20 października 2021

Panie Premierze, niech sobie UE weźmie te pieniądze. Dajcie żyć i pracować!

(Fot.: POOL / Reuters / Forum)

Z zażenowaniem obserwuję kolejne kontredanse premiera Mateusza Morawieckiego, starającego się za wszelką cenę wydusić z Brukseli unijne pieniądze. Tak, dla tej władzy to kwestia być albo nie być. Ale nie dla nas. Wystarczy, że rząd pozwoli nam normalnie żyć i pracować.

W rozmowie z „Sieci” prezes PiS Jarosław Kaczyński wyraźnie – choć bardzo dyplomatycznie – zwrócił uwagę, że rząd zrobi wszystko, by otrzymać unijne pieniądze. Wbrew uprzednim deklaracjom, że teraz to już się nie damy i nie ustąpimy nawet o krok. Zapytany przez Michała i Jacka Karnowskich o kwestie kar za Turów oraz orzeczeń TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, Kaczyński odpowiedział: „To jest problem związany ze sprawą zasadniczą: Krajowym Planem Odbudowy i głównymi funduszami unijnymi. To jest kwestia skali, która się z tym wiąże i oceny racjonalności pewnych działań, czasami także płacenia lub nie pewnych kar. Staramy się być elastyczni. Jest plan reform wymiaru sprawiedliwości, w tym likwidacja Izby Dyscyplinarnej”.

W powyższej wypowiedzi trudno doszukać się konkretnego stanowiska wobec unijnych roszczeń. To tak zawoalowana deklaracja, by nie dało się z niej wyciągnąć niczego konkretnego, poza ofertą wycofania się z reformy – kompletnie zresztą nieudanej – dla której PiS kruszył kopie, tłukąc się zapamiętale ze wszystkimi, w tym także z Brukselą. Ale prezes zawarł w tej mętnej odpowiedzi inną, ważną myśl: teraz liczy się unijna kasa i zrobimy wszystko by ją otrzymać.

Wesprzyj nas już teraz!

To dlatego premier Morawiecki pojawił się w Parlamencie Europejskim, by odpierać zarzuty jakie od kilku miesięcy stawiane są Polsce. To sprawa o tyle ważna, że staliśmy się swoistym poligonem doświadczalnym: jeśli faktycznie ustąpimy, damy zielone światło dalszej integracji Unii Europejskiej, dążącej do zatarcia granicy między prawem krajowym i niezależnością narodowych parlamentów a prawem unijnym. Możecie być jednak Państwo pewni: ustąpimy. Skoro prezes gotowy jest płacić odszkodowania za Turów – ta sprawa nawet nie jest absurdalna, ona jest wręcz skandaliczna jeśli chodzi o orzeczenie TSUE – to wysyła tym samym jasny sygnał: zrobimy wszystko, ale sypnijcie wreszcie tym groszem.

Dla władzy to sprawa życia i śmierci. Gra toczy się nie tylko o realizację Polskiego Ładu, czyli idee fixe prezesa i szefa rządu. To także rozgrywka propagandowa. Przypuszczam, że koszmar utraty tych środków ze śmiejącym się do rozpuku Tuskiem w tle budzi Jarosława Kaczyńskiego każdego ranka. Nie trudno sobie wyobrazić, kto tryumfowałby na polskiej scenie politycznej, gdyby Bruksela nie zrobiła Polsce przelewów.

Na guzik nam jednak te pieniądze? Rozumiem, że Mateusz Morawiecki nie wyobraża sobie rozwoju gospodarczego bez państwowych środków. A mnie się wydaje – i mam na to dowody, których dostarczają efekty tzw. ustawy Wilczka – że Polakom wystarczy pozwolić pracować i zarabiać pieniądze, by zapewnić nam gospodarczy sukces. Tymczasem prezes PiS uwija się jak w ukropie wymyślając kolejne łady i inne wielkie programy, by – jak sam uzasadnia – „dogonić wreszcie Zachód”. Ale by to zrobić naprawdę trzeba niewiele: radykalnie odchudzić kilka urzędów, a potem wyrzucić do kosza tysiące ustaw podatkowych i regulacji. Tak naprawdę, zamiast ładować pieniądze w tworzenie planów gospodarczych i ich realizację wystarczy kupić solidną niszczarkę. No, może dziesięć. Ale to i tak taniej, niż kosztowało samo przygotowanie Polskiego Ładu i dużo taniej niż zapłacimy za jego wdrażanie.

Nie widzę zbyt wielu korzyści z otrzymania kolejnej transzy unijnych funduszy poza chwilowym wstrzyknięciem miliardów do gospodarki, czasowym ożywieniem, a później przeżuwaniem rosnących długów. Natomiast widzę ogromny sens, by inwestować w Polaków. Na początku lat 90. dokonało się w Polsce tysiące małych cudów gospodarczych, które po latach owocowały całkiem przyzwoitym wzrostem PKB. Dzisiaj widzę reportaże o ludziach, którzy potrafią w domowych warunkach zbudować elektryczny samochód. Tak, ten sam, którego w milionach sztuk – zgodnie z zapowiedziami Morawieckiego – powinny jeździć teraz po naszych ulicach. Panie Premierze, zamiast opowiadać kocopoły o tym, czego to państwo nam nie zbuduje, jakimi to dobrami nas nie obsypie i jakich szans nam nie da, niech pan machnie ręką na unijne fundusze, puści z dymem kolejne tomy ustaw regulujących naszą gospodarkę i pozwoli Polakom uczciwie pracować. Na własny rachunek i dla interesu naszego kraju. To naprawdę jest możliwe.

Tomasz Figura

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij