Czy możliwy jest szeroki wewnętrzny opór społeczny w Rosji wobec agresji na Ukrainę? – pytali dziennikarkę TVP Marię Przełomiec dziennikarze Radia Wnet. Na moskiewskim Uniwersytecie im. Łomonosowa został bowiem ogłoszony protestacyjny list, który podpisują zarówno uczelniani pracownicy różnych szczebli, jak i studenci. Wraz z początkiem wojny obserwowaliśmy też relacje z wielkomiejskich protestów, brutalnie rozpędzanych przez milicję.
– Przepraszam, ale nie jestem optymistką. To cudownie, świetna sprawa. To bardzo dobrze świadczy o pracownikach, studentach najstarszego rosyjskiego uniwersytetu. Ale podpisana już przez ponad milion Rosjan – w tym znanych twórców, celebrytów – petycja, która ukazała się 24 lutego, na razie nie odniosła skutku – zauważyła autorka programu TVP „Studio Wschód”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Oczywiście są protesty, ale to są naprawdę śladowe liczby. Ja się tym ludziom wcale nie dziwię. Duma Państwowa ma zmienić ustawodawstwo i za rozprzestrzenianie „fake newsów” – a „fake newsem” jest na przykład stwierdzenie, że na Ukrainie trwa wojna – grozi kara 15 lat więzienia – powiedziała.
Od 24 lutego zostało już aresztowanych 8 tysięcy Rosjan sprzeciwiających się wojskowej agresji.
W ocenie dziennikarki, media społecznościowe w Rosji pod względem oceny najazdu na Ukrainę są podzielone w stosunku mniej więcej pół na pół. 50 procent użytkowników wypowiada się przeciwko wojnie, a taka sama część ją popiera. „Wspaniale, że walczymy, bronimy rosyjskich obywateli w Donbasie, skończą się te okrucieństwa ukraińskich nazistów” – to głosy powtarzające się pośród zwolenników napaści.
Gazeta Kommersant nie pisze o wojnie, jednak podaje informacje świadczące o nasilonym w ostatnich dniach alarmie dla gospodarki. Tytuły krzyczą: „Drastycznie spada eksport rosyjskiego węgla” czy „Rosyjska ropa staje się toksyczna”. Firmy branży spożywczej przestawiają się na produkcję głównie podstawowych, najbardziej potrzebnych produktów. Klienci sklepów nie mogą liczyć na promocje, które dotychczas stanowiły bardzo znaczną część sprzedaży. W związku z tym wkrótce zwykli Rosjanie zaczną wyraźnie odczuwać konsekwencje konfliktu zainicjowanego przez Putina. Ponadto powróci też znane z poprzednich wojen zjawisko nazywane „syndromem cynowej trumny” albo „syndromem czarnego tulipana”. Chodzi o napływające do świadomości zwykłych ludzi informacje o ginących na froncie żołnierzach czy doniesienia na temat ich ciał przywożonych do kraju. Na razie jeszcze do tego nie doszło. Ministerstwo obrony po raz pierwszy podało informację o śmierci 482 wojskowych w środę.
– Skutki wojny na pewno każdy zauważy. Pytanie, czy większość nie stwierdzi, że warto cierpieć dla wielkości swojej ojczyzny – powiedziała autorka Studia Wschód.
– Na razie jednak specjalnie nie liczyłabym na bunt społeczny – podkreśliła.
Dziennikarka powołała się na opinię rosyjskiego pisarza i poety Siergieja Lebiediewa na temat przyczyn wysokiego poparcia społecznego dla „operacji wojskowej” na Ukrainie. Twórca diagnozował, że jego rodacy cierpią na swego rodzaju „syndrom imperialny” a szczególnie gardzą Ukraińcami.
Biorąc pod uwagę segment mediów mainstreamowych, Rosjanie są zupełnie odcięci od rzetelnych informacji wojennych. Właśnie zdecydowano nawet o zamknięciu należącej do Gazpromu stacji radiowej „Echo Moskwy”, będącej użytecznym dla władzy, ale względnie niezależnym tzw. wentylem bezpieczeństwa. Ukazywały się tam nie zawsze przychylne reżimowi informacje i komentarze. – Teraz będzie już tylko oficjalny przekaz. Jest on taki, że „kończymy z faszyzmem, bronimy Europy przed faszyzmem a Europa jak zwykle nam nie podziękuje” – powiedziała Maria Przełomiec.
Reporterka nie wyklucza, że część rządzących Rosją nawet nie wiedziała o zamiarach Putina. W trakcie telewizyjnego przekazu posiedzenia Rady Bezpieczeństwa, gdy prezydent ogłaszał uznanie separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej, można było zaobserwować, że na niejednej twarzy przedstawicieli establishmentu malowało się zaskoczenie. Szefowie służb prosili Putina o dwa, trzy dni zwłoki.
Jeden z wątków rozmowy dotyczył sankcji ogłoszonych przez Niemcy. Między innymi wszystkie rosyjskie banki miały być odcięte od międzynarodowego systemu rozliczeń SWIFT.
– Kanclerz Scholz po prostu kłamał. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz. Podobają mi się apele o przerwanie importu ropy i gazu z Rosji. Sbierbank i Gazprombank pozostały w systemie SWIFT po to, by móc dokonywać rozliczeń za surowce – relacjonowała Maria Przełomiec. Jak dodała w kontekście cen surowców, nadający z Rygi rosyjski portal Meduza.ru poinformował, że organizacja eksporterów OPEC na razie nie planuje zwiększenia dostaw ropy naftowej na rynek międzynarodowy.
Źródło: Radio Wnet
RoM