Głosy przeciwników obecności ks. Piotra Skargi w przestrzeni publicznej ponownie odżyły. Wszystko za sprawą planowanego remontu placu św. Marii Magdaleny w Krakowie, który ma stać się „zieloną oazą”. Zamiast pomnika Kaznodziei Narodu, chcą posadzić drzewo. Tak oto stajemy się świadkami podjęcia próby rozmywania polskiej tożsamości i wymazywania z niej wielkich Polaków tylko dlatego, że byli ludźmi Chrystusa. Dziś oczy „wymazywaczy” kierują się na ks. Piotra Skargę. Jutro „zgłoszą się” po św. Jana Pawła II. Ale na tym nie zakończą. Wszak polską tożsamość narodową, zakorzenioną mocno w chrześcijaństwie budowało tak wielu.
Już 20 lat temu pomysł postawienia pomnika nie przypadł do gustu krytykom Sługi Bożego. Nie mogło zatem dziwić, że podejmowano próby jego likwidacji i wyrugowania z przestrzeni publicznej. Obecnie pomysł powrócił wraz z planami remontu placu św. Marii Magdaleny. Kamienny dziś plac ma stać się „zieloną oazą”. I nic w tym zdrożnego by nie było, gdyby nie to, że miejsce pomnika ks. Skargi ma zająć drzewo. Nie miejsce tu na debatę o koncepcjach architektonicznych, czy bieżących „zielonych” wytycznych. Bo wystarczy szczypta zdrowego rozsądku, by wywieść, że zielony skwer z niską roślinnością, a nawet z kilkoma niższymi drzewami, nie kłóci się z pomnikiem. Bo jak się wydaje nikt na placu otoczonym kamienicami nie zechce zasadzić potężnego drzewa, przy burzliwej pogodzie przecież tylko zagrażającego bezpieczeństwu ludzi i lokali.
Nie ma co więc ukrywać, że chodzi o „tego klechę”, że sprawa jest podszyta antyklerykalnymi i antykościelnymi fobiami, że chodzi o rugowanie ze sfery publicznej tego, co ze chrześcijaństwem się wiąże. Dziś jeszcze antykościelna wierchuszka nie jest jeszcze tak mocna, by domagać się likwidacji krzyży na kościołach. Zaczyna więc on Sługi Bożego. A że był on przykładem świętości, pobożności, patriotyzmu i miłości bliźniego, to doskonale „nadaje się” na ofiarę antychrześcijańskiej rewolucji.
Wesprzyj nas już teraz!
Tym bardziej patrzmy na postać ks. Piotra Skargi, wczytujmy się w Jego pisma, bo przemawia z nich to co dziś ma być zakrzyczane, co ma nie dojść do głosu. Bo jest to kapłan z przesłaniem „skrojonym na dzisiejsze czasy”. I to boli. Gdybyśmy, jako katolicy, byli tak gorliwi, gdybyśmy ograniczali owo irytujące „ziewanie flegamtyckie”, gdybyśmy byli wystarczająco gorący w wierze, pomysły rewolucjonistów nie wyszły by z gabinetów ich twórców, bo nie znalazłyby posłuchu jako antyludzkie i z założenia fałszywe.
Ks. Skarga jest tu niewygodny „podwójnie”: jako kapłan i jako twórca. Sługa Boży ma bowiem swój niewątpliwy wkład w rozkwit języka polskiego. A jako mistrz słowa, przybliżał ludziom Chrystusa. Jego kazania były więc nie tylko wyrazem osobistych przemyśleń, jego religijnego doświadczenia, ale nauką dla ludu bożego.
Obecnie patrzymy na kryzys powołań, idący w kierunki niezdefiniowanego braterstwa ruch ekumeniczny. A ks. Skarga? Cóż, on w czasie reformacji zapisał na swe konto cały szereg konwersji, przyciągał do Kościoła. Mówił „heretyki złe, ale ludzie dobre” i tak czynił – potępiał błędy, ale podchodził z miłością do ludzi. Zaś wyrazem jego troski o człowieka było wielkie dzieło Arcybractwa Miłosierdzia czy Bractwo Betanii św. Łazarza.
W swym działaniu ks. Skarga był postrzegany jako kontreformator, hamulcowy zmian, które były uważane za coś pożądanego. Mówił: ut unum sint (aby byli jedno) i budował ową jedność tak jak nauczał Chrystus. Nauczał i bronił doktryny Kościoła i Jego jedności, w której postrzegał siłę nośną jedności państwa. Jakże dziś to dla wielu niewygodny przykład do naśladowania. Jakże ta wizja psuje ideę divide et impera (dziel i rządź).
Za ów wkład w polską kulturę, za budowanie jedności Kościoła, ks. Skarga dziś jest na celowniku. Okazuje się, że pomnik na placu naprzeciw kościoła, w którym spoczywają jego doczesne szczątki, to zbyt wiele. Że trzeba go odsunąć na bok, zapomnieć, wymazać.
Byliśmy świadkami rewolucyjnych działań za Oceanem, podczas których niszczono wszystko co niosła za sobą kultura białego człowieka. Bez względu na zasługi. Sprawa krakowskiego pomnika jest tylko zalążkiem tej samej hucpy. Prowadzonej inaczej, bo i Polska nie ma kolonialnej historii. Ale tej samej hucpy polegającej na wymazywaniu pamięci, na gumkowaniu naszej tożsamości wyrosłej w chrześcijaństwie. Wykorzystuje się do tego dwie narracje, które trafiają na podatny grunt – nierozliczenie błędów Kościoła oraz budowanie zielonej ideologii, czyli promocja fałszywej troski o klimat i środowisko. W tym kontekście zastąpienie ks. Skargi drzewem jest znamienne i symboliczne.
I nie zdziwmy się, gdy „wymywacze” w niedługim czasie znajdą pod kolejny „niechciany” pomnik. Może będzie to św. Jan Paweł II, już przecież oskarżany o błędy, może antykomunistyczni bohaterowie walczący o wolną Polskę (przecież ich popiersia już były niszczone), a może i dostanie się Mickiewiczowi – wszak za nic narodowym wieszczem się nie zostaje. A takich rewolucja nie potrzebuje. Wszędzie tam można postulować posadzenie drzewa.
Tym bardziej należy docenić głos broniących pamięci o Kaznodziei Narodu. Stanowisko w sprawie zajęło już Stowarzyszenie im. Ks. Piotra Skargi, które słusznie odczytuje pomysł na przeniesienie pomnika (miałby stanąć na pobliskim terenie należącym do UJ) jako zamach na dziedzictwo narodowe. Środowisko to apeluje też do wszystkich, którym bliskie są ideały miłości Kościoła i Ojczyzny o wyrażenie swojego sprzeciwu i włączenie się w społeczną akcję obrony obecności miejsca upamiętniającego Postać tak ważną dla kształtowania religijnych i patriotycznych postaw wielu pokoleń Polaków.
Więcej o sprawie przeczytasz klikając TUTAJ
W całej sprawie nie sposób też zapomnieć, że skandaliczny pomysł władz miasta ma miejsce w czasie, gdy toczy się proces beatyfikacyjny Sługi Bożego ks. Piotra Skargi. Żałosne jest to świadectwo, które chcą wystawić sobie władze niegdyś królewskiego grodu.
Marcin Austyn