Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, w 2020 r. wykonano o 20 proc. mniej świadczeń medycznych w porównaniu z rokiem 2019, a dla 2 mln pacjentów nie znalazło się miejsca w systemie opieki zdrowotnej. Część z nich zmarła, nie otrzymując odpowiedniej pomocy.
Polska po półtora roku pandemii znajduje się na drugim miejscu krajów z najwyższą liczbą nadmiarowych zgonów, osiągając niepochlebny wynik 140 tys. zmarłych. Jak wynika z danych NFZ i Ministerstwa Zdrowia, za tak tragiczne liczby odpowiada nie tylko koronawirus, ale zapaść przestawionej na tory pandemiczne służby zdrowia.
W 2020 r. udzielono o jedną piątą świadczeń medycznych mniej niż rok wcześniej. Zdaniem ekspertów, część pacjentów nie zgłaszało się do lekarza bojąc się zakażenia, a części nie dopuszczono do leczenia. Liczby pacjentów, dla których zabrakło miejsca w systemie opieki zdrowotnej można liczyć w milionach. W 2019 r. do szpitala trafiło 9 mln osób. Rok później; siedem. Podobne statystyki dotyczą także wizyt u specjalistów.
Jak wskazuje DGP, opóźnione (lub nie zaistniałe) interwencje medyczne mogą stanowić, oprócz COVID-19, powód wyjątkowo wysokiej liczby nadmiarowych zgonów. Według europejskich danych Polska wraz z Bułgarią i Czechami znalazła się w pierwszej trójce państw, w których sytuacja była pod tym względem – w porównaniu ze średnią z poprzednich lat – najgorsza.
W raporcie z początku 2021 r. MZ przekazało, że koronawirus nie odpowiada nawet za połowę nadmiarowych zgonów. COVID-19 stanowił jedynie 43 proc. nadwyżki. Nie był więc jedynym powodem zwiększonej śmiertelności. „W przypadku osób przewlekle chorych najbardziej zwiększyła się ona wśród osób zmagających się z chorobami układu krążenia. Wzrosła o 16,69 proc., co oznacza 11,1 tys. więcej śmierci z tego powodu. Na drugim miejscu znalazła się cukrzyca – wzrost o 15,88 proc., a na trzecim choroby neurologiczne – 14,63 proc. Najmniej przybyło zgonów z powodu nowotworów – o 4,7 proc” – podaje DGP.
Źródło: gazetaprawna.pl
PR