Wojna na Ukrainie może rozwinąć się w różnych kierunkach. Jeżeli doszłoby do swoistego zamrożenia konfliktu, to będzie to oznaczać jedynie przerwę operacyjną. Same zdobycze Rosji na południu Ukrainy nie przesądzają o rozwiązaniu jakichkolwiek problemów między mocarstwami – mówił prezes Fundacji Ad Arma Jacek Hoga na antenie PCh24 TV.
– Nawet w czasie upadku mieli świadomość, że broń atomowa jest ostatecznym alibi dla każdego państwa. W związku z tym pomimo wielkiej smuty w latach 90., kiedy miesiącami nie wypłacano oficerom żołdu, modernizacja wojsk strategicznych, tej atomowej triady, była finansowana. Skutek jest taki, że na dzień dzisiejszy broń jądrową Rosjanie mają troszeczkę bardziej nowoczesną od Amerykanów. […] Nie jest to jakaś porażająca różnica na korzyść Rosjan, można powiedzieć, że to równowaga z lekkim wskazaniem na Rosjan – powiedział rozmówca Pawła Chmielewskiego.
Jak podkreślił, pomimo tej lekkiej przewagi nadal obowiązuje gwarancja wzajemnego zniszczenia przy użyciu broni jądrowej w masie. Teoretycznie można jeszcze użyć broni jądrowej taktycznej; w tym arsenale Rosjanie mają taktycznie i ilościowo przewagę nad Amerykanami, którzy wycofali większość ze swojej taktycznej broni jądrowej. – Pewność wzajemnego zniszczenia jest tylko wówczas, gdy używa się strategicznej broni jądrowej – podkreślił Jacek Hoga. Natomiast przy użyciu pocisków manewrujących o zasięgu kilku tysięcy kilometrów, jest możliwe zaryzykowanie uprzedzającego uderzenia w przeciwnika tak, by nie było jego odpowiedzi. – Jest to oczywiście teoria i to bardzo ryzykowna; mogłoby to doprowadzić właściwie do zniszczenia świata – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
Dopytywany, co w praktyce oznacza „zniszczenie świata”, wskazał na szacunki Amerykanów sprzed kilku lat.
– Pełna wymiana uderzeń jądrowych na poziomie strategicznym pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją według amerykańskich szacunków z 2019 roku doprowadziłaby do bezpośredniego zabicia około 200 mln ludzi, a pośrednio, poprzez opad radioaktywny i choroby popromienne i zniszczenie klimatu poprzez sprowadzenie sztucznej, atomowej zimy, doprowadziłoby do śmierci kolejnych 800 milionów. Łącznie około miliarda ludzi, jeżeli wojna byłaby ograniczona wyłącznie do USA i Rosji – wskazał prezes Fundacji Ad Arma.
Jak wyjaśnił, atomowa zima oznaczałaby wiele miesięcy temperatur od -40 do -100 stopni na półkuli północnej.
Gość Pawła Chmielewskiego mówił następnie o możliwościach dalszych losów wojny na Ukrainie.
– Putin może zaryzykować bitwę [w Donbasie – red.], ale jeżeli ją przegra, to może stracić twarz i władzę. Może poczekać, wzmocnić się, wyszukać słabego punktu; ma czas i inicjatywę i może zmobilizować dodatkowe siły. Wydaje się, że nie byłoby roztropne z perspektywy władz Federacji Rosyjskiej zaryzykować walną bitwę – ocenił. Jego zdaniem rozsądniejsze dla Rosjan mogłoby się okazać realizowanie mniejszych, wręcz taktycznych celów.
Dopytywany, czy czekanie nie oznaczałoby dla Moskwy biernego patrzenia, jak Ukraina jest wzmacniana przez Zachód, odparł, że z jednej strony jest to oczywiście dla Kremla kłopot, ale z drugiej „jeśli Rosjanie zdecydowaliby się na mobilizację, to wydaje się, że czas grałby na ich korzyść”.
Jacek Hoga został też poproszony o nakreślenie scenariusza zakładającego, że Rosjanie poprzestaną obecnie na swoich zdobyczach na południu kraju.
– Jeśli ten konflikt zakończyłby się jakąś zamrożoną wojną, tak, jak to miało miejsce w Donbasie od 2015 roku przez siedem lat, to wydaje mi się, że jest to remis, który umożliwia wyjście z twarzą z tej sytuacji obu stronom; jest to raczej pauza operacyjna, która nie rozwiązuje żadnych problemów między mocarstwami, tylko wskazuje na to, że będzie dogrywka. Mielibyśmy czas, żeby się lepiej przygotować, a Rosja na to, by być bardziej odporna na sankcje, żeby naprawić to, co ewidentnie im szwankowało. My moglibyśmy obrosnąć w piórka bezpieczeństwa ze względu na NATO i wsparcie Ameryki, które ewidentnie zadziałało w stosunku do Ukrainy. Byłby to czas dodatkowy, ale byłaby to przerwa między aktami dramatu, a nie zakończenie gry scenicznej – ocenił prezes Fundacji Ad Arma.
Według gościa PCh24 TV jest możliwe, że Moskwa zdecyduje się na otwarcie kolejnego frontu. – Rosjanie otworzyli nowy front w Syrii nie zamykając frontu na Ukrainie. Teraz mogą otworzyć front estoński, łotewski czy litewski, raczej nie polski, nie zamykając frontu ukraińskiego. To tak, jak w szermierce: jeżeli któraś strona obrony przeciwnika jest dobrze chroniona, to uderzanie w dobrze postawioną zasłonę mija się całkowicie z celem i jest to dobry moment, żeby poszukać otwarcia w obronie przeciwnika w zupełnie innym kierunku. To nie jest tak, że są uwiązani na Ukrainie i nie są w stanie nic innego zrobić. Są w stanie, ale czy uznaliby to za racjonalne, to już zupełnie inna kwestia – podkreślił Jacek Hoga.
Więcej w nagraniu.
Źródło: PCh24 TV
Pach