Zwiastun serialu „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy” zamiast ukazać piękno Śródziemia, wywołał kontrowersje i podziały, a lewicy posłużył do tropienia „rasizmu” wśród tolkienowskiego fandomu. A to dopiero początek. Tak właśnie kończą się próby interpretacji klasyki w myśl obowiązujących standardów politycznej poprawności.
Niestety, stało się. Amazon, ignorując apele o zachowanie Tolkiena w jak najmniej zmienionej formie, postanowił przeorać ponadczasowe dzieło przez tryby hollywoodzkiej machiny propagandowej. W zwiastunie tym razem serialowej adaptacji, hołd „różnorodności” składają czarnoskóre elfy i krasnoludy, a feminizmowi i równouprawnieniu – zakuta w zbroję Galadriela, która niczym Xena „wojownicza księżniczka” wymachuje mieczem, skacze po górach i przewodzi armii.
Na zarzuty fanów o zbyt głęboką ingerencję w ducha oryginału, w charakterystyczny dla siebie, obsesyjny i pokrętny sposób zareagowała młoda lewica. Otóż, komu nie podoba się czarny elf, albo kobieta-krasnolud ten rasista, biały suprematysta i mizogin! A fani „pod płaszczykiem troski o wierne odtworzenie twórczości pisarza”, jedynie „ukrywają swój rasizm”. Z drugiej strony, nad nowym, „różnorodnym” Tolkienem nie milkną „achy” i „ochy” odbiorców domagających się „koniecznych zmian” w klasyce literatury fantasy.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem, wbrew wynurzeniom lewicy, fanom nie podoba się nie taki czy inny kolor skóry, ale sposób w jaki korporacyjne siły ciemności wyciągają brudne łapska w stronę ponadczasowego arcydzieła, brukając je tylko w sobie znanym celu.
Sądząc po trailerze, „Pierścieniom Władzy”, bliżej do przeciętnego serialu fantasy „klasy B” pokroju „Cienia i Kości” czy „Merlina”, niż doskonałych ekranizacji Petera Jacksona. Denerwuje odejście od spektakularnego, epickiego klimatu na rzecz atmosfery pełnej cukierkowości i infantylizmu. Najprawdopodobniej to pokłosie jakiegoś niezrozumiałego, acz powszechnego założenia, że nie da się zrobić dzieła dla dorosłych bez wulgarności, seksu i przemocy (vide Gra o Tron).
Aprioryczny multikulturalizm skutkuje również rezygnacją z, charakterystycznych dla prozy brytyjskiego pisarza, inspiracji kulturą wczesnego i późnego średniowiecza. W jego miejsce otrzymujemy – przynajmniej w warstwie wizualnej – jakiś niezwykle dziwny miks, nie trzymający się jakiejkolwiek wspólnej estetyki. Plastikowe kostiumy i tekturowa architektura w niczym nie przypominają doskonale oddających ducha Tolkiena celtycko-nordyckich ilustracji Alana Lee, czy gotyckich szkiców Johna Howe’a. Na szczęście, dech w piersiach wciąż zapierają przepiękne krajobrazy, choć to zaleta bardziej geografii Nowej Zelandii niż showrunnerów ze stajni Jeffa Bazosa.
Ochoczo spełniając rasowe parytety ekranowe, Amazon tak naprawdę parodiuje prawdziwie różnorodny przekaz „Władcy Pierścieni”. Dzieła Tolkiena pełne są silnych, nieustraszonych kobiecych postaci. Ale ich wielkość wynika z siły woli i cech charakteru, a nie próby karykaturalnego zastąpienia mężczyzn. Luthien wyrywa Silmaril samemu Morgothowi, Eowina zabija Wodza Nazguli, a wspomniana już Galadriela swoimi czarami jest w stanie przepędzić Saurona. Aby pokazać swoją potęgę, wcale nie musi nosić spodni, szarżować konno czy okładać potworów mieczem.
I to nie jest tak, że kulturowo-polityczny nacisk na producentów to wymysł kilku ostatnich lat. Z podobnymi dylematami spotkał się już ponad 20 lat temu Peter Jackson, jednak reżyser oparł się pokusie wykorzystania dzieła w celach propagandowych. Ceniąc dorobek brytyjskiego mistrza, mając świadomość ponadczasowości jego dzieł, wraz ze scenarzystami założył obietnicę, że nie będą wprowadzać do filmu żadnych własnych „polityk, przesłań czy tematów”, chcąc stworzyć dzieło bardziej „dla niego (Tolkiena) niż dla siebie”.
Najwidoczniej ludziom zatrudnionym przez Amazon zabrakło podobnego szacunku. A może takie było założenie od początku?
Tolkien In The Name Only (TINO)
Dywagacje na temat czarnoskórych krasnoludów czy elfów o azjatyckich rysach twarzy tylko przysłaniają nam prawdziwe problemy związane z współczesnymi interpretacjami klasyki literatury fantasy.
Charakterystyczne dla Tolkiena stawianie wyraźnej granicy między Dobrem a Złem, piętnowanie ulegania żądzom i pokusom, pochwała monarchizmu, hierarchii i wierności powołaniu to wszystko reminiscencje Starego Świata, zbudowanego na fundamentach Christianitas, coraz bardziej zamkniętego w oblężeniu antychrześcijańskiej i antycywilizacyjnej Rewolucji.
J.R.R Tolkien jako konserwatysta i gorliwy katolik, a jednocześnie najbardziej wpływowy pisarz XX w. stanowi dla współczesnych hunwejbinów niemały orzech do zgryzienia. Jest zbyt wielki na „scancelowanie”, więc jego dzieła są przez nich stopniowo, krok po kroku odzierane z pierwotnego przesłania. Dzisiaj coraz mniej wraca do literackiego pierwowzoru, a nawet filmowej adaptacji z lat 2001-2003. W ich miejsce powstaje więc nowy, fantomowy Tolkien skierowany do pokolenia żyjącego w epoce piktogramu, memów i gier komputerowych, którego z oryginałem łączy jedynie fasada.
Wszystko wskazuje na to, że Amazon nie zatrzyma się na jedynie puszczeniu oka w stronę histerycznie politpoprawnych fanów. Akcja serialu, rozgrywająca się tysiąc lat przed wojną o pierścień daje scenarzystom ogromne pole do majstrowania przy fabule. W tamtym okresie Sauron zamiast wiecznie patrzącego oka spowitego płomieniami, często przyjmował postać pięknego i dostojnego mężczyzny zwanego przez Elfów Annatarem, Panem Darów. To doskonała okazja, by z ucieleśnienia wszelkiego Zła stworzyć przepełnionego rozterkami, walczącego z wewnętrzmymi demonami bohatera tragicznego, który czyni zło jedynie na skutek negatywnych doświadczeń przeszłości.
Taka sugestia wyszła nawet z ust recenzentów występujących w filmie promocyjnym na kanale Amazon Prime. Ich zdaniem, w serialu „ujrzymy nową”, bardziej ludzką twarz Saurona, który „być może nawet się zakocha”; bo przecież „każdy złoczyńca jest w pewnym sensie bohaterem”. Miejmy nadzieję, że ostra i masowa reakcja fanów – z zapowiedziami bojkotu włącznie – ostudzi te wszystkie niecne zapędy. W końcu Amazon, jak każda licząca się korporacja, nawet jeżeli niesie na sztandarach wszystkie hasła Rewolucji, to myśli przede wszystkim w kategoriach zysku;
Piotr Relich