– Życie chrześcijańskie przez wieki przedstawiano w kategoriach militarnych, przede wszystkim jako walkę o własne zbawienie, ale jak spojrzymy na historię chrześcijaństwa to walka zawsze toczyła się pośród różnych wyzwań i okoliczności. Może w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z darem Opatrzności, że żyliśmy we względnym pokoju? Nasza wiara nie jest jednak jakąś fasadą, którą stosujemy tylko w czasie pokoju, ale ono jest na każdy czas i może Pan Bóg mówi nam teraz „SPRAWDZAM” i rozpoczyna test naszej wiary – czy wierzymy na serio czy nie – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Piotr Roszak, wykładowca Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie (UNAV) oraz współpracownik Laboratorium Wolności Religijnej.
W roku 2020 w czasie Wielkiego Postu mieliśmy do czynienia z zarazą. W roku 2022 do zarazy doszła wojna. Jak katolik powinien przeżyć Wielki Post, w którym ma do czynienia z dwoma Jeźdźcami Apokalipsy?
Wesprzyj nas już teraz!
Musimy sobie przypomnieć słowa z Pisma Świętego:
„Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?
Dni jego czyż nie są dniami najemnika?
Jak sługa wzdycha on do cienia,
i jak najemnik czeka na zapłatę”. (Hb 7, 1-2)
Życie chrześcijańskie przez wieki przedstawiano w kategoriach militarnych, przede wszystkim jako walkę o własne zbawienie, ale jak spojrzymy na historię chrześcijaństwa to walka zawsze toczyła się pośród różnych wyzwań i okoliczności. Może w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z darem Opatrzności, że żyliśmy we względnym pokoju?
Nasza wiara nie jest jednak jakąś fasadą, którą stosujemy tylko w czasie pokoju, ale ono jest na każdy czas i może Pan Bóg mówi nam teraz „SPRAWDZAM” i rozpoczyna test naszej wiary – czy wierzymy na serio czy nie.
Bez wątpienia Wielki Post 2022 to czas, w którym Pan Bóg będzie od nas wymagał hartu ducha oraz powrotu do korzeni. Kiedy toczą się tak tragiczne i przerażające wydarzenia wymagające od nas wierności Ewangelii, to musimy się jeszcze bardziej w niej zakorzeniać. To zakorzenianie w Ewangelii powinno być dla każdego katolika wierzącego na serio programem na tegoroczny Wielki Post, aby nasze działania nie były czysto fasadowe, ale wypływały z naszej wiary.
W niedzielę poprzedzającą Wielki Post słyszeliśmy w Ewangelii słowa Pana Jezusa:
„Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta” (Łk 6, 44-45).
Syn Boży mówi nam przez to, że jak głęboko jesteśmy napełnieni Słowem Bożym tak będziemy skuteczni w świecie.
Z kolei Święty Paweł w liście do Filipian pisał:
„A zatem, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą. Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy, jako nieskazitelne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Pośród niego jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie się mocno Słowa życia, abym mógł być dumny w dniu Chrystusa, że nie na próżno biegłem i nie na próżno się trudziłem. A jeśli nawet krew moja ma być wylana przy ofiarniczej posłudze około waszej wiary, cieszę się i dzielę radość z wami wszystkimi; tak samo i wy się cieszcie i dzielcie radość ze mną!” (Flp 2, 12-18).
Te dwa fragmenty Pisma Świętego powinny nam nieustannie towarzyszyć! W czasach ciemności, wojny, zarazy wyznawcy Chrystusa muszą nieść światu Światło i nie mogą pozwolić, aby cokolwiek czy ktokolwiek ich od tego Światła odłączył.
Niech ten Wielki Post w takich okolicznościach, jakie mamy będzie więc dla nas rozpalaniem w sobie światła wiary, bo to wiara była przez wieki siłą Kościoła! To ona dokonywała cudów, to ona dokonywała zmian!
Chrześcijaństwo nie może być w wersji light, tylko musi być w wersji prawdziwej, autentycznej, w wersji na serio, takiej która potrafi zmierzyć się z wyzwaniami świata, która widzi, ocenia i działa, a nie chowa głowę w piasek i udaje, że deszcz pada…
Mówi Ksiądz profesor, że w Wielkim Poście musimy nieść światło i umacniać naszą wiarę. Odnoszę jednak wrażenie, że obecnie okres Wielkiego Postu jest przez większość postrzegany jako okres wyrzeczenia dla samego wyrzeczenia. Jedni nie będą pili alkoholu, inni nie będą palili papierosów, jeszcze inni nie będą jedli słodyczy etc. Jak przekonać czy też nauczyć ponownie wiernych, że nie chodzi o wyrzeczenie dla samego wyrzeczenia, tylko musi ono nieść za sobą to, czego Chrystus uczy nas w Ewangelii?
Niestety zgadzam się z Pana diagnozą. Wielu z nas często ulega pokusie, że życie chrześcijańskie polega na unikaniu zła. Otóż nie! Życie chrześcijańskie polega na czynieniu dobra i zwyciężaniu zła poprzez to dobro. Unikanie zła jest co najwyżej pierwszym, wstępnym etapem naszej duchowej drogi do zbawienia, ale nie może być tak, że wstęp jest jednocześnie metą.
Okres Wielkiego Postu zawsze był przez chrześcijan czasem przygotowania do Paschy, czasem odnowy i jednocześnie odpowiadania sobie na pytanie: Kim jest dla mnie Jezus Chrystus?
Jeśli wyrzeczenia, które pojawiają się w Wielkim Poście mają mieć jakikolwiek sens, to one muszą być wpisane w katolickie dogmaty i prawdy wiary. Wielki Post ma nas bowiem przygotować na Wielkanoc – kulminacyjny moment naszej wiary – Zmartwychwstanie Syna Bożego, który zwyciężył śmierć, piekło i szatana.
W związku z powyższym musimy jeszcze bardziej karmić się Słowem Bożym. Nie możemy być zapchani czymś innym. Nie może być tak, że najemy się byle czego i nie będziemy mieć siły zjeść wykwintnej potrawy, która jest przed nami stawiana.
Krótko mówiąc: w naszym sercu zawsze musi być miejsce dla Chrystusa. ZAWSZE! I Chrystusowi powinno służyć wszystko, czego podejmujemy się w czasie Wielkiego Postu.
Chciałbym tutaj zwrócić uwagę na historię liturgii. Jestem wykładowcą Uniwersytetu Navarry w Pampelunie i stąd jest mi bliska liturgia hiszpańsko-mozarabska, która pozwoliła przetrwać wyznawcom Chrystusa w bardzo trudnym okresie dominacji islamskiej na Półwyspie Iberyjskim. Właśnie w tamtym czasie Wielki Post był dla chrześcijan próbą odpowiedzi na pytanie, o którym już mówiłem: Kim jest dla mnie Pan Jezus?
Odpowiedź, której wówczas udzielano była formułowana na kanwie Ewangelii:
„A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Rzekli więc Jego bracia do Niego: «Wyjdź stąd i udaj się do Judei, aby i Twoi uczniowie ujrzeli czyny, których dokonujesz. Nikt bowiem nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić. Skoro takich rzeczy dokonujesz, to pokaż się światu!» Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego. Powiedział więc do nich Jezus: «Mój czas jeszcze nie nadszedł, ale dla was – zawsze jest odpowiedni. Was świat nie może nienawidzić, ale Mnie nienawidzi, bo Ja o nim zaświadczam, że złe są jego uczynki. Wy idźcie na święto; Ja jeszcze nie idę na to święto, bo czas mój jeszcze się nie wypełnił». To im powiedział i pozostał w Galilei. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie” (J 7, 2-10).
Widzimy w tym fragmencie, że mamy tutaj do czynienia z ogromnym niepokojem ludu, który pyta kim naprawdę jest Pan Jezus, czy w ogóle przyjdzie, czy się wycofa, czy okaże się Mesjaszem czy nie. Pośród takiego zgiełku informacyjnego każdy chrześcijanin był zaproszony do odpowiedzi na podstawowe pytanie: Kim jest dla niego Jezus Chrystusa? Czy jest gotowy za nim pójść w każdych okolicznościach, a więc okazać się człowiekiem ochrzczonym, który przynosi plon?
Temu wszystkiemu zawsze służyły praktyki Wielkiego Postu: modlitwa, post, jałmużna, które nie były jakimiś rytuałami czysto zewnętrznymi, ale nastawionymi na ducha.
Musimy do tego powrócić, musimy o tym pamiętać i przypominać, bo to nasza zbroja, z którą idziemy świat. Post, modlitwa etc. nie mogą być sztuką dla sztuki! One mają ściśle określony cel, którym jest Chrystus.
Tak więc różne praktyki dnia codziennego muszą nas zawsze i wszędzie kierować do Chrystusa. To on jest prawdziwym pokarmem – prawdziwym Chlebem Życia!
Post nie może być pokazaniem innym, że ktoś potrafi wytrzymać bez papierosa, albo że jest zdolny wstawać codziennie o 4.00 i iść biegać przez pół godziny, albo że będzie czytał po 2 książki na dobę. Nie! Tak jak w liturgii nie chodzi o człowieka, tylko o Boga w Trójcy Jedynego i oddawanie mu czci, tak w Wielkim Poście wszelki wysiłek musi być na chwałę Pana i zbliżenie się do Niego.
Przypomina mi się piosenka Jacka Kaczmarskiego „Wojna postu z karnawałem”, gdzie słyszymy:
„Oszalało miasto całe,
Nie wie starzec ni wyrostek
Czy to post jest karnawałem,
Czy karnawał – postem!”
To jest właśnie chyba najlepsze podsumowanie czasów, w jakich żyjemy. We współczesnym świecie mamy problem, żeby zobaczyć u chrześcijan, iż Wielki Post jest czasem przygotowania do przejścia. Jeżeli Pascha, czyli przejście jest kluczowym elementem, kulminacją całego roku liturgicznego to nie możemy do niej podejść z biegu. Nie można tego nie zauważyć.
Dawniej bardzo wiele zewnętrznych okoliczności przypominało nam, że Wielki Post to Wielki Post – czas, w którym nie urządza się hucznych zabaw i wesel. Wielki Post zmieniał rytm życia człowieka i kształtował go, aby spoglądał na Chrystusa i wszystko co robi, robił dla Chrystusa.
Papież Franciszek bardzo często w ostatnim czasie wzywa nas do postu, modlitwy i jałmużny. Jak w związku z tym pościć?
W poście nie chodzi wyłącznie o jakieś gastronomiczne przyzwyczajenia, ale przede wszystkim o odnowę duchową. Istotą postu jest wolność, którą człowiek musi zademonstrować w stosunku do rzeczy, które go otaczają. Post nie może być ukierunkowany, jak już wspominałem, na nas, na nasze ego, tylko na dobro, które musimy zdobyć, a tym dobrem jest zbawienie wieczne.
Dla ojców Kościoła post był doświadczeniem oczyszczenia, od którego zaczynali oni swoją odnowę duchową. Nie możemy być przyspawani do tego świata, ponieważ w ten sposób będziemy ludźmi zniewolonymi. Odkrycie tego jest kluczowe dla każdego katolika, ponieważ dopiero wtedy jesteśmy gotowi do przeżywania paschy, jeśli potrafiliśmy odzyskać wolność, jaką przyniósł i dał nam Chrystus. Dlatego też post nie może być jakimś rodzajem atletyzmu, że ja muszę udowodnić otoczeniu, że jak powiedziałem nie jem słodyczy to nie jem – wytrzymam 40 dni, ale przede wszystkim pracą wewnętrzną, aby odkrywać obszary przez które moja wolność jest narażona, albo wisi na włosku.
W związku z tym post musi się nam kojarzyć z czymś pozytywnym – dokąd chcę dojść – a nie tylko z tym, co zostawiam za sobą, bo to nie będzie nas prowadziło do postępu duchowego bliżej Chrystusa. Z Chrystusem bowiem zostaliśmy powołani do życia wiecznego, to z Nim przechodzimy ze śmierci do życia i nie możemy kurczowo trzymać się tego, co przynosi nam świat. Mamy odrywać się od tego i rzucać się w ramiona Zmartwychwstałego. To ma się dokonać w Wielkim Poście.
A co z jałmużną?
Jałmużna nie jest wbrew powszechnemu przekonaniu jedynie jakimś datkiem. Jałmużna to postawa wrażliwości dzięki której możemy zobaczyć potrzebujących wokół nas. Jałmużna to przede wszystkim gest miłosierdzia w stosunku do drugiego człowieka, a więc pewna próba ratowania go i wspierania w drodze do zbawienia.
Jałmużna nie dotyczy tylko świata materialnego. Jałmużna to przede wszystkim wszystkie dzieła miłosierdzia, czyli jak mówił św. Jan Paweł II „ratowanie człowieka spod nawarstwień zła”. Czasami człowiek jest tak przygnieciony złem, że jeden gest tego ratunku, tej pomocy duchowej może go ocalić. Tym właśnie jest jałmużna – ratunkiem dla drugiego człowieka.
Kościół od zawsze wzywa nas, żebyśmy ratowali naszych braci, żebyśmy budowali wspólnotę, której siłą są relacje z Chrystusem i ludem Bożym. Kościół jest wspólnotą, która jest w drodze stąd określenie Kościół pielgrzymujący na ziemi. Nie bądźmy więc przywiązani do miejsca, czasu, systemów politycznych etc. Bądźmy wpatrzeni w cel – Chrystusa Zmartwychwstałego – bo cel definiuje Kościół pielgrzymujący. Nie chodzi o to, żeby wyjść na spacer i się przejść dla zdrowia, tylko zmierzać do miejsca świętego, do zbawienia.
Czy w Wielkim Poście powinniśmy przypominać światu „Memento mori” – „Pamiętaj, że umrzesz” i dlatego przygotuj się na spotkanie z Bogiem Wiekuistym?
Jak najbardziej!
W Środę Popielcową nasze głowy zostały posypywane popiołem. To nie jest tylko jakiś gest. Nie! Posypanie głowy popiołem przypomina nam, że przemijamy i jesteśmy ukierunkowani na życie, które przekracza doczesność. Jeśli to zrozumiemy, to we właściwy sposób przeżyjemy Wielki Post. Tutaj nie chodzi bowiem o przygnębienie, o przypominanie trudnej prawdy, że wbrew temu, co głosi współczesny świat człowiek nie jest nieśmiertelny, zawsze zdrowy, silny i młody, ale o to, żeby pokazać człowiekowi sens i cel jego życia.
Musimy sobie uświadomić, kim tak naprawdę jesteśmy, kim jest dla nas Chrystus i to, że bliskość Chrystusa zmienia wszystko.
Pan Jezus zaprasza nas, żebyśmy żyli Ewangelią. Dzięki temu proch, którym jesteśmy zostanie przeniesiony do wieczności, do życia w Królestwie Bożym – jedynym które jest życiem samym w sobie. Otrzymaliśmy je w darze i musimy ten dar pielęgnować i rozwijać.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek