju naruszenia cybernetyczne, ponieważ są najbardziej połączone cyfrowo i ponieważ ich wolność słowa pozwala nikczemnym podmiotom oszukiwać na dużą skalę. Technologia zakłóca również zdolność amerykańskich agencji wywiadowczych do rozumienia świata. Inteligencja zawsze polegała na wyszukiwaniu igieł w stogu siana w celu uzyskania wglądu w sytuację. Teraz stogi siana są wszędzie i rosną wykładniczo, ponieważ ilość danych na Ziemi podwaja się co dwa lata. Technologie łączności napędzają zjawisko przeładowania danymi, których końca nie widać” – czytamy.
Autorka przynagla do głębokiej transformacji służb wywiadowczych, tak by potrafiły one robić lepszy użytek z dostępnych dla każdego informacji. Postuluje, by w większym stopniu maszyny wykorzystać mogące przesiewać ogromne ilości danych w celu odnalezienia ukrytych wzorców. „Sukces wymaga trzech kluczowych składników. Pierwszym z nich jest stworzenie nowej, niezależnej agencji wywiadowczej dedykowanej wywiadowi open source. CIA, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego i inne elementy społeczności wywiadowczej prowadzą wysiłki na rzecz analizy otwartych źródeł, ale tajne agencje zawsze będą faworyzować tajemnice. Stany Zjednoczone nigdy nie będą w stanie wygrać wyścigu wywiadowczego, tak długo, jak inteligencja o otwartym kodzie źródłowym pozostanie uwięziona w agencjach, które bardziej wierzą w swoje tajne misje” – pisze analityk. Dodaje, że drugim składnikiem niezbędnym w transformacji, jest przyciąganie i utrzymywanie w pracy najlepszych oraz najbardziej utalentowanych osób z dziedziny nauki i technologii, w szczególności z tych obszarów, w których konkurencja w sektorze prywatnym jest najtrudniejsza.
Trzecim składnikiem jest strategia: na nowo trzeba się zastanowić, czym jest wywiad i komu ma służyć. Dziś decydenci, korzystający z informacji wywiadowczych, to m.in. dyrektorzy głównych korporacji, które są właścicielami i zarządzają 85 procentami kluczowej amerykańskiej infrastruktury – w większości podatnej na cyberataki – oraz liderzy technologii, których platformy stały się „superautostradami dezinformacji”. Autorka uważa, że trzeba dokonać gruntownej zmiany w tym zakresie, by znowu bezpieczeństwo narodowe leżało jak niegdyś w rękach rządu, a nie korporacji z branży IT.
Źródło: theatlantic.com
AS