Biskup w USA zakazał celebrowania Mszy świętej ad orientem. Tymczasem w jego diecezji od prawdziwych nadużyć liturgicznych wprost się roi, pisze amerykański komentator, Eric Sammons.
Biskup Wenecji na Florydzie w USA, Frank Dewane, zakazał sprawowania nowej Mszy świętej ad orientem. W dekrecie z 25 stycznia tego roku stwierdził, że kapłani, którzy celebrują w stronę wschodu, wprowadzają do liturgii swoje „własne decyzje”, co nie jest właściwe dla celebracji Eucharystii. Decyzja spotkała się w Stanach Zjednoczonych z dużą krytyką – nie wolną od szyderstwa. Biskup bowiem w rażący sposób obnażył nieznajomość katolickiej tradycji liturgicznej.
Po pierwsze, użył niepoprawnego zwrotu „ad orientum” zamiast „ad orientem”; po drugie, zakazał czegoś, na co… wyraźnie pozwalają oficjalne księgi liturgiczne z okresu po Soborze Watykańskim II. W pewnym sensie bp Frank Dewane w swojej rewolucyjnej czujności zagalopował się tak daleko, że wyszedł przed szereg i ośmieszył się.
Wesprzyj nas już teraz!
Rzecz na łamach „Crisis Magazine” skomentował Eric Sammons, amerykański publicysta i autor książek. Sammons zaznaczył, że mieszkał w diecezji Wenecji na Florydzie przez pięć lat. Pracował zresztą dla biskupa Dewane jako diecezjalny dyrektor ds. ewangelizacji. W ramach swoich obowiązków odwiedzał różne parafie, stąd wie dobrze, jak w tamtej diecezji wygląda zwykle celebracja Mszy świętej.
Sammons stwierdził, że abstrahując od kilku solidnych kapłanów, księża w Wenecji na Florydzie zwykle wprowadzają mnóstwo „własnych decyzji” do Mszy świętej. Biskup nigdy nie zwracał jednak uwagi na wszystkie te nadużycia liturgiczne.
Sammons pisze, że gdy osiedlił się na terenie diecezji Wenecji, chciał uczęszczać wraz z rodziną na nową Mszę. Niestety, nie znalazł nigdzie Mszy sprawowanej godnie, bo księża wszędzie stawiali siebie w centrum. Dlatego zaczął chodzić do kościoła, w którym celebrowano Mszę w rycie przedsoborowym.
„Dlatego kiedy biskup Dewane zakazał starożytnej formy ad orientem jako prywatnego wyboru księdza, nie mogłem nie pomyśleć: A co z tymi wszystkimi Mszami w diecezji, które są zdominowane przez osobiste preferencje księży? Dlaczego nigdy tego nie ograniczono?” – wskazał.
Sammons dał prosty przykład Mszy, którą celebruje ks. Jerry Kaywell w Punta Gorda. Jak podkreślił, trudno tu nawet mówić o liturgii: chodzi o specjalnie przygotowane przedstawienie, nagrywane i streamowane w sieci tak, by zainteresować widza. Całe utkane jest z osobistych wyborów księdza. Jeden przykład: podczas tej Mszy nie ma aktu pokuty, jest za to „modlitwa oddechem” przypominająca wschodnią medytację. Ma ona oczyścić umysły oglądających nagranie.
Na to jednak reakcji nie ma; biskup woli zwalczać tych kapłanów, którzy celebrując ad orientem starają się właśnie usunąć postać celebransa z centrum, czyniąc liturgię skupioną na Bogu. Jak skwitował Sammons, próby odzierania Mszy świętej ze wszystkiego, co wzniosłe i pobożne, są po prostu diabelskie…
Źródło: Crisis Magazine
Pach