„Feministki słyną z zachowań, które promowanym przez nich sprawom bardziej szkodzą, niż pomagają. Ich walka z przemocą seksualną jest tego doskonałym przykładem”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta zwraca uwagę, że od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę i związanej z nią ucieczką do Polski ukraińskich kobiet feministki i inne środowiska lewicowe prowadzą kampanię pod hasłem „Pomagajmy Ukrainie, zapewniając uciekinierkom aborcję na życzenie”. W jego ocenie akcja ta „jakoś słabo się przebiła nawet w liberalnych mediach”.
Co postanowiły zrobić w związku z tym feministki, aby znowu było o nich głośno? Zorganizowały happening pod rosyjskim konsulatem w Gdańsku. „Happening polegał na zbiorowym zadzieraniu kiecek i pokazywaniu majtek. Niby że taki protest przeciwko gwałtom ruskich żołdaków na Ukrainie”, pisze autor „Polactwa”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Zawsze w takich sytuacjach trudno odpowiedzieć: głupota czy sabotaż? (…) Ile już mieliśmy takich medialnych kampanii? Trzeba tłumaczyć, że ich efektem jest relatywizowanie i ośmieszanie problemu, z wielką szkodą dla prawdziwych ofiar przemocy? A marsze szmat, czyli jakieś orgiastyczne pochody lewicowych wariatek i wariatów poprzebieranych za prostytutki? Bóg jeden wie, o co w takich „protestach” chodzi, a kto wie, czy i On nie ma z tym problemu”, podkreśla Rafał Ziemkiewicz.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK