Sebastian Mallaby z Council on Foreign Relations i publicysta „The Washington Post” wyjaśnia, w jaki sposób Rosjanie przygotowywali się od aneksji Krymu na zachodnie sankcje i co w tym czasie robiła Europa.
Zdaniem Mallaby, Europa nie chce się poświęcać. Od aneksji Krymu, zamiast zmniejszać uzależnienie od rosyjskich surowców energetycznych, jeszcze je zwiększyła o prawie 2 proc., kupując węgiel i gaz. Zamiast niwelować zadłużanie – jeszcze go zwiększyła na poczet konsumpcji.
Mallaby powołuje się na dane Matthewa C. Kleina, który w biuletynie „Overshoot” wykazał, w jaki sposób Rosja wykorzystała ostatnie osiem lat, by zmniejszyć podatność na sankcje. Przede wszystkim władze zmusiły obywateli do obniżenia poziomu życia, zmniejszając o ponad jedną czwartą konsumpcję w oparciu o towary importowane z zagranicy. Rosyjskie firmy spłaciły zagranicznych wierzycieli, zmniejszając zadłużenie zagraniczne o jedną trzecią. Rząd zaczął także gromadzić rezerwy złota i waluty obcej.
Wesprzyj nas już teraz!
Dzięki tym wyrzeczeniom „Rosja umocniła się przeciwko ekonomicznej broni Zachodu. Bank centralny ma fundusz na „czarną godzinę” o wartości 630 miliardów dolarów. Nawet jeśli sankcje zablokowałyby 100 procent rosyjskiego eksportu na cały rok, kraj mógłby nadal importować na dotychczasowym poziomie i mieć rezerwy walutowe” – czytamy.
Mallaby zwraca uwagę, że pierwsze co zrobił prezydent Biden, to zakazał amerykańskim inwestorom kupowania rosyjskich obligacji. „Ale Rosja nie musi pożyczać od Amerykanów” – pisze, dodając, że można to zrobić za pomocą innych chętnych pośredników.
Przypomina, że Europa w tym samym czasie jeszcze bardziej uzależniła się ekonomicznie od Moskwy. W 2013 roku Unia Europejska importowała około 135 miliardów metrów sześciennych rosyjskiego gazu ziemnego, a już około 2019 roku było to 166 miliardów metrów sześciennych, czyli o prawie jedną czwartą więcej. Wzrósł także rosyjski eksport węgla do Europy.
„Wśród wielkich fanfar Niemcy (w końcu) zamroziły proces certyfikacji ukończonego, ale jeszcze nie działającego gazociągu Nord Stream 2, który miał podwoić dostawy gazu ziemnego z Rosji. To działanie alkoholika, który pogłębiwszy już swoje uzależnienie, zobowiązuje się nie uzupełniać regularnej wieczornej podaży whisky dodatkową porcją w porze lunchu” – kpi Mallaby, dodając, że biorąc pod uwagę obecne potrzeby importowe, Rosja może bez problemu przetrwać bez projektu Nord Stream 2.
Jego zdaniem, sankcje są stanowczo za słabe i ogłoszone za późno. Spętanie rosyjskich banków, czy obłożenie sankcjami „kumpli” Putina tez nic nie da. „Rosyjskie firmy, które chcą robić interesy na Zachodzie, znajdą alternatywnych partnerów finansowych” – przekonuje. Zakaz eksportu wrażliwych technologii może dać efekty w dalszej perspektywie.
Przyznaje, że jedynie odcięcie Moskwy od systemu SWIFT, za pomocą którego banki wymieniają komunikaty o płatnościach, mogłoby znacznie skomplikować handel między Zachodem a Rosją i faktycznie narobić problemów Putinowi. No bo cóż z tego, że Bank Centralny ma rezerwy, skoro nie będzie mógł ich użyć na opłacenie importu – puentuje.
Źródło: washingtonpost.com
AS