Kościół od dawna mówi, że żyje dzięki Najświętszej Ofierze. Ona stanowi pokarm, który nas umacnia. Kościół jest tam, gdzie się ją sprawuje. Tam gdzie nie ma Mszy świętej, tam Kościół umiera – mówi ksiądz Andrzej Ziombra, proboszcz parafii pod wezwaniem świętego Jacka w Legnicy.
25 grudnia 2013 roku podczas udzielania Komunii świętej w legnickim kościele jeden z komunikantów upadł na chodnik. To był początek cudu, który pasterz parafii nazywa najchętniej „wydarzeniem eucharystycznym”. Wkrótce na Hostii włożonej do naczynia z wodą uwidoczniła się tkanka ludzkiego serca będącego w trakcie agonii.
– Pan Bóg zostawia znaki po to żeby ludzie się nawracali, zmieniali – mówi ksiądz Andrzej Ziombra w rozmowie z Anną Nowogrodzką-Patryarchą.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak ten znak wpłynął na jego kapłańskie życie?
– Czuję, że Pan Bóg włożył mi na ramiona ogromną odpowiedzialność. Te wszystkie wywiady, sytuacje z ludźmi, z którymi rozmawiam… Wiem, że sam bym bez Pana Boga tego nie uniósł – przyznaje duchowny.
– Staramy się być dobrymi księżmi, służyć Panu Bogu. Po to też wstępuję do seminarium i staram się rozwijać stałą formację, służyć Panu Bogu i naszej Matce – Kościołowi jak najlepiej. Jednak czasem w ferworze „walki”, różnych sytuacji, obowiązków, różnych zmartwień, człowiek zapomina, kim jest – podkreśla.
– To był bardzo mocny wstrząs, który ocucił, i który postawił do pionu. Wskazał jeszcze, co znaczy kapłaństwo, co to znaczy mieć udział w Najświętszej Eucharystii – wspomina.
Sensem wydarzenia sprzed niemal 9 lat jest, w przekonaniu kapłana, uświadomienie faktycznej obecności Pana Jezusa pośród nas, pogłębienie wiary, przypomnienie, z Kim mamy do czynienia podczas Mszy świętej. A także – czym jest Najświętsza Ofiara i jakie zawiera w sobie tajemnice. – Kościół od dawna mówi, że żyje dzięki Najświętszej Ofierze. Ona stanowi pokarm, który nas umacnia. Kościół jest tam, gdzie się ją sprawuje. Tam gdzie nie ma Mszy świętej, tam Kościół umiera – podkreśla ksiądz Andrzej Ziombra.
Wielu z nas, może nawet każdy, przychodzi niekiedy na Mszę niekoniecznie w celu oddania czci Panu Bogu, lecz głównie po to by uzyskać coś dla siebie. To efekt naszej niedoskonałości i niewystarczalności, ale i kultury, w jakiej wzrastamy, naszych przyzwyczajeń, skoncentrowania na sobie.
ŚWIADECTWO. Cud Eucharystyczny w Legnicy? „Bóg wysłał nam OSTRZEŻENIE!”
– Myślimy konsumpcyjnie, jesteśmy świetnie wyszkolonymi konsumentami. Wszystko ma być konsumpcją, wszystko ma służyć mnie, mojemu samorozwojowi. Jako chrześcijanie żyjący w tym świecie „zarażamy się” takim patrzeniem – zauważa proboszcz legnickiej parafii.
Często dochodzimy do wniosku, że nawet chrześcijanin przychodzi do kościoła żeby wziąć. Przychodzi wziąć Bożą miłość, Boże wybaczenie, Bożą łaskę – żeby się lepiej poczuć, żeby Pan Bóg spełnił wszystkie jego bieżące sprawy. Żeby ten człowiek znalazł pracę, był zdrowy. – Budujemy swój raj na ziemi i mamy być w pełni przez Pana Boga „obsłużeni”. Pojawia się jednak pytanie: co ja „w zamian” Panu Bogu daję? – rozważa kapłan.
– Oczywiście, niczego Mu nie mogę dać bez Jego łaski, ale – jak napisał święty Jakub – wiara bez uczynków jest martwa. Często o tym zapominamy, siłą rzeczy. Dokumenty Kościoła wskazują jasno, nawet we wprowadzeniu do Mszału rzymskiego nowej formuły mamy napisane, że Msza święta jest ofiarą; ma być zachowana pewna hermeneutyka Mszy świętej przedsoborowej i posoborowej – zauważa.
– W pierwszych słowach jest mowa o tym, że Msza święta jest ofiarą; tam jest ofiara Krzyża; tam się nic nie zmieniło. Tylko że znowu ta nasza mentalność na zasadzie selekcji pomija pewne fakty, pozostawiając to, co jest mi wygodne. Pan Jezus poprzez różne znaki i okoliczności przypomina o tym, o czym zapomnieliśmy albo nie chcemy słyszeć – tłumaczy ksiądz Ziombra.
Czy człowiek jest w ogóle w stanie cokolwiek dać od siebie wszechmocnemu Stwórcy? – Wszystko mogę Panu Bogu ofiarować, ale podłożem tego powinna być miłość, bo w przeciwnym razie będziemy, jak Kain, dawać tylko plewy. Mamy miliony powodów i sposobów żeby Panu Bogu coś dać – przekonuje. Mogą to być wyrzeczenia, nawet drobne ofiary, jak wtedy gdy mocno zmęczeni zdobywamy się na modlitwę czy pójście do świątyni.
W stosunkowo krótkim czasie na polskiej ziemi miały miejsce aż dwa podobne cuda eucharystyczne. Według świadka jednego z nich, to bardzo znaczący fakt.
– W moim odczuciu Pan Bóg dał nam dwa ostrzeżenia – że jesteśmy na jakimś zakręcie dziejowym. Proszę mi uwierzyć: gdziekolwiek nie byłem na Zachodzie – w Niemczech, w Anglii, we Francji, Włoszech – wielu katolików kochających Kościół patrzy na Polskę jako na kraj katolicki. Słyszałem wiele takich głosów: „Polacy, trzymajcie się!” Tak jak gdyby autorzy tych słów powiedzieli w podtekście: „trzymajcie się bo jesteście naszą ostatnią nadzieją” – akcentuje duchowny.
Rozmówca Anny Nowogrodzkiej-Patryarchy mówi, że Pan Bóg woła do nas na wszelkie sposoby. Jednak powinniśmy zdać sobie sprawę, że potrzebujemy Go; że jest On niezbędny dla naszego szczęścia, dla życia wiecznego, a także doczesnego.
Niejednokrotnie myśląc o Bogu, o Kościele skupiamy się tylko na którymś z negatywnych aspektów wiary. Na przykład wypatrujemy potknięć ludzi Kościoła, szukamy pretekstów do odejścia, do układania życia po swojemu, bez zważania na Dekalog i Ewangelię.
Widać to zwłaszcza na przykładzie młodego pokolenia. Polska jest ponoć szczególnie szybko ateizującym się krajem. Ci, którzy powinni być naszą narodową nadzieją na przyszłość, odrzucają dziedzictwo wielu pokoleń niczym zbędny bagaż. Nie dzieje się tak jednak bez przyczyny.
– Cała atmosfera, kultura, która nas otacza, ta, w której żyjemy, właściwie z całą swoją mocą sprzeciwia się Ewangelii. W tym kontekście widać, że Ewangelia jest znakiem sprzeciwu. Uogólniam, ale młodzież nie ma siły a może nawet ochoty żeby w swoim życiu cos zmieniać bo „jakoś” się ono kręci, jakoś toczy własnym torem. Wygrywa myślenie na „tu i teraz”, bez dłuższej perspektywy. Efektem tych różnych uwarunkowań jest fakt, że z taką łatwością następuje ów odpływ. Wiara przestała być atrakcyjna, Kościół stał się passé – wyjaśnia ksiądz Andrzej Ziombra.
Jak zauważa, po odpływach następują jednak przypływy. Powinniśmy, w przekonaniu duchownego, trwać przy swoim, tworzyć oazy silnej wiary, być jej świadkami. W końcu ci, którzy odeszli od Kościoła, kiedyś do niego powrócą.
– Siadam do konfesjonału, Chrystus się mną posługuje. Ktoś wyznaje grzechy ciężkie, które trwale oddalają od Pana Boga, od Jego łaski. Jako narzędzie Boże uwalniam kogoś od piekła. Albo posługuje się mną Pan Jezus i w moich dłoniach chleb przemienia się w Jego Ciało. Czego jeszcze potrzebuję żeby zrozumieć, czym jest kapłaństwo w swojej istocie? – pyta duchowny.
– Jeżeli to dotrze do świadomości ludzi, nie zabraknie powołań do seminariów – mówi z przekonaniem.
Ze względu na nasz grzech, wyrażona w realnej fizycznej obecności pokora Chrystusa jest niejednokrotnie przez ludzi nadużywana. W objawieniach błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich Pan Jezus wyznał, że większe cierpienia niż doznane na Ziemi fizyczne udręki sprawia Mu ludzka obojętność na to, co On dla nas zrobił – przypomina proboszcz legnickiej parafii, w której wydarzył się i wciąż trwa eucharystyczny cud.
Źródło: PCh24TV
Not. RoM
ŚWIADECTWO. Cud Eucharystyczny w Legnicy? „Bóg wysłał nam OSTRZEŻENIE!”