Mnożą się apele do Patriarchy Moskiewskiego Cyryla o potępienie wojny na Ukrainie. Tymczasem zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego po raz kolejny potwierdza, że łączy go ścisły sojusz z władzą świecką, a moskiewska Cerkiew jest ramieniem rosyjskiej polityki zagranicznej.
6 marca, w Niedzielę Przebaczania Cyryl zgodnie z oficjalną narracją Kremla twierdził, że agresja rosyjska na Ukrainę to „specjalna operacja wojskowa”, która „ma znaczenie nie fizyczne, ale metafizyczne”. Jej celem jest obrona wartości i cywilizacji rosyjskiej oraz „potępienie grzechu”. W świątyni Chrystusa Zbawiciela w Moskwie patriarcha dał do zrozumienia, że Ukraińcy nie dość zdecydowanie sprzeciwiają się antywartościom narzucanym przez „możnych tego świata”. Stąd konieczna była rosyjska interwencja zbrojna.
Cyryl uważa, że aby „wkupić się” w świat zachodni – uosabiający antywartości – konieczne staje się zorganizowanie „parady gejowskiej”. Duchowny obawia się końca cywilizacji w związku z tolerowaniem grzechu sodomii. Stwierdził, że „siłą narzuca się odrzucenie Boga oraz Jego prawdy” na Ukrainie.
Wesprzyj nas już teraz!
Rosyjski patriarcha uzasadniał agresję manipulując przekazem, który miałby z jednej strony pozyskać wsparcie szeroko pojmowanych zachodnich konserwatystów, a z drugiej – uzasadniać konieczność ponoszenia ofiar przez społeczeństwo rosyjskie w związku ze śmiercią żołnierzy i nakładanymi sankcjami. Przedstawił agresję po marksistowsku jako konieczność dziejową. Wzmocnił tym samym wzmacniając trwanie „pierwszej w historii dyktatury wywiadowczej” (jak mawiał gen. Ion Pacepa), jaką jest Rosja i prowadzonej przez nią polityki neoimperialnej.
Nie dziwi to w kontekście całokształtu postępowania Cyryla i Patriarchatu Moskiewskiego ściśle sprzężonego z Kremlem oraz w związku z realizacją doktryny bezpieczeństwa narodowego i koncepcji ruskiego mira („ruskiego świata”).
Prawosławnemu duchownemu – przedstawiającemu się jako obrońca wartości chrześcijańskich, a nawet cywilizacji opartej na „tradycyjnych wartościach” – nie przeszkadza cudzołóstwo ani Władimira Putina, ani Siergieja Ławrowa, których wielokrotnie odznaczał za osiągnięcia dla kraju i Cerkwi. Cyryl też nigdy nie krytykował nadużyć rządzących.
Pomimo wyraźnej centralizacji władzy, znacznej rozbudowy liczby świątyń oraz pozyskania setek duchownych, nie udało mu się wpłynąć na morale Rosjan. Od lat aborcja pustoszy kraj. Rocznie morduje się w majestacie prawa ponad pół miliona dzieci poczętych, a ponad 60 procent małżeństw kończy się rozwodem. Jednak Cyryl rości sobie pretensje, by prowadzić „drugą chrystianizację” już nie tyle w Rosji, co na obszarach byłych obszarów sowieckich i w strefie rosyjskich wpływów geopolitycznych.
Zawrotna kariera Cyryla
Cyryl Gundiajew został intronizowany na patriarchę w katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie 1 lutego 2009 r. Był metropolitą smoleńskim i kaliningradzkim. Zyskał duże poparcie wśród prawosławnych duchownych, chociaż nie wszystkich. Doceniano jego dynamizm oraz zdolności organizatorskie.
Jest absolwentem Leningradzkiej Akademii Teologicznej, jej byłym profesorem i rektorem. Dobrze zna trzy języki. Uchodzi za erudytę. Zrobił błyskawiczną karierę w sowieckiej Rosji. W wieku 25 lat w 1971 r. mianowano go przedstawicielem Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przy Światowej Radzie Kościołów w Genewie (powstałej w 1948 r. z inicjatywy klanu Rockefellerów w celu ułatwienia procesu globalizacji realizowanego poprzez agendy oenzetowskie; Radę odwiedzał m.in. papież Franciszek), a od 1975 r. był członkiem komitetu centralnego i komitetu wykonawczego tej organizacji. Od końca lat 70. pełnił funkcję wiceprzewodniczącego, a od 1989 r. – przewodniczącego wydziału zewnętrznych stosunków kościelnych Patriarchatu. Był stałym członkiem Świętego Synodu.
Część prawosławnych duchownych zwracała uwagę na jego powiązania z KGB. W latach 90. ubiegłego wieku robił „bezbożne interesy” dzięki przyznaniu Rosyjskiej Cerkwii koncesji na bezcłowy obrót wyrobami tytoniowymi. Bardziej zagorzali duchowni prawosławni oskarżali go o zbytnie zaprzyjaźnienie się z Kościołem rzymskokatolickim, a nawet o dążenie do zjednoczenia z nim.
Jednak, jeszcze tuż przed wyborem na patriarchę, Cyryl zapewniał, iż pojednanie z Kościołem nie wchodzi w rachubę. Narzekał na katolików i innych zachodnich misjonarzy pracujących w Rosji.
Sympatycy nowego patriarchy mówili, że jest politykiem, mężem stanu. Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, metropolita leningradzki – odpowiedzialny za kontakty zagraniczne Patriarchatu – Nikodem (Rotow) uczynił go swoim sekretarzem. Nikodem – jak wskazywało KGB – znacznie przekroczył instrukcje służb i „uległ fascynacji Kościołem katolickim”, dążąc do zbytniego zbliżenia. Umarł nagle w 1978 r. na zawał serca w objęciach papieża Jana Pawła I, w trakcie składania mu gratulacji po wyborze…
Prawosławni krytycy Cyryla twierdzą, że wykorzystuje „bezbożne metody polityczne” do osiągania własnych celów i niszczenia konkurentów.
Narciarz i płetwonurek, obejmując urząd patriarchy, miał za zadanie zjednoczyć i zmodernizować rosyjską Cerkiew. Od samego początku dążył do zjednoczenia prawosławnych wyznawców z obszaru byłego imperium sowieckiego, gdy w tym samym czasie Władimir Putin skupił się na odbudowie i rozszerzeniu wpływów politycznych oraz ekonomicznych.
Cyryl rozdrobnił eparchie (diecezje) i utworzył nową sieć metropolii. W rezultacie liczba biskupów Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wzrosła do niemal 300, zyskując przewagę nad wszystkimi innymi cerkwiami lokalnymi. Drugi pod względem ilości wiernych, a pierwszy w świecie ze względu na poziom praktyk religijnych Rumuński Kościół Prawosławny liczy mniej niż 30 biskupów.
Nowy patriarcha zcentralizował władzę, likwidując w praktyce prawosławną formę soborowości. Przestał zwoływać sobory lokalne, przerzucając większość spraw na biskupów (synody). Rozbudował aparat kurialny i blokuje jakąkolwiek krytykę. Zwolnił z tego powodu wielu bliskich współpracowników.
Ożywienie kontaktów z Watykanem
Za czasów rządów Cyryla doszło do ożywienia relacji z watykańską dyplomacją, co zaowocowało m.in. podpisaniem w 2016 r, na Kubie słynnej deklaracji hawańskiej wraz z papieżem Franciszkiem – na którą notabene nalegała Moskwa a którą szef rosyjskiej dyplomacji Ławrow uznał także za swój sukces. Wywołała ona krytykę ze strony Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. W 2017 r. do Rosji przybył z oficjalną wizytą państwową szef dyplomacji watykańskiej kardynał Pietro Parolin realizujący Ostpolitik, czyli politykę wschodnią polegającą na ustępstwach wobec reżimów komunistycznych, autorytarnych, a prowadzoną w nadziei na uregulowanie sytuacji katolików.
Parolin miał za zadanie przygotować pole do ewentualnej wizyty papieża w Rosji. W 2018 r. Watykan podejmował działania, aby przy okazji wizyty Franciszka w republikach bałtyckich, a Cyryla na Białorusi mogło dojść do spotkania pomiędzy duchowymi przywódcami, podobnego jak na Kubie. Nic z tego nie wyszło. Później, w następstwie spotkań z przedstawicielami Kościoła greckokatolickiego w Rzymie, relacje Stolicy Apostolskiej z Moskwą pogorszyły się. We wrześniu 2021 r. wyraźnie zirytowany kard. Parolin dopytywany, kiedy mogłaby nastąpić wizyta Franciszka w Rosji, odparł, że nie ma w obecnej chwili warunków po temu i nie wie, kiedy to się zmieni. Jednak już w grudniu 2021 r. sam Franciszek zapowiadał optymistycznie, że niebawem ponownie spotka się z Cyrylem.
Watykan do tej pory nie potępił agresji Rosji na Ukrainę, a jedynie ubolewał z powodu „rzeki krwi” i nawołuje do zaprzestania działań wojennych oraz wszczęcia negocjacji. Sprzeciwia się dalszemu zbrojeniu świata, obawiając się kolejnych konfliktów. Parolin m.in. ostro skrytykował porozumienie AUKUS między USA, Australią i Wielką Brytanią.
Sekretariat Stanu doskonale zdaje sobie sprawę, że Patriarcha Cyryl jest jedną z tych osób, która mogłaby wpłynąć na Putina, ale do tej pory watykańskim urzędnikom nie udało się przekonać duchownego do interwencji. Co więcej, patriarcha zachował się tak, jak zawsze: jak sojusznik władzy i w obliczu tragedii rozgrywającej się na Ukrainie – przynajmniej na tę chwilę – nie zamierza wykorzystywać swoich zdolności negocjacyjnych oraz nadzwyczajnej erudycji. Wręcz przeciwnie, wsparł imperialistyczne zapędy Kremla.
Polityka zagraniczna Patriarchatu Moskiewskiego
Polityka nowego patriarchy jest zgodna z celami ogólnymi rosyjskiej polityki zagranicznej względem byłych republik. Tak jak Władimir Putin podjął się „wskrzeszenia” potęgi rosyjskiej na dawnym terytorium imperium sowieckiego, tak Cyryl miał za zadanie stworzyć podbudowę ideologiczną dla uzasadnienia przyszłych agresji Moskwy i czuwać nad jednością wielonarodowej wspólnoty.
Cerkiew koncentruje się na odzyskaniu wpływów na obszarze postsowieckim, gdzie nie jest uznawana jurysdykcja Patriarchatu Moskiewskiego, zwłaszcza na Ukrainie. Tamtejsi wyznawcy prawosławia deklarują przynależność do: Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego (15 proc. populacji) i Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego podlegającego pod jurysdykcję Patriarchatu Moskiewskiego (11 proc.) oraz Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (1 proc.). W Mołdawii i Estonii wybrano jurysdykcję Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego i Patriarchatu Konstantynopola.
Cerkiew Moskiewska po rozpadzie ZSRS uznawała za jednego z największych rywali na obszarze swojej jurysdykcji Kościół katolicki. Nieraz Cerkiew oskarżała Watykan o prozelityzm.
Patriarcha Cyryl już w pierwszym roku urzędowania odwiedził Ukrainę, Białoruś i Kazachstan, kładąc nacisk na przezwyciężenie skutków rozłamu w Kościele prawosławnym i wzmocnienie swojej władzy. Co więcej, podkreślał, że Patriarchat nie powinien być związany granicami państwowymi. Wzywał więc do budowy „rosyjskiego świata” (ruski mir) jako koncepcji jednoczącej wszystkie narody byłego ZSRS.
Ruski mir stale jest przywoływany w przemówieniach Władimira Putina podejmującego kolejne inwazje, mające doprowadzić do odbudowy imperium sowieckiego Wszystko jest ze sobą skoordynowane.
Podczas swoich częstych wizyt na Ukrainie Cyryl podkreślał, że jest to obszar kluczowy dla jedności prawosławia. Patriarcha Moskiewski początkowo starał się pozyskać sympatię Ukraińców, ale wraz z agresją rozpoczętą 24 lutego już nie ukrywa prawdziwych zamiarów konfrontacyjnych z „prawosławnymi secesjonistami”. Wcześniej wykorzystywał wszelkie środki, by ich zdyscyplinować. Potem próbował ich skompromitować, wreszcie podzielić. Proponował, że przyjmie obywatelstwo ukraińskie, zmieniając tytuł na „Patriarchę Moskwy, Kijowa i całej Rosji”. Zabiegał o dobre relacje z ukraińskimi politykami: z Janukowyczem, Juszczenką i byłą premier Tymoszenko.
Kreml wyrażał zadowolenie z zaangażowania Patriarchatu na rzecz „bliskiej zagranicy” jako ważny element rosyjskiej dyplomacji. Hierarchowie prawosławni często krytykujący (anty)wartości zachodnie – skądinąd słusznie – sprzeciwiali się procesowi otwierania Rosji na świat i zniechęcali do ułożenia relacji z Kościołem katolickim, który „paktował” z zachodnimi przywódcami.
Konkordaty torpedowane przez Moskwę
Watykan od rozpadu ZSRS zabiegał o jak najszybsze uregulowanie stosunków z byłymi republikami sowieckimi i państwami pozostającymi w strefie wpływów Moskwy. Dyplomacja watykańska podejmowała działania w celu zawarcia konkordatów. Pierwsze umowy z członkami byłego bloku wschodniego, takimi jak Polska, Słowacja, Węgry i Chorwacja, sfinalizowano w latach 90. ub. wieku. Jednak aby uregulować relacje z państwami, w których dominowało prawosławie, konieczne było pozyskanie przychylności Patriarchatu Moskiewskiego. Watykan chciał rozszerzenia umów na całe Bałkany, Kaukaz, państwa Azji Środkowej i całą Federację Rosyjską.
Pozyskanie przychylności Patriarchatu nie jest łatwe, tym bardziej, że podział chrześcijaństwa na odłam katolicki i prawosławny trwa od wielkiej schizmy w 1054 roku. Po tym czasie miały miejsce wzajemne ekskomuniki. Antagonizm między Kościołem katolickim w Rzymie a Kościołem prawosławnym w Bizancjum uznawano za „najdłuższą wojną dyplomatyczną w historii”. Ekskomuniki zniesiono dopiero w 1965 r.
W 1453 r. Cerkiew prawosławna utraciła filar polityczny w postaci Cesarstwa Bizantyjskiego podbitego przez Turków. Wycofała się więc na północ na swoje dawne terytorium misyjne, gdzie do 1917 r. była wspierana przez rosyjskie imperium carskie.
W 1596 r. po podpisaniu unii brzeskiej przez prawosławnych biskupów Rzeczypospolitej na czele z metropolitą kijowskim Michałem Rahozą wyodrębnił się Ukraiński Kościół greckokatolicki, który jest Kościołem katolickim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Liczy on dziś ponad 6 mln wiernych na Ukrainie, głównie w zachodniej części kraju. Ok. 3 mln żyje w diasporze, zwłaszcza w Kanadzie i Argentynie. Po likwidacji w 1946 r. przez władze sowieckie oraz ogromnych prześladowaniach i życiu w podziemiu, odrodził się w 1989 r. i obecnie ma się dynamicznie rozwijać.
Cerkiew prawosławna zawsze była wrogo nastawiona do Kościoła katolickiego, obawiając się, że ten będzie pozyskiwał wiernych na jej terytorium kanonicznym. Wizyta apostolska papieża Jana Pawła II w czerwcu 2001 r. w Kijowie i Lwowie bardzo zdenerwowała patriarchę Rosji Aleksego II, który oskarżył grekokatolików o ekspansję na tereny tradycyjnie prawosławne. Patriarcha zabronił wówczas papieżowi odwiedzić obszary podlegające jego jurysdykcji.
Moskiewska Cerkiew przyczyniła się do uniemożliwienia podpisania uzgodnionego konkordatu z władzami Gruzji. Szef watykańskiej dyplomacji odpowiedzialny za kontakty z państwami, arcybiskup Jean-Louis Tauran, który przybył z gotowym tekstem umowy do Tbilisi we wrześniu 2003 r., szybko odleciał z niczym w obliczu protestów prawosławnych wyznawców, a także wobec podjętej z dnia na dzień decyzji rządu, który odwołał ceremonię podpisania konkordatu.
Ruski mir i ,,doktryna Putina”
W opracowaniu zatytułowanym: „Bezpieczeństwo duchowe, Ruski Mir i Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Wpływ Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego na politykę zagraniczną Rosji wobec Ukrainy, Mołdawii, Gruzji i Armenii” autorstwa ks. dr Daniela P. Payne’a, grecko-prawosławnego duchownego, można przeczytać, że „rosyjska Cerkiew Prawosławna, która odzyskała prymat kulturalnego i moralnego strażnika Rosji, realizuje ideologię stosowaną przez administrację Putina w jej relacjach z bliską zagranicą, a także z narodami, które są uważane za znajdujące się w jej sferze geopolitycznych wpływów”.
Rosyjska Cerkiew twierdzi, że promuje „tradycyjne wartości”, a te leżą u podstaw ideologii ruskiego mira i koncepcji „bezpieczeństwa duchowego”, składających się na tak zwaną doktrynę Putina.
Zgodnie z koncepcją przedstawioną przez administrację Putina w 2000 roku, zapewnienie bezpieczeństwa narodowego Federacji Rosyjskiej obejmuje również bezpieczeństwo duchowe i dotyczy m.in. ochrony dziedzictwa kulturowego, duchowego i moralnego, tradycji historycznych oraz norm życia społecznego, zachowanie bogactwa kulturowego wszystkich narodów Rosji, a także przeciwdziałanie negatywnym wpływom zagranicznych organizacji religijnych i misjonarzy.
Nawiązuje ona do koncepcji „bezpieczeństwa duchowego” zawartej w ustawie o wolności z 1997 roku. Kładła ona nacisk na ochronę przetrwania „tradycyjnych religii” Rosji (prawosławia, katolicyzmu, judaizmu, islamu i buddyzmu).
W strategii bezpieczeństwa narodowego zwrócono uwagę, że tzw. rosyjska przestrzeń duchowa ma „kluczowe znaczenie” w Europie Wschodniej i Rosji. Wskazano na zewnętrzne i wewnętrzne wymiary „bezpieczeństwa duchowego”. Wymiar wewnętrzny dotyczy ochrony „tradycyjnych religii”, a zewnętrzny „wymaga budowy cywilizacyjnej strefy wpływów: rosyjskiej przestrzeni kulturowej (duchowej), ruskiego mira.
Zdaniem ks. Payne’a, istnieje ścisły związek między pojęciami „bezpieczeństwa duchowego” i kulturowego lub suwerenności cywilizacyjnej. „Współczesna dyplomacja religijna Federacji Rosyjskiej – podkreśla – motywowana jest koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa duchowego, przez które należy rozumieć ochronę tożsamości, tradycji i kultury Rosji. Bezpieczeństwo duchowe, traktowane jako składnik bezpieczeństwa narodowego, ściśle związane jest z suwerennością kulturową (cywilizacyjną) i oznacza nie tyle całkowitą niezależność od wpływów zewnętrznych (jest to niemożliwe do osiągnięcia w obliczu globalizacji), co raczej zdolność do stawienia oporu presji cywilizacyjnej” z Zachodu.
Rosyjski model globalizacji
Zgadzałoby się to z tym, o czym mówił w 2004 r. szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, sugerując, że Moskwa musi wybrać inny model globalizacji, różny od wymierającego zachodniego, liberalnego modelu. Podczas spotkania ze studentami i profesorami Akademii Dyplomatycznej MSZ przekonywał, że sposób zachodni „traci atrakcyjność i nie jest już postrzegany jako idealny dla wszystkich”. Ławrow mówił, że globalnym rozwojem kierują „procesy mające na celu zwiększenie wielobiegunowości i tego, co nazywamy policentrycznym porządkiem świata”, a USA i ich sojusznicy próbują narzucić swoje podejście innym, chcąc zachować dominację. Uciekają się więc do „szantażu”, „presji” i „ingerowania w sprawy suwerennych państw”.
Moskwa proponuje swój model globalizacji z własnymi „wartościami i normami”, wymagającymi powszechnego uznania, bez możliwości sprzeciwu. Od akceptacji rosyjskiej uniwersalnej wspólnoty zależy odbudowa imperium rosyjskiego.
Jak wskazuje znawca globalizacji, filozof Nicholas Nassim Taleb, najważniejszą cechą paradygmatu globalizacji jest możliwość narzucenia własnej ideologii poprzez nadanie jej statusu „konwencjonalnej mądrości”, z którą nic nie może być sprzeczne.
Już wtedy Ławrow podkreślał, że „zgniły Zachód” – chociaż wart jest, by go odwiedzać – nie nadaje się do życia, a ponadto kwestionuje „azjatycki” model sprawowania władzy (nie tyle autorytarny, co bezwzględny).
W 2013 r. Putin nakreślił, jakie cele ma Federacja Rosyjska. Moskwa chce zbudować wspólnotę ludzi mówiących po rosyjsku, identyfikujących się z religią i kulturą prawosławną oraz odwołujących się do wspólnych wartości, bez względu na obywatelstwo i pochodzenie etniczne. Wspólnota ta obejmuje także ludzi z całego świata, którzy podzielają pewne wartości lansowane przez Moskwę, sprzeciwiając się antywartościom „zgniłego Zachodu”.
Rosyjski przywódca mówił o „jedności w różnorodności”, łączącej tradycyjne narody Eurazji i Federacji Rosyjskiej jako kontrast dla monolitycznej świeckiej kultury Zachodu, która porzuciła tradycyjne chrześcijańskie wartości. Zobowiązał się przeciwdziałać sekularyzacji i do obrony „tradycyjnych wartości” zarówno u siebie w kraju, jak i za granicą, także siłą.
Putin w 2007 r. stworzył fundusz Ruski Mir, aby promować rosyjską kulturę, język i przede wszystkim rosyjską propagandę na całym świecie w celu odbudowy statusu Rosji jako mocarstwa światowego.
Patriarchat Moskiewski ma za zadanie promować „tradycyjne wartości” na całym obszarze kanonicznym, a także w geopolitycznej sferze państwa rosyjskiego. Wszędzie tam, gdzie Patriarchat twierdzi, że istnieje jego kanoniczne terytorium i gdzie państwo rosyjskie ma swoje interesy, uznaje się, że są one częścią ruskiego mira. I tak wpływy tej przestrzeni rozciągają się na tradycyjnie prawosławne kraje, takie jak Ukraina, Mołdawia, Białoruś, a także tradycyjne kraje islamskie, w tym Kazachstan, Uzbekistan i inne państwa Eurazji. Ponadto „pod ochroną Rosji” są takie kraje prawosławne jak: Gruzja, Grecja, Rumunia, Bułgaria i Serbia, a nawet islamski Iran, Syria i Irak.
Patriarcha Cyryl sugeruje, że „w kontekście suwerenności narodowej… prawosławie proponuje się jako duchowe uzupełnienie suwerenności narodowej”.
Szczególna rola Ukrainy
W ruskim mirze szczególną rolę odgrywa obszar Ukrainy, gdzie w 988 roku doszło do chrztu Rusi. Ruś Kijowska to kolebka monastycyzmu. Cyryl podkreślał jedność Kijowa i Moskwy, promując jedną cywilizację, która ma globalne wpływy. Odrzucił polityczne i religijne wezwanie do uznania Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz oderwania Ukrainy od Rosji.
Z perspektywy Patriarchatu Moskiewskiego, jedynym trwałym rozwiązaniem jest uznanie przez ukraiński rząd, że jest częścią tego ruskiego mira i odwrócenie się od Zachodu. Rosyjscy przywódcy są przekonani, że przyjęcie przez Ukrainę „zachodnich wartości” nieodwracalnie podzieliłoby wyznawców prawosławia i oznaczałoby upadek tej koncepcji. Jak to mówił Cyryl w 2014 r. „wiara prawosławna jest filarem, kręgosłupem, który nigdy nie pozwoli Rusi stać się zniewoloną ani zrujnowaną”. Jeśli odrzuconoby prawosławie, Rosja straci wszystko.
Cyryl kładzie nacisk na jedność Kijowa i Moskwy, promując jedną cywilizację prawosławną o globalnym zasięgu i zwalczając przede wszystkim wpływy Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. Patriarchat Moskiewski bez skrupułów wykorzystuje watykańską Ostpolitik w celu zmuszenia Watykanu do powrotu do sytuacji sprzed 1989 r., gdy Kościół greckokatolicki był oficjalnie zakazany w ZSRS i istniał po 1946 tylko w podziemiu oraz w diasporze.
Po aneksji Krymu, w przededniu wizyty watykańskiego sekretarza stanu kardynała Pietro Parolina w Moskwie w 2017 r., metropolita Hilarion Alfiejew odpowiedzialny za politykę zagraniczną Patriarchatu Moskiewskiego, powtórzył, że „najbardziej bolesnym problemem w stosunkach między naszymi Kościołami jest unia, która od wieków poważnie szkodzi stosunkom prawosławno-katolickim”.
Wyłonienie się z podziemia ukraińskiego i rumuńskiego Kościoła greckokatolickiego w latach 80. wzmogło agresję prawosławnych duchownych, którzy pomimo tak licznych ustępstw i sprzyjania władzy Kremla oraz deklarowania odnowy chrześcijańskiej i głoszenia „tradycyjnych wartości”, nie są w stanie przyciągnąć do siebie wiernych faktycznie praktykujących swoją religię. Dysponujący znacznie mniejszymi środkami i możliwościami Prawosławny Kościół Rumuński jest w stanie faktycznie wywierać wpływ na życie moralne prawosławnych wyznawców, którzy oddzielili się od Moskwy.
Watykańska Ostpolitik wymaga rewizji i wydawało się, że bezprecedensowa wizyta duszpasterska grekokatolików w Rzymie w 2019 r. znamionowała pewien przełom. Warto jednak zauważyć, że poprzedziła ją audiencja samego Władimira Putina u papieża Franciszka, który z pewnością szepnął papieżowi „odpowiednie” słówko. Późniejsze działania dyplomacji watykańskiej, zwłaszcza wizyta w Białorusi i Rosji w 2021 r. wydają się wskazywać, że bynajmniej Stolica Apostolska nie zamierza rezygnować z Ostpolitik, której twórcą był kard. Agostino Casaroli, a która przynosi Kościołowi katolickiemu więcej szkód niż pożytku.
Abp Szewczuk: nie ma możliwości pojednania między Rosją a Ukrainą
Zwierzchnik grekokatolików na Ukrainie, abp Światosław Szewczuk nie ma wątpliwości, że Rosjanie pod przykrywką ideologii ruskiego mira próbują wskrzesić byłe imperium sowieckie. Mówi, że żadnemu Włochowi nie przyjdzie do głowy proponowanie budowania dzisiaj „świata rzymskiego” i zmuszanie np. Francuzów czy Hiszpanów do przystępowania do niego. Idei ruskiego mira stanowczo przeciwstawia się również niezależna od Moskwy Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego. Przeciwstawili się również polscy biskupi, którzy uczestniczyli w przygotowaniu Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji w 2012 r. Ówczesny metropolita Hilarion w imieniu Patriarchatu Moskiewskiego zaproponował, aby orędzie zostało ogłoszone także w imieniu narodów Ukrainy i Białorusi. Zareagował abp Henryk Muszyński, wskazując, że polskiego Episkopatu to nie interesuje, gdyż z tamtymi narodami prowadzone są odrębne dialogi.
14 sierpnia 2014 r. na oficjalnych stronach Patriarchatu Moskiewskiego umieszczono tekst orędzia Cyryla do Patriarchy ekumenicznego Bartłomieja i zwierzchników Cerkwi lokalnych na temat aneksji Krymu.
Cyryl zaatakował Ukraiński Kościół greckokatolicki i przekonywał, że konflikt na Ukrainie jest „wojną religijną” rozpętaną przez grekokatolików i kościoły prawosławne, które wyłamały się spod kurateli Cerkwii w Moskwie i walczą teraz przeciwko Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.
Abp Szewczuk uważa, że Kreml i Moskiewska Cerkiew „reanimowały imperialistyczne pomysły na odtworzenie Związku Sowieckiego”, obecnie prezentowane na płaszczyźnie kościelnej jako „rosyjski pokój”, choć tak naprawdę powinny być nazywane koncepcją „rosyjskiego świata”.
W 2016 r. tłumaczył, dlaczego porozumienie nie jest możliwe. Podczas konferencji w Gnieźnie zatytułowanej: „Ukraina – Polska – Rosja. Czy pojednanie jest możliwe?” stwierdził, że jedyną alternatywą dla Rosji i Ukrainy jest ułożenie relacji na zasadzie dobrego sąsiedztwa. W jego przekonaniu do pojednania ukraińsko-rosyjskiego nie może dojść przede wszystkim ze względów ideologicznych. Rosyjscy politycy i przywódcy religijni nie chcą uznać Ukraińców za odrębny naród, odmawiają podmiotowości ich państwu i próbują stworzyć wielkie imperium kolonialne, jak za dawnych czasów zgodnie z koncepcją Wielkiej Rusi.
– Władze rosyjskie zaprzeczają prawu do istnienia narodu ukraińskiego i jego odrębnej, własnej kultury. Szczególnie w ostatnich latach najwyżsi dostojnicy cerkiewni i państwowi głoszą, iż Ukraińcy i Rosjanie są jednym i tym samym narodem – mówił arcybiskup. Dodał, że „taka teza i postawa” sprawiają, iż dialog staje się niemożliwy, gdyż „nie można prowadzić rozmowy z kimś, kto nie istnieje i nie posiada podmiotowości.” – Samo istnienie ukraińskiej państwowości – podkreślił – uważa się za agresję Zachodu i gwałt na ciele wielkiego narodu rosyjskiego. Dlatego wszelkie działania zmierzające do zniszczenia ukraińskiej niezależności uznaje się za świętą sprawę, która jest dodatkowo usprawiedliwiana poglądami teologicznymi. Można ją streścić w twierdzeniu, że tak jak jest jeden Bóg w trzech osobach, tak też istnieje jeden naród rosyjski w trzech nierozłącznych postaciach: wielkorosyjskiej, białoruskiej i małoruskiej, czyli ukraińskiej. W takich okolicznościach dialog o pojednaniu i uznaniu krzywd zadanych sobie wzajemnie, jest całkowicie zablokowany – tłumaczył.
Ruski mir duchowny uznał za formę współczesnego kolonializmu. Dodał, że Moskwa szuka sojuszników przeciwko wpływom świata zachodniego, postrzeganego jako „agresora na obszarze żywotnych interesów Rosji”.
Zasadniczym celem jest zbudowanie „odrębnej wspólnoty cywilizacyjno-historycznej w stylu mocarstwowym, na obszarze odpowiadającym terytorium byłego Imperium Rosyjskiego”. Stąd agresja na Ukrainę.
Bez uznania win i pojawienia się gotowości do szczerej skruchy, oraz pragnienia wzajemnego przebaczenia i uregulowania kwestii duszpasterskiej opieki nad wiernymi, nie da się naprawić relacji między Ukrainą i Rosją – ocenił hierarcha.
Agnieszka Stelmach