W celu rozwiązania kryzysu migracyjnego, prezydent Joe Biden wycofuje się z polityki otwartych granic i przywraca zasadę „Zostań w Meksyku i czekaj tam na rozpatrzenie wniosku o azyl lub wizę”.
Jeszcze kilka miesięcy temu administracja obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych kierowała się niezwykle otwartą na nielegalnych cudzoziemców polityką. W efekcie na południowej granicy USA pojawiły się dziesiątki tysięcy mieszkańców krajów Ameryki Łacińskiej. W wyniku przeciążenia możliwości służb granicznych dochodziło do częstych zaniechań; przykładowo, około 50 tysięcy migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli południową granicę USA, zostało zwolnionych bez wyznaczenia terminu rozprawy sądowej.
Kilka dni temu Joe Biden przywrócił program migracyjny. Obecnie, osoby, których wnioski o azyl lub wizę są rozpatrywane, muszą oczekiwać na terytorium Meksyku. Do środy liczba oczekujących na ziemi meksykańskiej migrantów z Hondurasu, Salwadoru, Gwatemali, Haiti czy Brazylii zwiększyła się do 70 tys. i rośnie z każdym dniem.
Mimo podpisanej pomiędzy Waszyngtonem a Meksykiem umowy o pomocy humanitarnej, powiększająca się z każdym dniem liczba imigrantów uniemożliwia skuteczne działanie meksykańskich władz. W celu rozładowania sytuacji na granicy, służby m.in. zwożą przybyszów do południowych terytoriów kraju.
Według raportu Human Rights First w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy rządów Bidena doszło w Meksyku, na terenach wzdłuż granicy z USA do 6356 napaści na migrantów. Ponad 1,5 tys. tych aktów agresji ze strony meksykańskich organizacji przestępczych to m.in. uprowadzenia, tortury i gwałty.
Źródło: tvp.info
PR