17 marca 2022

Cierpienie utraty Boga przechodzi jakiekolwiek ludzkie pojęcie. Poruszająca refleksja o. Atanazego Marii Wojtala

Istotą piekła i nieba jest obecność lub brak Boga. Piekło rozpoczęło się w niebie, kiedy aniołowie-apostaci utracili na zawsze wizję Boga. Niebo narodziło się w piekłach, w momencie gdy sprawiedliwi Patriarchowie ujrzeli tam Chrystusa. Gdy w Sercu Maryi rozpoczęły się piekielne boleści spowodowane utratą Syna, wtedy święci Ojcowie doznali największego pocieszenia przez obecność zapowiedzianego Pocieszyciela Izraela – pisze o. Atanazy Maria Wojtal w książce Kilka rozważań nad Stabat Mater Dolorosa, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rosa Mystica.

„Krainę zmarłych, do której zstąpił Chrystus po śmierci, Pismo Święte nazywa piekłem, Szeolem lub Hadesem, ponieważ ci, którzy tam się znajdują, są pozbawieni oglądania Boga” – podaje Katechizm Kościoła Katolickiego[1]. A następnie uzupełnia:

Taki jest los wszystkich zmarłych, zarówno złych, jak i sprawiedliwych, oczekujących na Odkupiciela, co nie oznacza, że ich los miałby być identyczny, jak pokazuje Jezus w przypowieści o ubogim Łazarzu, który został przyjęty „na łono Abrahama”. „Jezus Chrystus, zstępując do piekieł, wyzwolił dusze sprawiedliwych, które oczekiwały swego Wyzwoliciela na łonie Abrahama”. Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili (KKK 633).

Wesprzyj nas już teraz!

Fortis est ut mors dilectio, dura sicut infernus aemulatio (Pnp 8,6) – „Mocna jest jak śmierć miłość, a współzawodnictwo twarde jak piekło” – prorokował Salomon, wyśpiewując chwałę Oblubieńca i Oblubienicy, tj. Chrystusa i Maryi.

Opis ten przedstawia dwóch szczodrych współzawodników. Osobiście bardziej podoba mi się wersja tego fragmentu w nowym tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia: „Jak śmierć potężna jest miłość, a zawziętość jej nieprzejednana jak Szeol. Kiedy przypatrzymy się jednak tekstowi Wulgaty pod kątem myśli o „szlachetnym współzawodnictwie” św. Maksymiliana, święty ten, wydaje się, mógł zainspirować się właśnie tymi słowami w tłumaczeniu Wulgaty: dura sicut infernus aemulatio – „współzawodnictwo ciężkie jak piekło”.

Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali” (1 Kor 9,24-25; BT). Współzawodniczył zatem Jezus z Maryją[2] w biegu o najwyższą miłość, biegli Jezus i Maryja w tym świętym wyścigu. A Oblubienica do Oblubieńca woła: „Pociągnij mnie! Za Tobą pobiegniemy do wonności olejków Twoich!” (Pnp 1,3) – trahe me post te curremus. Jedna ma być pociągnięta, ale wielu rozpocznie bieg. Owocem tego współzawodnictwa ma być zbawienie wielu…

Zatem podaje nam Wulgata: „fortis est ut mors dilectio, dura sicut infernos aemulatio. Z jednej strony miłość, z drugiej – współzawodnictwo. Kogo oznacza zatem tutaj „miłość”, a kogo „współzawodnictwo”? Syn okazał swoją moc, przezwyciężając śmierć, Serce Maryi natomiast zaznało cierpień piekielnych. Doskonałym epitafium na Grobie Pańskim byłyby słowa: „Fortis ut mors dilectio”. Doskonałymi słowami podkreślającymi sławę Maryi byłyby: „Dura sicut infernus aemulatio”.

Dwa rodzaje cierpień przeznaczone są dla mieszkańców piekła: kara odrzucenia (poena damni) i kara zmysłów (poena sensi). Pierwsza z nich polega na braku czy utracie Boga – i tego właśnie cierpienia musiało doświadczyć Serce Maryi. Inne, jak utrata bliskich osób, choćby to były osoby bardzo kochane, są cierpieniami tego świata. Jedynie brak, utrata Boga jest cierpieniem właściwym piekłu. Sprawia ono nieporównywalną boleść i jest pierwszorzędnym cierpieniem dusz potępionych, tak że sam stan potępienia przez antonomazję został nazwany damnatio, tj. brakiem widzenia Boga.

Przed tą utratą ostrzegał Bóg Adama, mówiąc: Non est bonum esse hominem solum (Rdz 2,18) – „Nie jest dobrze, aby człowiek był sam”. Jakub uciekał przed takim cierpieniem, nie pozwalając, aby został zabrany jego syn Beniamin: „On jeden tylko mi pozostał. Jeśli go spotka jakie nieszczęście, gdy pójdzie z wami, sprawicie, że moja siwizna zstąpi do Szeolu” (Rdz 42,38). Porównywał tu Jakub cierpienie samotności do cierpienia Szeolu. Przez analogię odczuwał jakoby samotność na tej ziemi była podobna Otchłani.

Tymczasem tu, na ziemi, można utracić jedynie towarzystwo, lecz samotność na tej ziemi nie oznacza utraty wizji Boga. Piekielne cierpienia odczuwała natomiast Najświętsza Maryja Panna w chwili, kiedy śmierć zabrała Jej Przenajświętszego Synaczka, będącego i Bogiem, i Człowiekiem.

Chrystus odpowiedział z krzyża na prośbę Dobrego Łotra: „Panie, pamiętaj o mnie”, słowami: Hodie mecum eris in paradiso (Łk 23,42). „Dzisiaj ze mną będziesz w raju”. Lecz jak może być w raju z Chrystusem, skoro właśnie tego dnia Chrystus schodził do piekieł, a łotr zmarł kilka chwil po Nim? Chrystus był w „piekłach” i łotr też tam się znalazł. Przebywał tam nie tylko w Wielki Piątek, lecz też i całą Wielką Sobotę. Dlaczego zatem Jezus mu powiedział: „dzisiaj będziesz ze Mną w raju”? Gdyż rzeczywiście tak było, a to z racji, o której wspomniałem kilka chwil wcześniej. Wystarczy zatrzymać się na słowach „Mecum erisbędziesz ze Mnąaby to zrozumieć.

Znaleźć się bowiem z Chrystusem w jakimkolwiek miejscu, nawet w piekłach, równa się z byciem w raju. Słowa „in paradiso” są konkluzją słów „mecum eris”. Gdyby było się z Chrystusem w piekle, uczyniłoby to z piekła raj. I z drugiej strony: bycie bez Chrystusa w niebie przemieniłoby niebo w piekło.

Istotą piekła i nieba jest obecność lub brak Boga. Piekło rozpoczęło się w niebie, kiedy aniołowie-apostaci utracili na zawsze wizję Boga. Niebo narodziło się w piekłach, w momencie gdy sprawiedliwi Patriarchowie ujrzeli tam Chrystusa. Gdy w Sercu Maryi rozpoczęły się piekielne boleści spowodowane utratą Syna, wtedy święci Ojcowie doznali największego pocieszenia przez obecność zapowiedzianego Pocieszyciela Izraela.

Gdyby per absurdum błogosławionym w niebie usunięto Światło Chwały – Lumen Gloriae – ci zaczęliby cierpieć udręki potępienia, które w pierwszym rzędzie polegają na utracie uszczęśliwiającej wizji Boga. Podobna rzecz wydarzyła się w Sercu Maryi, a doskonale obrazują to słowa: „Serce moje strwożone jest, opuściła mnie siła moja”. I dalej: Et lumen oculorum meorum et ipsum non est mecum (Ps 37,11) – „i światło moich oczu i tego nie masz ze mną”.

Pozbawiona więc została Maryja światła swoich oczu z powodu utraty Syna i Boga. W tym momencie Serce Jej doznało cierpienia podobnego cierpieniu piekielnemu. Porównajmy te słowa: „Mecum eris”, z: „non est mecum”. „Mecum eris” – „będziesz ze Mną” – powiedział Pan Jezus Dobremu Łotrowi, zapewniając go o raju. „Non est mecum” – „nie jest ze mną” – prorokował Dawid o cierpieniach Maryi, tym samym zapowiadając piekielne boleści w Jej Sercu.

Archanioł Gabriel objawił Najświętszej Pannie w dniu zwiastowania te szczęśliwe słowa: Dominus Tecum (Łk 1,28) – „Pan z Tobą”. Jak mówi św. Augustyn: „zdałoby się na nic zbliżenie Maryi do Chrystusa przez macierzyństwo, gdyby nie to, że więcej uszczęśliwiało Ją noszenie Chrystusa w Sercu niż w ciele”[3]. Pan jest zatem z Maryją – i w Jej Sercu, i w Jej ciele.

Nasza Matka wiedziała, że Chrystus będzie przeznaczony na śmierć za odkupienie grzeszników, i zapewne, jak patriarcha Jakub, błagała: Descendam ad filium meum lugens in infernum (Rdz 37, 35) – „Niech zstąpię do syna mego z żałości do piekieł!”. I konieczne było, aby nie została Jej dana ta łaska, aby mogła – przez oddzielenie się od swojego Syna, przez boleść Ipsum non est mecum – zasłużyć na tytuł Współodkupicielki rodzaju ludzkiego. Ona przeżyła w swym Sercu boleści piekielne, aby uratować od piekła tych, którzy do Jej Serca się uciekają.

Jedna rzecz odróżnia jednak cierpienia Serca Maryi od cierpień piekielnych – zgodność z Wolą Bożą. W piekle Wolą Bożą się gardzi, podczas gdy Maryja całym Sercem nie przestawała miłować Woli Bożej. W ten sposób Jej doskonały akt miłości zadośćuczynił za całą pogardę ludzi względem Woli Boga, jaką okazują oni za każdym razem, kiedy dobrowolnie grzeszą.

Cierpienie utraty Boga przechodzi jakiekolwiek ludzkie pojęcie. Podobne cierpienie, choć w stopniu znacznie niższym od boleści Maryi, przeżywa dusza, z którą Bóg pragnie zawrzeć zaślubiny duchowe. Zobaczmy, jak opisał to Scaramelli:

Wiele jest sposobów, jakimi Bóg uderza i rani duszę w miłości. Ten jednak, który jest właściwym i prawdziwym zranieniem miłości, polega na dotknięciu rozpaloną miłością, która całkowicie ją [duszę – dop. red.] pochłania, spopiela, wyrywa ją z siebie i przemienia w inną, odnawiając ją niczym feniksa. Lecz ponieważ ta miłość, która rozpala duszę, ukazuje jej brak tego dobra, które ona tak zaborczo kocha, dzieje się tak, że w tym samym czasie gdy doświadcza rozpalania, przeszywa ją niewyrażalny, przenikliwy ból. W ten sposób dusza równocześnie doświadcza rozpalenia i zranienia przez miłość.

Żeby lepiej to zrozumieć, należy zwrócić uwagę na fakt, że Bóg pragnąc zranić duszę tymi strzałami miłości, działa w niej następująco: podnosi duszę do stanu posiadania jasnego pojęcia o Nim – które pozwala dotknąć i zasmakować Jego Boskości, jakiej w tym momencie jej udziela – i w tej samej chwili ukrywa się.

To pierwsze działanie powoduje, że dusza zasmakowawszy Boga, rozpala się wielką miłością, natomiast to wycofanie się Boga sprawia jej przeszywający ból. Im głębsze jest rozpalenie i ożywienie miłości, którą obudziło to dotknięcie Boga, tym bardziej jest przeszywający ból spowodowany zranieniem przez Jego nieobecność. Wyjaśnię to jeszcze lepiej. Bóg na dwa sposoby udziela się umiłowanej duszy: czasami tak, by ona się Nim radowała, a czasami tak, by ona przez Niego cierpiała. Kiedy Bóg ukazuje się duszy, aby sprawić jej radość, ukazuje się jej, równocześnie zatrzymując ją w spokojnym posiadaniu tego dobra, którym dusza się w Nim raduje ze słodką, przyjemną i delikatną miłością. To powoduje ukojenie i nasycenie duszy. Kiedy Bóg ukazuje się duszy, aby sprawić jej cierpienie, ukazuje jej się tyle, ile potrzeba, aby ożywić w niej wysoką miłość, a następnie natychmiast ukrywa się, aby wraz z tym szybkim zabraniem umiłowanego przedmiotu sama miłość zadała cierpienie i zraniła wielkim, przeszywającym bólem. Na tym polegają rany miłości[4].

Widzimy zatem, jak dusza w momencie uświęcenia się musi przemienić swoje serce na podobieństwo Bolesnego Serca Maryi.

Maryja ze względu na przywilej Niepokalanego Poczęcia nie potrzebowała oczyszczenia. Ze względu na przywilej Boskiego Macierzyństwa – używając słów Scaramelliego – stale smakowała w Bogu. Przed zaślubinami duchowymi Bóg pokazuje się duszy i przed nią się chowa, powodując w Niej zranienia miłości, aby dusza stała się wierna w miłowaniu Go. Z jednej strony dusza ta zasmakowuje, jak słodki jest Pan, coraz lepiej poznając swojego przyszłego Oblubieńca, a z drugiej strony Bóg przed nią się chowa, aby była gotowa wytrwale cierpieć dla Miłości.

Maryja od początku miała wolę całkowicie zgodną i wiernie zjednoczoną z Wolą Bożą. Jej oświecony pełnią łaski umysł w najdoskonalszy sposób, jaki tylko jest możliwy dla stworzenia, pojmował, że Bóg jest Dobrem Najwyższym. Jej wola rozpalona miłością, więcej od wszystkich serafinów, pragnęła tylko tego jedynego Dobra.

W chwili największej boleści to Dobro zostało Jej odebrane. Jej Syn zszedł do piekieł, zostawiając piekielne boleści w Sercu swojej Matki, aby dopełniła Ona dzieła Odkupienia.

 

[1] Katechizm Kościoła Katolickiego, wyd. II popr., Poznań 2002.

[2] Por. A. Vieira, Prediche sopra gli evangeli della quaresima, Parte Seconda, Roma 1707, s. 699-700.

[3] Św. Augustyn z Hippony, STH III, q. 30, a. 1, resp.

[4] G.B. Scaramelli, Doktryna św. Jana od Krzyża, traktat III, art. I, rozdz. I. Tłum. z: G.B. Scaramelli, Dottrina di s. Giovanni della Croce, Roma 1946, s. 276-277.

 

Tekst pochodzi z książki:

Kilka rozważań nad Stabat Mater Dolorosa
o. Atanazy Maria Wojtal
Rosa Mystica 2022

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 406 140 zł cel: 500 000 zł
81%
wybierz kwotę:
Wspieram