„Jestem rozczarowany; można było zrobić więcej”. Tak działania w sprawie pandemii ocenił wiceszef sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha z PiS. Poseł, podkreślił, że zapisy zawarte w tzw. projekcie Hoca były znacznie większą zachętą do szczepień niż te z nowego projektu o testowaniu pracowników.
Posiedzenie sejmowej komisji zdrowia, podczas którego posłowie mają przeprowadzić pierwsze czytanie projektu ustawy wprowadzającej m.in. testowanie pracowników pod kątem zakażenia SARS-CoV-2, zaplanowano na wtorek na godz. 15. Pierwotnie posiedzenie miało odbyć się w poniedziałek.
Pytany we wtorek w Wp.pl o powody odroczenia posiedzenia, Piecha odparł, że chodziło m.in. o nieobecność ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Jak mówił, wynikało to „z różnych względów, pewnie organizacyjnych”. „Mamy dzisiaj czas do 15, mam nadzieję, że wiele rzeczy się wyjaśni” – dodał wiceszef sejmowej komisji zdrowia.
Wesprzyj nas już teraz!
Piecha przyznał, że ma świadomość kontrowersyjności nowego projektu. „Należy nieustannie podkreślać dobrą rzecz, jaką były szczepienia. Tego nie wolno zlekceważyć. I sądzę, że to, co działo się w tzw. ustawie Hoca było chyba zdecydowanie większą zachętą niż to, co jest dzisiaj na stole, czyli ewentualne masowe testy” – powiedział. Pytany, czy w takim razie jest rozczarowany postępowaniem swojej formacji politycznej, Piecha potwierdził. „Tak, jestem rozczarowany. Można było zrobić więcej” – odparł. „Jestem rozczarowany też tym, że nasze społeczeństwo okazało się bardzo odporne na to, co mówią lekarze, eksperci” – dodał.
Na uwagę, że o najnowszym projekcie ws. testowania pracowników mówi się „lex Kaczyński”, Piecha podkreślił, że jest to duże nadużycie. „Premier podpisał się, ale nie jest autorem tych przepisów” – wskazał. Dopytywany, kto jest głównym autorem projektu, Piecha odparł, że posłowie. „Nie podam konkretnego nazwiska, próbowałem to ustalić, ale nie udało mi się tego zrobić” – odparł Piecha.
„Myśmy mieli ogromne zastrzeżenia do tej otoczki prawnej. Było to analizowane przez służby legislacyjne rządu i wskazano, że takie przepisy są możliwe, aczkolwiek przyznam, że na pewno nowatorskie (…) Wydaje mi się, że można to było zrobić w sposób prosty, a nie uciekać się do skomplikowanych algorytmów, postępowań” – mówił.
Piecha zaznaczył jednocześnie, że klub PiS zgłosi do projektu kilkanaście poprawek. „Nie będę tutaj ich cytować, bo są wybitnie prawne” – dodał.
Projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19 grupa posłów PiS wniosła w ubiegłym tygodniu.
W myśl nowych propozycji pracodawcy będą mogli żądać od pracowników oraz osób wykonujących pracę na podstawie umów cywilnoprawnych podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego – bez względu na to, czy przeszli oni chorobę i są zaszczepieni. Pracownik będzie mógł wykonać nieodpłatnie taki test zasadniczo raz w tygodniu, choć możliwa będzie zmiana częstotliwości jego przeprowadzania. Badania finansowane będą ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Pracownicy, którzy wykonali test, a zachorują na COVID-19 i zajdzie uzasadnione podejrzenie, że mogło do tego dojść w miejscu pracy, mogą domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się diagnozowaniu.
Wysokość takiego świadczenia wynosić będzie równowartość pięciokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. W przypadku większej liczby pracowników nieprzetestowanych będą oni partycypować w zapłacie tego odszkodowania w równych częściach.
Poprzedni projekt, powszechnie firmowany nazwiskiem innego wiceszefa komisji zdrowia Czesława Hoca (PiS), zakładał możliwość żądania przez pracodawcę okazania informacji o ważnym negatywnym wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2, przebytej infekcji lub wykonaniu szczepienia przeciw COVID-19. Projekt przewidywał również możliwość delegowania na podstawie tych informacji do pracy poza stałe miejsce pracy lub do innego jej rodzaju. (PAP)