Dzisiaj mamy do czynienia z wojną hybrydową, choć nie wiem czy jest to zjawisko całkiem nowe. Kiedy widziałem imigrantów wypychających przed sobą kobiety i dzieci, jako żywo stawały mi przed oczami historie z Powstania Warszawskiego, gdzie Niemcy pędzili przed swoimi czołgami kobiety i dzieci w tym samym celu. Przełamać obronę Polską, barykady i wejść w głąb powstańczych pozycji. Tutaj mamy dokładnie ten sam cel – komentuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej prof. Tomasz Panfil (KUL, BEN IPN) w rozmowie na kanale PCh24TV.
Gość Tomasza Kolanka podkreślał, że historycznie na wschodniej granicy Rzeczpospolitej trwał permanentny kryzys. – Taka granica. Jan Paweł II zapytany, dlaczego Pan Bóg umiejscowił Polskę w tak trudnym miejscu na mapie świata stwierdził, że tylko Polacy byli w stanie poradzić sobie z takimi sąsiadami. I z tym sąsiedztwem radzimy sobie dosyć długo bo już od 1569 r. Wtedy pojawiła się wspólna granica i wtedy pojawił się kryzys – przypomniał.
Jego zdaniem, Rosja swoich zamiarów nie ukrywała nigdy. – Od XVI wieku istnieje koncepcja jednoczenia ziem „odwiecznie ruskich”, przy czym to Rosja uznaje, które to są ziemie, nie licząc się z prawdą historyczną (…) jeżeli pozbieralibyśmy koncepcje naszych sąsiadów; białoruską z granicą przesuniętą za Łomżę, ukraińską z Przemyślem i Łańcutem, niemiecką z Poznaniem, Gdańskiem to co by nam zostało? Mniej więcej Warszawa i Lublin – wskazuje. – Możemy narzekać i zrzymać się na to sąsiedztwo, ale możemy też robić to, co robiliśmy od zawsze. Czyli naszych granic bronić – zauważa.
Wesprzyj nas już teraz!
Według wykładowcy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, dzisiejsze próby przełamania granic są nieporównywalne z tym, z czym mieliśmy do czynienia w historii. – To nie jest milionowa Armia Czerwona, to nie jest 100 tys. Turków maszerujących na Chocim, to nie jest Wehrmacht, nawet nie jest to armia czeska atakująca Śląsk Cieszyński czy armia litewska zajmująca Suwałki – podkreśla.
Dzisiaj mamy do czynienia z konfliktem przede wszystkim hybrydowym, w którym reżim Łukaszenki wykorzystuje imigrantów z Bliskiego Wschodu. – Kiedy widziałem mężczyzn wypychających przed sobą kobiety i dzieci, jako żywo stawały mi przed oczami historie z Powstania Warszawskiego, gdzie Niemcy pędzili przed swoimi czołgami kobiety i dzieci w tym samym celu. Przełamać obronę Polską, barykady i wejść w głąb powstańczych pozycji. Tutaj mamy dokładnie ten sam cel – zauważa.
– Dzisiaj również liczy się na to, że żołnierz powstrzyma się przed zastosowaniem przymusu bezpośredniego wobec osób słabszych. Metody są od lat takie same, tylko, że w tym przypadku sprowadzili sobie nieszczęsnych ludzi z zewnątrz, oszukując ich i okłamując. Oni też są ofiarami. Zapłacili potężne pieniądze. I po co? Żeby stać się mięsem armatnim, przedmiotem w polityce Łukaszenki i jego patrona z kraju położonego bardziej na wschód od Białorusi – stwierdza.
Na pytanie w jaki sposób w przeszłości wojska polskie broniły granicy Rzeczpospolitej, prof. Panfil odpowiedział jednoznacznie; „do końca”. – Hetman Żółkiewski – jak głoszą podania – kiedy dali mu konia aby uciekał, przebił go szablą, mówiąc że chociaż swoim trupem zawali drogę wgłąb Ojczyzny. Hetman Chodkiewicz zmarł w obozie oblężonym przez Turków. Żołnierze międzywojennego KOP-u [Korpus Ochrony Pogranicza – red.] stawili opór Armii Czerwonej najdłużej i skapitulowali dopiero 6 października – zauważa.
Historyk przypomniał popularne i niezwykle trafne powiedzenie, że „dobry żołnierz to nie ten, który nienawidzi przeciwnika przed sobą, ale kocha ludzi, których broni za sobą”. – Najlepsi stawiają czoła zagrożeniu nie z nienawiści i chęci zemsty, ale z miłości. Tylko działania powodowane miłością do rodziny i kraju ojczystego są prawdziwie czyste, szlachetne i dobre – podkreśla.
– Miłość jako podstawa działań i podstawa zawsze była cechą Polaków. Nawet spory polityczne, nawet najostrzejsze, nie były w stanie naruszyć tego fundamentu. Jeżeli myślimy, że dzisiaj jest wysoka temperatura to tylko dlatego, że nie pamiętamy co działo się na ulicach 102, 103 lata temu. Natomiast spory polityczne dotyczyły spraw drugo – i trzeciorzędnych. Co do pryncypiów wszyscy się ze sobą zgadzali.
– Zarówno członkowie PSL-u, PPS-u czy Narodowej Demokracji myśleli dokładnie tak samo; Polska jest najważniejsza. Interes państwa jest najważniejszy. Najpierw bronimy Polski, najpierw musimy ją zbudować a potem się będziemy kłócić jak wspólny polski dom urządzić. Mam wrażenie, że dzisiaj, przynajmniej część klasy politycznej, ale i warstw – nie chcę użyć słowa elity – „wzorotwórczych” zapomniała o pryncypiach. Zapomniała o tym prostym haśle i w miejsce Polski zaczęli podstawiać sobie coś innego; Europę, Unia i mnóstwo innych haseł. A w tym miejscu zawsze powinna być Polska – podkreślił.
źródło: PCh24 TV
PR
Cała rozmowa poniżej: