Słowacki homoseksualistą wprawdzie nie był, co nie znaczy, że poddanie cech jego osobowości pod pręgierz ideologicznej reinterpretacji nie może uczynić z niego osoby „niebinarnej” i XIX-wiecznego przedstawiciela społeczności LGBT – tak można by streścić rewelacje prezentowane w nowej książce wydanej przez Krytykę Polityczną.
– Słowacki nie chciał metek. I ja chcę pokazać, że w różnych momentach życia ze sztywnymi ramami seksualności nie miał zbyt wiele wspólnego. Bo jaki wpływ na wielkość poety ma to, czy on wzdychał, myśląc o mężczyźnie, kobiecie, czy może o jednym i o drugim, a może o żadnym? – mówi w rozmowie z Onetem dr Marta Justyna Nowicka, autorka książki Słowacki wychodzi z szafy.
Literaturoznawca z Uniwersytetu Gdańskiego sama przyznaje, że nie istnieją dowody na to, że Słowacki był homoseksualistą, jednak – jak przekonuje – jego postać nie jest z tego powodu stracona dla ideologicznej narracji ruchu LGBT. Ponadprzeciętna wrażliwość i takie cechy, jak choćby dbałość o ubiór, stawiają jej zdaniem poetę po „niebinarnej” stronie ludzkości, to znaczy poza sztywnymi ramami orientacji heteroseksualnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Skoro, jak sama autorka przyznaje, że „nie jest tak, że można bez krzty wątpliwości powiedzieć, że Juliusz był gejem”, to o co chodzi? Jak się dowiadujemy z wywiadu, chodzi o to, by niejako uwolnić postać artysty ze świata „binarnych opozycji”, w który wtłoczyła go jej zdaniem wykluczająca wobec osób „niebinarnych” dotychczasowa recepcja.
Z dumnych deklaracji autorki Słowackiego wychodzącego z szafy dowiadujemy się, że to dopiero Krytyka Polityczna oraz jej skromna osoba ujawniają Polakom prawdziwe oblicze Słowackiego, który dotychczas nie był zrozumiany, a wręcz nie posiadaliśmy nawet narzędzi do jego zrozumienia, ponieważ „nie wpisywał się w heteromatrycę”.
Jako koronny argument za „niebinarnością” poety Nowicka podaje jego „odmienność”, wyrażającą się w nieprzystawaniu do środowisk typu Związek Promienistych założony przez Adama Mickiewicza i jego kolegów, czy też w dbałości o ubiór (również odróżniającej go od autora Pana Tadeusza). Autorka publikacji idzie tak daleko, że nawet fakty zupełnie niezwiązane z seksualnością przytacza na poparcie swoich panseksualnych reinterpretacji. Okazuje się bowiem, że owa (faktyczna skądinąd) odmienność Słowackiego, która sprawiła, że recenzję Mickiewicza, iż jego twórczość jest jak „kościół, w którym nie było Boga” poczytał sobie za komplement, jest również dowodem odstawanie od heteroseksualnych norm.
Marta Nowicka prowadzi też linię argumentacji podważającą dowody na to, że atencja ze strony płci przeciwnej nie była Słowackiemu obojętna. „Pragnienie bycia zauważanym przez innych, a szczególnie przez reprezentantki płci pięknej, może mieć różne przyczyny: np. potrzebę sławy i splendoru, uznania, samoakceptacji” i nie musi być dowodem na heteroseksualność – przekonuje.
Autorka książki o swoistym, pośmiertnym (i mimowolnym) coming oucie Juliusza Słowackiego, którego Onet określa w tym kontekście „queerowym dandysem”, sugeruje, że artysta padł ofiarą „kultury patriarchatu i męskości hegemonialnej”. A gdyby żył dzisiaj, to „publiczność LGBTQIA byłaby jego wierną widownią. Doceniliby go i jego mieniącą się osobowość” – twierdzi rozmówczyni Onetu.
Źródło onet.pl
FO