Władze Gdańska nie przestają zaskakiwać sposobami wydawania pieniędzy podatników na realizację osobliwie pojętych „zadań miasta”. Tym razem światło dzienne ujrzały informacje o szkoleniu, na jakie gdański magistrat przeznaczył prawie 50 tys. zł. Uczestnicy będą mogli nauczyć się jak „profesjonalnie drzeć ryja” na manifestacjach.
Beneficjentem środków miejskich spożytkowanych na to osobliwe szkolenie stał się Klub Sąsiedzki Kultura w Świetlicy Krytyki Politycznej w Trójmieście, a zostały one przyznane w ramach projektu „Otwartego konkursu ofert na realizację zadań miasta Gdańska na rok 2021 – domy i kluby sąsiedzkie”. Szkolenie odbędzie się w niedzielę w samo południe, a jego koszt to 47 200 zł.
Warsztaty „Jak profesjonalnie drzeć ryja” będą zawierały elementy nauki tzw. „śpiewu i technik ekstremalnych”. Jakie umiejętności, pokrywające się z celami działalności miejskiego samorządu, uzyskają uczestnicy kursu? Tego dowiadujemy się z Facebookowej strony wydarzenia: „Jak profesjonalnie drzeć ryja na demonstracji? Jak robić to, by następnego dnia nie stracić głosu?”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Nauczymy się tego pod okiem i uchem Ady Rusinkiewicz, która jako jedna z nielicznych w Polsce uczy wokalnych technik ekstremalnych takich jak false cord screaming i distortion. Są to najczęściej spotykane techniki w muzyce metalowej i rockowej – false cord pozwala wydobywać z siebie takie dźwięki jak growl czy scream, a distortion dodaje rockowej «chrypy»” – czytamy.
Znając zapatrywania światopoglądowe prezydent Gdańska, Aleksandry Dulkiewicz, nietrudno domyślić się, że chodzi o „darcie ryja” na marszach zwolenników „prawa” do zabijania nienarodzonych dzieci i tym podobnych zgromadzeniach. „W związku z takimi warsztatami przychodzi mi do głowy cały szereg pytań. Czy naprawdę Gdańsk nie ma ważniejszych wydatków i nie żal mu prawie 50 tysięcy na «darcie ryja»? Czy podczas takich warsztatów nie będzie przypadkiem promowana mowa nienawiści, na którą władze Gdańska są niby tak wyczulone? Czy na warsztatach instruktorzy będą uczyli tylko jak «drzeć ryja» pod jednym konkretnym adresem, czyli rządu czy można będzie pokrzyczeć sobie także pod adresem władz miasta? Czy drący się pod niewłaściwym, według organizatorów adresem nie zostaną przypadkiem wyproszeni? Czy takie zbiorowe «darcie ryja» jest pandemicznie bezpieczne?” – komentuje Dorota Łosiewicz na łamach portalu wPolityce.pl.
Źródło: wpolityce.pl
FO