15 kwietnia 2022

„Jezus Syn Ojca”. Czy Barabasz się nawrócił?

(Kadr z filmu PASJA Oprac. GS/PCh24.pl)

W przejmującej scenie, o której czytamy w Dziejach Apostolskich, zgromadzonemu po uzdrowieniu chromego w krużganku Salomona tłumowi święty Piotr mówi: „Zaparliście się Sprawiedliwego i Świętego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zbójcy”( Dz 3,14). Tym sposobem pierwszy biskup Rzymu miał przypomnieć zgromadzonym kulminacyjny moment procesu Syna Bożego, w którym Piłat wskazuje na wybór pomiędzy Barabaszem a Jezusem. Jeden z nich, przewidziany do ułaskawienia z okazji święta Paschy, miał zostać uwolniony. Z przywołanej wypowiedzi Apostoła wynika, że alternatywą w wyborze wobec Jezusa był jakiś niegodziwiec, którego Ewangelista Jan nazywa w dodatku „zbrodniarzem” (por. Mt 28,19). Tymczasem trzeba wiedzieć kim jednakże był Barabasz.

Greckie słowo „zbrodniarz” we współczesnej Jezusowi sytuacji politycznej Palestyny przyjęło specyficzne znaczenie. Określało mianowicie kogoś „walczącego przeciwko władzy”. Barabasz został uwięziony, ponieważ brał udział w pewnym powstaniu i w konsekwencji oskarżono go o zabójstwo. Sytuowany obok Mesjasza człowiek nie był więc zwykłym złoczyńcą, lecz – jak mówi Ewangelista Mateusz – był on „więźniem znacznym”, co pozwala nam w nim widzieć jednego z ważniejszych przedstawicieli tamtejszego ruchu oporu wobec narzuconej przez Rzymian władzy, jeśli nie jego przywódcę.

„Innymi słowy – jak zauważa Benedykt XVI w książce pt. „Patrzeć na Chrystusa” – Barabasz to po prostu postać mesjańska”. Zatem wybór pomiędzy Jezusem a Barabaszem wcale nie jest przypadkowy. Jak pisze dalej Benedykt XVI: Spotykają się tu dwie postacie mesjańskie i dwie odmienne formy mesjanizmu. Staje się to dla nas jeszcze bardziej ewidentne, jeśli zauważymy, że Bar-Abba znaczy „Syn Ojca”. A jest to typowe określenie mesjańskie. Zwyczajowo przypisywano takie imię jednemu z głównych przywódców ruchu mesjańskiego”. „Ponadto od Orygenesa dowiadujemy się – kontynuuje papież – o jeszcze jednym interesującym nas fakcie. W wielu rękopisach Ewangelii – aż do wieku trzeciego – człowieka, o którym mowa, nazywano „Jezus Barabasz”, czyli „Jezus Syn Ojca”. Ukazywano go zatem jako pewien rodzaj przeciwfigury Jezusa. Obydwaj domagali się tej samej sprawy, lecz w całkiem odmienny sposób. Tak więc wybór, do którego nawołuje Piłat, to wybór pomiędzy przywódcą politycznego ruchu oporu wobec panującej władzy, obiecującego ludziom wolność i ich własne królestwo oraz tym tajemniczym Jezusem, który jako drogę ku życiu ogłasza śmierć samego siebie. Czy jest w tym coś dziwnego, że tłumy wolały Barabasza?

Wesprzyj nas już teraz!

W tym, o czym pisze Benedykt XVI, rzeczywiście, nie było nic dziwnego, wszak panowanie Boga w świecie jest dyskretne, co pokazała cała historia życia Mesjasza. Wybór tej koncepcji wyzwolenia, choć pewny, nastręcza wciąż człowiekowi jakichś trudności, mimo że pozostałe rozwiązania są w istocie tylko pozorem. Tego mogli nie wiedzieć skandujący przed pretorium Poncjusza Piłata.

Zupełnie inaczej należy patrzeć na wydarzenia wokół krzyża, który kilka dni po katastrofie smoleńskiej, w dniu 15 kwietnia 2010 r., został umieszczony na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie przez harcerzy z ruchu skautowego. Zamysł wyeksponowania w tym czasie symbolu chrześcijaństwa wzbudził sprzeciw pewnej grupy młodzieży, która postanowiła przeszkodzić spontanicznej modlitwie gromadzących się wokół niego ludzi. Ich głośne okrzyki: „Wybieramy Barabasza” nie miały zarysowanego we wspomnianym dziele Benedykta XVI kontekstu. Były raczej wyraźnym opowiedzeniem się przeciwko Osobie Syna Bożego, ponieważ w potocznej świadomości Barabasz symbolizuje groźnego skazańca, łotra, złoczyńcę czy pospolitego przestępcę.

Rozważania nad postacią Barabasza prowadzą nas do kolejnego zdumiewającego spostrzeżenia. „Jezus Syn Ojca”, w którym Żydzi chcieli widzieć swojego wybawcę, jest tym, za którego Chrystus umarł na krzyżu w sposób najbardziej dosłowny. Stąd niemal spontanicznie rodzi się pragnienie uchylenia zasłony, która zakryła zarówno przeszłość jak i przyszłość tego człowieka. Ciekawość budzi przede wszystkim stosunek Barabasza do Jezusa. Pytaniem bez odpowiedzi pozostanie zapewne to, w którym zmierzyć chcielibyśmy się z problemem braku przemiany tych ludzi, którym dane było spotkać wcielonego Boga w doczesności. Nie każda bowiem gleba, na którą rzucone zostało ziarno Słowa Bożego, przynosiła owoc. Dla wielu widzących cuda Jezus pozostawał tylko cieślą z Nazaretu.

Nie mniej jednak, nie możemy wykluczyć przemiany życia Barabasza na wzór tej, jaka dokonała się wśród Żydów po śmierci krzyżowej Syna Bożego. Jest to tak samo prawdopodobne jak w przypadku pomagającego nieść krzyż Szymona z Cyreny. Obaj byli bliskimi świadkami ekstremalnego cierpienia Syna Bożego. Casus ukrzyżowanego obok Chrystusa tak zwanego Dobrego Łotra pozwala mieć nadzieję, że uczestniczący w zbawczych wydarzeniach obserwatorzy rozpoznali w wiszącym na drzewie hańby wyczekiwanego Mesjasza.

Nie możemy wykluczyć również przemiany życia Barabasza na wzór tej, jakiej doświadczył Pietro Sarubbi. Wcielony w postać Bar-Abba aktor słynnej Pasji Mela Gibsona został nawrócony – jak twierdzi – jednym spojrzeniem. Swoje spotkanie z Bogiem opisał w książce pt. „Od Barabasza do Jezusa. Nawrócony jednym spojrzeniem”. W przywołanej publikacji Sarubbi przedstawia swojego bohatera w następujący sposób: Znikąd przychodzi i zdąża w nieznane. Zjawia się niespodzianie, przechodzi zaledwie dostrzeżony i ginie… Wchodzi do historii na jedną tylko chwilę, aby być uwolnionym zamiast niego [Chrystusa]. Nie ma nawet imienia. […] Zasłona jak przesłaniała przeszłość, tak przesłoniła też i przyszłość Barabasza. Więcej szczegółów dotyczących omawianej przez siebie postaci aktor wyjawia posiłkując się opinią reżysera filmu: On nie jest łotrem, ale przywódcą Zelotów, którzy mieli siłę sprzeciwić się rzymskiemu imperium. Walcząc z Rzymianami, został uwięziony i torturowany. Okrutnie traktowany zmienił się w zwierzę i tak jak zwierzęta, nie może mówić, ale wszystko wyraża spojrzeniem. […] Będziesz musiał zaistnieć jako bestia, ale w głębi twoich oczu musi pozostać spojrzenie uczciwego człowieka.

Jednak nie to spojrzenie mogło odmienić los kogokolwiek. A życie Sarrubiego, choć obfitujące w sukcesy zawodowe, nie było wolne od dojmującego pragnienia miłości. W udzielonym Robertowi Tekielemu przed wielu laty wywiadzie odtwórca roli Barabasza miał powiedzieć, że szukał szczęścia w pracy i kobietach, a gdy te nie dały upragnionej radości, w jego życiu pojawiły się narkotyki. Z pozycji człowieka szczęśliwego opowiedział o bólu, jaki sprawia mu świadomość wyrządzonego przez siebie zła. „Przed nawróceniem byłem kimś strasznym. Zawsze byłem poza domem, pełnym agresji i złości – mówił. (…) Potem odkryłem, że moja żona i również moja mama modliły się przez lata o moje nawrócenie. I to powoduje, że czuję się jeszcze mniejszy wobec tego, co doświadczyłem”.

Przełomem, jaki nastąpił w życiu włoskiego aktora, miał związek z rolą „zbrodniarza” w mistrzowskim dziele Mela Gibsona. W kulminacyjnej scenie wyboru, jaki dokonują Żydzi, bohaterem negatywnym jest grany przez Sarubbiego Barabasz, na którym spoczęło miłosne spojrzenie odtwórcy filmowej postaci Chrystusa, Jima Caviezela. W obliczu Caviezela rozmówca Roberta Tekielego dostrzegł kochającego Boga. „Na początku, jednym z moich pytań było, jak to jest możliwe, żeby Chrystus był widoczny w oczach aktora na planie filmowym. Ale potem zadawałam sobie pytanie, jak to możliwe, że to właśnie na mnie spojrzał. Miał tylu innych, dobrych ludzi, na których mógł spojrzeć, dlaczego spojrzał na mnie. I pomyślałam sobie, nie wiedząc nic o miłości Chrystusa, kiedy to pytanie we mnie narastało, pytanie, które pojawiło się wraz ze spojrzeniem na planie filmowym, pytanie, co ja mogę zrobić jako człowiek wobec tak wielkiej Miłości” – wspomina Sarubbi.

Doświadczenie Bożej Miłości związane z produkcją epokowego dzieła wpisane zostało nie tylko w życie filmowego Barbasza, ale też w historię odtwórców innych ról. „Kiedy graliśmy jeszcze w filmie nikt z nas nie wiedział, jaki będzie efekt końcowy. Gdy Mel Gibson zaprosił nas na prapremierę zarezerwowaną dla nas aktorów, vip-ów i dziennikarzy, to było piękne kino w Rzymie, gdzie zwykle robi się pokazy premierowe z bufetem, jedzeniem, szampanem.  Zwykle jest tak, że po obejrzeniu filmu aktorzy szukają kontaktów; dziennikarze szukają cię, żeby zrobić z tobą wywiad. To jest święto próżności. I tego dnia, kiedy oglądaliśmy film, wydawało mi się, że moje serce wybuchnie. Próbowałem powstrzymać łzy, które napływały. Jaka była moja myśl, kiedy kończył się film w czasie Zmartwychwstania, to była końcówka filmu? Pomyślałem sobie, że Zmartwychwstanie to jest chwila oddechu, ale jakoś mi to nie wystarczyło, żeby złapać oddech. Bałem się tego, że gdy światła się zapalą, będę musiał być uśmiechnięty wobec wszystkich dookoła. (…)Pomyślałem sobie, że kiedy skończy się pokaz tytułów po filmie, po prostu ucieknę. Byłem w pierwszym rzędzie z aktorami i tam na końcu po lewej stronie były malutkie drzwi. Pomyślałem, że jak się zapalą światła, ucieknę do tych drzwi. I tak się stało, że gdy te światła się zapaliły, przy tych drzwiach spotkaliśmy się: ja, aktor grający rolę Judasza i aktor grający rolę Longina. (…)Spojrzeliśmy na siebie, bo nie wiedzieliśmy, co zrobić. Przytuliłem Judasza. Longin poparzył się na nas, a ponieważ miał więcej odwagi, zaczął płakać jak małe dziecko”.

Ten płacz, jak wspomina dalej Sarubbi, towarzyszył innym, obecnym na premierze aktorom. Nie sposób zgłębić następstw związanych w udziałem w tym filmowym projekcie pozostałych twórców. Wiemy natomiast od samego „nawróconego jednym spojrzeniem”, jak wielka przemiana dokonała się w jego życiu mocą Chrystusowej Ofiary, której owocem – być może – było nawrócenie prawdziwego Barabasza.

Anna Nowogrodzka – Patryarcha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(5)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie