– Pan Jezus w bardzo mocnych słowach mówi, abyśmy usuwali źródła zła – przyczyny, a nie skutki. Zbawicielowi nie chodzi o zewnętrzne zajmowanie się duchem człowieka, ale uzdrawianie tego, co jest w jego wnętrzu. Stąd wezwanie do radykalnych działań – uzdrów korzeń, a owoce twojego życia będą dobre – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. prof. Piotr Roszak, wykładowca Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie (UNAV) oraz współpracownik Laboratorium Wolności Religijnej.
Jak po katolicku zdefiniować pojęcie „odpowiedzialność”?
Odpowiedzialność trzeba zawsze związać z miłością do drugiego człowieka i ze świadomością, że razem przez wszystkie ścieżki życia idziemy do wspólnego celu, czyli do zbawienia. Nikt nie jest samotną wyspą – jesteśmy wspólnotą ludu Bożego i razem możemy więcej.
Wesprzyj nas już teraz!
Zabrzmi to banalnie, ale przypominam, że drugi człowiek zawsze jest szansą na rozwój duchowy, społeczny, intelektualny, emocjonalny etc., bo rozwijamy się przez relacje z innymi. Ale jego obecność nie może być traktowana instrumentalnie, tylko w duchu ubogacenia naszego życia doczesnego.
Odpowiedzialność jest więc w największym skrócie troską o dobro drugiego człowieka. Dobro widziane szerzej niż tylko w perspektywie ziemskiej, doczesnej, ale i wiecznej, bo ta perspektywa powinna w szczególności interesować nas – chrześcijan. Powinniśmy patrzeć na życie nie tak, jak wymaga tego od nas współczesny świat, czyli przez pryzmat tu i teraz, lecz długodystansowo i całościowo, czyli zarówno na ciało jak i na duszę, na to do czego człowiek został powołany i po co jest na ziemi w takim a nie innym czasie. Odpowiedzialność musi obejmować te wszystkie kręgi, a nie tylko ten najbliższy, który można zobaczyć, usłyszeć, dotknąć, zasmakować.
Przypomnę, że to Chrystus i głoszący Go Kościół wprowadzili do świata wymiary głębi, które skutecznie podniosły naszą cywilizację na ten poziom, na którym była ona przez wieki. Niestety współczesna kultura natychmiastowości, świata instant próbuje to wszystko zniszczyć chociażby przez wypaczenie czy też zastąpienie odpowiedzialności egoizmem, atomizacją etc.
Pan Jezus niejednokrotnie mówił o odpowiedzialności, o czym możemy przeczytać np. w Ewangelii według św. Mateusza…
…Dodam tylko, że właśnie w duchu odpowiedzialności wychował On swoich uczniów, że zacytuję tylko List św. Pawła do Galatów: „Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie. Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6, 1-2).
Święty Paweł przypomina, że Pan Jezus wskazał nam cel naszego życia – Królestwo Niebieskie. Cel, do którego mamy iść razem pokonując pokusę indywidualizmu. Przed tym przestrzega nas Zbawiciel, przed tym przestrzegają nas Apostołowie i święci. Naszym zadaniem jest patrzenie na tych, którzy są wokół nas, abyśmy nie brali udziału w jakimś biegu nie oglądając się na nikogo, tylko żebyśmy we wspólnocie, czyli tym co najbardziej wyraża człowieka działali dla dobra Chrystusa i Jego Kościoła. Jesteśmy sobie wzajemnie powierzeni.
Syn Boży zapytany przez św. Piotra „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?” odpowiada mu: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt, 18, 21-22). Wielu biblistów twierdzi, że tymi słowami Pan Jezus wzywa nas właśnie do odpowiedzialności za drugiego człowieka? Czy w dzisiejszym świecie ludzi stać na szczere, prawdziwe przebaczenie, a co za tym idzie – tak rozumianą odpowiedzialność?
W zacytowanym przez pana fragmencie Ewangelii Chrystus apeluje, aby w naszym życiu zło nigdy nie miało ostatniego słowa. Nie może w nas być żadnego, że tak się wyrażę jadu, żadnej żółci, tylko muszą one zostać wyrzucone, a najlepszym sposobem na to jest pokonanie zła siłą dobra. Przebaczenie jest tym dobrym i jednocześnie jest otwarciem perspektywy na jeszcze większe dobro. Zło zamyka tę perspektywę i musimy o tym pamiętać.
Pan Bóg jest zawsze tym, który otwiera ścieżki. Proszę zwrócić uwagę, że hebrajski kontekst słowa „zbawienie” opisuje sytuację rzekomo bez wyjścia, ale jednak z możliwością pozytywnego zakończenia. To tak jakby oddział żołnierzy został otoczony i zamknięty w jakimś klinczu i na pierwszy rzut oka nie miał jakichkolwiek możliwości manewru i wydostania się stamtąd, ale w jakiś cudowny sposób udaje mu się wyrwać.
W przebaczeniu, o którym mówi Pan Jezus nie chodzi o jakąś arytmetykę i kalkulacje, że tyle razy wypada przebaczyć i wystarczy, tyle razy trzeba to podkreślić, a potem już nie etc. Syn Człowieczy uczy nas w tym fragmencie Ewangelii, że powinniśmy nieustannie otwierać drzwi wolności i odpowiedzialności, bo to one są warunkami rozwoju i wzrastania człowieka w dobru. Kiedy szczere przebaczenie dosięga człowieka, to zło traci swoją moc oddziaływania.
Podkreślam raz jeszcze przebaczenie, a co za tym idzie odpowiedzialność, to nie jest arytmetyka, jakiś rachunek zysków i strat. To jeden z elementów drogi do zbawienia i walki ze złem. Odzyskiwania wolności.
No właśnie. Ja ten fragment Ewangelii odbieram tak, że św. Piotr zachował się tak, że z jednej strony przebacza, ale z drugiej na każdym kroku przypomina bratu, jaki jest dobry, bo zrobił to aż siedem razy.
Niewątpliwie ma pan sporo racji. Przebaczenie ma bowiem różne oblicza. Z jednej strony może być ono szczere, w duchu miłości i dobra, czyli takie, do którego zachęca nas Syn Człowieczy, ale z drugiej może ono zachęcać do trwania w złym i brnięcia w ciemność, bo zawsze i wszędzie wszystko zostanie nam wybaczone.
I tutaj znowu wracamy do odpowiedzialności. Pan Jezus mówi:
„Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (por. Mt 10,16-23).
Oznacza to, że musi nam zależeć na dobru drugiego człowieka, a co za tym idzie przebaczenie nie oznacza zwolnienia z odpowiedzialności, za sposób w jaki naprawianie popełnionego zła ma się dokonać. Nie chodzi o to, że przebaczenie zamyka sprawę. Wręcz przeciwnie – ono ją otwiera. Niestety dzisiaj wiele osób myśli: przebaczyłem, więc temat zamknięty. Nie! Temat jest, ponieważ zło ma swoje konsekwencje nie tylko teraz, ale i jutro, i za tydzień, i później. Właśnie dlatego Kościół Katolicki naucza, że po śmierci mamy Sąd Szczegółowy, a na końcu czasów Sąd Ostateczny. Na tym pierwszym zostanie podsumowane nasze życie pod kątem dobra i zła, które popełniliśmy, a na drugim Pan Bóg – Sprawiedliwy Sędzia Żywych i Umarłych pokaże nam jak nasze życie, nasze czyny oddziaływały na innych po naszej śmierci. Nie jest bowiem tak, że nasze czyny mają znaczenie tylko tu i teraz. Dopiero Sąd Ostateczny pokaże nam ostateczny wymiar dobra i zła.
Proszę zobaczyć, jakie są warunki dobrej spowiedzi: Rachunek sumienia, Żal za grzechy, Mocne postanowienie poprawy, Wyznanie grzechów, Zadośćuczynienie Bogu i bliźnim.
Nie jest więc tak, że wyspowiadam się i „szafa gra”. Wybaczone, znowu sobie nagrzeszę i znowu się wyspowiadam. Po to Kościół uczy nas, iż spowiedź ma, że tak powiem ma 5 etapów, po których uzyskujemy przebaczenie, żeby je realizować.
Wracając jeszcze na moment do słów Pana Jezusa: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. Zbawiciel chce w ten sposób zachęcić Swojego ucznia, żeby nie działał mechanicznie. W pytaniu św. Piotra przebija bowiem swego rodzaju prawnicza mentalność – przebaczę tyle razy, ile sąd każe i sprawa zamknięta. Pan Jezus chce, abyśmy się nie zniechęcali w głoszeniu Królestwa Bożego i dawaniu światu dobra, jednocześnie nie pobłażając złu, jakiego możemy doświadczyć na tym świecie.
Pan Jezus kilkukrotnie wzywa również do radykalnych działań. Działań, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niezrozumiałe, ale w szerszym kontekście są właśnie przejawem troski i odpowiedzialności za drugiego człowieka. W jakich sytuacjach mamy zgodę Chrystusa i Kościoła na radykalne działanie?
Radykalne działanie dla chrześcijanina to działanie maksymalnie zakorzenione w dobru i oddziaływanie siłą tego dobra, wszak łaciński termin radix oznacza korzeń. To jest nasza największa i najważniejsza „broń”, którą możemy dowolnie i bez przeszkód stosować. To jest nasza siła.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że Pan Jezus zostawia nam swego rodzaju rekomendacje dotyczące sposobów reagowania na zło.
Często w obliczu zła reagujemy bardzo emocjonalnie. Oburzamy się; niejednokrotnie boimy się ogromu zła, które zostało popełnione; równie często zdarzają się przypadki, że ludzie udają, że nie widzą zła, jakie czynią ich bliscy bądź je relatywizują. Nie tędy droga!
Chrystus mówi wyraźnie:
„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego”. (Mt 18, 6-9)
Pan Jezus w tych bardzo mocnych słowach mówi, abyśmy usuwali źródła zła – przyczyny, a nie skutki. Zbawicielowi nie chodzi o zewnętrzne zajmowanie się duchem człowieka, ale uzdrawianie tego co jest w jego wnętrzu. Stąd wezwanie do radykalnych działań – uzdrów korzeń, a owoce twojego życia będą dobre.
Niestety dzisiaj jest wręcz przeciwnie. Jeśli już ktokolwiek podnosi kwestię odpowiedzialności, to ma ona dotyczyć sfery doczesnej, społecznej, relacji międzyludzkich, w których nie ma miejsca ani dla nauki Kościoła, ani dla Chrystusa. Dlaczego świat zapomina o katolickiej odpowiedzialności za drugiego człowieka i jego zbawienie?
Współczesny świat jest przesiąknięty wszelkimi odmianami relatywizmu. Kontekst, okoliczności, pogoda, samopoczucie – wszystko może dzisiaj stanowić usprawiedliwienie dla tego, co ktoś zrobił. Bardzo często właśnie dlatego nie podejmujemy działań, aby powiedzieć naszym braciom i siostrom, że źle czynią, bo na przykład mieli zły humor, padał deszcz, nie zdążyli na spotkanie, więc mieli prawo zrobić coś złego.
Niestety obecna kultura zawęża nam perspektywę i redukuje człowieka tylko do jednego wymiaru odsuwając wszystko inne na margines. Wielkim zadaniem Kościoła było przez wieki poszerzanie horyzontów i chyba nigdy bardziej niż teraz musimy dokonać kontrkulturowego przywracania wszystkich wymiarów – etycznych, wiecznych etc.
Nie możemy troszczyć się tylko o wymiary materialne mimo że są one łatwiejsze do zweryfikowania i policzenia. Musimy jednak przestać zaniedbywać opieki i odpowiedzialności za duchowe aspekty naszego życia. Wystarczy spojrzeć na historie z dawnych czasów. Widzimy w nich jak wielką troską czy rodzice, czy przełożeni, czy nawet kapłani troszczyli się o ducha tych, którzy zostali im powierzeni, jak troszczyli się o treści, które są przekazywane, jak obserwowali ich wzrastanie w Panu. Dopytywali i reagowali, wiedzieli, że wzruszanie ramionami i twierdzenie, że są „trudne czasy” nie wystarcza. To pokazywało jakie były i jakie powinny być priorytety.
Pytanie, jakie powinien sobie zadać współczesny wyznawca Chrystusa brzmi: co jest dla mnie priorytetem? Przez co oceniam moje życie jako udane? Czy jest to perspektywa, o której mówi Ewangelia, czy to, o czym mówi świat? Jeśli Chrystus jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu.
Czy nie jest tak, że nauka Kościoła o moralności, o etyce, o odpowiedzialności w pewnym momencie nie nadążyła za światem? Świat cały czas przyspiesza, pojawiają się nowe nowinki techniczne, nowe problemy, nowe sposoby na życie. Bardzo wielu ludzi lubi mieć wyłożoną kawę na ławę – to jest dobre, to jest złe. W mojej ocenie Kościół o tym trochę zapomniał i dlatego, to co dzisiaj jest postrzegane jako coś złego, wielu uważa za coś dobrego…
Ktoś porównał życie moralne do muzycznej improwizacji, jak podczas gry w jazzie: istnieje pewien temat wiodący, są pewne wątki powtarzalne, jest jakaś reguła, ale z drugiej strony jest to zawsze coś wyjątkowego, indywidualnego. Improwizacja nie jest bezmyślnym tworzeniem bez ładu i składu. Życie moralne jest w pewnym sensie taką improwizacją, która zawsze musi być oparta o pewne reguły.
Nie jest to dowolność jak sugeruje nam świat, że to kwestia indywidualnych odczuć i wyborów.
Jeśli chodzi o kwestie etyczne, to z jednej strony są ogóle zasady, których powinniśmy się trzymać. Przy różnych nowinkach i nowościach właśnie te zasady dotyczące celu, okoliczności, dobra lub zła wiążącego się z używaniem tego czy innego narzędzia zawsze były jasne. Świat jednak jest niesamowicie skomplikowany i cały czas się komplikuje w związku z czym potrzebny jest jasny głos TAK-TAK, NIE-NIE.
To co obserwujemy w ostatnich dziesięcioleciach to taka szczególna niemoc a nawet niechęć do udzielania jasnych, jednoznacznych odpowiedzi na wyzwania czasów, w których żyjemy. Jak spojrzymy na „Summę Teologii” św. Tomasza z Akwinu to widzimy, że są w niej bardzo konkretne pytania dotyczące życia ludzi i ich problemy, na które św. Tomasz udziela prostych, krótkich i jasnych odpowiedzi rozważając przy tym różne argumenty i różne sposoby rozumienia danego tematu.
Niestety w XX i XXI wieku nastąpiła dziwna niemoc w odpowiadaniu przez Kościół na konkretne wyzwania życia chrześcijańskiego. Zostały wprawdzie bardzo ogólne zasady i tyle. Czasami przedstawiano argumenty „ZA” i „PRZECIW”, ale rzadko bądź wcale nie padała konkretna odpowiedź – TAK lub NIE, DOBRO lub ZŁO, MOŻNA lub NIE MOŻNA etc., tak jakby pojawiła się jakaś obawa u tych, którzy mieli udzielać takich odpowiedzi oczekiwanych przez Lud Boży.
To się na szczęście powoli zmienia. Głos Kościoła TAK-TAK, NIE-NIE musi wybrzmieć w świecie, w którym mamy do czynienia ze zwykłą kakofonią, w którym nie widzimy jednego, spójnego obrazu. Jest to wielkie wyzwanie dla Kościoła, aby jednoznacznie, w zgodzie z Ewangelią pokazać światu i wiernym, która z dróg prowadzi do zbawienia. Musi być jasność. Sam św. Paweł zwracał uwagę w Liście do Koryntian (1 Kor 14,8), że brak takiej klarowności nie pomaga w rozwoju życia duchowego i odpowiednim zachowaniu chrześcijan. Apostoł posługiwał się obrazem trąby wojennej, która jeśli brzmi niepewnie, to skąd żołnierze w czasie bitwy mają wiedzieć: trąbią do odwrotu czy do ataku?
I tutaj ponownie możemy wrócić do fragmentów Ewangelii, w których Pan Jezus mówi o odpowiedzialności za słowo…
Oczywiście, bo z każdego słowa człowiek będzie rozliczony. Pan Bóg osądzi czy nasze słowa służyły Jego Chwale i wzrostowi w wierze drugiego człowieka czy też nie. Słowa mają swoją wagę. Mogą ranić i leczyć. Mogą ograniczać i otwierać horyzonty. Świadomość tego, że mamy wpływ na drugiego człowieka, a on ma wpływ na nas, jest wielką szansą i nie powinno nas to paraliżować. To jest przekonanie, że droga wiary, którą podążamy nie jest drogą bliżej nieokreślonego zbiorowiska indywidualności, tylko wspólnota, w której istnieje pewien krwioobieg.
Musimy przywrócić odpowiednią wagę wydarzeniom i duchowym staraniom każdego człowieka tworzącego Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa – bo walka duchowa z pokusami i słabościami, choć nie jest widoczna dla całego otoczenia, ma ogromną wartość, bo umacniając nas umacnia cały Kościół.
Nie możemy się tylko oburzać i pozostać na etapie emocji, ale musimy podejmować walkę ze złem chociażby poprzez zadośćuczynienie modlitewne, kiedy są profanowane świątynie. Bardzo często wierni wynagradzają Panu Bogu to zło i nie chodzi im o jakiś bilans czysto matematyczny „jedno zło – jedna modlitwa”, tylko pokazanie mocy dobra, która jest w stanie pokonać wszelkie zło.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek