Postawa Stolicy Apostolskiej wobec wojny na Ukrainie rozczarowała katolików na całym świecie, a zwłaszcza w tych krajach, które podobnie jak Ukraina są zagrożone rosyjską inwazją. Wprawdzie po kilku dniach od rozpoczęcia przez Moskwę działań zbrojnych watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin nazwał wprost Rosję agresorem, to jednak nie udało się w ten sposób zmyć złego wrażenia. Zresztą nie tylko o wrażenia tu chodzi, ale o konkrety: Stolica Apostolska od roku 2013 zajmuje bardzo niewyraźne stanowisko zarówno względem poczynań Rosji jak i Chin, milcząc nawet w obliczu chińskich działań o znamionach ludobójstwa.
Światową opinię publiczną zaskoczyła decyzja papieża o wizycie w ambasadzie Rosji. W piątek 25 lutego Ojciec Święty udał się do ambasady przy Stolicy Apostolskiej, gdzie – według oficjalnych informacji – miał przekazać ambasadorowi swoje zaniepokojenie inwazją. Pojawiły się doniesienia, jakoby Franciszek zaoferował mediację, ale Watykan ich nie skomentował. Gest papieża być może zostałby odebrany inaczej, gdyby nie wcześniejsze oświadczenie kardynała Pietro Parolina, watykańskiego sekretarza stanu. Była to pierwsza oficjalna reakcja Watykanu na wojnę: i zabrakło w niej jakiegokolwiek wskazania agresora. Parolin mówi ogólnie o trudnej sytuacji, apelując o mądrość, tak, by uchronić świat od szaleństwa wojny.
Kilka dni później retoryka Stolicy Apostolskiej się zmieniła. W poniedziałek 28 lutego kardynał Parolin wypowiedział się już wyraźnie na temat „wojny wywołanej przez Rosję przeciwko Ukrainie”. Papież Franciszek z kolei podziękował Polakom za to, że wsparli pomocą humanitarną Ukrainę, wskazując na otwartość polskich granic, serc i drzwi domów.
Wesprzyj nas już teraz!
Przyczyn, jakie złożyły się na pierwsze reakcje Watykanu, jest niewątpliwie wiele. Jak podał publicysta George Weigel, który ma dobre kontakty w Watykanie, wizyta Franciszka w ambasadzie Rosji przy Stolicy Apostolskiej była podyktowana prostym faktem: Putin nie odebrałby od papieża telefonu ze względu na obawę o podsłuchy. Dlatego Ojciec Święty udał się osobiście do ambasady. Z kolei początkowa watykańska wstrzemięźliwość nastawiona mogła być na utrzymanie pozycji ewentualnego mediatora. W przeszłości Stolica Apostolska nierzadko pełniła takie funkcje, czego powtarzanym dziś przykładem jest rola odegrana przez św. Jana Pawła II w rozmowach między Chile a Argentyną w 1978 roku.
A tym razem przecież sprawa jest naprawdę poważna. Rosja regularnie grozi państwom Zachodu wojną światową z wykorzystaniem broni nuklearnej. Moskwa określa pomoc zbrojną niesioną Ukrainie przez państwa NATO jako potencjalny casus belli i sugeruje, że możliwe są starcia zbrojne z Sojuszem. Stolica Apostolska deklaruje, że bierze to na poważnie. – Nie odważę się o tym nawet myśleć – powiedział kardynał Parolin o widmie wojny światowej. – Byłaby to katastrofa o gigantycznych rozmiarach, nawet jeżeli, niestety, taki rozwój wypadków nie może zostać całkowicie wykluczony – powiedział. W ostatnich dniach, stwierdził, doszło do incydentów, które historycznie rzecz biorąc prowokowały już wojny. – Te odniesienia przyprawiają o dreszcze – stwierdził. Purpurat podkreślił, że by temu zapobiec, konieczne są negocjacje i wstrzymanie działań zbrojnych.
Nie wygląda jednak na to, by Stolica Apostolska mogła w tej chwili cokolwiek zrobić w tej sprawie. Na polityce Watykanu ciąży jej długotrwała wstrzemięźliwość w konflikcie Rosji przeciwko Ukrainie, który trwa od 2014 roku. Do tego dochodzą szczególne relacje Stolicy Apostolskiej z Chinami, stanowiącymi dziś rosyjskie zaplecze. Chodzi nie tylko o tajne porozumienie dotyczące sytuacji Kościoła katolickiego w Państwie Środka, ale również o niesamowitą zachowawczość Watykanu w obliczu polityki chińskiej względem Ujgurów. Co więcej, gdy w czasie pandemii Chiny przekazały Watykanowi materiałowe wsparcie medyczne, Stolica Apostolska podziękowała; gdy uczynił to Tajwan, podziękowania nie było. Co więcej, pod koniec stycznia 2022 roku Watykan wycofał swoich przedstawicieli z Tajwanu i Honkongu.
Trudno oczywiście powiedzieć, czy gdyby Watykan od 2014 roku działał bardziej konsekwentnie, zdołałby doprowadzić do jakiejś realnej zmiany politycznej. Czy dyplomacja papieska, pozbawiona wobec Moskwy złudzeń, zdołałaby przekonać kraje zachodnie do jednoznacznej i twardej polityki? Nie wydaje się, aby było to możliwe. Zresztą, próżne spekulacje: Putinowi udało się oszukać Stolicę Apostolską – lub dzięki wykorzystaniu jakichś nieznanych nam narzędzi (szantaż, korupcja) – skłonić do nieprzeszkadzania w jego polityce. Tego już się nie zmieni.
Co więcej nie jest wykluczone, że perspektywa watykańska jest w sprawie Ukrainy podobna do perspektywy… rosyjskiej. Chodzi o postrzeganie Kijowa jako rosyjskiej strefy wpływów, do której Zachód nie powinien się mieszać. Stolica Apostolska może mieć analogiczne zapatrywanie, sądząc, że Ukraina poddana Rosji lepiej gwarantowałby bezpieczeństwo europejskie i globalnie, niż Ukraina w NATO czy UE. Być może również z tego powodu Watykan czynił tak wiele na rzecz budowania relacji z patriarchatem moskiewskim. To oczywiście spekulacja, ale dotychczasowa polityka Watykanu względem Ukrainy od roku 2014 nadaje jej cech prawdopodobieństwa.
Ekumenizm?
Niewykluczone, że milczenie Stolicy Apostolskiej w pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę było podyktowane również niemożliwymi do spełnienia nadziejami ekumenicznymi. Jak zauważył na łamach „National Catholic Register” ks. Raymond J. de Souza, w 2016 roku Franciszek spotkał się z moskiewskim patriarchą Cyrylem na Kubie, co można uznać za „nagrodę” od Kremla za watykańską wstrzemięźliwość po 2014 roku. O ewentualności kolejnego spotkania mówiło się w kontekście obecnego roku. Także ta perspektywa mogła wpłynąć na początkową decyzję Stolicy Apostolskiej. Gdyby wojna zakończyła się szybko, to Watykan mógł liczyć na realizację tych zapowiedzi. Przypomina to postawę Niemiec. Bezpośrednio po ataku Rosji na Ukrainę Berlin był zachowawczy, nie chciał nakładać sankcji. Ukraiński ambasador miał usłyszeć, że pomoc nie ma sensu, bo Kijów i tak padnie w ciągu kilku dni. Niemcy liczyły prawdopodobnie, że cała „awantura” szybko się zakończy, Ukraina przejdzie pod ścisłą kontrolę polityczną Moskwy, ale wkrótce będzie możliwy „buisness as usual”. Reakcja Watykanu wydaje się być podobna. Zarówno Berlin jak i Stolica Apostolska zmieniły postawę widząc, że to nie żadna awantura, ale regularna wojna, w dodatku mająca potencjał bardzo poważnej eskalacji.
Modlitwa i pomoc
Co więc teraz? Mam nadzieję, że w tych trudnych dniach – a kto wie, czy nie przyjdą jeszcze trudniejsze? – Stolica Apostolska stanie się prawdziwym liderem w modlitwie i pomocy prześladowanym przez Moskwę.
Od lat, ba, od dziesięcioleci wielu katolików prosi papieża o to, by poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. W kontekście ostatnich wydarzeń przypomniał o tym Krystian Kratiuk na łamach PCh24.pl, wzywając Ojca Świętego do dokonania wreszcie takiego kroku. Rychło okazało się, że nie tylko wierni w Polsce czekają na ten akt. O to samo poprosili papieża ukraińscy biskupi. 2 marca wezwali Ojca Świętego o „jak najszybsze dokonanie aktu konsekracji Ukrainy i Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi zgodnie z prośbą Matki Bożej Fatimskiej”. Mam ogromną nadzieję, że Franciszek rzeczywiście to uczyni. Być może wezwie też Kościół na całym świecie do szczególnej wielkopostnej modlitwy i postu w intencji pokoju. Oby tak się stało.
Oprócz tego w tej sytuacji Stolica Apostolska może podjąć starania na rzecz organizacji szerokiej pomocy humanitarnej dla uchodźców. Kościelna infrastruktura w Europie, pomimo wyprzedawania wielu budynków, w tym kościołów, wciąż robi ogromne wrażenie. Można i trzeba ją wykorzystać, by nieść pomoc uchodźcom wojennym.
Dziś to ukraińskie matki uciekają przed Moskwą; jutro mogą uciekać również polskie. Mam nadzieję, że Franciszek podejmie starania, by drzwi kościołów w żadnym kraju w Europie nie były dla nich zamknięte.
Paweł Chmielewski
Putin a Franciszek. Między DYPLOMACJĄ a EWANGELIĄ || Ja, katolik. WYDANIE SPECJALNE