„Żyjemy w czasach etycznej pustki, która doprowadziła do reżimu sanitarnego i wojny. Trwa era rozbuchania pustej pychy wewnętrznej, z której tworzy się namiastkę prawdziwych – kinetycznych – wartości. Człowieka współczesnego bardzo łatwo zranić lub nawet unicestwić. Dzieje się tak na odległość, zabija się słowem. Temu ranieniu służą precyzyjnie opracowane technologie wpływu i poniżania”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
Publicysta przypomina, że całkiem niedawno uciekł z tzw. światka dziennikarskiego, który „stał się kłębowiskiem obrzydliwości”, i którego celem jest „przejęcie kontroli nad jego mentalnością i decyzjami”, czyli tzw. rząd dusz.
Według Witolda Gadowskiego jedynymi, którzy są w stanie oprzeć się propagandzie i ocalić swoją duszę są ludzie, którzy wierzą w Boga. „Ich radość bierze się z zanurzenia w Najwyższym, w Jego mocy, w Jego miłości. Każdy kontakt z Najwyższą Radością owocuje wyłącznie prawdziwym uśmiechem. Nic innego nie może wykwitnąć na ustach największego nawet ponuraka, który dostąpi takiej łaski”, podkreśla.
Wesprzyj nas już teraz!
„W trudnych czasach Boża Stałość i Prawda jeszcze mocniej kontrastują ze światem. Dziś wytchnienie możemy znaleźć właśnie w Panu, który jest rzeczywistością mocniejszą niż mary mamiącej nas realności”, pisze stały komentator programu „Prawy Prosty PLUS”.
W dalszej części felietonu Gadowski zastanawia się po czym więc poznać człowieka prawdziwie wierzącego i tą wiarą żyjącego? „Jak go odróżnić od błazna i człeka chromego na umyśle?”, pyta. Odpowiedź, w jego ocenie jest zaskakująco prosta: „On po prostu jest radosny. Smutek bowiem nie pochodzi od Boga, jego siewcą jest Zły”.
„Nie potrzebujesz żadnych uczonych traktatów. Jeśli ktoś daje ci radość bez powodu, a przebywanie z nim staje się jak łyk źródlanej wody, to bądź pewien, że to właściwy człowiek, który ci pomoże, nie oczekując niczego w zamian. Często samo spotkanie z nim staje się momentem przełomu. Zwykłe słowo wypowiedziane przez takiego człowieka rozświetla się jak prawdziwy skarb. Wtedy wchodzi w nas taki porządek, że ze zdumieniem dostrzegamy, jak małe i niepotrzebne stały się wszelkie ważne strategie, polityki, algorytmy rozwiązywania problemów. Naraz – w takiej chwili olśnienia – potrafisz podjąć wszystkie właściwe decyzje. Potem będziesz za tą chwilą tęsknił, wspinał się do niej, upadał i powstawał… aż znów przyjdzie. Na tym polegają nasze życie i radość istnienia, które tak mocno przykryły wypadki codzienności. (…) Jeśli ktoś nie daje ci spokoju i radości, jeśli niesie smutek i lęk – to choćby tysiącem deklaracji powoływał się na Boga, nie przychodzi od Niego!”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TK