„Odpowiedź na pytanie: Czy jesteśmy skazani na wojnę z Rosją? jest tak oczywista, że nie warto się nad nią rozwodzić. Warto postawić sobie pytanie kolejne: Dlaczego jesteśmy na nią skazani? Otóż dlatego, że Rosja nie umie wyobrazić sobie samej siebie innej niż imperialnej, a istnienia rosyjskiego imperium nie da się pogodzić z polską niepodległością”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta zwraca uwagę, że przez lata III RP, czy też raczej „Polska pomagdalenkowa” nie miała żadnych ambicji, poza osiągnięciem wreszcie dobrobytu i pożytkowaniem go w spokoju. „Do głowy nikomu nie przychodziło, że ktokolwiek, a już zwłaszcza takie potęgi jak Rosja czy Niemcy, mógłby nas uważać za zagrożenie”, podkreśla.
„Tymczasem w Berlinie i Moskwie patrzono na nas inaczej, przez pryzmat doświadczeń historycznych i obserwowanego bezprzykładnego rozwoju. Polska podnosiła się z komunistycznej biedy szybciej, niż ktokolwiek się tego spodziewał – według danych Forum Gospodarczego w Davos przez ostatnie 30 lat tylko jeden kraj na świecie osiągnął większy wzrost gospodarczy od nas (Chiny). A kraj rozwijający się gospodarczo skazany jest na gospodarczą ekspansję. W wypadku Polski jej oczywistym kierunkiem jest wschód. Polska skutecznie wypychająca z Ukrainy i Białorusi Rosję – to był koszmarny sen Moskwy, dla której utrzymanie dominacji nad byłymi republikami jest kluczem do utrzymania mocarstwowości. A innej Rosji niż mocarstwowa nikt sobie w Rosji jak dotąd nawet nie próbuje wyobrazić”, pisze autor „Polactwa”.
Wesprzyj nas już teraz!
W dalszej części tekstu Ziemkiewicz opisuje, jakie starania zostały podjęte przez Berlin, żeby zatrzymać rozwój Polski. Chodzi m.in. o „szaleństwo klimatyczne”, które forsują Niemcy na forum UE będące w rzeczywistości uzależnieniem Europy od surowców z Rosji.
„Gdzie tkwił błąd tego wielkiego projektu? W kompletnym niezrozumieniu przez Zachód mentalu rosyjskiej elity. Nie Putina – tylko właśnie całej rosyjskiej elity państwowej, która Putina wydała i nikogo innego nie wyda w przyszłości. Widząc przezdobione, nowobogackie pałace nowych ruskich w Londynie, Szwajcarii i na Lazurowym Wybrzeżu, oglądając ich superluksusowe jachty oraz oburzając się pokazanymi przez Aleksieja Nawalnego nagraniami z pałacu Putina, uwierzył Zachód, że ma do czynienia ze zwykłymi złodziejami, na poły afrykańską kleptokracją, tylko na ogromna skalę. Nie z żadnymi imperialistami: wielkoruski szowinizm i wszystkie te hasła o odbudowie imperium oraz podboju całego świata to tylko narzędzia, którymi się posługują oni po to, by móc panować i kraść”, podkreśla publicysta.
„Dopóki Rosja nie wymyśli samej siebie na nowo – a to wydaje się możliwe tylko po jednoznacznej przegranej – dopóty będzie nas uważała za zagrożenie dla siebie i przeszkodę w realizacji swoich interesów. Dzisiejsze głośne i uporczywie powtarzane zapowiedzi, że po pokonaniu faszystów z Kijowa przyjdzie pora na ukaranie Polski, można, w kontekście strat ponoszonych na Ukrainie, lekceważyć jako oczywistą tromtadrację. Ale byłoby niewybaczalnym błędem traktowanie ich jak czczej gadaniny, tak jak swego czasu traktował świat zapowiedzi umacniającego swą władzę Hitlera, a do niedawna mocarstwową propagandę Putina. Zmierzenie się z Rosją jest po prostu naszym historycznym wyzwaniem, przed którym w żaden sposób nie zdołamy się uchylić”, podsumowuje Rafał Ziemkiewicz.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK