Aktor Jussie Smollet został uznany winnym pięciu z sześciu zarzutów zakłócania porządku publicznego w związku z upozorowanym atakiem rzekomych zwolenników Donalda Trumpa na własną osobę. Fałszywą narrację powtarzali czołowi politycy demokratów, z prezydentem Joe Bidenem na czele.
Do kuriozalnego zdarzenia doszło w lipcu 2019 roku w Chicago. Smollett złożył zeznania, w których informował organy ściągania o ataku na jego osobę. Twierdził, że został napadnięty przez dwóch mężczyzn, którzy założyli mu pętlę na szyję, a także wykrzykiwali „homofobiczne” i „rasistowskie” hasła. Aktor twierdził również, że bandyci, którzy go napadli, byli białymi wyborcami Donalda Trumpa, o czym miały świadczyć wykrzykiwane przez nich hasła.
Wielomiesięczne śledztwo wykazało, że Smollett wynajął do brudnej roboty dwóch obywateli Nigerii, już wcześniej notowanych. Za wprowadzenie w błąd organów ścigania grozi mu nawet do 15 lat więzienia, lecz bardziej prawdopodobne, że niska społeczna szkodliwość czynu spowoduje znaczne obniżenie kary.
Wesprzyj nas już teraz!
„26 funkcjonariuszy policji z Chicago spędziło na badaniu sprawy 3000 godzin, co kosztowało miasto ponad 100 tys. dolarów. Służby szukały śladów przestępstwa, do którego nigdy nie doszło”, komentował sytuację prokurator Dan Webb. Dodatkowo, funkcjonariusze pracowali wyjątkowo skrupulatnie mając na uwadze „rasistowskie”, „homofobiczne” (Smollet określa się jako homoseksualista) i polityczne podłoże rzekomego przestępstwa.
Narrację aktora przejęli prominentni polityce demokratów; Kamala Harris i Alexandria Ocasio-Cortez, socjalista Bernie Sanders czy Joe Biden, przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych. Jane Psaki, rzeczniczka Białego Domu zapytana, czy sprawa Smolleta czegoś ich nie nauczyła, odpowiedziała; „Na pewno wszyscy, którzy w tamtym czasie komentowali sprawę, wyciągną jakieś wnioski, w tym również były prezydent Trump”.
Źródło: lifesitenews.com / Twitter.com / własne PCh24.pl
PR