Boska tajemnica Wcielenia Słowa pozostaje w ścisłym związku z ludzką rodziną. Zbawiciel wszedł w dzieje człowieka właśnie poprzez tę wspólnotę, w której chciał się narodzić i wzrastać. Jednak fakt, że ziemska kobieta, sama będąc Bożym stworzeniem, przyjęła do swojego łona i zrodziła („stworzyła”?) Wszechmocnego Boga, który był zarówno jej, jak i Józefowi cieśli „posłuszny”, jawi się niemal jako szaleństwo, metafizyczny skandal. Kluczem do zrozumienia skandalu Bożego Narodzenia jest Miłość Stwórcy do człowieka. Ta sama Miłość, która zaprowadziła Go ostatecznie na krzyż. I błogosławiony ten, który się tym nie zgorszy (por. Mt 11,6).
Czy możemy wyobrazić sobie matczyne serce gorejące większą miłością nad to, które miała Maryja? Niepojęty zachwyt, jaki zapewne rodził się w Jej wnętrzu na widok Syna Bożego, skłania do szukania w tej wizji dodatkowo doskonałego wzorca adoracji Najświętszego Sakramentu. Odtąd wszystkie pokolenia kobiet będą mogły rozważać to niezgłębione szczęście bycia Matką Boga. Motyw ten twórczo inspirował nie tylko niewiasty tulące swoje potomstwo podczas nocnych czuwań, fascynacja łaską, którą zwiastował Dziewicy z Nazaretu Archanioł Gabriel, wyrażała się przez wieki w literaturze i sztuce, jak na przykład ta staropolska pieśń na Boże Narodzenie, w której Stanisław Grochowski przypisuje Najświętszej Panience następujące wyznanie: Nad Cię zaś ma pociecho, moje drogie Dziecię, niemasz nic piękniejszego w niebie i na świecie. Takeś Ty urodą swą u wszech ludzi wzięty, że między panienkami ani pacholęty żaden nigdy nie zoczył tak kwitnącej twarzy, bo się wszelaka wdzięczność i piękność z niej żarzy.
Współcześnie wątki te odnajdujemy choćby w komercyjnym utworze muzycznym pt. „Mario, czy już wiesz?” (Mary Did You Know?), w którym usłyszeć możemy skierowane do Bożej Rodzicielki znamienne pytanie: Czy Ty wiesz, że Twój chłopiec już niebiańskie ścieżki zna? Że patrząc w jego oczy, najświętszą widzisz twarz? Równie intrygująca jest zawarta w tekście tej samej piosenki problematyka wyrażona w innej zwrotce: Czy Ty wiesz, że ta mała dłoń, powstrzyma wielki wiatr? Że dałaś życie Temu, kto Tobie życie dał? Jeśli przez krótką chwilę pochylimy się nad tym zagadnieniem, to przed oczami naszej wyobrazi ukaże się obraz, którego wymowa zdaje się być szaleństwem niewiele mniejszym, aniżeli to, że Boży Syn zawisł na krzyżu i najdosłowniej umarł. Przedwieczny, nieogarniony, wymykający się wszelkim pojęciom Absolut wszedł w liche, człowiecze ciało. Jakiż paradoks kryje się w stwierdzeniu: „ma granice Nieskończony”. Podobnie zdumiewający, niemal skandalizujący, jest fakt, że ziemska kobieta, sama będąc Bożym stworzeniem, przyjęła do swojego łona i zrodziła („stworzyła”?) Wszechmocnego Boga. Jakby niechcący nasuwa się pytanie: dlaczego Wcielone Słowo, Jezus Chrystus, objawił się w postaci maleńkiego dziecka, które po ludzku miało zarówno matkę, jak i ojca, a więc przyszło na świat, tworząc rodzinę?
Wesprzyj nas już teraz!
Możemy powiedzieć za św. Janem Pawłem II, że „tajemnica Wcielenia, a wraz z nią tajemnica Świętej Rodziny, zostaje gruntownie wpisana w oblubieńczą miłość mężczyzny i kobiety, a pośrednio w genealogię wszystkich ludzkich rodzin”. Jaka zatem jest ta genealogia? Posiłkując się ponownie tekstem Papieża Polaka pt. „List do Rodzin”, należy przywołać następujący fragment: „Nasz wielki i zróżnicowany kosmos – świat istot żyjących – wpisany jest w ojcostwo samego Boga jako swój odwieczny pierwowzór (por. Ef 3, 14-16)”. Jednak, co podkreśla Ojciec Święty w przywołanym dokumencie, „Żadna z istot żyjących poza człowiekiem nie została stworzona <<na obraz i podobieństwo Boga>>. Ludzkie rodzicielstwo jest biologicznie podobne do prokreacji innych istot żyjących w przyrodzie, ale istotowo jest <<podobne>> – ono jedno – do Boga samego. Takie właśnie rodzicielstwo stoi u podstaw rodziny jako ludzkiej wspólnoty życia: jako wspólnoty osób zjednoczonych w miłości (comunio personarum). W świetle Nowego Testamentu – pisze dalej św. Jan Paweł II – widać wyraźnie, że odniesienie dla tej wspólnoty, jej prawzoru, należy szukać w Bogu samym. Zawiera się on w trynitarnej tajemnicy Jego życia. Boskie <<MY>> jest przedwiecznym prawzorem ludzkiego <<my>> – tego przede wszystkim, jakie mają stanowić mężczyzna i kobieta stworzeni na obraz i podobieństwo Boga samego”. Czy Druga Osoba Trójcy Świętej, Jezus Chrystus, mógł przyjść na świat inaczej jak nie w rodzinie, która zgodnie z zamysłem Stwórcy wzór swój czerpie z „trynitarnej tajemnicy Jego życia”?
Jeżeli wszelkie rodzenie znajduje swój pierwowzór w Bożym Ojcostwie, a człowiek jako jedyny spośród żyjących istot „podobny” jest do Boga, to narodzony z Niewiasty Syn Człowieczy potwierdza jakoby genealogię każdej osoby, w której Stwórca umieścił swój „obraz”. Pogląd, iż u początków człowieczeństwa stoi sam Bóg odnajdujemy w nakreślonej przez św. Łukasza Ewangelistę genealogii Jezusa: „Enos był synem Seta, Set synem Adama, syna Bożego” (Łk 3,38). Jednak „Dziecko Maryi” zwiastuje nowy początek, nowe stworzenie, nowe człowieczeństwo. W kontekście przywołanych rozważań dopiero zrozumieć można, dlaczego – zgodnie ze słowami siostry Łucji dos Santos – ostateczna bitwa między Panem, a królestwem szatana rozegra się właśnie o małżeństwo i rodzinę. Będzie to więc wojna wydana Bogu samemu.
Szukając dalej odpowiedzi na postawione wcześniej pytanie o sens „dziecięcego oblicza Wcielenia”, warto odwołać się do ludzkiego doświadczenia. Zbawiciel, stając się małym dzieckiem, dzieckiem tak łagodnym i bezradnym, jakby wołał: „Nie bójcie się mnie!”; „Przyjdźcie do mnie”. Kto w końcu lęka się niemowlęcia? Zatem, czy można bardziej paradoksalnie przemienić świat? Ten, który narodził się w Betlejem, pragnie narodzić się w każdym z nas, abyśmy mogli powiedzieć: „teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Ponadto, fakt, iż przedwieczny Stwórca stał się ciałem tak kruchym i delikatnym ukazuje prawdę tej Tajemnicy, którą w ciekawy sposób ujął Grzegorz Górny w książce pt. „Ufam. Śladami Świętej Siostry Faustyny”: „Jeżeli ktoś myśli, że się upokarza, to znaczy, że zajmuje tylko właściwe sobie miejsce. Upokorzył się jedynie Bóg”. A przecież z Miłości do człowieka Wszechmocny tak się uniżył. Ta sama Miłość zaprowadziła Go ostatecznie na krzyż. Betlejemska tajemnica Wcielenia ukryta jest więc od początku w tajemnicy Wielkiej Nocy. Myśl tę potwierdzają słowa św. Jana Pawła II wypowiedziane w 2000 r. w Betlejem: „Żłóbek i krzyż należą do tej samej tajemnicy odkupieńczej miłości; ciało, które Maryja złożyła w żłobie, jest tym samym ciałem, które zostało złożone w ofierze na krzyżu. Milczenie i mrok betlejemskich narodzin zlewają się w jedno z mrokiem i cierpieniem śmierci na Kalwarii”.
Być może z tego powodu właśnie Boże Narodzenie jest tak zaciekle kontestowane. A może koncepcja kenozy, czyli uniżenia się Boga, aby przyjął postać sługi (Flp 2,7) jest dla nieoświeconego łaską rozumu tak bezsensowna czy wręcz gorsząca, że nie sposób jej przyjąć? A może po prostu Boże Narodzenie jest trudnym wyzwaniem, „Bo człowiek, który weźmie w siebie Chrystusa, nie może już pluć, kopać, kraść, zdradzać, nienawidzić, zabijać. Nie może nie być dla drugiego człowieka. Nie może być dla niego wilkiem, raczej będzie promieniem Boga, który wnosi dobro, pomoc, przebaczenie, miłość i pokój” (Jan Paweł II, „List do dzieci w Roku Rodziny”). Może potrzeba jeszcze chwili, aby biednym tego świata niewolnikom zabłysła gwiazda żywej wiary i chociaż tak jasne wszędzie promienie roztacza, to przywiązani do doczesności dostrzec jej nie mogą. Może trzeba jeszcze poczekać, by dusze proste i pokorne, przy Chrystusowym żłóbku zebrane, wymodliły ludzkości to nawrócenie? Bo czyż można bardziej po Bożemu i bardziej paradoksalnie przemienić świat?
Anna Nowogrodzka – Patryarcha